Tuż przed Bożym Narodzeniem zapytaliśmy osób związanym z szeroko pojętym marketingiem o to, jakie najlepsze prezenty otrzymali w swoim życiu. Swoimi wspomnieniami podzielili się:
- Weronika Harzyńska (Brand Communication Strategist w MBridge),
- Piotr Osiński (Executive Creative Director, VML),
- Maciek Nowicki (creative director w ALL THINGS AI),
- Iwona Polak (Head of Marketing w NapoleonCat),
- Barbara Jaworska-Marciniak (Strategist w Dentsu Creative),
- Mikołaj Stefański (Executive Creative Director, Altavia Kamikaze + K2),
- Agata Patoła (Creative Copywriterka w DDB Warszawa),
- Joanna frota Kurkowska (Insights & Trade Strategist at G2A.COM),
- Maciej Lewiński (ekspert od Google Analytics).
Weronika Harzyńska
Najlepszy prezent w życiu? Nie jestem fanką banałów typu „zdrowie i szczęście”, więc powiem wprost – najlepszym prezentem była znajomość z Martyną Olszak. To wybitna specjalistka w naszej branży, która jednym zdaniem potrafiła otworzyć mi oczy na rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałam. Dzięki niej zrozumiałam, że marketing to nie tylko briefy, ale też ludzie, relacje i odwaga w podejmowaniu trudnych decyzji. Martyna, jeśli to czytasz, dzięki za wszystko – w tym za pchanie moich działań do przodu.
Piotr Osiński
Najlepszym prezentem w kontekście zawodowym jest dla mnie piękny brief. Jasny, a zarazem otwierający pole do eksploracji, realizowany we współpracy z CMO, napędzany wspólną ambicją stworzenia czegoś wyjątkowego. Mam szczęście, że takie prezenty trafiają do mnie co roku.
Prezentem, o który proszę i którego życzę każdemu z nas, jest czas, by zanurzyć się w takim briefie, pozwolić mu wykiełkować i rozkwitnąć w pełni.
Maciej Nowicki
Dawno temu dostałem zaufanie w prezencie od szefa marketingu dużej międzynarodowej korporacji. To był zdecydowanie najlepszy podarunek w moim zawodowym życiu. Co ciekawe, był konsekwencją nieziemskiej kłótni, której świadkami była spora grupa ludzi z client service, którzy umierali słysząc nasz spór, bo widzieli oczami wyobraźni utracony budżet i masowe zwolnienia.
Tymczasem awantura sprawiła, że klient nagle zaczął nas traktować z szacunkiem. Przeszliśmy z kategorii dostawców do kategorii partnerów. Wszytko przez to, że stało się jasne, że nam zależy i nie chcemy tylko cichutko cieszyć się comiesięcznymi przelewami robiąc rzeczy nie budzące żadnych emocji.
Oczywiście „uważaj, o czym marzysz, bo może się spełnić” – zaufanie jest bardzo obciążające, bo nagle kończą się wymówki. Słaba kampania jest twoją wyłączną zasługą a nie splotem różnych okoliczności. Mimo to, nic tak nie smakuje, nic tak nie pobudza jak zaufanie klienta. I tego nam, w agencjach życzę.
Iwona Polak
Czy talerz kanapek i ciepła herbata podane bez proszenia mogą być najlepszym prezentem w życiu? Wartość prezentu definiuję w kontekście uczuć, odczuć i czegoś, co towarzyszy mi dłużej niż przez chwilę. Super prezent to taki dar, który trwa latami. Jako młoda osoba „zaharowywałam się”, by móc samodzielnie utrzymać się w wielkim mieście: etat, studia, dorabianie po pracy. I przyszła taka chwila, że wracając w nocy z dodatkowej pracy, miałam już dość. Wtedy bliska mi osoba otworzyła drzwi, spojrzała na mnie i tylko szepnęła: „Weź sobie kąpiel”. Gdy wróciłam do pokoju, zobaczyłam talerz z kanapkami i ciepłą herbatę. Całe to zwątpienie, brak sił, rezygnacja prysły pod wpływem tego małego, bezinteresownego gestu. Z tego miejsca życzę wszystkim zdeterminowanym osobom, przekraczającym swoje granice, by zawsze doświadczyły tego daru bezinteresownej pomocy w chwilach, gdy tego najbardziej potrzebują.
