Captain Obvious na tropie, czyli co można i nie można na fanpejdżu marki

Captain Obvious na tropie,  czyli co można i nie można na fanpejdżu marki
Jak Facebook długi i szeroki, obecność marek jest coraz bardziej widoczna. Co za tym idzie, dba o nie coraz większa rzesza osób. Niektórzy pozjadali na social media zęby i mogliby o tym uczyć, inni tajemną wiedzę o skutecznym prowadzeniu fanpejdży dopiero zdobywają.
O autorze
2 min czytania 2015-12-23

To głównie do nich skierowany jest ten tekst. Kilka rad, które być może pomogą, a z pewnością nie zaszkodzą relacjom z fanami marek.

Po pierwsze i najważniejsze – wszystko co robimy musi mieć cel. Banał w przypadku największych i najsilniejszych, ale niech każdy sobie zada pytanie, ile razy widział komunikację prowadzoną bez ładu, składu i nie wiadomo w sumie po co? Ile januszowych postów i zwykłych gaf było wynikiem tego, że ktoś nie zadał sobie pytania, po co ja to właściwie robię? I z drugiej strony, ile fantastycznych akcji, RTMów udało się zrobić tylko dlatego, że było wiadomo, jaki marka ma cel i co chce przez prowadzenie fanpejdża osiągnąć?

Cel jest najważniejszy. Najlepiej jeszcze jakby był możliwy do zrealizowania. Od tego celu zależy później wszystko. Wszystko. Strategia, filary komunikacji, język, wszelkie niestandardowe akcje, grafiki i posty. Kiedy znamy cel możemy sobie pozwolić na improwizację i wykorzystywanie okazji. A jak nie mamy celu, to najlepiej nie róbmy nic, bo i tak jest to bez sensu.

LinkedIn logo
Dziękujemy 90 000 fanom na LinkedInie. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Trzeba jednak pamiętać, że jak już mamy cel, to nie zawsze będzie miło i przyjemnie. Osoby używające Facebooka do kontaktów z markami są różne i mają różne motywy. Potrafią być niesamowicie uciążliwe, ale też dają niesamowite możliwości! Trzeba jedynie fanów i trolli potraktować z równym szacunkiem i empatią. Niektórzy chcą pożartować, inni są zamotani, a następnym podoba się absolutnie wszystko. Nie możemy ich wyśmiewać, obrażać i seryjnie banować. Nade wszystko jednak nie możemy ich ignorować, bo to się może przerodzić w gigantyczną awanturę i z reguły dobrze nie kończy. Żeby wspomnieć głośny przypadek z ostatnich dni na fanpejdżu jednej z większych sieci odzieżowych.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

Szacunek naprawdę pomaga. Ułatwia administrowanie fanpejdżem i zmniejsza ryzyko, że w któryś weekend wybuchnie kryzys. Pozwala też na coś, z czego nadal mało kto korzysta. Fani to olbrzymi zasób wiedzy o produktach i marce. Potraktowani z szacunkiem mogą się zrewanżować tysiącami informacji zwrotnych, których nie da się uzyskać w żadnym badaniu. Dopieszczeni fani aż garną się, żeby coś dla marki zrobić. Nic więc prostszego jak stworzyć klimat i dać im tę możliwość.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Możliwość, a nie wydusić z ukręcaniem głowy. Fanpejdż to też takie miejsce, w którym nie należy robić nic na siłę. Czyli nie wolno wyżebrywać lajków, zmuszać do komentarzy, robić dziwnych konkursów na udostępnienia i być na siłę śmiesznym. Generalnie na siłę to można gwoździa ze ściany wyrwać, a nie robić dobre social media. Fanpejdż powinien być lekki w odbiorze i przyjemny dla oka. Wymaga to znacznie więcej pracy i jest trudniejsze niż systematyczne posty o piąteczku i poniedziałeczku, ale przynosi o wiele lepsze efekty. Chyba że chcemy wywołać żenadę, wtedy jest jak najbardziej ok.

I na koniec, ale nie mniej istotne – trzeba zachować konsekwencję! Jeżeli określiliśmy już cel i plan, jesteśmy pełni empatii i sympatyczni, finezyjni i pełni wdzięku, to nie zmieniajmy tego co pięć minut pod byle jakim pozorem.

Consuetudo altera natura est. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Jeżeli cokolwiek się fanom u nas podoba – zostawmy to i dajmy im się cieszyć. Rzeczy usprawnienia warte poprawiajmy ostrożnie i z wyczuciem. Co wcale nie znaczy, że trzeba wszelkich zmian unikać. Wręcz przeciwnie – świeży content, zwłaszcza ten z etykietą premium jest zawsze mile widziany. Chodzi po prostu o to, żeby nie mieszać ludziom w głowach tylko systematycznie przekonywać ich do naszej marki lub podtrzymywać łączącą nas więź.

Kilka powyższych akapitów to oczywiście jedynie dobre rady, a nie genialny przepis na dobre social media. Można się do nich zastosować w całości, można w części, a można wcale. Ostatecznie to Wasze marki i na ich fanpejdżu możecie zrobić niemal wszystko. Pytanie, czy wszystko warto?