Joanna Banaszewska (Instacademy): Mam nadzieję, że kiedy polubienia znikną z większości profili, zaczniemy mieć odwagę udostępniać to, co chcemy

Joanna Banaszewska (Instacademy): Mam nadzieję, że kiedy polubienia znikną z większości profili, zaczniemy mieć odwagę udostępniać to, co chcemy
– Koniec z chorym wyścigiem szczurów wśród użytkowników aplikacji i ciągłym porównywania się do innych twórców. Presja, którą potrafią wywołać polubienia jest naprawdę ogromna, a być może nawet szkodliwa – na temat zmian na Instagramie rozmawiamy z Joanną Banaszewską, założycielką Instacademy.
O autorze
4 min czytania 2021-06-16

Najnowszą zmianą na Instagramie jest możliwość ukrywania lajków pod postami – na razie ta opcja jest dobrowolna dla użytkownika, który musi sam zdecydować, czy rezygnuje z wglądu do „liczb” u innych i z widoczności lajków pod swoimi postami. Czy sądzisz, że wkrótce Instagram całkowicie zrezygnuje z możliwości polubień?

Te zmiany dotyczące polubień trwają już od jakiegoś czasu, początkowo tylko niektórzy użytkownicy mieli ukrytą liczbę lajków – teraz ta opcja jest dostępna dla wszystkich w aplikacji, a co będzie dalej? Tego jeszcze nie wiemy. Myślę, że ukrycie lajków może być wynikiem tego, jak ta liczba wpływa na twórców oraz odbiorców. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wielu użytkowników próbuje zdobyć obserwujących czy polubienia na skróty korzystając z aplikacji lub zwyczajnie kupując lajki. Uważam, że to słuszny krok, szczególnie, kiedy Instagram stał się znaczącą przestrzenią reklamową. Niektóre marki inwestują miliony we współprace na Instagramie – zarówno tą z influencerami jak i w promocję treści.

Instagram twierdzi, że zmiana ma na celu obniżenie presji wśród użytkowników platformy. Czy to jest faktyczny powód? Nieoficjalnie mówi się, że platforma chce zachęcić do wrzucania większej ilości treści. Badania wskazują, że ludzie usuwają lub ukrywają posty, które nie zdobyły pożądanej liczby reakcji – gdy nie będą mieć tej wiedzy, nic nie będzie ich powstrzymać przed wrzuceniem kolejnej fotki.

Nie zdziwiłoby mnie to. Chyba wszyscy trochę tęsknią za tymi czasami, kiedy profil na Instagramie był po prostu pamiętnikiem. Ciekawe, bo ostatnio sprawdziłam, że mój prywatny, zamknięty profil, którego nie używam od 2016 roku ma tyle samo postów, co mój oficjalny profil, który prowadzę teraz zawodowo. A kiedyś publikowałam chętniej i częściej – zdjęcia miały po 7-12 polubień, nie przejmowałam się siatką i wrzucałam instantly, to co się dzieje w danym momencie. W skrócie mówiąc, robiłam to, do czego ta aplikacja została stworzona.

Ten trend na naturalność, bycie tu i teraz obserwujemy od jakiegoś czasu, ale nie każdy w Polsce jest do niego przekonany, co tylko pokazuje, jak wiele zależy od rynku. Przykładowo w Skandynawii nigdy nie było widać tej wyidealizowanej narracji, która u nas królowała tak długo. Ja się cieszę na tę zmianę i myślę, że twórcy aplikacji również, bo przecież więcej publikowanego contentu to więcej czasu spędzonego w aplikacji.

Czy są jeszcze jakieś inne pozytywne aspekty tej zmiany?

Zdecydowanie kolejnym plusem jest koniec z chorym wyścigiem szczurów wśród użytkowników aplikacji i ciągłym porównywania się do innych twórców. Presja, którą potrafią wywołać polubienia jest naprawdę ogromna, a być może nawet szkodliwa dla najmłodszej (chociaż nie tylko) grupy użytkowników Instagrama. Instagram chce wrócić do korzeni, czyli zachęcić użytkowników do poświęcania uwagi nie liczbom, a jakości treści, zabawie! A to wspaniała zmiana!

LinkedIn logo
Dziękujemy 90 000 fanom na LinkedInie. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Poza tym, ilość serduszek wpływa na kolejnych odbiorców treści, którzy myślą „skoro 100000 osób polubiło to zdjęcie, to ja też kliknę”. To niestety przyczynia się do szczerzenia nie zawsze wartościowych, a czasem nawet niebezpiecznych treści.

Sami twórcy również zmienią podejście do tego, co publikują na Instagramie. Mam nadzieję, że skończy się era wrzucania zdjęć, które „będą się klikać”. Mam nadzieję, że kiedy polubienia znikną z większości profili, zaczniemy mieć odwagę udostępniać to, co chcemy, a nie to, co wiemy, że zdobędzie dużo lajków.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Co ta sytuacja oznacza dla influencerów, których zarobki są mocno uzależnione od ich statystyk?

