Zdjęcie royalty free z Fotolia
Zobacz również
Dariusz Jarek; Research&Development Manager w Netizens Digital Innovation House
Trochę przyjdzie nam jeszcze poczekać na okulary Google Glass (obecnie są jedynie dostępne dla wybranych mieszkańców USA), ale już dziś szczególnie w branży, nie możemy się ich doczekać ze względu na ich szeroki wachlarz możliwości.
Osobiście największe zastosowanie Google Glass widzę w sporcie, w szczególności kolarstwo szosowe oraz bieganie. Są to moje ulubione dziedziny, w których sam chętnie będę ich używał. Wizja treningu na rowerze bez konieczności zabierania ze sobą dodatkowego urządzenia w postaci smartphona, na którym uruchamiam Endomondo czy licznika rowerowego (które dokładają zbędną wagę), gdzie w okularach w których mogę patrzeć nadal przed siebie i jednocześnie kontrolować prędkość, kadencję oraz tętno, które jest bardzo ważną wartością, staje się rozwiązaniem idealnym.
#PrzeglądTygodnia [05.11-12.11.24]: kampanie z okazji Movember, suszonki miesiąca, mindfulness w reklamach
Ogromne zastosowanie widzę również w branżach wysoko specjalistycznych. Google Glass w połączeniu z technologią Augmented Reality daję nam narzędzie przydatne do szkolenia pracowników hal produkcyjnych zaawansowanych urządzeń. W kolejnych krokach możemy pokazać nowej osobie cały proces montażu w przyjazny i wizualny sposób. Oczywiście mamy już takie rozwiązania np. przy użyciu np. Oculus Rifta, ale urządzenia tego typu nie dają możliwości bezinwazyjnego łączenia świata rzeczywistego z rozszerzonym.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Wyzwanie stoi również przed branżą mobilnej bankowości oraz marketingu. Wyobraźmy sobie sytuację, gdzie chodzimy po centrum handlowym w poszukiwaniu nowej kurtki. Po przejściu kilku sklepów znajdujemy tą odpowiednią dla nas, robimy zdjęcie za pomocą okularów, a aplikacja przy pomocy rozpoznawania obrazów wyszukuje nam najlepsze oferty w sklepach internetowych oraz analizuje nasz wydatek i określa, czy możemy sobie na nią pozwolić. To nie jest wizja dalekiej przyszłości – prace nad takimi rozwiązaniami już trwają.
Google Glass może stać się gadżetem, który zastąpi nam obecne urządzenia codziennego użytku i dostarczy więcej wygody w użytkowaniu. Jednakże, chociaż jestem fanem nowych technologii i wprowadzaniu ich w codzienną użyteczność, mam nadzieję, że nasza przyszłość nie zmieni się tak diametralnie, że w przewadze będziemy ubrani w technologię, a nie normalną odzież.
Marcin Szajek, główny inżynier w iTraff Technology i Programa.pl
Prawo Moore’a wciąż obowiązuje. Ciągle mamy dostęp do nowej mocy obliczeniowej i nie musimy przejmować się czasami obliczeń. Rozwiązujemy problemy o takich rozmiarach, że przestajemy myśleć o skali. Z drugiej strony generujemy bardzo dużo danych, których nie umiemy przetworzyć.
Już od dawna wiemy, że to nie pozyskiwanie masywnych danych jest przyszłością, a szukanie ciekawych źródeł ciekawych danych, które mogą nam pomóc w codziennym życiu. Kazdego dnia odkrywamy dziedziny życia, w których technologia i informacja mogą pomóc nam na codzień. W tej dziedzinie przyszłość należy do wearables, takich jak Google Glass.
To już nie tylko sensory i czujniki, jakie wykorzystujemy w inteligentnych domach, ale przede wszystkim nowa platforma, dzięki której możemy połączyć wszystkie nasze dane i wykorzystać je sposób, w jaki do tej pory nawet nam się nie śniło.
