1. W marketingu internetowym najważniejsze są…
Zrozumienie prostego faktu, że Internet to środowisko tak różne od telewizji jak Nowy Jork od Mikołowa. Marketing w telewizji to po prostu krzyk przez megafon. Wygrywa ten, kto krzyczy głośniej i częściej.
Marketing online wymaga całkowicie innego podejścia: zaoferowania konsumentom realnej wartości, sprowokowania dyskusji, mądrego włączenia się w już toczące się rozmowy ludzi, szczerości w komunikacji. Dzisiaj w Internecie nie wystarczy samo formułowanie dobrze brzmiących obietnic marki. Online wygrywa ten, kto zaimponuje konsumentom, kto skutecznie pobudzi ich emocje sprawiając, że zaczną dyskutować o jego brandzie.
2. Pierwszy projekt lub kampania, które dodały mojej agencji skrzydeł, to...
Od pierwszych dni istnienia agencji staraliśmy się prowokować dyskusję. W miejsce standardowej notki prasowej informującej o powstaniu firmy wysłaliśmy do mediów krótki komiks. Przedstawiał fikcyjne reakcje znanych w branży osób na news o powstaniu Pride&Glory Interactive. Postacie narysowaliśmy bez ich zgody. Miło było przedzierać się przez komentarze na branżowych blogach, których autorzy dociekali, kto widnieje na rysunkach.
Przełomową kampanią było dla nas stworzenie Drevnego Kocura: brand hero marki Budweiser Budvar. Mała, nadpobudliwa wiewiórka podbiła Facebooka ucząc internautów nowych czesko-polskich tłumaczeń, np: „fiku miku na plastiku” (wibrator), „internetovy nevypal” (NaszaKlasa), „Poperdolyło z Wyherkiem” (Przeminęło z Wiatrem). Takich zwrotów było ponad 10 000. Ta kampania świetnie łączyła marketing wirusowy, marketing społecznościowy, user genereted content. Generowała emocje, prowokowała dyskusje o marce, podnosiła sprzedaż. Sprzedaż Budweiser Budvar podskoczyła o ponad 200% z roku na rok.
3. Najtrudniejsze zawodowe wyzwanie, z jakim przyszło mi się zmierzyć, to...
Codzienna praca z silnymi osobowościami, jakie zaprosiliśmy pod dach Pride&Glory Interactive. Ogromna większość naszego 58-osobowego teamu to ludzie z wieloletnim doświadczeniem w reklamie i dużą pewnością siebie.
4. Projekt marketingowy, z którego jestem najbardziej dumny, to...
Spot wirusowy Tesco, w którym Henio parodiuje księdza Natanka. Dla mnie ten projekt był czymś więcej niż tylko dobrym viralem. To była prawdziwa bomba emocjonalna wrzucona do sieci. Być może zabrzmi to nieskromnie, ale nie znam zbyt wielu polskich kampanii, które wygenerowałyby taki poziom dyskusji i tak znacząco zmieniłyby sentyment internautów wobec marki. Miło było trafiać na każdym kroku na komentarze zwykłych ludzi stwierdzających, że od dzisiaj Tesco to ich ulubiona sieć.
5. Kampania, której twórcom szczególnie zazdroszczę, to...
Nie pierwszej już młodości kampania reklamowa marki Skoda przeprowadzona w Wielkiej Brytanii przez agencję Fallon. Odsyłam do książki „Siła kreacji w reklamie. Marka Soczysta Jak Pomarańcza” napisanej przez Pata Fallona. A w skrócie: Fallon genialnie wręcz zdiagnozował strategiczny problem marki, przekonał klienta do pozornie szalonego pomysłu, kampania była osadzona w naturalnych zachowaniach konsumentów, a w efekcie wywołała niewyobrażalny buzz. Jedną kampanią zmieniono stosunek brytyjskich odbiorców do marki Skoda.