Lil Masti (Aniela Woźniakowska) ogłosiła powstanie fundacji „Dzieci Są z Nami”, której misją jest wspieranie rodziców w stosowaniu sharentingu – czyli celowym, uważnym udostępnianiu wizerunku dzieci w internecie – oraz przeciwstawianie się ruchom, które dążą do całkowitego wyeliminowania dziecięcych zdjęć z sieci. Fundacja ma też opracować „kartę dobrych praktyk”, edukować o prawach dzieci w świecie cyfrowym i promować odpowiedzialne podejście do obecności najmłodszych online.
W sieci zawrzało. Na profili fundacji i Lil Masti pojawiły się wyjaśnienia dotyczące motywów założenia fundacji:
>>> Przeczytaj wywiad z przedstawicielami fundacji „Dzieci Są z Nami”.
O problemie sharentingu i jego konsekwencjach dla dziecka mówi Wiktoria Kinik, rzeczniczka prasowa Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę:

„Publikowanie zdjęć dzieci w internecie, nawet w dobrej wierze, może naruszać ich prawo do prywatności i podmiotowego traktowania. Rodzice coraz częściej dokumentują dzieciństwo swoich pociech w mediach społecznościowych – pokazując codzienność, sukcesy, a także trudne chwile. Tymczasem dzieci mają prawo do ochrony swojego wizerunku, a decyzje podejmowane w ich imieniu powinny służyć przede wszystkim ich dobru.
Brak refleksji może prowadzić do poważnych konsekwencji: od ujawnienia zbyt wielu informacji, przez kradzież danych osobowych, aż po kopiowanie zdjęć przez osoby trzecie. To, co raz trafi do internetu, może zostać zapisane, zmodyfikowane lub rozpowszechnione – bez wiedzy i zgody dziecka. Co więcej, w sytuacjach skrajnych publikowane treści mogą posłużyć do hejtu, ośmieszenia lub cyberprzemocy. Rodzice nie zawsze mają świadomość, że pozornie niewinne zdjęcie może ujawniać znacznie więcej, niż się wydaje i może zostać wykorzystane w sposób zupełnie niezgodny z intencją.
Nadmierne dzielenie się wizerunkiem dziecka w przestrzeni publicznej wpływa również na jego rozwój emocjonalny i psychiczny. Dzieci, których granice są regularnie przekraczane, mogą mieć trudność z budowaniem poczucia bezpieczeństwa i odrębności.
Gdy prywatne emocje, sytuacje czy reakcje stają się dostępne dla szerokiej publiczności, dziecko uczy się, że jego prywatność nie jest czymś, co zasługuje na ochronę. To może prowadzić do wycofania, trudności w relacjach, wstydu, a także potrzeby ciągłego dopasowywania się do oczekiwań otoczenia – zarówno w sieci, jak i w codziennym życiu. W bardziej nasilonych przypadkach pojawia się lęk przed oceną, niepokój społeczny lub poczucie bycia stale obserwowanym.
Dzieci potrzebują przestrzeni, w której mogą być sobą – bez obawy, że ich obraz zostanie upubliczniony bez ich zgody.
Rolą dorosłych jest nie tylko ochrona dzieci przed zagrożeniami cyfrowymi, ale też budowanie świata, w którym dziecko ma prawo powiedzieć: „Nie chcę, żebyś to pokazywał”. Cyfrowy szacunek zaczyna się od decyzji dorosłych i powinien iść w parze z codzienną troską o godność dziecka”.
W imieniu Stowarzyszenie Profesjonalistów Influencer Marketingu temat promocji sharentingu w sieci komentuje Justyna Oracz, członkini zarządu SPIM:

„W ostatnich dniach obserwujemy wzmożoną dyskusję wokół tzw. sharentingu, czyli publikowania wizerunku i życia prywatnego dzieci w sieci. Jako środowisko profesjonalistów działających w obszarze influencer marketingu, chcemy podkreślić, że niezależnie od ocen prawnych czy konfliktów między twórcami, najważniejszym punktem odniesienia powinna być odpowiedzialność dorosłych oraz dobro i bezpieczeństwo dziecka.
