Bo faktycznie, ten typ sprzedaży połączony jednocześnie z obsługą klienta jest od jakiegoś czasu obecny zarówno w dyskursie marketingowym jak i świecie e-commerce, ale do tej pory sposoby jego wykorzystania były jednostkowe, a i częściej za Oceanem niż w Europie. Aż do 12 kwietnia.
Ostatnia konferencja F8 przyniosła nieoczekiwane przyspieszenie w tej gałęzi rynku. Facebook udostępnił deweloperom Platformę Messnegera, pokazując jednocześnie możliwości sprzedaży właśnie przy użyciu prostych konwersacji z botami. Od teraz technologia zarezerwowana dla wybrańców, jest na wyciągnięcie ręki. W ciągu kilku miesięcy, kiedy deweloperzy nauczą się, jak najpełniej wykorzystywać nowe możliwości, możemy się spodziewać wysypu zarówno centrów obsługi klienta, jak i sklepów internetowych przeniesionych do ekosystemu Facebooka. Facebook zresztą przygotowywał się do tego kroku od jakiegoś czasu, umożliwiając płatności wewnątrz Messengera (case z Uberem).
Zobacz również
Dzięki jednemu posunięciu Zuckerberga kolejny buzzword i często powtarzany trend stał się rzeczywistością, w której jedną nogą już stoimy.
Język botów jest prosty. To krótkie komendy, pojedyncze słowa, proste wybory. Polskie boty mają ograniczone możliwości, ale i w rozmowie z angielskimi musimy przesterować trochę nasze myślenie – pełne, złożone zdania odchodzą do lamusa. Zostają hasła i słowa kluczowe. Językowo na pewno nas to nie wzbogaci, ale jeśli damy botom szansę, pomogą nam maksymalnie szybko i sprawnie przejść przez proces zakupowy tak, jak byśmy gawędzili o tym ze znajomym. Nieoczekiwanie, sprawcza funkcja języka stanie się jedną z ważniejszych w trakcie wirtualnych zakupów. Od teraz wpisanie słowa kupuję pociągnie za sobą faktyczną sprzedaż.
Dla milionów użytkowników Messengera i WhatsAppa (bo to w końcu też kolejna platforma w portfolio Zuckerberga) robienie zakupów poprzez rozmowę stanie się bardzo szybko tak oczywiste i intuicyjne, że za kilka lat zapomną, co to koszyk zakupowy, porównywarki cenowe, ale i tradycyjne instalowanie aplikacji. Za chwilę po prostu napiszemy „instaluj” i wszystko, czego potrzebujemy, pojawi się na naszym smartfonie.
#PrzeglądTygodnia [09-15.09.2025]: minimalizm w kampanii OOH Braci Sadowników, fundacja Igi Świątek, Grupa Arche na rzecz demografii
Zakupy przez aplikacje mobile’owe są naturalną konsekwencją konsumpcji internetu przez coraz młodsze pokolenia. Jeżeli telefon przestaje być drugim ekranem, a staje się jedynym, to sprzedawcy i reklamodawcy, muszą poważnie podchodzić do tego nośnika.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Handel konwersacyjny na pewno ułatwi życie startupom i małym firmom, które zamiast wydawać spore budżety na budowanie aplikacji sprzedażowych, umieszczanie ich w iStore i Play Store, będą mogły skupić się na przeprowadzeniu klienta przez możliwie najszybszą i najłatwiejszą ścieżkę zakupową.
Czego możemy się w najbliższym czasie spodziewać po e-commerce?
Zmienią się interfejsy sklepów, bo od teraz nie muszą być jednocześnie miejscem ekspozycji, jak i sprzedaży produktów. Przejmą rolę witryn wystawowych, a sprzedaż zostanie przeniesiona do bardziej przyjaznego ekosystemu. Znikną czaty z pomocą, maile ze sprzedawcami. Zmniejszy się presja, jaka ciąży na obsłudze klienta – dystans między sklepem, a kupującym skróci się, a ciężar rozmowy przejmie na siebie algorytm.
Co zatem zostanie? Zostanie wielka baza danych na temat naszych preferencji zakupowych i potrzeb konsumpcyjnych. Jeszcze bardziej precyzyjna i dokładna niż do tej pory. Czy nam to będzie przeszkadzać? Raczej nie, bo prywatność już dawno zamieniliśmy na wygodę, a potok przypadkowych reklam na te, skrojone specjalnie pod nas.
Kiedy? Już. Na większą skalę do końca roku. W ciągu 5 lat, jeśli wierzyć Zuckerbergowi, będzie to powszechny sposób robienia zakupów. Rzeczywistość wyszła do nas zza rogu szybciej, niż się tego spodziewaliśmy.