Zdjęcie royalty free z Fotolia
Za sprawą niedawno ogłoszonego Facebook at Work już niedługo może zmienić także i to … jak funkcjonują biura. Czy faktycznie tak się stanie?
Zobacz również
Wiadomość o nowym projekcie ujrzała światło dzienne niespełna tydzień temu za sprawą Financial Times, powołującego się w tej sprawie na anonimowe źródło, blisko związane z korporacją. Sieć natychmiast zadrżała od całej masy spekulacji dotyczących możliwego zmniejszenia za sprawą „roboczego” Facebooka udziałów w rynku takich potentatów jak Google, Microsoft czy LinkedIn. Zasady funkcjonowania nowej platformy dedykowanej biznesowi mają być pokrewne do standardowych opcji znanych z Facebooka, ale jednak rozbudowane o dodatkowe opcje, ułatwiające obrót dokumentów i całej „biurowej reszty”. Jak to wszystko będzie funkcjonowało wciąż jest tajemnicą, ale kilka informacji już wypłynęło … Przyjrzyjmy się więc doniesieniom i przeanalizujmy fakty.
Forma i formuła
Po pierwsze, jak już wspominaliśmy – nowy serwis ma w wielu punktach odnosić się do podstawowej wersji Facebooka: jego odbiorcy otrzymają osobne i opatrzone nowymi opcjami prywatności profile służbowe, zbudowane na podstawie klasycznych profilów osobistych. Oba profile będą jednak zupełnie niezależne, a więc informacje prywatne nie znajdą się na profilach służbowych i vice versa. Ponadto użytkownicy zyskają możliwość poruszania się w dobrze znanej przestrzeni aktualności, komunikowania się w typowo facebookowy sposób oraz dołączania do grup, tym razem profesjonalnych. Do ich użytku zostanie również oddana funkcja współpracy w czasie rzeczywistym nad zawieszonymi w chmurze dokumentami. Niestety na razie brak jest szerszych informacji na temat kształtu poszczególnych narzędzi, udostępnionych odbiorcom serwisu at Work. Można jedynie przypuszczać, iż będą one zbliżone do standardowych produktów, zapewnianych choćby przez Microsoft w ramach pakietu Office 365 lub przez Google (tu: Apps for Work). Nawiasem mówiąc, w przeszłości mieliśmy już do czynienia z próbą stworzenia hybrydy Facebooka i Office’a – projekt nazwano Docs, a jego popularność była tak nikła, że szybko go zawieszono. Teraz najwyraźniej szykuje nam się jego powrót.
Inspirację dla samej koncepcji musiała bez wątpienia stanowić silna pozycja konkurencji w dziedzinie wsparcia dla biznesu, ale nie tylko. Pracownicy Facebook Inc. posługują się bowiem w swojej pracy właśnie… Facebookiem. Pełni on rolę wewnętrznej poczty elektronicznej, zbiorowego chat roomu, skarbnicy najnowszych informacji oraz platformy współpracy nad dokumentami. Metodologia? Przykładowo, gdy spali się żarówka, zamiast pisać przydługie elaboraty lub chwytać za telefon, zainteresowany problemem pracownik przesyła specjalistom z odpowiedniego działu jej zdjęcie. Facebook at Work ma być rzekomo odwzorowaniem tej prostej formuły.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Na razie serwis przechodzi fazę testów w wybranych londyńskich firmach. Choć przedstawiciele giganta z Menlo Park odmawiają komentarzy na temat rewelacji proponowanych nam przez Financial Times oraz inne poczytne tytuły, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że obawy twórców m.in. takich serwisów jak LinkedIn mogą być całkiem uzasadnione. Jeśli bowiem opcje prywatności profilów służbowych będą uwzględniały możliwość ich upublicznienia (a tak się zapewne stanie), do sieci przenikną swego rodzaju CV, których prezentowanie stanowi przecież clue istnienia LinkedIn. Dzięki uprzejmości źródła FT dowiadujemy się również, że wersja testowa Facebooka at Work jest pozbawiona reklam. Czy stan ten zostanie przeniesiony na wersję alfa? Trudno powiedzieć, choć życie nauczyło nas, że należałoby oczekiwać raczej odwrotnych tendencji, a więc opcji bezpłatnej z reklamami i płatnej, wyposażonej w stosowny filtr.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
A konkurencja?
