Influencerzy promują akcję szczepień
Blowek, Gimper, Karol Paciorek, Mandzio, BEKSY, Red Lipstic Monster czy Topowa Dycha – to tylko część influencerów, którzy odpłatnie weszli we współpracę z rządem w ramach akcji szczepienia przeciwko koronawirusowi. O tym, że YouTuberzy, instagramerzy i tiktokerzy będą promować szczepionki, wiedziano de facto już od maja. Dotychczas jednak nicki oraz nazwiska tych osób były nieznane.
W drugiej połowie maja duża kampania proszczepionkowa #COVID19 Udział wezmą znani sportowcy, ale też blogerzy, youtuberzy, którzy są autorytetami dla ludzi młodych – mniej chętnych do przyjmowania dawek przeciwko #koronawirus — Patryk Osowski (@Patryk_Osowski) May 10, 2021
Zobacz również
Już wtedy jednak nie obyło się bez kontrowersji. Polskie prawo farmaceutyczne, a konkretniej artykuł 57, zabraniał do tej pory reklamowania produktów leczniczych. Rząd na szybko postanowił zmienić ów przepis, lecz zakaz promowania wyrobów medycznych nadal obowiązywał osoby publiczne. A tymi przecież influencerzy, sportowcy czy aktorzy niewątpliwie są.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
To był jednak dopiero początek problemów związanych z akcją. Pod koniec lipca jedna z internautek postanowiła opublikować swoją korespondencję z Kancelarią Premiera, w której znajdowały się nazwiska i nicki influencerów współpracujących z rządem przy promocji szczepień. Temat został szybko podłapany przez członków grupy „Kryzysy w social mediach wybuchają w weekendy” i okazało się, że na listach znajdują się osoby, które nie brały udziału w kampanii.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Nie promowali szczepień, a znaleźli się na liście
Jedną z pierwszych osób, które zauważyły, że coś jest nie tak z listą była blogerka Szafa Sztywniary. Okazało się, że jej nick również został wymieniony w korespondencji z Kancelarią Premiera, choć ta nigdy miała nie uczestniczyć w rządowej kampanii. Blogerka postanowiła wywołać profil #SzczepimySię do tablicy, który zdementowała jej udział w akcji promocyjnej.
Skoro walczą Państwo z dezinformajcą, to czy mogłabym prosić o zweryfikowanie, czy ten list, rzekomo z @PremierRP, jest prawdziwy, czy to fejk? Bo znalazłam się na liście influencerów współpracujących odpłatnie przy promocji szczepień, choć nigdy nie dostałam takiej propozycji. pic.twitter.com/OgRA0cofHd — Szafa Sztywniary (@szafasztywniary) July 30, 2021
Z powodu tej pomyłki cała lista została poddana do wątpliwości. Jednak profil prowadzony przez Centrum Informacyjne Rządu, wyjaśnił na Twitterze, iż błąd na liście wkradł się ze względu na niedopatrzenie ze strony agencji obsługującej kampanię. Jednak prawdziwość korespondencji i reszta nazwisk zostały potwierdzone, ale… znów doszło do pomyłki. Wykonawca obsługujący akcję promocji szczepień, przygotował nową listę, na której po raz kolejny znaleźli się influencerzy niemający nic wspólnego z kampanią.
Taki los spotkał m.in. Jakuba “Kromkę” Górkę, który choć otrzymał propozycję odpłatnej współpracy, to z niej nie skorzystał. Dziennikarze Gazety Wyborczej postanowili napisać do Kancelarii Premiera z pytaniem, która agencja jest odpowiedzialna za kampanię promocyjną. Odpowiedzi jednak nie otrzymali.
Brali pieniądze za promocję, ale nie oznaczali współprac?
– Dzień dobry, ja się nazywam Tomasz Andrzej Działowy – Twój ulubiony, zaszczepiony YouTuber. Tak moi drodzy, nawet się tym pochwaliłem na insta story, co wywołało dużo komentarzy. (…) Ministerstwo Zdrowia poprosiło mnie, żebym zachęcił Was do szczepienia się. Tak że zachęcam – do zasięgnięcia informacji w tym temacie – mówi Gimper na jednym ze swoich filmiku pt. “kRuSzWiL i KaMuŚ”.
Dlaczego przytaczam słowa popularnego YouTubera? Ponieważ na pomyłkach ze strony agencji obsługującej kampanię nie kończą się kontrowersje. Jak ustaliła redakcja Spider’s Web, część influencerów, np. Red Lipstick Monster, miała nie oznaczać współpracy podczas zachęcania do szczepienia, choć była to de facto płatna promocja.
Co więcej – redaktorzy przytoczyli fragmenty filmiku Red Lipstick Monster, w którym miała zaprzeczać, że otrzymała jakiekolwiek wynagrodzenie za promowanie szczepień. Po drugiej stronie barykady stoi z kolei Karol Paciorek, czy wspomniany Gimper, którzy poinformowali swoich widzów, że to, iż informują o szczepieniach, jest stricte związane ze współpracą z rządem. Pytanie tylko, czy to już ostatnie wpadki i kontrowersje wokół państwowej współpracy z influencerami?