Wyobraźmy sobie nas za 5-10 lat. Idziemy ulicą z naszpikowanymi elektroniką Google Glass kolejnej generacji. To, co zaskakiwało nas w “Raporcie Mniejszości” teraz wywołuje tylko uśmiech na twarzy. Nie ma reklam skanujących nasze siatkówki. Nasze wearables oddziałują z otoczeniem, identyfikują nas w środowisku. Kupno czegokolwiek staje się natychmiastowe i dziecinnie łatwe. Identyfikacja przedmiotu przez mechanizmy rozpoznawania obrazu zaimplementowane w Google Glass, identyfikacja naszego głosu dzięki zamontowanym mikrofonom. Niepotrzebne już są czujniki biometryczne – nosimy je wszyscy na nosie. Google Glass jest naszym Agentem – dzięki komendom wizualnym pozwala nam komunikować się z otoczeniem, zamawiać taksówki (może doczekamy się już technologii teleportacji?), czy negocjować ceny w naszym imieniu.
Dlaczego ograniczać się tylko do tak prostych rzeczy? Może za 20 lat Google Glass pozwoli nam sterować wszystkimi urządzeniami w naszym otoczeniu, będąc zaraz naszymi oczami i uszami?
Idźmy krok dalej i pomyślmy o osobach, które albo nigdy nie widziały, albo swój wzrok straciły. Czy przywrócenie im wzroku jest możliwe? O to trzeba zapytać medyków. Ale stworzenie im sztucznego wzroku, symulowanego przez technologię? Moim zdaniem jest to w naszym zasięgu w ciągu najbliższych kilkunastu lat. Nawet więcej – takie badania już prowadzimy i możliwości wydają się być ogromne.
Łukasz Anwajler, CEO, App’n’roll
Przez ostatnie dwa lata bankowość zadomowiła się w naszych smartphonach. Banki prześcigają się w łatwości wykonywania przelewów i dostępem do usług w każdym miejscu i czasie, ale to dopiero początek prawdziwej rewolucji w płatnościach. Wg raportu Forrestera do 2017 roku tylko w USA płatności mobilne osiągną pułap 90 miliardów dolarów, przy czym nie zapominajmy, że rok 2012 zakończył się na niecałych 13. Adopcja NFC oraz elektronicznych portfeli (np. Google Wallet) napędzają ten trend oraz otwierają nowy kanał dostępu do rozwiązań bankowych i płatniczych: wearable computing.
Kontekst jest królem. Niezależnie od tego czy korzystamy z Google Glass czy innych wearables nie potrzebujemy już więcej wymachiwać swoimi gadżetami powodując zakłopotanie wszystkich dookoła, żeby wykorzystać możliwości Augmented Reality – my od razu w niej jesteśmy.
W przyszłości nie będziemy musieli logować się na komputerze czy nawet telefonie do swojego konta bankowego w celu utworzenia przelewu i opłacenia faktury, wystarczy, że na nią spojrzymy i powiemy „OK Glass, pay from my personal account”, by zakończyć cały proces w ciągu kilku sekund – już teraz niektóre banki oferują wypełnianie danych do przelewu przy pomocy smartphona i kodów QR. Jeśli dostaniemy SMSa lub e-mail z przypomnieniem o zaległej płatności, szybko będziemy mogli temu zaradzić – niezależnie od tego, czy prowadzimy teraz samochód, czy gotujemy.
Przy odpowiednio wysokiej adopcji przez konsumentów Google Glass może wejść również do sklepów, przez co pozbędziemy się kolejek przy kasach, bo każdy produkt, który wrzucimy do koszyka zostanie automatycznie kupiony. Jeśli okaże się, że nie mamy wystarczającej kwoty na koncie, bo nie pojawiła się jeszcze nasza pensja – uruchomimy mikrokredyt, który pozwoli nam dokończyć zakupy.
