Meta pozbywa się fact-checkerów. Jak decyzja wpłynie na poziom dezinformacji w social mediach [OPINIE]

Meta pozbywa się fact-checkerów. Jak decyzja wpłynie na poziom dezinformacji w social mediach [OPINIE]
Mark Zuckerberg zapowiedział, że w Mecie pojawią się zmiany w moderacji serwisów. Platforma zrezygnuje z fact-checkerów. Zamiast tego, użytkownicy wcielą się w rolę moderatorów w ramach tzw. community notes. Co o zmianach myślą eksperci? Sprawdź.
O autorze
3 min czytania 2025-01-10

– Wrócimy do naszych korzeni i skupimy się na ograniczaniu błędów, upraszczaniu zasad i przywracaniu wolności słowa na naszych platformach. (…) Mówiąc konkretnie, pozbędziemy się fact-checkerów i zastąpimy ich funkcją „Community notes”, podobną do tej, stosowanej na portalu X – ogłosił Mark Zuckerberg.

Właściciel Mety tłumaczy, że wybór podyktowany jest m.in. rosnącym sprzeciwem użytkowników portali wobec cenzury w internecie. W swojej wypowiedzi Zuckerber odniósł się również do ostatnich wyborów w USA i doszedł do wniosku, że ich wynik również wskazuje na potrzebę zwiększenia wolności słowa w przestrzeni mediów społecznościowych.

W związku z decyzją firmy Meta, Demagog opublikował oświadczenie europejskiej społeczności fact-checkerów, którą współtworzą.

Na zmiany zareagował także zespół ds. mediów społecznościowych Channel Four.

Zapytaliśmy ekspertów o to, czy decyzja właściciela Mety jest słuszna oraz co zapowiadane zmiany mogą oznaczać dla Polski, w szczególności w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich.

Swoją opinią podzielili się prof. dr hab. Dariusz Jemielniak oraz Artur Roguski.

prof. dr hab. Dariusz Jemielniak

profesor w Akademii Leona Koźmińskiego

Sytuację można określić jednym słowem: katastrofa. 

Meta zdecydowała się całkowicie odpuścić dezinformacji – to im na rękę z dwóch powodów.

Po pierwsze, zarabiają na treściach, które dobrze się rozchodzą, a dezinformacja jest w tym zazwyczaj bardzo dobra. Po drugie, wybór Donalda Trumpa oznacza, że Meta będzie na cenzurowanym, bo w przeciwieństwie do Muska, nie opowiedziała się jednoznacznie za tym kandydatem.

W związku z tym musi tym bardziej teraz gardłować za „wolnością mediów” i „brakiem cenzury”, który w ich wydaniu oznacza przyzwolenie na rozpowszechnianie szkodliwej dezinformacji medycznej i politycznej.

Kolejne wybory mogą być przesądzone przez media społecznościowe i znacznie mniej stabilne, bo zakres nonsensów, które wchodzą do dyskursu, znacząco się powiększy. Jest to szczególnie niepokojące, bo wiemy, że reżimy totalitarne już teraz mocno inwestują w dezinformowanie w mediach społecznościowych i udaje im się to nieźle, co pokazały wybory w Rumunii. Teraz wyłączane są ostatnie bezpieczniki.

Artur Roguski

agencja kreatywno-strategiczna ReBrain.pl

Sprawa nagłej zmiany podejścia Mety do fact-checkingu jest bardzo skomplikowana z kilku powodów.

Po pierwsze, być może prawdziwych jej powodów nigdy nie poznamy. Mamy w ostatnich latach skłonność dopatrywania się wszędzie działań polityków, często przeceniamy ich sprawczość. Trzeba też być naiwnym, aby ufać oficjalnym komunikatom od bigtechów, zwłaszcza tych społecznościowych. Bardzo często ukrywają prawdziwe intencje za PR-ową historią.

Po drugie, tak na dobrą sprawę, jeszcze nie wiadomo, co przyniesie ta zmiana. Globalna społeczność już panikuje, kreuje najczarniejsze scenariusze i traktuje zmiany jako atak na swoje wartości. Niepotrzebnie, ponieważ Community Notes są jednym z najlepszych narzędzi, nie tyle do zwalczania dezinformacji, ale do uczenia użytkowników jak ona wygląda i budowaniu w nich zdrowego rozsądku, uważności. Community Notes nie usuwają prewencyjnie fałszywych informacji. Zostawiają je, dodając do nich kontekst z wyjaśnieniem. Dzięki temu uczymy się co i w jaki sposób może zostać zmanipulowane. Poza tym, społeczność internetowa jest najlepszym poszukiwaczem prawdy. Jakby nie patrzeć Wikipedia, która jest stworzona przez użytkowników internetu to wiarygodne źródło informacji, więc dlaczego ci sami ludzie nie mieliby tworzyć wiarygodnych Community Notes?

Po trzecie, jak nie wiadomo o co chodzi (albo nam się wpycha pewną narrację), to chodzi o pieniądze. Meta od dawna szuka oszczędności, tnie koszty. W ten sposób zostało odcięte wsparcie dla większości klientów i użytkowników serwisu. Jeśli mamy problem ze swoim kontem czy profilem to niemal niemożliwe jest uzyskanie pomocy. Możemy wysłać zgłoszenie i modlić się, aby ktoś odpowiedział. Wprowadzenie Meta Verified, czyli płatnej, abonamentowej usługi, ułatwia kontakt z suportem. Meta nie dość, że obcięła w tym przypadku koszty, to jeszcze próbuje zarobić. Meta wie także, jak zaangażować swoich użytkowników do wykonywania pracy za nich, czego dobitnym dowodem jest ponad 70 milionów administratorów i moderatorów grup. Zatem, wprowadzenie Community Notes po prostu zrzuci nie tylko odpowiedzialność, ale też koszt weryfikacji informacji na samych użytkowników. Genialny w swojej prostocie ruch biznesowy, w który nie potrzeba za bardzo mieszać polityki. 

W Polsce skupiamy się na szkodach, a nie źródle problemu jakim jest dezinformacja. Ogólna narracja zrzuca odpowiedzialność za fake newsy czy manipulacje na przeciętnego użytkownika internetu. Tymczasem, to osoby publicznego zaufania, czyli politycy, wpuszczają w sieć olbrzymie ilości manipulacji, przekłamań, danych wyrwanych z kontekstu, które są powielane przez ich zwolenników z pełnym zaufaniem. Lekarz, który w social media polecałby szkodliwy lek czy sposób leczenia, ryzykuje utratą prawa do wykonywania zawodu. Politycy powinni tracić swoje stanowiska i immunitety. Nieważne czy świadomie manipulują, czy po prostu nie mają wiedzy lub pełnych informacji (brak wiedzy lekarza nie tłumaczy źle przeprowadzonego leczenia). Dlatego też zachęcam do wspierania takich instytucji czy fundacji jak Demagog. Obserwowanie ich, pozostawianie reakcji w social media pod publikacjami – to wszystko pomoże im dotrzeć do dużej ilości odbiorców i edukować ich. To chyba najlepsze, co możemy zrobić przed zbliżającymi się w Polsce wyborami.

PS Czy X jest ex [OPINIE]