Dobrze, że ten temat wreszcie wybrzmiewa szerzej w przestrzeni publicznej. Jeszcze bardziej cieszy nas to, że zdecydowana większość głosów pojawiających się w tej debacie to głosy zdrowego rozsądku – opowiadające się za ochroną prywatności najmłodszych i przeciwko ich nadmiernej ekspozycji w mediach społecznościowych. To ważny sygnał, że jako społeczeństwo dojrzewamy do bardziej odpowiedzialnego podejścia do obecności dzieci w sieci.
Obecne przepisy w Polsce pozwalają rodzicom na publikowanie zdjęć dzieci, ale rośnie świadomość, że potrzebne są nie tylko ramy prawne, lecz także jasne standardy etyczne. Dziecko nie jest w stanie wyrazić świadomej zgody na obecność w mediach społecznościowych – to dorośli są odpowiedzialni za to, by jego prywatność i bezpieczeństwo były chronione.
Zjawisko sharentingu wiąże się z realnymi zagrożeniami: utrwaleniem cyfrowego śladu bez wiedzy dziecka, ryzykiem kradzieży danych, a także narażeniem na cyberprzemoc. Uważamy, że zarówno twórcy, jak i marki powinny brać pod uwagę te konsekwencje, tworząc i dystrybuując treści.
W tym kontekście za szczególnie niepokojące uznajemy inicjatywy, które mają na celu instytucjonalizację sharentingu i wspieranie go w sposób systemowy. Tego typu działania oceniamy jako społecznie szkodliwe i stojące w sprzeczności z podstawowym obowiązkiem dorosłych: ochroną dzieci.
Jako SPIM deklarujemy gotowość do współpracy przy tworzeniu branżowych wytycznych, które pomogą lepiej chronić dzieci w środowisku cyfrowym. Wierzymy, że influencer marketing może funkcjonować w sposób odpowiedzialny i wrażliwy społecznie, bez rezygnowania z kreatywności czy autentyczności”.
Opinie ekspertów nt. fundacji „Dzieci Są z Nami”
O ocenę celów fundacji „Dzieci Są z Nami” poprosiliśmy przedstawicieli fundacji zajmujących się bezpieczeństwem dzieci oraz prawnika.

Kinga Szostko
prezes fundacji prospoleczna.org, twórczyni portalu bezpiecznedziecko.org, pomysłodawczyni aplikacji KidsAlert
Przyjrzałam się, wraz ze Stowarzyszeniem Pravda, celom fundacji „Dzieci Są z Nami” i zachodzę w głowę, jakim cudem fundacja w ogóle została dopuszczona do rejestracji przez KRS?
Cytując „1. PROMOCJA WIZERUNKU DZIECI W PRZESTRZENI PUBLICZNEJ. (…) 4. PRZECIWDZIAŁANIE RUCHOWI ŚRODOWISK MAJĄCYCH NA CELU WYELIMINOWANIE WIZERUNKU DZIECI Z PRZESTRZENI PUBLICZNEJ, W SZCZEGÓLNOŚCI Z PRZESTRZENI INTERNETOWEJ”. Jak rozumiem, celem powołanej fundacji będzie zwalczanie takich instytucji jak Biuro Rzecznika Praw Dziecka, Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, funkcjonariuszy policji pracujących z treściami internetowymi i CSAM oraz wszystkich organizacji, zajmujących się ochroną wizerunku dzieci w sieci? Przecież ten zapis graniczy z absurdem.
Już samo wspieranie sharentingu, który przez żadne szanujące się środowisko nie był, nie jest i nie będzie nigdy kojarzył się z najmniejszym pozytywem, budzi poważne obawy, a utworzenie na tej podstawie działalności fundacyjnej jest dla mnie olbrzymim wyrazem kompletnego odrealnienia. Śledząc jednak dorobek artystyczny fundatorki, można się było tego spodziewać. Kontrowersja to w końcu jej drugie imię.
Dla mnie, jako osoby na co dzień pracującej operacyjnie w najbrutalniejszych przestrzeniach internetu, jest to wysoce szkodliwa społecznie „inicjatywa”, którą na równi z patostreamingiem należy skutecznie, w miarę możliwości prawnych, zwalczać w zarodku.
