Co sprawia, że okładka pomaga „sprzedać” album muzyczny? Jakie są jej najważniejsze elementy? Odpowiedziami oraz przykładami swoich ulubionych projektów podzielili się Ewelina Muraszkiewicz – historyczka sztuki, menadżerka kultury i wieloletnia koordynatorka Konkursu 30/30, Rafał Szenrok – współzałożyciel Morski Studio Graficzne, strateg, wykładowca i juror oraz Mateusz Torzecki – kierownik działu wystaw i edukacji muzealnej Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu.
Przeczytaj pozostałe odsłony cyklu „Przepis na…” >>

Ewelina Muraszkiewicz
historyczka sztuki, menadżerka kultury,
wieloletnia koordynatorka i członkini Jury Konkursu 30/30
na najlepszą okładkę płytową
Czy okładka może „sprzedać” album? Czy istnieje związek pomiędzy wyglądem okładki a sukcesem sprzedażowym albumu?
Okładka płytowa jak najbardziej może sprzedać album. Ośmielę się powiedzieć, że okładka płytowa jest wprost w stanie wywindować album nawet niewysokich lotów, oczywiście na jakiś czas. Docelowo obroni się całościowy produkt (świadomie używam tutaj takiego sformułowania, ponieważ rozważamy zagadnienie sprzedaży).
Dobra oprawa graficzna, wychodząca poza okładkę rozumianą jako front, czyli to, co widzimy jako pierwsze, to co wyświetla nam się jako kafelek w internecie, jest kluczowa dla strategii marketingowej. Z przykład niech posłużą albumy Dawida Podsiadło „Małomiasteczkowy” (projekt: Bartek Walczuk i Jacek Kołodziejski) oraz Taco Hemingwaya „Hotel Marmur” (projekt: Forin).
Recepta na sukces w przypadku wydawania płyt ma wiele składników, jednakże te artystyczne, muzyczne i wizualne według mnie są kluczowe.
Jakie są najważniejsze elementy okładki płytowej? W jaki sposób projektowanie okładek zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat? Czy można wskazać jakieś dominujące trendy w tym obszarze?
Must have okładki płytowej to dobrze przemyślana oprawa graficzna plus współgrająca typografia. W niektórych przypadkach warto by było pozostawić okładkę bez typografii, ponieważ źle dobrana naprawdę może wyrządzić projektowi ogromną szkodę.
Kluczową zmianą jest myślenie nie tylko o okładce, ale o całym projekcie, którego głównym elementem jest właśnie cover. Powrót płyt winylowych, wydania kolekcjonerskie, próba wprowadzenia kaset (mało udana), wizualizacje na koncertach. A z drugiej strony nowe narzędzia dające szerokie możliwości jak wprowadzenie NFT czy AI.
Od lat w projektowaniu okładek dominuje kilka kluczowych trendów, które są eksplorowane i miksowane: fotografia, okładka oparta na samej typografii, grafika oraz abstrakcja szeroko rozumiana.
Najciekawsze okładki płyt
- „British Steel” Judas Priest (projekt: Rosław Szaybo) – autorem tej okładki jest polski twórca światowej sławy, co gwarantuje genialne połączenie fotografii i typografii.

- „Więcej” Małolat (projekt: Forin) – wyważona typografia zestawiona z surowością i barokowym bogactwem na drugim planie.

„Without Territory” (wersja z remiksami) Overview effect (projekt: Dawid Ryski) – genialna grafika i świetna typografia.


