Fot. Facebook.com/PijaruKoksuBlog
W komentarzach oczywiście szybko pojawiły się uwagi, że markę globalną już mamy – Inglota. Wiele osób wymieniało także Oknoplast, który w styczniu ogłosił podpisanie kontraktu sponsorskiego z Interem Mediolan. Jednak to raczej dopiero początek drogi w kierunku „global”.
Zobacz również
Coraz częściej słyszymy, że krajowe produkty myślą o rozkochiwaniu w sobie prawej czy lewej części Europy albo bardziej odległych krajów. Tymczasem minęło już współorganizowane z Ukrainą EURO 2012, które gościło w czterech dużych miastach Polski. Nasz kraj odwiedziło ok. 600 tys. zagranicznych fanów piłki. Było ich mniej niż zakładano, ale ponoć wydali ok. 900 mln zł, czyli znacznie więcej niż zakładano. Dlaczego się tak stało? Analizę zostawiam ekonomistom – choć osobiście uważam, że dla wielu w naszym kraju było po prostu dość tanio.
Tak czy inaczej kibicie byli, kupowali i teraz stawiam pytanie – co kupowali? Specjalnie czekałem z tym tekstem na zakończenie EURO, by sprawdzić czy jakiś viral lub jakaś inna akcja, której podsumowanie zobaczę już po zakończeniu imprezy, mnie nie ominęły. Nie, cisza.
Nie rozumiem czemu krajowe marki, mając w prognozach przyjazd 800 tys. zagranicznych kibiców nie przygotowały reklam w innych językach, chociażby tylko w angielskim, który był poniekąd obowiązującym językiem EURO 2012. Starałem się obserwować Warszawę pod względem reklamowym. W metrze, na ulotkach, billboardach i innych wielkoformatowych nośnikach udało się mi zauważyć tylko dwa przykłady reklam w zagranicznych językach. W autobusach swoje reklamy w języku angielskim (ale także polskim) wywieszał Wester Union, a PR AmRestu zabłysnął reklamą Burger Kinga przy samej strefie kibica.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
A krajowi producenci? Nie wykluczam, że we Wrocławiu, Gdańsku czy Poznaniu było lepiej. Jednak Warszawa obwieszona była tym co zwykle, w naszym języku. Według mnie jest to niesamowicie mocno zmarnowany potencjał dotarcia do świadomości zagranicznych klientów. Z tego co wiem przyjezdni wybierali znane sobie, międzynarodowe koncerny. Czy to pod względem jedzenia, picia czy nawet „szybkiej kawy”.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Skoro tak wiele firm myśli o podbiciu zagranicznych rynków, czemu nie zdecydowały się na kampanie skierowane pod konkretne narodowości? Jestem przekonany, że spotkało by się to z pozytywnym odbiorem i fajnym buzzem w „lokalnym Internecie” danych państw. A tak jedyną, która zaprezentowała się w międzynarodowych mediach jest Natalia Siwiec…