Niestety, razem z zaletami oferowanymi przez wearable computing pojawiają się również wady, które obecnie wiążą się głównie ze (słusznymi) obawami o wyciek prywatnych danych, na których firmy z pewnością będą chciały zarobić. Jestem też sceptyczny, jeśli chodzi o chęć zmiany swojego wyglądu przez użytkowników w formie założenia okularów. W najbliższej przyszłości uważam, że urządzenia mniej inwazyjne jak np. zegarki będą cieszyć się większą popularnością.
Michał Kępiński, CEO, AudioTrip
Kiedy James Cameron kręcił pierwszego „Elektronicznego Mordercę” (tak, tak właśnie brzmi oficjalna polska nazwa “Terminatora”), miałem dwa lata. Niedużo, ale zanim puścili go na “jedynce” podrosłem na tyle, żeby zachwycić się niesłychanymi możliwościami tego ustrojstwa. Szczególnie dobrze pamiętam sceny z perspektywy Arnolda, kiedy jego podzespoły na bieżąco analizowały wizję, pozwalając mu z niezwykłą wręcz gracją siać pożogę i zniszczenie. I choć David Hasselhof ze swoim Nieustraszonym Wozem nie dorastał Arnoldowi do pięt, to te przykłady pozwoliły mi wytworzyć sobie pewne wyobrażenie o tym, czym może być przyszła „inteligentna technologia”.
Google Glass jeszcze nie jest kuloodporne, nie ma też zbyt wielu “ficzerów”… obecna wersja jest daleka od marzeń, ale za to potencjał „na przyszłość”, gdy uda rozwiązać się kilka problemów technologicznych jest ogromny.
„Smartphone? No kiedyś miałem, ale tego to już chyba nikt nie używa, no może moja babcia…”. Nie zdziwię się, jeśli za 10 lat takie stwierdzenie będzie oczywiste. Kolejne iteracje okularów wykorzystujących Augmented Reality, a może później soczewki kontaktowe w zestawie ze smartsłuchawkami będą wypierać telefony bo… po co one komu?
Idealne okulary AR teoretycznie mogą zrobić wszystko to, co telefon i dużo, dużo więcej. Patrzą wszak na to samo, na co patrzymy i my, dodając do tego dodatkową warstwę informacyjną.
To przyniesie ciekawe zmiany – zniknie sporo outdooru, plansz i tabliczek, część systemów informacji przeniesie się do AR. No bo po co rozkład jazdy, gdy wystarczy spojrzeć na bilet, a dokładny, biorący pod uwagę opóźnienia czas będziemy mieli przed oczami, wraz z najoptymalniejszą trasą na peron? Nie będzie się trzeba zastanawiać, jaki jest przelicznik drahmy przy kasie na dworcu, bo jedno spojrzenie wystarczy, by nasze „glassy” cenę automatycznie przeliczyły na ulubioną przez nas walutę.
Ciekaw jestem najbardziej zmian i podejścia do bezpieczeństwa. Z jednej strony okulary będą rewelacyjnym sposobem weryfikacji użytkownika – po co karta płatnicza, jeśli możemy zapłacić przez pokiwanie głową nad zaproponowaną ceną? Widzę w tym ogromny potencjał dla rozwoju biometrii.
Nietzsche napisał: “jeśli długo będziesz spoglądał w otchłań, otchłań spojrzy na ciebie”. Glassy też to zrobią, i będą mogły sprawdzić, czy wzór siatkówki się zgadza — i na tej podstawie autoryzować przelew z twojego konta – nic prostszego.
Ale to tylko jedna strona, gdy mówimy o bezpieczeństwie – skoro zacząłem od filmowych klasyków, to tak też i skończę, z wykopem, z Robocopem. Pamiętam scenę z serialu, gdy przesłuchując zatrzymanego Robocop na bieżąco określał stopień prawdomówności. Wtedy to było science fiction – teraz takie technologie już są. Rejestrujemy wideo, możemy badać mikroekspresje, ton głosu, wysyłać to po LTE do serwera i niemal natychmiast dostać informację zwrotną.
