Pozostałe części cyklu „Influencer z misją” przeczytasz tu >
Zobacz również
Natalia Kusiak – przez cztery lata pracowała na etacie w domu produkcyjnym, skupiając się na promocji i komunikacji filmów fabularnych. Później tworzyła wyjątkowy, kobiecy kolektyw DJ-ski, a w 2018 r. zakochała się, rzuciła wszystko i zaczęła podróżować, spełniając tym samym swoje marzenie o życiu na walizkach. Interesuje się literaturą, sportem i kuchnią roślinną. W 2021 r. wydała przewodnik po kuchni The Bowl Book, w którym znajdziemy przepisy na zdrowe, pyszne, wegańskie i przygotowane odpowiedzialnie dania. Aktualnie pracuje nad autorskim projektem “Żeby się Chciało”, który łączy sport, podróże i medytacje.
Kiedy pojawiłaś się po raz pierwszy w przestrzeni internetowej i jak wyglądały początki Twoich działań?
Można powiedzieć, że moim pierwszym projektem onlinowym był swego rodzaju blog, który prowadziłam z koleżanką. Pusto24 nazywałyśmy wówczas opiniotwórczym portalem, ale tak naprawdę publikowałyśmy na nim ironiczne komentarze do bieżących wydarzeń. Później na mojej drodze pojawił się mały program z wywiadami, który tworzyłam dla Wirtualnej Polski.
Jeśli chodzi o sam Instagram, który jest aktualnie moim głównym medium, to przez wiele lat prowadziłam swoje swoje konto jako prywatne. Długo obserwowali je tylko moi znajomi, ale zasięgi zaczęły rosnąć, kiedy założyłam kobiecy kolektyw DJ-ski. Z czasem relacje z klubów zamieniłam na relacje z podróży, dzięki czemu docierałam do nowej grupy odbiorców. Ciekawe jest to, że do dziś obserwuje mnie kilka osób, które pamiętają te „prehistoryczne” początki.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
W którym momencie poczułaś, że chcesz się poświęcić działalności internetowej, pracy influencera?
To nigdy nie było moim marzeniem ani celem, do którego dążyłam. Nadal mam pewien problem z samym słowem influencer – czuję, że mówi ono bardziej o efektach i zasięgu, a nie o samej pracy, którą się wykonuje. Dla mnie zawsze na pierwszym miejscu było realizowanie moich pasji: pisanie, podróże, rozwój osobisty. To, że moje publikacje poświęcone tym tematom przyciągają ludzi, jest moim zdaniem pewnym efektem ubocznym.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jakie treści znajdziemy dziś na Twoim profilu?
Zawsze ciężko mi było jednoznacznie określić swoją działalność, bo też nie chcę trafić do jednej szufladki. Na moim profilu po prostu dzielę się tym, jak wygląda teraz moje życie: sporo podróżuję, bardzo interesuje mnie jedzenie, ruch, uważność, szeroko rozumiany self-care. Ważne są dla mnie również odpowiedzialne wybory w codziennym życiu i ekologia.
Czy swoje kanały prowadzisz samodzielnie, czy ktoś Ci w tym pomaga?
Całą komunikację prowadzę samodzielnie. Autentyczność i wiarygodność to dla mnie najważniejsze wartości w tej pracy. Nie wyobrażam sobie oddania moich kont komuś innemu.
Sama też zajmuję się wszystkimi aspektami logistyczno-biznesowymi. Mam wrażenie, że moje wcześniejsze doświadczenia zawodowe dość dobrze mnie do tego przygotowały, chociaż przyznam, że pogodzenie wszystkiego nie zawsze jest łatwe, bo doba zawsze jest dla mnie za krótka.
Z jakimi markami najchętniej współpracujesz?
Najchętniej współpracuję z markami, które wyznają podobne wartości, mają zbieżne poglądy. Bardzo doceniam też te projekty, które dają mi dużą wolność w kreacji i rozumieją, że autorskie treści najlepiej trafiają do moich obserwatorów. Cieszą mnie też przedsięwzięcia, które łączą różne środki wyrazu, np. zdjęcia z dłuższymi tekstami. Myślę, że to najbardziej mnie rozwija.
