Pozostałe części cyklu „Influencer z misją” przeczytasz tu >
Dr Joanna Gutral jest psycholożką, psychoterapeutką i psychoedukatorką. Prowadzi psychoterapię osób dorosłych w nurcie poznawczo-behawioralnym. Badawczo i dydaktycznie jest związana z Uniwersytetem SWPS w Warszawie. Jest też autorką podcastu psychoedukacyjnego pt. „Gutral Gada”.
Zobacz również
Jaka jest misja Twojej twórczości online?
Nie wiem, czy nazwałabym to misją. To raczej chęć, coś, co mnie samą interesuje, czyli popularyzacja. Nie chcę tego widzieć w kategoriach misyjnych – to moja praca, ale i hobby. Mam szczęście zajmować się czymś, co bardzo mnie interesuje i dotyczy wszystkich ludzi na świecie, czyli zdrowiem psychicznym.
Czujesz się autorytetem dla swojej społeczności? Kogo uznajesz za swój autorytet?
Lubię, kiedy społeczność traktuje moje kanały jako rzetelne źródło informacji. Ale efekt autorytetu, w psychologii, może okazać się pułapką, w której stracimy krytyczne myślenie, wierząc w czyjąś eksperckość. Ja zachęcam, aby moja społeczność kwestionowała także internetowych guru – bo jako ludzie, jesteśmy podatni na zniekształcenia i błędy. Nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Dzięki błędom właśnie możemy dyskutować i wzrastać odkrywając nowe lądy.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
A moje autorytety to często osoby bez Instagrama czy innych kanałów. To profesorowie, którzy uczyli mnie badawczego kunsztu, czy superwizorzy, z którymi przyglądam się swojej pracy psychoterapeutycznej.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Co Twoim zdaniem sprawia, że influencerzy zyskują zaufanie odbiorców, a publikowane przez nich treści wpływają na decyzje zakupowe konsumentów?
Szybkość, dostępność i wysoki poziom przyswajalności tekstów. Treści są często ładne, przyjemne, a my mamy skłonność, by w większym stopniu ufać ludziom, których lubimy. Influencer sprawia wrażenie kogoś przystępnego, nawiązujemy z nim relacje. Jednostronną, bo chociaż my jako odbiorcy znamy influencera, to on najpewniej nie zna nas. Możemy cenić jego treści, a co za tym idzie, wierzyć, że to, co poleca, spodoba się także nam. Ale ufając poleceniom „budujemy relację” z influencerem stając się kimś, kto przynależy do pewnej społeczności. A to już potężna siła w konsumenckich wyborach.
Jak wyglądały początki Twoich działań? W którym momencie poczułaś, że chcesz się poświęcić działalności internetowej, pracy influencerki?
Ja nigdy nie pomyślałam o sobie jako o influencerce. Chociaż wszyscy wywieramy jakiś wpływ (ang. influence) na innych – zatem każdy z nas ma w sobie coś z influencera. Kiedy ktoś pyta mnie, kim jestem, najczęściej odpowiadam – psycholożką, psychoterapeutką, psychoedukatorką. Działalność internetowa jest jedną z kilku rzeczy, którymi się zajmuję. Po pierwsze prowadzę psychoterapię indywidualną osób dorosłych w nurcie poznawczo-behawioralnym, po drugie szkolę pracowników w zakresie umiejętności miękkich oraz wellbeingu, po trzecie, pracuję dydaktycznie i badawczo na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Działalność internetowo- podcastowa to czwarty obszar. I zadecydował tu przypadek. Nie było i nie ma jednego planu działania. I najpewniej nigdy nie będzie, bo chociaż wspólnym mianownikiem dla wszystkich tych obszarów jest psychologia, to każdy z nich ma swoją specyfikę: ja swoje działania robię intuicyjnie, a nacisk kładę przede wszystkim na rzetelność treści, które popularyzuję. Czuję się za to odpowiedzialna.
Jakie treści znajdziemy dziś na Twoim profilu/koncie/kanale?
Przede wszystkim psychoedukację opartą o wyniki badań naukowych.
Ile godzin dziennie poświęcasz na tworzenie treści? Czy swoje kanały prowadzisz samodzielnie, czy ktoś Ci w tym pomaga?