Barbara Jaworska-Marciniak
W prezentach ważne są dla mnie dwa magiczne składniki – niespodzianka (bo lubię niespodzianki) i czas. Rynek reklamy żyje bardzo szybko, na co dzień zajmują nas targety, wyzwania i szaleńczy pęd w kierunku sztywno wyznaczonych deadline’ów, a do tego dochodzą jeszcze przecież prywatne obowiązki i całe życie jakie mamy poza pracą. To, że ktoś oferuje mi w tym biegu swój czas, a przy okazji zmusza mnie, aby się na chwilę zatrzymać i wspólnie zrobić coś fajnego, to zdecydowanie najlepszy prezent jaki mogę sobie wyobrazić.
Mikołaj Stefański
Najlepszym prezentem – w kontekście drogi zawodowej – jest to, że do reklamy trafiłem późno i przez przypadek. Dzięki temu, zanim zacząłem pracować w agencji reklamowej, miałem szansę studiować na kierunkach zupełnie nie związanych z reklamą, a także rozwozić pizzę, prowadzić kiosk Ruchu w podziemiach dworca centralnego w Warszawie, przez dwa lata być w trasie z zespołem rockowym, położyć dwa startupy i wreszcie zrobić kurs mechanika samochodowego.
Te doświadczenia procentują każdego dnia i pozwalają mi łapać dystans do branży, oczekiwań klientów i mojej roli. Dzięki temu, co jakiś czas, przypominam sobie, że nasza branża to tylko mikroskopijny wycinek rzeczywistości, choć oczywiście dający mi ogromną radość i satysfakcję.
Agata Patoła
Najlepszy prezento to moi Creative Directorzy, którzy nauczyli mnie myśleć nieszablonowo, być zawsze 3 kroki do przodu i przekraczać granice myślenia.
No i książka „Nie każ mi myśleć” Steve’a Kruga. Nie każcie odbiorcom myśleć!
Joanna frota Kurkowska
Na pewno wiele osób wspomni jakąś książkę, mentoring czy coś innego jako to COŚ, co pozostało w ich głowach. U mnie topka prezentowa pozostała niezmieniona od grudnia 1997 roku, kiedy to pod choinką wylądowało pierwsze Playstation. Ten wybór może dziwić, ale jest on bardziej sentymentalny i osadzony w późniejszych wyborach życiowych. Choć byłam wcześniej posiadaczką klasycznego Game Boya, to właśnie Playstation zadziałało jak paliwo dla mojej ciekawości, otworzyło głowę na zainteresowanie się rynkiem gier i wszystkim tym, co z nim związane. To podczas hegemonii PSX-a zaznajamiałam się po raz pierwszy z danymi sprzedażowymi, rynkowymi zależnościami, profilami konsumenckimi („aha momentem” było odkrycie, co sprzedaje się, np. w Japonii, a co w USA), trendami w gamingu i hardware (kto pamięta fale „przezroczystych” akcesoriów?), tworzeniem gier czy zasadami działania rynku. Dodatkowo, każda nowa gra była nie tylko wydarzeniem, ale oddzielnim światem przynoszącym nie tylko dobry gameplay, ale też pobudzający ciekawość i komplementarnie działającym na inne moje zainteresowania – od filozofii (której w grach firmy SquareSoft było dość dużo), po muzykę (muzyczne wykopki z N20 i Wipeouta mam w odtwarzaczu do dziś) czy sztukę (bo jak inaczej nazwać te wszystkie wspaniałe ilustracje i prace osób projektanckich?). Nie wspominając o elemencie towarzyskim, będacym totalną przeciwwagą dla stereotypu piwniczanego nerda. Wspólne wyjazdy na konwenty, granie w najnowsze gry z paczką przyjaciół, relacjonowanie najnowszych premier japońskich RPGów (jestem z pokolenia final Fantasy VII, czyli rozwalania padów podczas potyczek w Tekkena 3 czy Thrill Kill przyniosły mi przyjaźnie trwające już od ponad 25 lat). Wiele z tych osób obecnie pracuje w marketingu, szerokorozumianych technologiach i sami przyznają, że to właśnie „Szarak” mocno napędził im ciekawość i pomógł rozbudzić poszczególne zainteresowania.
Najlepszy prezent to taki, który nie tylko pamięta się po dekadach od jego otrzymania, ale dający owoce do dziś. Zostawiona przez Mikołaja pierwsza konsola Sony, na pewno taka była.
Maciej Lewiński
Najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem, to mały multitool Leatherman Squirt P4. Niepozorne, kieszonkowe narzędzie, które mieści się w dłoni, ale potrafi więcej niż niejeden warsztat. Mój multitool nauczył mnie jednej rzeczy – w życiu nie liczy się wielkość, ale to, co można z tego wycisnąć. To samo w marketingu: nie trzeba mieć ogromnych budżetów ani ton narzędzi. Liczy się kreatywność, bo marketing to nie wyścig zbrojeń, tylko sprint na pomysły.