Zdjęcie royalty free z Fotolia
Istniało przez cały, aktywny czas mojego korzystania z tej wyszukiwarki z większym, mniejszym i bez cienia, z niemal niezauważalnymi poprawkami typograficznymi, jednak cały czas w tym samym kroju. Przez ten rodzaj sentymentu moje pierwsze odczucie po zobaczeniu nowego logo było dość wypierające. Miło ze strony projektantów, że zostawili chociaż przekrzywione e.
Zobacz również
Następna myśl była taka, że to nie logo, ale sam Google, przez te 17 lat istnienia, a kilka lat mniej naszego użytkowania, dał się polubić do tego stopnia, że zwracamy się do niego osobowo (Zapytaj Google’a), a nawet mianowaliśmy go Wujkiem Google.
Jak to się stało, że z globalnego narzędzia do wyszukiwania informacji w internecie Google stał się dla nas KIMŚ więcej?
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Po pierwsze – jest pomocny. Chrome, Gmail, Mapy, Google Earth, Tłumacz, szybkie odpowiedzi, obrazy, pogoda, loty, ceny produktów… i zdecydowanie więcej, niż tylko pierwsze dziesięć niebieskich linków.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Po drugie – ufamy mu, a pierwsze przykazanie w tej naszej wierze brzmi: Jeżeli czegoś nie ma w Google, to znaczy że to nie istnieje. Często ufamy ślepo, sugerując się opiniami, podpowiedziami, a nawet traktując go, jak lekarza specjalistę i wyrocznię.
Po trzecie – rozumie nas…
Nawet gdy jesteśmy pijani lub nie znamy języków.
Ważnym faktem, zauważonym nie tylko przez użytkowników Google’a, ale również przez polskich językoznawców, był moment zadomowienia się w naszym czynnym słowniku czasownika googlować, wygooglować, a dalej w piśmie z dylematami czy częściej googlujemy czy google’ujemy? Oczywiście Amerykanie byli tu pierwsi ze swoim Just google it! I nawet poszli krok dalej tworząc zabawny landing Let me google that for you. For all those people who find it more convenient to bother you with their question rather than google it for themselves.
Wujka Google’a lubimy także, za jego poczucie humoru, realtime’owe żarty, klingońską wersję wyszukiwarki, czy sugerowanie podróży kajakiem przez ocean, bo przecież Aleksander Doba tego dokonał, czyli można.
Możliwość zagrania w Pokemony lub Pacmana na ulicach miast, które znamy za pomocą Google Maps – tylko dzięki programistom Google’a i primaaprilisowemu poczuciu humoru Wujka.
Google pamięta o ważnych datach i rocznicach. (Ideał!)
Dzień Ziemi, pierwszy dzień szkoły, olimpiady, mistrzostwa i wiele innych okoliczności obrazowanych w doodle’ach za pomocą rysunków, animacji, video, jak również niesamowicie odrywających od pracy – mini gier.
Pierwszego doodle’a zobaczyć można było już w 1998 roku, kiedy to założyciele Google’a podmienili logo, aby poinformować użytkowników, że są na festiwalu i nie czuwają nad wyszukiwarką.
Natomiast naszą pierwszą okazją do świętowania za pomocą doodle’a w polskiej wersji wyszukiwarki był Tłusty Czwartek w roku 2007.
Oczywiście, nie ma prawdziwej miłości bez kryzysów i są nimi niewątpliwie momenty, w których Google informuje nas o zmianach w regulaminie dotyczących polityki prywatności. Obrażamy się wtedy na Wujka, zarzekamy że nie będziemy korzystać, a później… wiadomo. Podobnie mieszane uczucia mają Ci, którzy dotkliwie odczuwają zmiany algorytmów, które, nieco ironicznie, Google określa nazwami sympatycznych zwierzątek (Panda, Pingwin, Koliber).
Przy tym wszystkim drobnostką (a może właśnie czymś jeszcze poważniejszym?) jest fakt, że Google trochę upośledził nasze umysły o zdolność dedukcji, wyciągania wniosków w oparci o wcześniej zapamiętane informacje… Z którego roku jest ten kawałek No Doubt? Czekaj, sprawdzę w Google’u, szczególnie że ma go teraz każdy przy sobie. Od kilku lat trwa przecież rok mobile 😉
A Wy? Za co lubicie lub nie lubicie Wujka Google?