TikTok Ad Awards 2025

TikTok Ad Awards 2025

TikTok Ad Awards 2025

Ostatni dzwonek na zgłoszenia do konkursu TikTok Ad Awards CE 2025! Termin upływa 24 września br.

Zgłoś kampanię

AMEC porządkuje wolną amerykankę w mierzeniu social media

AMEC porządkuje wolną amerykankę w mierzeniu social media
Jestem badaczem o dość wąskiej specjalizacji – specjalizuję się w analizie treści, w tym treści pochodzących z mediów społecznościowych. Robię to na zlecenie klientów, którzy chcą sprawdzić wizerunek swojej organizacji czy marki w tych mediach, a czasem porównać się z konkurencją.
O autorze
3 min czytania 2013-06-26

grafika: fotolia.pl

Badania są realizowane metodą analizy treści. Najpierw wyszukujemy teksty zawierające dane słowo kluczowe, następnie te teksty czytamy i klasyfikujemy, a zgromadzone w ten sposób dane poddajemy dalszej analizie i wyciągamy wnioski. Metoda jest znana od lat w naukach społecznych. Monitoring internetu to narzędzie, które ułatwiło badania tą metodą – znacznie uprościło i przyspieszyło proces gromadzenia tekstów, analizy (poprzez zastosowanie półautomatycznych rozwiązań, np. do opisywania dat publikacji, autorów czy źródeł), a także prezentowania danych w postaci wykresów i syntetycznych mierników.

Jednak analiza treści analizie treści nierówna. Po pierwsze, jeśli w branży badań skuteczności działań promocyjnych jakieś pojęcie nazywa się tak samo, niekoniecznie oznacza to samo. Boleśnie przekonał się o tym brytyjski Central Office of Information (COI), wówczas jeszcze funkcjonujący jako odrębna placówka koordynująca działania komunikacyjne brytyjskiego rządu (obecnie jest częścią częścią Government Procurement Service). Placówka w lipcu 2009 r. przeprowadziła ciekawy eksperyment. Instytucja rozesłała brief z załączoną próbką 138 artykułów prasowych do pięciu firm monitorujących media. Organizacja chciała się dowiedzieć, do ilu osób dotarł dany tekst, jaki był koszt dotarcia na 1000 i jaki był wydźwięk tekstu. Efektem było pięć różnych zestawów z wynikami, a wyniki w poszczególnych kategoriach analizy bardzo mocno różniły się między sobą.

LinkedIn logo
Na LinkedInie obserwuje nas ponad 100 tys. osób. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Co więcej, każda z firm stosowała różne miary zasięgu, które inaczej się nazywały i różnie były liczone:

Słuchaj podcastu NowyMarketing

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

To tylko przykład. Podobne można by mnożyć, próbując sprawdzić, co kryje się pod takimi pojęciami, jak zasięg, zaangażowanie czy wpływ. Z reguły każdy z dostawców rozumie je inaczej, mało który umieszcza ich definicje w swoich raportach, a klient rzadko się o to dopytuje.

Po drugie, monitoring monitoringowi nierówny, co widać zwłaszcza na przykładzie internetu. Każda z firm, która monitoruje sieć, ma inną bazę serwisów oraz inną filozofię zbierania danych. Każda inaczej definiuje źródło – to, co w mojej ofercie figuruje jako subdomena dużego serwisu (np. biznes.wp.pl), u konkurenta może być traktowane jako osobny serwis. Na pierwszy rzut oka klientowi wyda się zatem, że firma konkurencyjna monitoruje więcej serwisów niż moja, podczas gdy w rzeczywistości tak wcale nie będzie – możemy mieć w większości przypadków te same dane. Diabeł tkwi w szczegółach. Ponieważ każda z firm używa innego oprogramowania, w żadnej z firm nie dostaniemy identycznego zestawu wyników na te same słowa kluczowe. Teraz już rozumiecie, dlaczego w swoim badaniu COI rozsyłał gotowe zestawy artykułów?

Po trzecie, swoich obowiązków często nie dopełniają też twórcy raportów z social media. W ich analizach brakuje informacji, jakie słowa kluczowe były sprawdzane, skąd pochodziły dane, jak analizowano wydźwięk postów, jakie dokładnie dane analizowano. Efekt jest taki, że klient, który zamówił pierwszą edycję badania w jednej firmie, a drugą – w drugiej – będzie miał kłopot z porównaniem wyników obu analiz.

Na panującym zamieszaniu tracą przede wszystkim zleceniodawcy. Nie są oni w stanie dokonywać porównań ofert czy dowiedzieć się, jak została przeprowadzona dana analiza. Dostrzegły to już różne organizacje branżowe, ale milowy krok dokonał się dopiero za pośrednictwem Międzynarodowego Stowarzyszenia Pomiaru i Oceny Komunikacji (Association for Measurement and Evaluation of Communication, AMEC) – organizacji firm i specjalistów mierzenia komunikacji. AMEC postanowił uporządkować istniejący stan rzeczy jeśli chodzi o analizy z mediów społecznościowych. Wspólnie z innymi międzynarodowymi i amerykańskimi organizacjami branżowymi wypracował dokument, który został oficjalnie ogłoszony podczas konferencji European Measuremet Summit w czerwcu b.r. w Madrycie.

Standardy ogłoszone przez AMEC zawierają:

  • Wytyczne, jak powinien wyglądać opis metodologii badania (np. jak powinien być opisany sposób kodowania, serwisy, z których pochodziły dane, itp.);
  • Definicja takich pojęć, jak jednostka analizy (item), wzmianka (mention), impresja (impression), zasięg(reach), zaangażowanie (engagement), konwersacje (conversation) oraz wydźwięk (sentiment);
  • Propozycje definicji, czym są opinie (opinion), rekomendacje (advocacy), wpływ (influence), rezultatu (impact) i wartości (value);
  • Wskazanie różnic pomiędzy badaniami social media a jakościowymi badaniami marketingowymi.

Nie jest to końcowa wersja standardów – propozycje definicji są jeszcze dyskutowane za pośrednictwem strony www.smmstandards.org, gdzie można zgłaszać swoje uwagi. Pełny dokument powinien być gotowy do końca 2013 r.

Warto jednak zapoznać się z nim już teraz i zacząć konsekwentnie stosować uzgodnione już definicje czy chociażby wspomniany wzór opisu metodologicznego. Uczyni to mierzenie efektów skuteczności komunikacji bardziej rzetelnym i jednocześnie bardziej przejrzystym dla zleceniodawców.