Czy masz jakieś „złote zasady” przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu współpracy z marką?
Pewnie to nic oryginalnego, ale przy podejmowaniu decyzji o pracy z konkretną marką, fundacją, czy instytucją sprawdzam w pierwszej kolejności, czy mamy podobny światopogląd i czy wyznawane przez nas wartości są ze sobą spójne. Natomiast w przypadku konkretnych produktów, ważne jest dla mnie to, aby przed taką decyzją dobrze go sprawdzić, poznać, przetestować i dopiero na tej podstawie podjąć finalną decyzję.
Odrzucam za to wszystkie propozycje współpracy z markami tytoniowymi – niezależnie od tego, czego dotyczy dany projekt.
Co Twoim zdaniem sprawia, że influencerzy zyskują zaufanie odbiorców, a publikowane przez nich treści wpływają na decyzje zakupowe konsumentów?
Wydaje mi się, że mimo wszystko nie zawsze chodzi o decyzje zakupowe. Moim zdaniem influencer marketing to trochę bardziej złożona historia. Dla brandów czasem równie ważne jest budowanie wizerunku poprzez pewnie wartości i skojarzenia, a także osiągnięcie rozpoznawalności.
Jeżeli chodzi stricte o sprzedaż, to myślę, że kluczową rolę odgrywa tu zwykła wiarygodność. Oprócz tego, że tworzę treści dla marek, sama jestem przecież ich odbiorczynią, dlatego z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że najważniejsze jest to pierwsze subiektywne wrażenie. Gdy widzę jakąś sponsorowaną publikację zadaję sobie pytanie, czy wierzę danemu influencerowi i czy przekonał mnie do tego, że dany produkt/oferta jest wart uwagi. Nie mniej istotne są oczywiście kolejne doświadczenia i faktyczna sprawdzalność takich rekomendacji.
Jakie są Twoje wymagania, jeśli chodzi o działania płatne i barterowe?
To zawsze niesamowicie indywidualne decyzje. Jesteśmy branżą, w której nie ma jednego cennika, a stawki nie są jawne, więc trudno je do siebie dorównywać. Wynika to też z tego, że marki często wymagają od nas podpisania umów o zachowaniu poufności.
Ja swoje wyceny przygotowuję tak, abym miała poczucie, że czuję się sprawiedliwie wynagradzana za swoją pracę. Co więcej, zależy mi na tym, aby wynagrodzenie stanowiło dla mnie jedną z motywacji do wykonania zlecenia. Zawsze chciałabym robić to najlepiej, jak tylko potrafię.
W zasadzie nie pracuję na zasadach barteru, ale jeżeli już się na to zgadzam, to zależy mi na sprawiedliwiej wymianie świadczeń. Wartość produktów i mojej pracy oraz zasięgów powinny się równoważyć.
Wolisz pracować bezpośrednio z markami, czy przez agencje marketingowe?
Nie mam na to pytanie jednej odpowiedzi. Uważam, że wszystko zależy od człowieka. Zarówno po stronie klienta, jak i agencji zdarzają się otwarte osoby, które dają mi wolność i zaufanie, a także szanują wszystkie wspólne ustalenia.
Nie do końca lubię te projekty, w których jestem jednym z wielu twórców zaangażowanych do kampanii i w których należy sztywno trzymać się określonego briefu, a praca finalnie jest mocno odtwórcza. Zdecydowanie chętniej wybiorę ten, w którym jestem traktowana indywidualnie i w którym zleceniodawca wie, jak wygląda moja codzienna komunikacja i jednocześnie jest w stanie się do niej dopasować.
Jak rozliczasz się ze zleceniodawcami? Jak mierzysz efektywność swoich działań?