Fajnie będzie się wówczas występować o kredyt:
– Dzień dobry, chciałbym kupić nowy samochód – potrzebny mi kredyt.
– A jak się Panu powodzi?
– Całkiem nieźle – odpowie klient.
Weryfikacja danych klienta, zbadanie prawdomówności wypowiedzi i wszystkie inne procedury zajmą ułamek sekundy, po czym sprzedawca odpowie:
– To bardzo się cieszę, że wybrał Pan nasz bank, skrót warunków, jakie proponujemy ma Pan przed sobą, proszę kiwnąć głową, jeśli Pan akceptuje.
…swoją drogą to ciekawe, że pierwszy Terminator też był Androidem… przypadek?
Natalia Podrez, Account Executive, Faster&Better
Google Glass otworzyły pewien rozdział wykorzystania technologii, która od czasów dzieciństwa wydawała się jedynie science fiction. To rozdział ogromnych możliwości i dosłownie innego widzenia świata – przede wszystkim bardziej praktycznego i autentycznego. W kontekście działań marketingowych i reklamowych chyba największą szansą Google Glass jest to, że dają one możliwość „wejścia w czyjąś skórę”, wspólnego poznawania i doświadczania emocji, które wiążą się z marką. Jak sobie wyobrażam ich wykorzystanie w przyszłości? Zastanawiasz się nad zakupem nowego samochodu? Zanim udasz się do salonu, masz możliwość obejrzenia filmu stworzonego za pomocą Google Glass. Siedząc już w środku, możesz skonfigurować auto, sprawdzić, jaki kolor tapicerki będzie lepszy.
Idziesz do banku po kredyt? Twój osobisty doradca finansowy w aplikacji, w czasie rzeczywistym sprawdzi dla Ciebie aktualną ofertę konkurencji, oprocentowanie czy kwotę prowizji, a następnie poda je na ekranie okularów.
Wchodzisz do sklepu z ubraniami, na wejściu uruchamia się aplikacja i wita Cię wirtualny ekspedient. Interesuje Cię sukienka? Nie ma Twojego rozmiaru? To żaden problem! Po zeskanowaniu produktu wirtualny pomocnik sprawdzi dostępność rozmiarów, kolorów oraz doradzi, jakie wybrać dodatki i gdzie w sklepie ich szukać.
Jeszcze niedawno wydawało się to nierealne, a teraz pozostaje czekać, aż marki zaczną działać. Jedynym problemem, najbardziej istotnym, jest cena okularów i ich dostępność, a co za tym idzie – skala podejmowanych działań. Przy takim postępie technologicznym za 10 lat najprawdopodobniej będą już dla nas prehistorią, niczym walkman dla dzisiejszych nastolatków, a podobne funkcje będą dostępne np. w soczewkach kontaktowych…
Mateusz Marmołowski, CTO, CTAdventure
Od kilku lat obserwujemy gwałtowny wzrost popularności urządzeń przenośnych. Aktualnie nazywamy je smartfonami, ale już wkrótce smart: zegarkami, okularami, itd… To głównie dzięki takim urządzeniom pojawiło się pojęcie Rozszerzonej Rzeczywistości (ang. Augmented Reality), czyli technologii łączącej świat rzeczywisty z cyfrowym. Technologii, która potrafi osadzić informacje cyfrowe w otaczającym nas środowisku z zachowaniem pełnego kontekstu.
