fot. unsplash.com
Pan Robert, właściciel kilku sklepów spożywyczych doszedł do wniosku, że w całym łańcuchu sprzedaży za dużo prowizji „zjadają” pośrednicy, hurtownicy, dostawcy. Wpadł więc na pomysł, iście nowatorski jak na tamte czasy, aby zrewolucjonizować sprzedaż, wdrażając nowy koncept sklepu internetowego łączącego świat online z offline. Warto podkreślić, że w tamtym czasie udział zakupów w internecie był praktycznie na granicy błędu statystycznego.
Zobacz również
Pan Robert postanowił zbudować sklep internetowy oparty o 4 główne założenia:
- Klienci składają zamówienia online oraz w zwykłym sklepie na udostępnionym tam komputerze – to mógł być lokalny sklep osiedlowy.
- Zamówienie będzie dostarczane bezpośrednio do sklepu, w którym złożono zamówienie i odbierane samodzielnie przez klienta.
- Sklep internetowy będzie posiadał szeroki asortyment produktów (koncepcja one-stop-shop).
- Zamawianie w sklepie będzie przypominało przechodzenie między półkami i będzie odnosiło się do doświadczeń zakupowych tradycyjnego sklepu.
Zarówno pierwszy, jak i drugi pomysł to była istna innowacja jak na tamte czasy. Za każdym razem jak widzę rozwiązania typu click-and-collect w sklepach to uśmiecham się pod nosem. W 2004 roku ten koncept wydawał się abstrakcyjny, ale z pewnością wychodził naprzeciw potrzebom wielu klientów, dla których zakupy online były jeszcze wtedy „czarną magią”. Takie podejście pozwalało zmniejszyć barierę zakupową dzięki wizycie w sklepie stacjonarnym. Sklep internetowy miał łączyć w sobie wygodę zakupów w sklepie stacjonarnym i niższe koszty całego łańcucha sprzedaży (sklep stacjonarny nie musiał brać produktów na magazyn, a zamówienia szły bezpośrednio ze sklepu internetowego czy nawet od producenta).
Finalnie pomysł Pana Roberta, pomimo prób, nie znalazł realizacji, gdyż wymagał zbyt dużych nakładów finansowych, ogromnego zasięgu, licznych partnerstw oraz właściwego timingu.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
14 lat, czyli przepaść w rozwoju sprzedaży online
Patrząc z perspektywy czasu na wizję Pana Roberta jestem pod wrażeniem, że 14 lat temu przewidział rozwój rynku sprzedaży, który doprowadził nas do miejsca, w którym:
Słuchaj podcastu NowyMarketing
- sklepy internetowe oferują szeroki asortyment produktów,
- porównywarki pozwalają wybrać najlepszą cenę/najbardziej wiarygodny sklep,
- płatności elektroniczne stały się standardem,
- spadek kosztów przesyłek kurierskich szedł ramię w ramię z rozwojem sprzedaży internetowej, doprowadzając do sytuacji, w której często bardziej opłaca się kupić coś online niż jechać na drugi koniec miasta,
- pojawiły się wygodne dla klientów usługi typu click-and-collect wraz z szerokim zakresem odbioru zamówionych produktów w dogodnych miejscach.
Sam dziś chętnie udaję się po przesyłkę do Paczkomatu, kiosku Ruchu czy na stację benzynową. A gdy danego produktu nie ma w sklepie stacjonarnym, to wystarczy, że zamówię go z terminala i na drugi dzień odbiorę w tym samym miejscu.
I nie dziwi mnie perspektywa stania w kolejce w kwiaciarni tuż przed świętami, by odebrać prezenty zakupione dla najbliższych. Któż by przychodził po kwiaty do kwiaciarni? 🙂
Ostatnio Allegro poszło o krok dalej i wprowadziło usługę Allegro Smart, podobną do Amazon Prime, gdzie w ramach abonamentu uzyskuje się dostęp do darmowej dostawy do wybranych punktów przy zakupie powyżej 40 zł (stacje benzynowe, kioski). To naturalny krok w stronę większego przywiązania klienta do platformy zakupowej, która ma być z założenia sklepem pierwszego wyboru. No bo po co kupować gdzie indziej skoro tutaj masz zawsze „darmową dostawę”, największy asortyment i dobre ceny? Powinno się sprawdzić.
Ciekawi mnie też, jaką strategię na polskim rynku w najbliższych latach przyjmie Amazon oraz czy udział w sprzedaży przez AliExpress się ustabilizuje.
Ile jest warty dobry pomysł na biznes?
Wracając do historii Pana Roberta – im dłużej żyję na tym świecie, tym bardziej przekonuję się, że sam pomysł jest wart niewiele. Od bardzo dobrego pomysłu dużo ważniejsze jest solidne wdrożenie przeciętnego pomysłu.
Pomysł to tylko ułamek. Ważniejsza jest wytrwałość, sposób realizacji, dobór zespołu, poszerzanie wiedzy rynkowej, budowanie relacji…
A w samym IT pomysłów już zupełnie nie brakuje i okazuje się, że ważniejsze są odważne decyzje czego nie robić i na którym obszarze się skupić. Firmy, które postawiły na specjalizacje, jak chociażby Brand24 czy Divante doskonale na tym wychodzą, budując skalę na kolejnych rynkach, będąc ekspertami w jednym obszarze. Focus okazuje się najważniejszy.
Zamiast „Think big” polecam „Think small. Execute. Scale. Repeat.”
Artykuł pierwotnie ukazał się na LinkedInie.