A konkurencja zamarła w bezruchu i oczekuje na kolejne nowiny. Szanse na powodzenie dla Facebook at Work znacząco zwiększa sam fakt, że wiele osób zwykło pożytkować jakąś część czasu pracy przez ekranem komputera, klikając „lajki” i publikując nowe statusy. Stąd przejście na wersję „profesjonalną” zdaje się być w tym przypadku dość naturalne i łatwe do zaadaptowania przez środowiska biurowe. Z drugiej strony, rozwiązania proponowane choćby przez Microsoft poprzez pakiet Office są znane i ogólnie cenione od lat, a ich nowa funkcjonalność, w odsłonie 365, zapewnia sporą elastyczność, mobilność oraz poziom wygody użytkowania zbliżony do Google Apps for Work. Nie zapominajmy też o aplikacji Yammer, stworzonej specjalnie z myślą o kliencie biznesowym. Jest to wzorowana w dużej mierze na Facebooku „pobieralna” sieć społecznościowa, umożliwiająca pozostawanie w stałym kontakcie z innymi pracownikami za pomocą struktury pomniejszych kanałów. Odnajdziemy tam grupy, polubienia, tagi, wiadomości prywatne i powiadomienia, czyli szeroko rozumiany standard social media. Produkt jest na tyle popularny, by podbijać serca największych korporacji z całego świata, lecz za jego rozbudowaną wersję trzeba niestety zapłacić.
Choć pakiet Google Apps for Work jest nieco uboższy w funkcje od Office’a, zapewnia zupełnie przyzwoite możliwości działania. Jego użytkownicy mogą edytować w czasie rzeczywistym dokumenty tekstowe, arkusze kalkulacyjne czy projekty witryn internetowych, a do dyspozycji mają pod ręką Google Drive, czyli wirtualny dysk. Należy również pamiętać, że cały wachlarz usług Google jest wpisany pod wspólny mianownik jednego konta (które zresztą można powiązać z firmowym kontem pocztowym), dlatego obsługując poszczególne aplikacje, cały czas mamy pod ręką niezastąpionego Gmaila lub ulubione playlisty, zaczerpnięte wprost z YouTube. Google w wydaniu profesjonalnym jest również płatny. Nie zmienia to jednak faktu, że z jego usług korzysta już z powodzeniem przeszło 5 mln firm z całego świata.
Patrząc znów od strony czysto komunikacyjnej, głównym rywalem dla rodzącego się projektu Zuckerberga będzie oczywiście wspomniany już LinkedIn, czyli miejsce, które łączy „pracujących” z całego świata i które znacząco zwiększa szanse na znalezienie wymarzonego pracodawcy, pracownika lub partnera biznesowego. Mamy również kilka mniej rozpowszechnionych w Polsce ośrodków łączności wirtualnej, np. Salesforce Chatter czy Slack (ten ostatni jest darmowy), dających możliwość komunikowania się na modłę najpopularniejszych serwisów społecznościowych. Jest w czym wybierać.
Komu bije dzwon
Czy Facebook będzie w stanie konkurować z wymienionymi platformami, czy też polegnie na „biurowym polu” w starciu z bardziej doświadczonymi w tej materii graczami? Póki co, na jednoznaczny werdykt jest zdecydowanie za wcześnie, ale jego szanse znacznie wunduje ogromna popularność „zwykłej” wersji. Jeśli przyjąć, że projekt spod niebieskiego szyldu będzie nieprzesycony reklamami, funkcjonalny i przede wszystkim darmowy, wielu przedsiębiorców mogłoby wreszcie powiedzieć „dość” dotowaniu Microsoftu czy Google. A w takiej sytuacji poważnie zagrożony byłby również LinkedIn i wszystkie mniej lub bardziej zbliżone kanały komunikacji biznesowej. W oczekiwaniu na kolejne zwroty akcji, obserwujmy więc uważnie notowania giełdowe i wysłuchujmy kolejnych wieści – te zapewne nadejdą już niebawem.
Autor:
Łukasz Jabłoński, specjalista ds. copywritingu w Grupa TENSE.