Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Impulsów jest zawsze kilka, przenikają się. Po pierwsze miałem wielkie szczęście, że spotkałem dawno temu niebywale zdolną kreatywną Joannę Gerlee, która dziś jest moją wspólniczką. Mieliśmy i nadal mamy te same cechy charakteru: pasję, pracowitość i ambicję, która sprawia, że nie odpuszczamy. Chcemy, żeby wszystko co wychodzi z Digital Kingdom było ponadprzeciętne, a jeśli to niemożliwe, to przynajmniej uczciwie dobre i dopracowane.
Po drugie charyzma, to właśnie ona sprawia, że ludzie wierzą w ciebie i chcą pracować z Tobą. Każda licząca się agencja ma w swoim zarządzie / akcjonariacie liderów, za którymi podążają klienci. W naszym przypadku też tak było. Postanowiłem zrobić sobie przerwę od agencji i pomóc Basi Sołtysińskiej w rozwoju LifeTube w Polsce w pierwszych miesiącach jego istnienia. To był fantastyczny projekt, w którym pewnie uczestniczyłbym dłużej, gdyby nie klienci. Konkretnie dwóch klientów, którzy prawie w tym samym czasie wykonali do mnie telefon z pytaniem „Gdzie jesteś? Czy nie chciałbyś dalej nas obsługiwać? Dacie radę?” – odpowiedź padła szybciej, niż zdążyłem pomyśleć „No jasne, że damy!”.
Ile czasu zajęło Wam założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
To był najbardziej zwariowany czas w naszym życiu, mieliśmy dwóch sporych klientów i zero struktur czy biura… Rekrutację prowadziliśmy w kawiarniach, pracowaliśmy bez przerwy – dosłownie. Całe szczęście szybko udało nam się złożyć zespół, bazujący głównie na ludziach, których znaliśmy już wcześniej z pracy w agencjach. Tu znów ważny jest charakter, bo przecież dołączyli do nas ludzie, którzy musieli w nas wierzyć. To wymagało dużo odwagi ze strony wszystkich tych osób, za co do dziś jestem im wdzięczny.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Tu nie będę oryginalny. Wiarygodność. Wiedzieliśmy od początku jaki jest nasz cel – chcieliśmy obsługiwać wyłącznie topowych klientów i robić projekty, o których będzie się mówić. Słowem, grać w reklamowej ekstraklasie. Bardzo ciężko jest przekonać w pierwszych miesiącach istnienia klientów, że warto dać nieznanej agencji szansę wykazania się w przetargu. To ryzyko dla marketera, że wygłupi się przed kolegami z zespołu oraz działem zakupów. Nie ma podkładki w stylu „Mają tyle nagród, chciałem ich sprawdzić” albo „Bardzo podobał mi się ich case dla XYZ”.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Drugim czynnikiem, niebywale istotnym w kontekście wiarygodności jest HR, ponieważ w pewnym momencie kończy się grupa zaufanych i doświadczonych znajomych, którzy wierzą w ciebie na tyle, żeby dołączyć do agencji. Zaczynają się próby „normalnej” rekrutacji i to jest prawdziwe wyzwanie!
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
Gigantyczne, przede wszystkim te emocjonalne i prywatne. Budując agencję od zera, w tak konkurencyjnym środowisku, musisz mieć 100% fokusu na cel. Niestety, nie zostaje za wiele czasu na rodzinę i przyjaciół. Mnie osobiście budowanie firmy kosztowało kilka przyjaźni i rozpad związku, czyli dosyć wysoką cenę.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Od pierwszego dnia mieliśmy dwóch fantastycznych klientów: „mały” belgijski telecom działający w Polsce na sieci Play, czyli Mobile Vikings i szwedzkiego potentata w branży bukmacherskiej – Betsson Group. Z tego miejsca wielkie dzięki dla ludzi, którzy zaufali nam na tamtym etapie – Frank Bekkers, CEO Mobile Vikings, oraz Lukas Hirsch i Adrian Furmańczyk, wówczas brand managerowie w grupie Betsson.
