Za nami kolejny rok, podczas którego dało się odczuć atmosferę panującej pandemii. Aktualne warunki wpływają na wszystko i wszystkich, także na LinkedIn i społeczność platformy. Co się wydarzyło na portalu w 2021 roku? Jakie trendy oraz zachowania były wyraźnie zauważalne? Co było na topie, a co odeszło w zapomnienie? Jakie są pomysły i prognozy rozwoju? Na wiele z tych pytań postaram się odpowiedzieć.
Zmiany w LinkedInie wprowadzone w 2021 roku
LinkedIn, jak każda licząca się na rynku platforma społecznościowa, nieustannie się rozwija, ewoluuje i udoskonala. Developerzy testują nowe rozwiązania, dodają kolejne opcje, sprawdzają czy proponowane elementy mają rację bytu oraz usuwają nieprzychylnie przyjęte pomysły. Nie inaczej było w ubiegłym roku.
Zobacz również
Skasowanie stories
Nie każde rozwiązanie jest tak samo dobrze przyjmowane na wszystkich platformach. Przykładem może być dodawanie relacji (stories), które zanim na dłużej zagościły na stronach LinkedIn, zostały wycofane. Niewielu twórców publikowało swoje krótkie treści, a jeszcze mniej osób wchodziło z nimi w interakcje. Uważam, że usunięcie stories to żadna strata, ponieważ to zbędne narzędzie, które ma prawo bytu na innych rozrywkowych platformach (Facebook, Instagram). Do LinkedIna zostały jednak wprowadzone na szybko, na siłę i bez pomysłu. Tak więc: „żegnajcie storiesy, nie będę za wami tęsknił”.
Zwiększenie zasięgu ankiet
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Od czasu ich wprowadzenia robią prawdziwą furorę. W 2021 roku LinkedIn przyznał im wysoki współczynnik zasięgowy, przez co w łatwy sposób trafiają do szerokiego grona odbiorców z naszej sieci kontaktów czy obserwujących. Narzędzie to zostało wprowadzone w prosty oraz efektywny sposób. Pojawił się jednak problem – klęska urodzaju.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Wysoki współczynnik zasięgowy spowodował, że twórcy indywidualni oraz firmy zaczęli używać ankiet na potęgę. Skoro coś jest darmowe i przynosi dużo interakcji, to czemu z tego nie skorzystać, prawda? Sęk w tym, że im więcej osób zaczęło przeprowadzać ankiety, tym więcej pojawiło się tworów o abstrakcyjnie niskiej jakości. Zadawano pytania błahe, nie wnoszące niczego wartościowego oraz nie nawiązujące do koncepcji LinkedIna, jako społeczności skupiającej specjalistów. Aktualnie, kiedy widzę ankietę, to staram się ją ominąć, aby uniknąć rozczarowania po jej przeczytaniu. Szkoda, mam nadzieję, że narzędzie to zostanie unormowane (np. poprzez limity, opcje płatne) i firmy przestaną korzystać z tego elementu tylko jako taniego i prostego sposobu na wygenerowanie wysokiego wyniku zasięgowego. Równocześnie obawiam się, że to tylko moje naiwne życzenia.
Reklama promująca wydarzenie
To ciekawa opcja – szczególnie dla osób zajmujących się płatnymi działaniami reklamowymi na LinkedInie oraz dla samych organizatorów wydarzeń. Jest to dedykowane rozwiązanie (działa analogicznie, jak na konkurencyjnym Facebooku), mające na celu promowanie wydarzenia. Nie różni się wiele od innych reklam z postem okraszonym CTA. Realizuje cel, jakim jest zapis na event, jednakże skraca drogę między komunikatem reklamowym a potencjalnym odbiorcą.
Tryb twórcy
Jedną z istotniejszych zmian, zwłaszcza dla osób regularnie publikujących materiały na LinkedInie jest pojawienie się „Trybu twórcy”. Poprzez włączenie tej opcji (można ją włączyć i wyłączyć w każdej chwili) dochodzi do pewnych zmian na profilu – czasem poważnych, czasem kosmetycznych. Widocznym elementem, jaki można zaobserwować na samym starcie, jest zmiana przycisku, który widzą osoby spoza sieci, odwiedzające nasz profil. Przycisk „Dodaj do kontaktów” zostaje przeniesiony do innej części strony i na front wysuwa się „Obserwuj”. Dla niektórych to plus, dla innych element zniechęcający (ponieważ niekoniecznie chcę kogoś tylko obserwować, a np. nawiązać relację biznesową). Przez włączenie tego trybu utrudniamy innym użytkownikom poszerzenie sieci kontaktów o nasz profil. Ważną zmianą jest także to, że przy uruchomionym trybie twórcy możemy wskazać tematy (maksymalnie 5), które będziemy poruszać na naszym koncie. Ponadto, treści opublikowane lub polecone pojawią się w wyższej sekcji na naszym profilu sprawiając, że bardziej widoczne będą nasze poczynania na platformie, niż informacje o sobie czy doświadczenie zawodowe.
