Lato roku 2000. Siły uderzeniowe amerykańskiego Federalnego Biura Śledczego robią nalot na jeden z budynków w Los Angeles. W wyniku nalotu aresztowano czterech mężczyzn podejrzanych o współpracę z azjatycką siatką przestępczą. Na miejscu znaleziono podrobione oprogramowanie firmy Microsoft o łącznej wartości 11,8 miliona dolarów.
W tym samym czasie irlandzka policja dokonała podobnego nalotu na wynajęte od miasta magazyny, w których znaleziono podróbki oprogramowania wielu firm, o łącznej wartości 100 tys. funtów. Druga z operacji okazała się kompletnym fiasco: podczas nalotu pojawiły się uzbrojone siły IRA, które odbiły od policjantów zajęty towar. Władze ustaliły, że z przychodów ze sprzedaży tego pirackiego oprogramowania opłacane były operacje terrorystyczne.
Zobacz również
„Oj tam, najwyżej korporacja zbiednieje”
Utrzymuje się powszechne przekonanie, że piractwo to nie kradzież, a co najwyżej „niezapłacenie obrzydliwie bogatej korporacji za coś, za co byśmy i tak nie zapłacili”. Faktycznie, piractwo nie jest typową kradzieżą, bo producent nie traci na zawsze swojego programu. Prawdą jest również, że twórcy oprogramowania starają się zarobić jak najwięcej pieniędzy na swoich dziełach. Piractwo nie powoduje więc większych szkód, prawda? Niestety, to nie jest takie proste.
W przypadku gdy kopiujemy jakiś program od znajomej osoby, a sami go nie rozprzestrzeniamy dalej, „tylko” łamiemy prawo, narażając się na kłopoty a nasz komputer na niebezpieczeństwo. Jeżeli jednak kupujemy podrobione oprogramowanie na podejrzanych aukcjach internetowych, stronach www lub sklepach, najprawdopodobniej wspieramy przestępców, dla których handel nielegalnym oprogramowaniem jest tylko jednym z wielu źródeł przychodów. Niekiedy przychody takie służą do finansowania dalszej, groźnej działalności przestępczej.
Jaka to może być działalność? Na wyobraźnię szczególnie działają mocne przykłady, takim też się posłużymy. Według ustaleń Międzynarodowego Stowarzyszenia na Rzecz Walki z Podrobionymi Towarami, islamscy ekstremiści którzy w 1993 roku dokonali zamachu bombowego na World Trade Center finansowani byli z pieniędzy uzyskanych przez handel podróbkami, w tym oprogramowaniem.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Jak duże są to pieniądze?
Żadna ze służb wywiadowczych nie jest tego pewna. Pewne liczby działają jednak na wyobraźnię. Podrobione oprogramowanie na aukcjach internetowych lub w sklepie nie ma rzucać się w oczy jako podróbka. To oznacza, że musi się wiarygodnie prezentować, w tym cenowo. Dlatego też przestępcy, zamiast oferować je za bardzo niskie pieniądze, przyciągają naszą uwagę okazyjnymi cenami. Znacznie niższymi od tych za legalne oprogramowanie, ale na pierwszy rzut oka nadal w granicach wiarygodności.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Dla przykładu, pakiet biurowy kosztujący, załóżmy, 1200 złotych, może być sprzedawany za 650 złotych, z dopiskiem „okazja” i „wyprzedaż”. Koszt stworzenia podrobionego pudełka, nośnika i certyfikatów jest bardzo niski, wręcz symboliczny. To oznacza, że większość tej kwoty to zysk „na czysto” dla przestępcy.
Warto to wziąć pod uwagę następnym razem gdy będziemy kuszeni niespotykanymi okazjami na oprogramowanie na portalach aukcyjnych. Zrozumiałym jest to, że nas lub naszą firmę może nie być stać na ten najdroższy, najlepszy software. Ale zamiast wdawać się w układy z przestępcami, może warto się zainteresować, czy ta tańsza lub darmowa wersja wymaganego przez nas oprogramowania przypadkiem i tak nie zaspokaja, przynajmniej na razie, naszych potrzeb.