Wiedzieliśmy jednak, że o tym czy przetrwamy zdecyduje pierwsze 12 miesięcy i to, czy uda nam się wygrać jakieś przetargi. Robiliśmy wszystko żeby dostawać przetargowe szanse i jeszcze więcej żeby je wykorzystać. No i wyszło. Pamiętam jak dziś 8 grudnia 2014 roku, niecałe 8 miesięcy po starcie agencji opublikowaliśmy pierwszy post na naszym fanpage’u:
„Pijemy Malibu. Słuchamy Czwórki. Witaminy czerpiemy z Hortexu. Obstawiamy w Betsafe. Dzwonimy z Mobile Vikings. Zdejm kapelusz.”
Tak, w 8 miesięcy udało nam się wygrać przetargi i rozpocząć współpracę z Hortexem, Malibu i Czwartym programem Polskiego Radia. „Żywy Gig” dla Czwórki z Dawidem Podsiadło, Quebonafide, Krzysztofem Zalewskim był notabene pierwszym projektem, za który otrzymaliśmy nagrody.
Do dzisiaj też pamiętam wygraną z sieciową agencją w finale przetargu na relaunch Malibu. Wzięliśmy pełną pulę – platforma kreatywna, aktywacja relaunchująca, współprace influencerskie, serwis www. Agencji sieciowej broniącej budżetu została w scopie tylko obsługa Facebooka na bazie naszych assetów. Byli tak źli, że na pierwsze spotkanie statusowe przyprowadzili 15 osób czyli o 5 więcej niż liczył skład naszej agencji na tamtym etapie. Ta demonstracja siły paradoksalnie pokazała mi jak silni jesteśmy my oraz, że czasem lepiej jest mieć 3 myślące i zaangażowane osoby niż 30, którym nie zależy.
Jakich porad udzieliłbyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
To nie jest kraj dla słabych ludzi. Zastanów się 5 razy, zamów u ortodonty silikonowy odlew swoich zębów i zakładaj go na noc, bo będziesz zgrzytać zębami ze stresu i przepracowania – gwarantuję. Jeśli się tego nie boisz, masz dookoła siebie ludzi, którym ufasz i którzy zapracują się razem z Tobą, to nie ma nic lepszego!
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Ci się podczas realizacji własnego biznesu?
Pamiętam nasze pierwsze biuro w zwykłym mieszkaniu w kamienicy na pl. Zbawiciela.
Przychodzi junior na rekrutację i w drzwiach mówi: „Myślałem, że jesteście prawdziwą firmą, taką z recepcją” – ufff po tych wszystkich latach doczekaliśmy się recepcji w naszej willi. 😉 😉 😉
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
O sukcesie decyduje szczęście. Oczywiście szczęściu trzeba pomóc: determinacją, talentem, ciężką pracą. Jednak to wszystko bez szczęścia nie przyniesie sukcesu.
Nie ma też sukcesu bez strachu. Strach o przetrwanie to podstawowy instynkt. Nie warto go zwalczać, trzeba czerpać z niego siłę. Patrząc na moich przyjaciół, którzy osiągają duże sukcesy, mają własne firmy zatrudniające często ponad 100 osób widze jedno. Self-made meni gryzą mocniej. Ci, którzy dostali firmę po tatusiu nigdy nie będą wystarczająco zdeterminowani i skuteczni.
Co zrobiłbyś inaczej patrząc z perspektywy czasu?
Szybciej rozbudowałbym strukturę, szybciej delegował obowiązki. Łatwo powiedzieć z perspektywy czasu każdy jest mądrzejszy. Ale gdy przychodzi co do czego, to właśnie przekonanie, że nikt nie zrobi tego lepiej niż My zaprowadziło mnie i moją wspólniczkę do miejsca, w którym jesteśmy dziś.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
„Stay hungry my friend”. No i najważniejsze: jeśli jesteś antypatycznym bucem nie masz czego szukać w tym świecie. To jest relacyjny biznes. Jeśli ma ci się udać, musisz być tą osobą, którą widać od momentu, kiedy przekraczasz próg na imprezie. Głośną, zabawną, charakterystyczną i oby lubianą.
Jakie masz dalsze plany na rozwój agencji?
„Bezgraniczna Ambicja“ – taki nosi tytuł nasze wyróżnienie, w raporcie Agencja Interaktywna Roku 2019 MMP – i dokładnie taki jest plan na rozwój – bezgraniczny.
O rozmówcy:
Gustaw Rozmarynowski, współzałożyciel agencji Digital Kingdom