Rafał Szenrok
współzałożyciel Morski Studio Graficzne,
strateg, wykładowca, juror
Czy okładka może „sprzedać” album? Czy istnieje związek pomiędzy wyglądem okładki a sukcesem sprzedażowym płyty?
Najlepiej sprzedający się album wszech czasów to „Thriller” Michaela Jacksona. Jego sprzedaż dawno przekroczyła 100 milionów egzemplarzy. Do sukcesu Jacksona bardziej przyczynił się pewnie Quincy Jones niż fotograf Dicka Zimmerman, który jest autorem zdjęcia z okładki, nawet jeśli uwzględnimy fakt, że Jackson pozuje w białym garniturze pożyczonym od fotografa, bo nie podobały mu się ubrania przygotowane przez stylistkę. Ważniejszy od samej okładki płytowej był też czternastominutowy teledysk do tytułowego utworu. Sama okładka nie zapewnia więc sukcesu sprzedażowego, ale może się do niego przyczynić, bo sukces komercyjny zaczyna się od przyciągnięcia uwagi.
Jakie są najważniejsze elementy okładki płytowej? W jaki sposób projektowanie okładek zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat? Czy można wskazać jakieś dominujące trendy w tym obszarze?
Okładki płytowe to specyficzny rodzaj opakowań, które zwykle układają się w serie. Kupujemy kolejne płyty swoich ulubionych artystów, mamy też swoje ulubione style muzyczne. Dlatego ważny jest tu kontekst, jaki stanowi marka i dorobek solisty lub zespołu oraz konwencja gatunkowa np. jazzowa, metalowa, czy np. dyskotekowa. Strategia projektowa zakłada więc stworzenie wizualnego wyobrażenia w umyśle odbiorcy w oparciu o pożądane skojarzenia. Dzięki temu nowa płyta ma dołączyć do kolekcji, bo płyty kupują głównie fani, a więc osoby zaangażowane emocjonalnie w dokonanie zakupu.
Trochę inaczej wygląda to w serwisach streamingowych, gdzie to zaangażowanie w świadomy wybór jest mniejsze i wsparte rekomendacją algorytmu. Tutaj ważniejsze staje się zwrócenie uwagi. Czynnikiem, który to utrudnia, jest mniejsza skala. Klasyczna okładka płyty winylowej 30/30 cm jest tam pomniejszona do wielkości znaczka pocztowego. Dlatego projektowanie okładek to gra bez reguł, skupiona na różnorodnych taktykach. Przykładowo coraz bardziej popularne są okładki pozbawione typografii, bo po co na okładce nazwisko artysty, jeśli będzie i tak widoczne w layoucie serwisu internetowego?
Ostatnio pojawia się sporo wydań kolekcjonerskich. Chodzi w nich o tworzenie małych dzieł sztuki, które nadają się na prezenty. Nawet jeśli kupujemy je sami dla siebie. Działa tu mechanizm, który zamienia produkt w dar. Banalne kupowanie staje się obdarowywaniem. Album płytowy traktowany jako piękna rzecz może być na przykład minimalistycznym, białym kwadratem. Front okładki będzie wtedy dużą białą powierzchnią, ale trzymając go w rękach, możemy czuć dotyk aksamitu dzięki uszlachetnieniu specjalną folią soft touch i cieszyć się kontrastem matowego tła i błyszczącego rysunkowego detalu.1 Ta sensoryczna magia zniknie, jeśli słuchamy albumów w aplikacji.
Na czym polega magia kultowych okładek i teledysków? W jakieś części wynika z tego, że równoczesne zaangażowanie więcej niż jednego zmysłu poprawia naszą uwagę i odczuwaną przyjemność. Dodatkowo kombinacja dźwięków i obrazów lepiej zapada w pamięci.
Najciekawsza okładka płyty

- Tytuł albumu: „Eirene”
- Wykonawca: Jacaszek/Wesołowski & Szczecin Philharmonic Orchestra
- Wytwórnia: Coast Northern Cuts
- Gatunek muzyczny: Muzyka współczesna/muzyka klasyczna
1Autor projektu okładki: Maciej „Animisiewasz” Grochot.