Środowisko zajmujące się ochroną dzieci w sieci, stowarzyszenia, organizacje czy pojedyncze osoby zorganizowały się na tyle, by spróbować zatrzymać ten skandaliczny proceder. Będziemy dążyć do wykreślenia fundacji z KRS, bo nie może być tak, że sharenting, który krzywdzi dzieci, dzięki któremu dzieci padają ofiarami pedofili, kradzieży wizerunku, hejtu, przemocy rówieśniczej jest normalizowany, a osoby zajmujące się ochroną dzieci w sieci są deprecjonowane. W celach fundacji sugerowane jest ich zwalczanie.
Fundacja „Dzieci Są z Nami” oraz sharenting nie ma nic wspólnego z dobrem dziecka, a Pani Lil Masti, mimo druzgocącego dla jej „wykonywania władzy rodzicielskiej” uzasadnienia wyroku (sprawa z Tomaszem Działowym, który znany jest na YT jako Gimper), nadal nie rozumie, że już dawno przekroczyła wszelkie etyczne i moralne granice.
Pora skutecznie to zatrzymać, bo aż strach pomyśleć co będzie następne…

Mikołaj Chałas
partner Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy
Niepokojący trend normalizacji sharentingu pod hasłem wolności rodzicielskiej? Co na to prawnik? W dobie powszechnej cyfryzacji, mediów społecznościowych i AI kwestia udostępniania wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej, a w szczególności w Internecie, jest niezwykle istotna zarówno z perspektywy ochrony praw dzieci, jak i odpowiedzialności osób, które podejmują działania zmierzające do udostępniania, czy też popularyzowania wizerunku osób małoletnich.
Poza oczywistym ryzykiem dotyczącym niedozwolonego wykorzystania i przerabiania zdjęć dziecka przez osoby postronne, należy również pamiętać, że wizerunek jest dobrem osobistym (art. 23 Kodeksu cywilnego), które podlega ochronie na podstawie powszechnie obowiązujących przepisów.
Ponadto, wizerunek dziecka, w określonych okolicznościach, może być traktowany również jako dana osobowa, a co za tym idzie, jego przetwarzanie podlegać będzie przepisom RODO. Zgodnie z art. 8 RODO, w przypadku usług społeczeństwa informacyjnego kierowanych bezpośrednio do dzieci, przetwarzanie danych dziecka poniżej 16. roku życia jest legalne wyłącznie, gdy zgodę wyrazi lub zaaprobuje ją osoba sprawująca władzę rodzicielską.
Warto w tym miejscu zauważyć, że o ile decyzje o udostępnianiu czy wykorzystaniu wizerunku dziecka z reguły podejmować będą jego przedstawiciele ustawowi, o tyle ich swoboda w tym zakresie podlega istotnym ograniczeniom. Zgodnie z przepisami, rodzice, wyrażając zgodę na udostępnienie wizerunku dziecka muszą kierować się dobrem dziecka i interesem społecznym (art. 95 § 3 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego). Oznacza to, że ich działania nie mogą, w szczególności naruszać dobra danego dziecka, czy też narażać go na szkodę.
Niemniej, musimy zdać sobie sprawę, że nawet przy uwzględnieniu powyższych mechanizmów, prawo nie jest w stanie skutecznie ochronić nas przed wszystkimi zagrożeniami jakie niesie za sobą technologia i powszechna dostępność Internetu. Pamiętajmy, że opublikowanie wizerunku dziecka w sieci niesie ze sobą trwałe konsekwencje m.in. w postaci nieusuwalności treści, zagrożenia seksualizacji, czy też narażenia na hejt i tzw. cyberprzemoc.
Z uwagi na powyższe, w jakichkolwiek działaniach dotyczących dzieci, kluczowe jest respektowanie ich autonomii, prywatności i prawa do ochrony tożsamości. O ile cele nowopowstałej fundacji mogą być szlachetne i pozytywne, o tyle należy je zdroworozsądkowo skonfrontować z rzeczywistością i realnymi zagrożeniami. Nie możemy też zapominać, że wszelkie działania w tym zakresie powinny opierać się na zasadzie najlepszego interesu dziecka jako nadrzędnej wartości.