Biuletyn i LinkedIn Live
Poza zmianami w samej organizacji profilu uwagę przykuwają dwa inne elementy – biuletyny oraz ułatwiony dostęp do transmisji live. Biuletyny są swojego rodzaju newsletterami – do ich obserwowania można zapraszać innych użytkowników. Ich format jest zbliżony do artykułów, jednak domyślnie mają one pojawiać się regularnie oraz dotyczyć konkretnej, wskazanej przez autora tematyki.
LinkedIn Live, bo tak nazywa się drugie udogodnienie, pozwala na transmisję wideo na żywo. Jest to rozwiązanie bardzo wysoko notowane przez algorytm, wyróżniane na wielu płaszczyznach i dające możliwość dotarcia do szerokiego grona odbiorców. Uważam, że to jedna z najmocniejszych opcji całej platformy, a przemyślanie wykorzystana (np. w biznesowych webinarach), pozwala na przekucie wiedzy i umiejętności w wymierne korzyści, takie jak pozyskiwanie nowych klientów.
Nie skupiałem się na kosmetycznych elementach (takich jak dodanie sekcji/części do profilu prywatnego „Akcje (ważne dla mnie)”, czy autoprezentacji wideo), ponieważ nie mają one aktualnie jakiegokolwiek praktycznego zastosowania. Czy to się zmieni i LinkedIn postanowi te rozwiązania rozwinąć? Zobaczymy w 2022 roku.
Popularne zachowania (a wręcz naśladownictwo) na LinkedInie w 2021
W minionym roku można było zaobserwować nie tylko zmiany w samej platformie, ale i zmiany zachowań wśród jej społeczności. Platforma zyskuje nowych użytkowników, którzy bez refleksji przenoszą na nią nawyki nabyte podczas używania Facebooka lub Instagrama. Nie taki jest jednak cel i założenie LinkedIna. Nie jestem konserwatystą i wyznawcą, że to, co zostało ustalone na początku nie może ewoluować czy zostać przekształcone. Wydaje mi się jednak, że pewne ramy założycielskie serwisu powinny pozostać zachowane. Użytkownik powinien używać platform zgodnie z ich przeznaczeniem, celem, nie szukając sztucznych pretekstów do wstawiania na LinkedInie filmików z kotami, które przenoszą swoje młode przez ulicę (okraszonych coachingowym laniem wody, mimo iż wiadomo, że reakcje będą dot. ckliwego filmu, a nie sztucznie stworzonego opisu).
Najbardziej męczącym zachowaniem, jakie zintensyfikowało się w ubiegłym roku, było tworzenie grafiki i dodawanie do nich emotikon tak, aby odbiorca miał zagłosować, którą opcję wybiera. Na przykład – pytanie: Czy jesteś za płatnymi stażami? Odpowiedzi „Poleć” – Tak, „Interesujące” – Nie. Sztuczne wywoływanie reakcji jest czymś zgoła sprzecznym z założeniem serwisu i powoduje nienaturalne zwiększanie zasięgu dla treści, która merytorycznie absolutnie nic nie wnosi, poza clickbaitowym hasłem. Obecnie lwią część takich zachowań przeniesiono niestety na ankiety. Obserwując swoją sieć i wyłapując nieinteresujące nas treści, warto zastanowić się nad jej jakością i ewentualnym uporządkowaniem kontaktów. Trzeba dbać o swój komfort oraz o pasma informacyjne, które do nas docierają.
Co przyniesie 2022 r.?
Rozwiązaniem, które ma największe prawdopodobieństwo otrzymania wsparcia (i będzie prawdopodobnie rozwijane) są wydarzenia online, czyli webinary oraz innego rodzaju relacje na żywo skierowane do klienta biznesowego. Ułatwienia w zakładaniu tego typu eventów powinny doprowadzić do wzrostu nowych sympatyków rozwiązania, a co za tym idzie – przełożyć się na spędzanie większej ilości czasu na platformie.
Niewiadomą jest jak społeczeństwo zareaguje na zmiany pojawiające się na konkurencyjnych platformach spod znaku Metaverse. Istnieje szansa, a zarazem ryzyko, że zwolennicy bardziej tradycyjnych publikacji przeniosą się na LinkedIna. Warto śledzić nadchodzące wydarzenia i elastycznie na nie reagować, pamiętając przy tym, że u samych podstaw tej platformy leży jakość, a nie ilość publikowanych materiałów. Portal jest swoistym przełożeniem naszego CV na medium społecznościowe, dlatego też przed dodawaniem reakcji czy wstawianiem nowych treści należałoby pomyśleć, czy nie będzie to rzutowało na naszą karierę czy wizerunek. Czy migracja osób z innych platform to zmieni? Zobaczymy.