Pani Krysiu, proszę nie wyrzucać kasy na Facebooka

Pani Krysiu, proszę nie wyrzucać kasy na Facebooka
Czyli czy każdy klient powinien obsługę swojego wizerunku w sieci oddawać pod opiekę osobom trzecim?
O autorze
2 min czytania 2013-03-01

grafika: fotolia.pl

Przeglądając Facebooka i portale, które próbują zgłębiać tajniki działań Social Media coraz częściej mam wrażenie, że każdy dzień przynosi nowych specjalistów od wizerunku w mediach społecznościowych. Za większością z nich stoją mniejsze (częściej) i większe agencje, które nakręcają rynek przekonując klientów, że obecność na Facebooku to dla marki nie kaprys, ale konieczność. I pewnie mają rację, tylko czy każdy klient powinien obsługę swojego wizerunku w sieci oddawać pod opiekę osobom trzecim?

Miałam przyjemność pracować dla dwóch typów agencji. Takiej, która obsługiwała klientów o ogólnopolskiej rozpoznawalności i mniejszej, która działania w social media dopiero zaczynała. Ta druga swój byt uzależniała od jednego-dwóch większych klientów i masy mniejszych, które stanowiąc „długi ogon” w rzeczywistości stały za płynnością finansową firmy. Problem jednak polegał na tym, że większość mniejszych klientów (restauracje, niewielkie sklepy, kliniki medyczne, salony SPA) po kilku miesiącach obsługi nie była zadowolona z efektów działań. Ich oczekiwania, często rozbujane przez sprzedawców, nie pokrywały się z niewielkim przyrostem fanów, który nijak nie przekładał się na wzrost sprzedaży czy chociażby popularności.

Oczywiście problemem, z którym większość mniejszych agencji social media (a może i nie tylko?) się boryka, to brak czasu na ułożenie odpowiedniej strategii dla niskobudżetowego klienta. Część agencji obsługuje takich klientów masowo – każdy pracownik ma pod opieką kilka, a czasem i kilkanaście profili. Nakręca na nich ruch wrzucając „żebrolajki” i pytania o ulubiony kolor bądź rasę psa. Ściągnie trochę ludzi poprzez konkursy, zrobi buzz na podobnych stronach i jakoś dotrzyma do kolejnego raportu. Rzeczywisty przyrost fanów zorientowanych jaki fanpage polubili i chcących na niego wracać nie będzie jednak wysoki. Czy zatem Pani Krysia, która prowadzi salon kosmetyczny powinna dać się skusić agencji i płacić kilkaset złotych w miesiącu za prowadzenie profilu na Facebooku? Moim zdaniem nie. Osobiście nie spotkałam się z żadnym przypadkiem (oczywiście chętnie poznam!), gdy niewielka marka poprzez agencyjne działania na Facebooku przeżyła spektakularny wzrost fanów. Najczęściej pod postami dyskutowali stali klienci (dla których obecność bądź brak fanpage’a nie stanowił żadnej różnicy), czasem osoby liczące na gratisy w zamian za aktywność, jednak w żaden sposób niezainteresowane faktyczną ofertą firmy.

LinkedIn logo
Dziękujemy 90 000 fanom na LinkedInie. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Kolejnym problemem z którym borykają się agencje i niskobudżetowi klienci jest przepływ informacji. Wielokrotnie przyglądając się działaniom na mniejszych profilach np. lokalnych restauracji, chętnie widziałabym tam zdjęcia dzisiejszych polecanych dań, może szybką informację na temat dostawy świeżych ryb bądź konkretnego rodzaju mięsa. Taką zawartość oczywiście szybciej wrzuci na Facebooka osoba, która w restauracji bądź salonie fryzjerskim bywa na co dzień, a nie pracownik agencji. Widziałam profile mniejszych biznesów, które samodzielnie prowadząc dynamiczny dialog ze swoimi klientami były w stanie zbudować całkiem spore zaangażowanie fanów. Właściciele potrafili działać szybko, odpowiadać merytorycznie na komentarze, popisywać się poczuciem humoru, zachęcać zdjęciami. Na takich profilach „czuć” serce prowadzących, którzy potrafią swoim entuzjazmem do marki zarazić tych, którzy klikają „lubię to”.

Dlatego też podchodzę dość sceptycznie do płacenia agencjom za prowadzenie profili lokalnych salonów kosmetycznych czy sklepów rybnych. Bazując na moim doświadczeniu, klientom takim ustawiany jest niski priorytet, a fani nagonieni przez obrazki z kotkami mają zerową wartość. W takich sytuacjach bardziej wierzyłabym w szkolenia bądź audyt działań danej marki, a pieniądze dla agencji przeznaczyłabym na edukację właścicieli biznesu w ramach działań social media. Po prostu większą wartość ma dla mnie zdjęcie uradowanej klientki Pani Krysi niż przeklejona ciekawostka na temat odrostu włosów. 

Słuchaj podcastu NowyMarketing

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się