Myślę, że w tej kwestii dla influencerów niewiele się zmieni. Doświadczony marketer, czy mądrze obracająca się w tym świecie marka, i tak zawsze prosi o statystyki przed rozpoczęciem współpracy. Tam zawsze jest też widoczna liczba lajków. Jednak moim zdaniem cenniejszą liczbą jest i tak zasięg, a nie polubienia.

Oczywiście, istnieje ryzyko, że brak widoczności polubień może spowodować, że użytkownicy mniej chętnie będą zostawiać serduszko pod zdjęciem, jednak przyzwyczajenie do „double tap” chyba zostanie w nas jeszcze bardzo długo. Poza tym, jak jak było wspomniane, ukrywanie lajków jest to na razie kwestią wyboru twórcy contentu. Wielu influencerów z pewnością pozostanie przy widocznych polubieniach na swoim profilu.

To samo pytanie trzeba odnieść do marketingowca – ten zatrudnia influencerów na podstawie konkretnych danych. Czy teraz będzie miał utrudnione zadanie przy dobieraniu ludzi do współpracy?

Może trudniej będzie ocenić zaangażowanie odbiorców danego profilu w pierwszym etapie doboru influencerów do kampanii. Marketerzy przyzwyczajeni są do oceny profilu na podstawie liczby obserwujących, polubień i komentarzy. Dopiero profil spełniający założenia wskaźników zaangażowania zazwyczaj proszony jest o statystyki. A przynajmniej powinien.

Oczywiście może wydłużyć pracę nad kreacją kampanii, ale ostatecznie może przynieść pozytywny efekt. Kto wie, może ta zmiana sprawi, że do kampanii będą wybierani influencerzy, za którymi nie stoją jedynie polubienia, a inne zmienne okażą się bardziej istotne? Może więcej marketerów nauczy się w ogóle o te liczby prosić i analitycznie oceniać statystyki? A może wreszcie częściej za kampaniami będzie stała autentyczność i dobry content, a nie jedynie liczba lajków, która niewiele mówi o twórcy? Na pewno dowiemy się tego w niedalekiej przyszłości.

Czy Twoim zdaniem Instagram chce się nieco upodobnić do TikToka, gdzie tak naprawdę nie liczą się polubienia i komentarze, a przede wszystkim liczba obserwatorów?

TikTok działa w zupełnie inny sposób. Przede wszystkim ciekawym rozwiązaniem jest fakt, że na stronie głównej domyślnie wyświetlają nam się filmy osób, których nie obserwujemy. I już sam ten fakt świadczy o tym, że obserwatorzy tej aplikacji nie są aż tak istotni, jak mogłoby się wydawać. Dzięki takiemu algorytmowi możemy zostawiać lajki czy komentarze użytkownikom, których do tej pory nie znaliśmy, a to przekłada się na fakt, że liczba polubień widoczna z profilu zdecydowanie przewyższa liczbę obserwujących i jest notowana nawet w milionach, podczas gdy liczba followersów nie jest aż tak imponująca.

Tutaj polubienia także mają moc. Jeden film może osiągnąć ich 50, a inny 2 miliony, jeśli uda nam się stworzyć wiralowy materiał, który TikTok wybije w górę.

W związku z tym myślę, że ta zmiana zupełnie nie ma celu kopiować rozwiązań TikToka jeśli chodzi o polubienia, choć to nie znaczy, że Instagram nie podpatruje rozwiązań innych – przykładem jest zbliżający się wielkimi krokami do Polski format Reels, który jest podobny do tego, z którego słynie TikTok.

Na czym dokładnie będzie polegać Reels?

Reels, czyli Rolki, to funkcjonalność, dzięki której na nowo odkryjemy Instagram. Jestem pewna, że ten format stanie się nieodłącznym elementem profilu wielu użytkowników.

Tak jak wspomniałam, Rolki będą formatem dość podobnym do TikToka, jednak posiadanie wszystkiego w jednej aplikacji może sprawić, że cisi obserwatorzy, którzy nie publikują, a jedynie scrollują apkę, przerzucą się całkowicie na Instagram. Myślę, że będzie to zdecydowanie największa i najbardziej oczekiwana nowość w tej aplikacji.

Instacademy to team założony przez Joannę Banaszewską, aby pomagać innym w stawaniu się lepszymi twórcami na Instagramie. Na @instacademy_ codziennie znajdziecie pojawiają się porady i tipy, które pozwalają rozwijać profile, a blog Joanny (jbanaszewska.com) jest miejscem, w którym znajdziemy dłuższe, bardziej wnikliwe artykuły – nie tylko na temat działania Instagramu.