Dzisiaj Rozszerzonej Rzeczywistości używamy głównie za pomocą smartfonów / tabletów, które z założenia służą do konsumowania treści cyfrowej. W roli projektora AR dużo lepiej sprawdzą się takie rozwiązania jak chociażby Google Glass. To właśnie dzięki temu gadżetowi istnieje spora szansa, że w niedalekiej przyszłości wszyscy będziemy poprawiać na nosie okulary, pomimo braku wady wzroku…
Połączenie świata realnego z wirtualnym świetnie sprawdza się w działaniach promocyjno-marketingowych. Także w edukacji można znaleźć ciekawe wykorzystanie AR (np. Professor Why – www.professor-why.pl). A gdybyśmy mieli wyobrazić sobie inne dziedziny życia, w których rozszerzona rzeczywistość zdecydowanie ułatwi nam funkcjonowanie? Osobiście postawiłbym chociażby na bankowość. Moglibyśmy zapomnieć o kodach PIN, numerach kart kredytowych, czy ryzyku naruszenia budżetu domowego. Nad wszystkim czuwałby nasz „anioł stóż” w postaci cyfrowego oka. W momencie wykonywania zakupów zautoryzuje transakcję. Gdy kupujemy mieszkanie, pomoże obliczyć najlepsze warunki kredytowania. Możliwości jest wiele…
Technologia rozwija się tylko i wyłącznie po to, by wspierać człowieka w codziennych czynnościach i zwiększać jego wydajność. Zatem takie gadżety coraz szybciej stawać się będą standardem, bez którego nie wyobrażamy sobie życia. Bo czy ktoś z Was dziś zrezygnowałby ze swojego smartfona…?
Agnieszka Kamieniecka, copywriter, OS3
Przychodzi mi na myśl taki, dosyć w sumie czarny, scenariusz: przede wszystkim Google Glasses ewoluują w Google Lenses (na rynku pojawiają się jako GoogLenses). Zakładamy soczewki i znajdujemy się w innej, ‘lepszej’ rzeczywistości. Są skorelowane z sygnałami płynącymi z mózgu i dokładnie znają nasze preferencje. Wiedzą, jakie treści mogą nas zainteresować i pokazując nam targetowane elementy krajobrazu, maskują te zupełnie nam nieprzydatne. Ma to swoje plusy – nasz mózg nie jest zaśmiecany zbędnymi informacjami, z których nigdy nie skorzystamy. Ma też swoje minusy – widzimy to, co GoogLensy chcą nam pokazać i nie mamy dostępu do innych treści – a stąd już do manipulacji całkiem blisko.
Co jeszcze będzie możliwe dzięki GoogLensom? Na przykład wchodzimy do sklepu, a przy każdym produkcie wyświetla nam się informacja o produkcie, wartości odżywcze (w przypadku produktów spożywczych), cena, a jeśli chcemy – porównanie z cenami w innych sklepach, oczywiście mamy możliwość obejrzenia reklamy na YT; możemy od razu też za produkt zapłacić, robiąc przelew bankowy przez aplikację kompatybilną z Lensami. Przyspiesza to na pewno zakupy, z drugiej – ułatwia zakupy impulsowe i w efekcie lżejszą niż teraz ręka wydajemy dużo więcej, niż zamierzaliśmy.
Kolejna funkcja przyszłości: identyfikacja osób w zasięgu wzroku. Nagle wszyscy tracimy anonimowość: GoogLensy skanują osobę i na podstawie identyfikacji wizerunku wyszukują w sieci wszystkie dostępne informacje o niej – wiemy natychmiast, gdzie pracuje, czym się interesuje, gdzie bywa i jak mieszka. Aplikacja jak znalazł dla wszystkich wścibskich i lubiących podglądać cudze życie. Zresztą – przecież większość z nas już to robi na Facebooku.
Ogólnie w mojej wizji jest trochę pozytywów, ale skłaniam się ku jednemu wnioskowi: przyjdzie taki moment, w którym będziemy tak uzależnieni od zmienionej dzięki Lensom percepcji i od permanentnego ‘haju’ technologicznego, że nie będziemy chcieli sobie radzić bez nich.
Jak dla mnie Google Glasses, czy też wizjonerskie Lenses, są protezą życia, którą każdy będzie sobie mógł założyć w dowolnym momencie i zapomnieć o problemach rzeczywistego świata. Chyba nie podoba mi się taka sztuczna stymulacja i, tak naprawdę, symulacja własnego życia. Wybieram to prawdziwe. 😉