Regularność to nie jest moje drugie imię. Czasami nagrywam podcasty przez wiele godzin, by przez kolejne dwa tygodnie nie zajmować się „produkcją” treści. Jestem absolutnym beztalenciem, jeżeli chodzi o technikalia, zatem w kwestii montażu i dystrybucji wspiera mnie Eugeniusz Karlov. Jako że planowanie treści i estetyka wykonania również nie należą do moich mocnych stron, wspiera mnie w tym Marta Karbownik. Jestem im za to bardzo wdzięczna, bo inaczej treści pojawiałyby się jeszcze mniej regularnie. Potrzebuję czasu na inne obszary mojej aktywności, ale i przegląd literatury, odpoczynek. Bez wsparcia byłoby to niemożliwe.
Jakie są największe wyzwania Twojej aktywności? Jak sobie z nimi radzisz?
Zdrowie psychiczne stało się tematem popularnym. Poszła za tym monetyzacja, a brak ustawy o zawodzie psychoterapeuty to woda na młyn psychowashingu – działań, które nie tylko mogą nie być pomocne, ale i szkodliwe. Staram się uczulać moich obserwatorów na zagrożenia, na które muszą uważać.
Z jakimi markami najchętniej współpracujesz? Którą dotychczas zrealizowaną współpracę wspominasz najlepiej?
Przede wszystkim z takimi, które znają już moją działalność i cenią sobie merytorykę treści, a także mają zaufanie do tego, co robię. Wyprodukowałam dla Empik Go serię podcastową Ciało Cało. Umówiliśmy się na termin i stawkę. Usłyszałam tylko „rób po swojemu”. I po umówionym czasie (no dobra, może nieco dłużej) przesłałam do nich gotową serię. Bardzo cenię firmy, które są otwarte na kreatywne podejście twórcy, nie próbują go wcisnąć w swoje ramy. No i pokora w stosunku do merytoryki, a nie zachęty do pójścia na skróty, to warunki konieczne dla podjęcia przeze mnie współpracy. W tych kwestiach jestem bardzo wymagająca.
fot. www.news.empik.com
Czy masz jakieś „złote zasady” przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu współpracy z marką? Jakie są Twoje wymagania, jeśli chodzi o działania płatne i barterowe?
Bezpłatnie promuję wydarzenia non profit. Jeżeli ktoś chce moimi zasięgami sprzedać swoje usługi, jestem wyczulona na „używanie”.
Na jakie kwestie prawne współpracy zwracasz uwagę?
Od kwestii prawnych na szczęście mam prawników i to polecenie dla wszystkich twórców: nie oszczędzajcie na prawnikach oraz czytajcie umowy!
Wolisz pracować bezpośrednio z markami, czy przez agencje marketingowe i dlaczego? Jaki budżet powinna przeznaczyć marka na współpracę z Tobą?
Zdecydowanie wolę bezpośredni kontakt. A budżet zależy od zakresu pracy, wykorzystywania wizerunku, czasu jego trwania i jak mnie samą rajcuje dany produkt.
Najbardziej absurdalna lub dziwna propozycja współpracy z marką
Pomidor. Ale niech też będzie to podpowiedź sektora, który się odezwał. Nie zgodziłam się na tę współpracę – nie widziałam związku pomiędzy mną, tym co robię, a produktem samym w sobie. Zgłosiła się kiedyś do mnie także firma oferująca produkty mające zastępować posiłki. Były sprzedawane w butelkach, które można było ze sobą nosić, a jako benefit płynący z takiego rozwiązania wskazywano oszczędność czasu. Nie zgodziłam się na taką współpracę. Jedzenie pełni nie tylko funkcje odżywcze, ale i relacyjne. Jeżeli nie jesteśmy w stanie przygotować i spożyć w spokoju posiłku, to znaczy, że coś jest nie tak z naszym rytmem funkcjonowania. Nie musimy być na wskroś efektywni, wyszarpywać sekundy z życia. Nie chcę wspierać takie narracji.
Co myślisz o wirtualnych influencerach?
Nie mam potrzeby ich obserwowania. To chyba specyfika zawodu, że interesują mnie przede wszystkim ludzie.
Zdjęcie główne: J. Gutral