Pozostałe 82 proc. witryn wykazywało się istotnymi, marketingowymi brakami oraz błędami w treściach. Jednym z takich elementów był nadmiernie stosowany tryb przypuszczający.
Przypuszczalnie sprzedasz… tylko ile?
Komunikacja w trybie przypuszczającym jest jedną z większych, marketingowych bolączek polskich stron www. To forma przekazu, która wręcz rujnuje konwersję. Aby się przekonać jak bardzo, porównaj zdania:
Zobacz również
1. Chcielibyśmy zaprosić Państwa do skorzystania z naszych usług kurierskich. Gdybyście wybrali Państwo naszą firmę – przekonalibyście się, skąd wzięło się aż tyle pozytywnych opinii na nasz temat.
2. Popraw terminowość dostaw jeszcze w tym miesiącu! Zyskaj gwarantowaną dostawę w 24 godziny i przekonaj się, co jeszcze sprawia, że 92% Klientów poleca nas swoim znajomym.
Forma którego z powyższych zdań wzbudza większe zaufanie do firmy? Oczywiście nr 2. Bo mimo że dobrze jest być uprzejmym, w sprzedaży nie chodzi o miłą, proszącą konwersację. W końcu trudno jest przekonać kogoś do zakupu, jeśli sprzedawca sam nie jest przekonany, prawda?
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
– Jak sama nazwa wskazuje, czasownik w trybie przypuszczającym sprawia, że nazwana nim czynność zostaje poddana „przypuszczeniu”. Zastosowanie tego trybu często budzi więc naturalną wątpliwość odbiorcy. Nie może być on bowiem pewny, czy do czynności faktycznie dojdzie, skoro autor wypowiedzi sygnalizuje brak pewności siebie – mówi dr inż. Artur Pajkert z Blink.pl.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
W języku polskim, a także np. angielskim, tryb przypuszczający jest używany do wyrażenia czegoś w sposób wyjątkowo uprzejmy, grzeczny: „Czy zechciałbyś…?”, „Czy mógłbym…?”. Nie ma nic złego, gdy na stronie www tego rodzaju konstrukcja pojawi się raz. Niemniej nadużywanie trybu przypuszczającego to prosta droga, żeby „wdrukować” w odbiorcę wątpliwość.
Tymczasem to wiarygodność jest fundamentem budowania stabilnych relacji z użytkownikami i drogą do ich przekształcania w klientów. Tak samo jak w „realu”, i tu sprzedawca musi być przekonany do oferowanego towaru, a strona internetowa nie powinna pozostawiać miejsca na wahania i wątpliwości. W końcu sam najchętniej kupujesz od osób i firm, do których masz największe zaufanie. Dlatego strona, która zamiast w sposób konkretny informować o ofercie i korzyściach ze współpracy, budzi w odbiorcach wątpliwości, nie przekona do konwersji, a co za tym idzie, nie zarobi dla swojego właściciela.
Jak sprawdzić jakość treści na swojej stronie www?
Bezpłatne sprawdzanie jakości treści stron www w języku polskim jest możliwe pod adresem http://blink.pl/audyt. Możesz też przejrzeć swoją stronę bez dodatkowych narzędzi. Na początek przeanalizuj jej zawartość pod kątem występowania czasowników z partykułą, typu: „bym”, „byś”, „by”. Gdy wychwycisz niefortunne zwroty więcej niż 1-2 razy w ramach jednej podstrony, zmień je na tryb rozkazujący lub oznajmiający.
Dodatkowo sprawdź czy w treściach znajdują się przysłówki i przymiotniki, takie jak: „wielki”, „dużo”, „szybko” i pomyśl, jak zastąpić je wiarygodnymi liczbami (np. „15 lat na rynku”, „1 mln PLN przychodu”, „50 ekspertów”, „4000 zrealizowanych projektów”). Zwrot „Błyskawiczna przesyłka” wnosi niewiele, za to „Gwarancja wysyłki w 24h” w sposób zdecydowany skłania do zakupu.
– Pamiętajmy, że internauta przegląda zawartość strony www niecierpliwie szybko, a co za tym idzie, także wybiórczo. Czasem wystarczy więc kilka nieumiejętnych, zbyt długich czy niekonkretnych sformułowań, brak personalnego przekazu czy niepełny opis produktu, by stracić jego uwagę na zawsze. Dlatego tak ważna jest analiza treści umieszczanych w witrynach i eliminacja tych zwrotów, które mogę obniżać jej marketingową jakość – podsumowuje Jakub Dwernicki, prezes Blink.pl.
Źródło: http://blink.pl/audyt