Zdjęcie royalty free z Fotolia
Muzycy, aktorzy i sportowcy rozpalają serca milionów na całym świecie. To czego dotkną, zaczyna świecić odbitym od nich światłem. Ale zabawa z celebrytą przypomina żonglowanie rozżarzonym ziemniakiem.
Zobacz również
Nike. Just don’t do it.
Oscar Pistorius to południowoafrykański sprinter poruszający się dzięki protezom z włókien węglowych. Jest pięciokrotnym złotym medalistą paraolimpiad, występował na mitingach z pełnosprawnymi sportowcami i w końcu został członkiem sztafety RPA 4 x 400 m na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Wzór jak z okładki: nieskazitelny sportowiec, który pokonuje kolejne bariery i udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych. Diament w kolekcji sportowców reklamujących Nike.
Pół roku po występie w Londynie, Pistorius znów znalazł się na ustach wszystkich, łącznie z tymi niezainteresowanymi sportem. Sprinter zastrzelił swoją dziewczynę, modelkę Reevę Steenkamp. Według linii obrony – biorąc ją za włamywacza. W konsekwencji został skazany za zabójstwo i nielegalne posiadanie broni. Przez tydzień po tragedii Nike zachowywało ciszę, w końcu zdecydowało się zerwać kontrakt ze sportowcem. Umowę sponsorską zerwał również Oakley, producent okularów.
To nie pierwszy przypadek, kiedy ciekawość opinii publicznej zwraca się ku PR-owcom Nike. Wcześniej firma była związana z bohaterem najgłośniejszego dopingowego skandalu w historii, kolarzem Lance’m Armstrongiem. Tu znowu miał działać mit bohatera. Amerykański cyklista powrócił do sportu po kuracji raka jąder i wygrał Tour de France siedem razy pod rząd. Po rozstaniu z żoną, u jego boku błyszczała gwiazda piosenkarki Sheryl Crow.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Niestety, inwestycje sponsorskie w kolarstwo to trochę jak gra w sapera. Ten piękny sport dla najbardziej wytrwałych jest kojarzony z zagłębiem medycznym. W przypadku skandalu, obrywają wszyscy – dyscyplina, działacze, marki promujące się przez kolarstwo. Jak bolesny byłby to cios pokazuje właśnie afera Armstronga. Jego pozytywne wyniki testów antydopingowych… były zamiatane pod dywan! Gdyby nie amerykańskie organy ścigania, które po nitce doszły do kłębka, Nike do dziś by miało w swoim panteonie bohatera.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Raz, dwa, trzy, Pani Dulska patrzy
Równie mocno rozgrzewają skandale obyczajowe. Najsłynniejszy golfista świata, Tiger Woods, zdradzał żonę z pokaźną liczbą kobiet. Producent odzieży sportowej zdecydował się jednak przedłużyć kontrakt z tą gwiazdą.
Po kilku latach kontrakt na 250 milionów dolarów podpisał z Nike inny golfista, Rory McIlroy. W kuluarach mówi się, że tak wysoka stawka była możliwa tylko dzięki związkowi z tenisistką Caroline Wozniacki. Piękna Dunka polskiego pochodzenia sama cieszy się milionowymi kontraktami i zwiększa wartość marketingową golfisty. Niestety dla Caroline, pomimo wyznaczenia daty ślubu, McIlroy po uzyskaniu swojego celu finansowego, zerwał z nią przez telefon. Dziennikarze i fani sportu na całym świecie wzięli stronę Wozniacki. McIlroy cieszy się więc obecnie równie szemraną sławą, co Woods.
Tenis to sport dla dżentelmenów? Może nie dla tych, którzy grają w strojach Nike. Australijczyk Nick Kyrgios to jeden z najbardziej obiecujących tenisistów młodego pokolenia. Utożsamia się go z luźnym stylem bycia i kulturą hip-hop. Od niedawna również – z chamstwem na korcie. Podczas tegorocznego meczu ze Szwajcarem Stanem Wawrinką, młody Australijczyk, zdenerwowany wynikiem i decyzjami sędziowskimi, rzucił w kierunku rywala informację, że jego o 10 lat młodsza dziewczyna uprawiała seks z kolegą Kyrgiosa (innym nastoletnim tenisistą).
Słowa zostały zarejestrowane przez kortowy mikrofon i wszyscy mogli je usłyszeć w telewizji. Po spotkaniu usłyszał je również Wawrinka. Przez kilka tygodni rada zawodnicza męskich rozgrywek oraz szefowa kobiecych rozgrywek postulowały o długie zawieszenie dla Kyrgiosa. Skończyło się na „wyroku w zawieszeniu” i dotkliwej karze finansowej.
Do szopy, hej tenisiści
Niby każdy kryzys jest szansą, ale to dotyczy tylko mniejszych z nich. Tu akurat pole do popisu jest bardzo duże, ale nie zawsze marki mają pomysł i odwagę na realizację takich projektów. Możemy się jednak pokusić o w miarę świeży przykład.
Polacy nie gęsi i też mają swojego złego, tenisowego chłopca. Półfinalista Wimbledonu, Jerzy Janowicz jest równie znany z wyników sportowych, co z bardzo emocjonalnego zachowania na korcie i na konferencjach prasowych. Złośliwi mówią, że bardziej z tego drugiego. Po przegranym meczu Pucharu Davisa wykorzystał okazję i nakrzyczał na dziennikarzy oraz podsumował stan organizacyjny tenisa w Polsce. Przy okazji wypowiedział słynne słowa o konieczności trenowania w szopie, co jest jedynym zdaniem z całego merytorycznego przekazu, które zostało zapamiętane.
Co zrobił wtedy Atlas, jego główny sponsor? Wykorzystał motyw w reklamie.
A jakie są Wasze ulubione kryzysy z udziałem ambasadorów marek?