Mateusz Torzecki
kierownik działu wystaw i edukacji muzealnej
Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu
Czy okładka może „sprzedać” album? Czy istnieje związek pomiędzy wyglądem okładki a sukcesem sprzedażowym płyty?
Sama okładka płytowa nie może „sprzedać” albumu, ale zdecydowanie może mu pomóc w odniesieniu komercyjnego sukcesu. Już od czasów Alexa Steinweissa, który w 1940 roku zaprojektował pierwszą dedykowaną okładkę płytową, wiadomo, że atrakcyjna wizualnie oprawa zwiększa sprzedaż albumu. Jego projekt dla Columbii – „Rodgers & Hart, Smash Hits By Rodgers & Hart” – stał się początkiem nowej epoki, w której muzyka zyskała nie tylko dźwięk, ale i obraz. Przez dekady okładka stała się czymś więcej niż tylko opakowaniem będącym ochroną nośnika – to integralna część albumu, element budujący tożsamość artysty i jego muzyki. Wytwórnie płytowe szybko zrozumiały jej marketingową siłę – od kreowania wizerunku popowych gwiazd po budowanie mrocznej, enigmatycznej atmosfery w przypadku szeroko rozumianej muzyki ekstremalnej (dowodzi to również, że wielokrotnie dzięki okładce jesteśmy w stanie określić gatunek muzyczny wydawnictwa). Rola okładki nie ogranicza się od blisko dwóch dekad jedynie do przyciągnięcia uwagi odbiorcy w miejscu sprzedaży. W dobie cyfrowej pozostaje ona elementem wizualnej identyfikacji – na ekranach smartfonów, w mediach społecznościowych czy serwisach streamingowych. Nadal „sprzedaje” muzykę – nie w dosłownym sensie fizycznej sprzedaży albumów, ale jako element kreacji świata artysty, który przyciąga odbiorców i buduje ich emocjonalne zaangażowanie.
Jakie są najważniejsze elementy okładki płytowej? W jaki sposób projektowanie okładek zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat? Czy można wskazać jakieś dominujące trendy w tym obszarze?
Okładka płytowa pełni kilka kluczowych funkcji, m.in. ochronną, reklamową, gatunkową oraz artystyczną. Choć początkowo jej rola ograniczała się do zabezpieczenia nośnika, szybko stała się autonomicznym bytem – nierzadko symbolem epoki czy wręcz dziełem sztuki. W przeszłości (ale i dziś) dominowały dwa podejścia – ilustracyjne i fotograficzne. Okładki tworzone przez grafików, takich jak Roger Dean czy Storm Thorgerson, budowały surrealistyczne, malarskie światy, podczas gdy fotografia, która zaczęła dominować w drugiej połowie lat 60. XX w., sprawiła że to artyści swoją twarzą sprzedawali nagrane przez siebie albumy. Obecnie trendy w projektowaniu okładek wynikają zarówno z cyfrowej rzeczywistości, jak i nostalgii. Minimalizm jest jednym z dominujących nurtów – ograniczona paleta barw i proste formy odpowiadają na potrzeby współczesnego odbiorcy, który konsumuje muzykę w wersji cyfrowej. Z drugiej strony powrót do estetyki winylowej przywrócił zainteresowanie detalem – ręcznie rysowanymi ilustracjami, bogatą symboliką i eksperymentami typograficznymi. Wyzwanie dla współczesnych projektantów polega na stworzeniu pracy, która będzie czytelna i efektowna zarówno w formacie winylowym, jak i w wersji 300×300 pikseli na ekranie telefonu.
Najciekawsze okładki płyt
Na to pytanie niestety nie da się odpowiedzieć jednoznacznie – nie najciekawsze, ale bardzo ważne projekty dla mnie oraz historii projektowania…
- „Astigmatic” – Krzysztof Komeda (1966, projekt Rosław Szaybo)
To jedna z najważniejszych okładek w historii polskiej fonografii – jej siła tkwi w prostocie i subtelnej grze wizualnej. Zdjęcie autorstwa Marka Karewicza (przyciemnione pędzelkiem ręcznie przez Rosława Szaybo), przedstawiające Komedę, zostało dopełnione intensywnie kolorowymi literami „A” i „B”, które nadają całości abstrakcyjnego, niemal tajemniczego charakteru. Szaybo, wychowany na Polskiej Szkole Plakatu, potrafił operować literą jak formą graficzną, co widać w tej kompozycji. Okładka zdaje się wizualnie odzwierciedlać muzyczny język Komedy. W latach 60. była to praca, która mogłaby śmiało konkurować z projektami Reida Milesa dla Blue Note, a dziś pozostaje jednym z najważniejszych symboli polskiego jazzu. Warto wspomnieć, że okładka pojawia się w jednej ze scen filmu „Jeżeli…” w reż. Lindsaya Andersona, z Malcolmem McDowellem w roli głównej.

- „Biały Album” – The Beatles (1968, projekt Richard Hamilton)
Doskonała egzemplifikacja bliskiej mi idei anty-okładki. Richard Hamilton, ojciec brytyjskiego pop-artu, stworzył projekt, który stał się ikoną minimalizmu – czysta biała powierzchnia, jedynie z wytłoczonym, numerowanym logo The Beatles. Ten zabieg był tak nowatorski, że wyprzedził epokę o dekady – zapowiadał przyszłe eksperymenty konceptualne w sztuce i muzyce. „Biały Album” to nie tylko okładka, ale manifest – mówiący więcej poprzez „brak” niż poprzez „nadmiar”.

- „The Next Day” – David Bowie (2013, projekt Jonathan Barnbrook)
Jedna z najbardziej odważnych dekonstrukcji w historii okładek płytowych, wydana w stulecie narodzin pomysłu „Czarnego kwadratu na białym tle” Kazimierza Malewicza. Barnbrook nie stworzył nowego obrazu, a zamiast tego wziął kultowy projekt „Heroes” (1977) i zakrył twarz Bowiego białym kwadratem z tytułem albumu. Ten gest był świadomą grą z przeszłością – okładka jednocześnie odwołuje się do historii i ją anuluje, sugerując nowe otwarcie. To nie tylko świetny projekt graficzny, któremu towarzyszyła doskonała kampania reklamowa, ale też wizualna metafora przemijania, zmiany i artystycznego odrodzenia.