Ciężko jest realnie mierzyć efektywność działań w tak miękkiej materii. Wiem, że niektórzy lubią pracować na kodach afiliacyjnych i mierzyć np. liczbę decyzji zakupowych. Tak jak wcześniej wspomniałam, dla mnie współprace z markami to znacznie więcej niż po prostu sprzedaż – to też budowanie rozpoznawalności marki, czy jej wizerunku, czyli wartości, które trudno mierzyć z naszego poziomu.
Wiem jednak, jakie są oczekiwania po stronie marek, dlatego zwykle po zrealizowanej współpracy udostępniam zleceniodawcy statystyki publikacji, czyli liczbę wyświetleń komunikatu – jest to pewien punkt zaczepienia przy takich działaniach. Niemniej jednak stawkę ustalam zawsze przed realizacją projektu.
Najbardziej absurdalna propozycja współpracy z marką?
Ze względu na treści na moim profilu, zwykle najbardziej cieszę się z propozycji współprac dotyczących promocji regionów turystycznych. Wówczas jestem zapraszana np. na press tripy, które dokładnie relacjonuję na swoim profilu, aby pokazać uroki danego miejsca.
Jednak jakiś czas temu dostałam propozycję wypromowania pewnego regionu… bez wcześniejszego wyjazdu w tamte rejony. Z briefu wynikało, że całą komunikację mam przygotować na bazie przesłanych przez klienta zdjęć i materiałów wideo. Oczywiście nie przyjęłam tej oferty.
Co myślisz o powstających w ostatnim czasie kierunkach studiów z zakresu influencer marketingu? Uważasz, że są one potrzebne?
Z jednej strony każde usystematyzowanie wiedzy wydaje się mieć sens, z drugiej prawie każdy z nas korzysta z social mediów, więc wydaje nam się to bardzo proste i niewymagające specjalnych szkoleń.
W czasie, kiedy sama studiowałam PR i marketing medialny, branża influencer marketingu dopiero się rodziła, ale sądzę, że zajęcia z tego zakresu (z konkretnymi case studies) powinny być już punktem obowiązkowym na takich studiach. Nie wiem, czy faktycznie jest konieczność tworzenia zupełnie osobnego kierunku poświęconego influencer marketingowi, ale zdecydowanie waga tego rodzaju komunikacji jest na tyle znacząca, że nie powinna być pomijana na kierunkach marketingowych i PR-owych.
Czy myślisz, że zawód influencera zostanie z nami na dobre?
Tu musimy wrócić znowu do pojęcia „zawód influencer”. Jeżeli rozumiemy przez to ludzi, którzy sprzedają rzeczy w internecie, to sądzę, że nie. Jestem jednak pewna, że w mediach coraz bardziej będą widoczni ciekawi, kreatywni ludzie realizujący swoje pasje, a przez to budujący duże zasięgi na różnych platformach social media. Te platformy będą się pewnie zmieniać i ewoluować, ale ta bezpośrednia komunikacja będzie miała wielką siłę.
Jaki trend na social mediach uważasz obecnie za najważniejszy?
Niezmiennie trend na szczerość i otwartość w pokazywaniu wszystkiego, co nie jest błyszczące. Ta okres w dziejach social mediów, w którym każdy był zdrowy, szczęśliwy, wypoczęty i spełniony, już na szczęście za nami. Dzisiaj mówimy o wszystkim, co ludzkie i co trudne. Wpuszcza to w tę sferę dużo świeżego powietrza, ściąga wszystkim – i twórcom, i odbiorcom – ogromny ciężar z barków. Idźmy w kierunku pokazywania prawdy, a wszystkim będzie lepiej.
Gdyby nie praca influencera to co byś dzisiaj robiła?
Gdyby dochody z social mediów nie pozwoliły mi pójść na swoje, pewnie nadal pracowałabym w produkcji filmowej. Może już nie na etacie, ale bardziej twórczo niż wcześniej? Zdecydowanie bardzo mi się to podobało i dawało niesamowite możliwości rozwoju.