Sport.pl wykorzystuje potencjał Snapchata

Trzy miliardy dolarów. Tyle właśnie oferował Mark Zuckerberg, twórca Facebooka, za aplikację, której najważniejszą funkcją jest kasowanie zdjęć po przesłaniu ich przez użytkownika. Kwota ta – która większości z nas może się wydawać niebotyczną – została jednak odrzucona przez twórców Snapchata.
O autorze
2 min czytania 2016-02-01

Dziś to jedna z najlepiej rozwijających się aplikacji społecznościowych. I, jak pokazuje w Polsce portal Sport.pl, innowacyjne narzędzie do prowadzenia relacji sportowych.

Snapchat w Polsce miał okazję niedawno świętować przekroczenie miliona użytkowników. To grupa docelowa o liczności której nie sposób zignorować. Do tej pory pozostawiona głównie samej sobie, wykorzystywana często jako narzędzie personal brandingu, dzięki ostatnim akcjom Sport.pl, może niejako zrewolucjonizować dziennikarstwo.

Już powstanie Twittera pozwoliło zwykłym ludziom na prowadzenie własnego „kanału” z wiadomościami i 140-znakową publicystyką. Serwis ten jest szczególnie popularny właśnie wśród fanów sportu. Plotka transferowa, news, ocena występu piłkarza, plansza taktyczna czy vine z piękną bramką – to wszystko z łatwością dało się zmieścić w limicie, który udostępnili twórcy Twittera użytkownikom.

Twitter był więc idealnym narzędziem do szybkiego przekazywania informacji i doskonałym ich źródłem, ale nadal ze świecą szukać można było na jego łamach wartościowych multimediów. I wtedy powstał Snapchat, stawiający w 100% na multimedia, szybki do nich dostęp i krótką ich trwałość (zdjęcia i video wyświetlają się odbiorcom od 3 do 10 sekund).

LinkedIn logo
Dziękujemy 90 000 fanom na LinkedInie. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Potencjał Snapchata, którego liczba użytkowników dynamicznie rośnie, postanowił wykorzystać Sport.pl. Z początku redakcyjnym kontem opiekowali się dziennikarze (w trakcie eliminacji do Euro2016 relację „zza kulis” prowadzili Michał Zachodny i Paweł Wilkowicz), ale przy okazji Europejskiego Turnieju Kwalifikacyjnego w piłce siatkowej mężczyzn w Berlinie, aplikację przejął mistrz świata w siatkówce mężczyzn z 2014 roku – Andrzej Wrona.

„W krótkich materiałach wideo spróbuję pokazać to, czego kibice nie zobaczą nigdzie indziej – kulisy treningów i meczów, czyli życie sportowca podczas dużej i ważnej imprezy” – tłumaczył przy ogłoszeniu współpracy z portalem siatkarz.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

O tyle, o ile codzienne życie redakcji i materiały z europejskich trybun i centrów prasowych nie zachwyciły odbiorców redakcyjnych „snapów”, o tyle unikalne materiały z Berlina okazały się być prawdziwym strzałem w „10”. W trakcie relacji kanał Sport.pl w tej aplikacji zyskał ponad 13 tys. obserwujących i według rankingu Hash.fm stał się najpopularniejszą sportową marką wśród polskich użytkowników Snapchata.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

„To bardzo dobry pomysł na komunikację z kibicami za pomocą nowego kanału społecznościowego. Snapchat w Polsce zyskuje na popularności i może być skutecznym sposobem na dotarcie z informacją szczególnie do młodszego pokolenia” – uważa Adam Bancarewicz z firmy Transition Technologies, prelegent XIV Dni Marketingu Sportowego.

Zaangażowanie Andrzeja Wrony w projekt było o tyle unikalne, że do tej pory aplikacja ta nie jest chętnie wykorzystywana przez polskie kluby, szczególnie siatkówki. Dla przykładu, jedynym zespołem w Orlen Lidze posiadającym konto w serwisie jest Impel Wrocław. Ze stolicy Dolnego Śląska płyną „snapy” z sesji zdjęciowych siatkarek, urywek meczów sparingowych czy ukazujące atmosferę, którą robią kibice we Wrocławiu.

Na fali entuzjazmu jaki wywołały relacje Andrzeja Wrony, Sport.pl zawiązał współpracę z  Kamilem Syprzakiem, brązowym medalistą Mistrzostw Świata w piłce ręcznej i zawodnikiem Barcelony. Relacjonował on w aplikacji Snapchat przebieg turnieju EHF EURO 2016, rozgrywanego w Polsce w dniach 15-31 stycznia. Jest to najważniejsze wydarzenie w 97-letniej historii polskiej piłki ręcznej i kolejny test popularności oraz przydatności Snapchata w relacjach sportowych.

Warto przy tym zastanowić się nad przyszłością tego typu rozwiązań. Jest bowiem bardzo duża różnica między trwałym potencjałem marketingowym, a spontaniczną oglądalnością przy okazji wielkich turniejów. Podobne relacje mogą zwiększać potencjał marketingowy marki Sport.pl i samych zawodników, ale eksperci wskazują, że raczej nie przełożą się znacznie na popularność tych dyscyplin w Polsce. O boom na siatkówkę i piłkę ręczną musiałyby zawalczyć wspólnie kluby i związek. Pytanie, z jakich narzędzi skorzystają?