Wyobraźmy sobie rowerzystę, który planując wakacyjną wyprawę, długo szukał odpowiedniego roweru. Zakupu chciał dokonać przez internet – znalazł model w odpowiadającym mu kolorze i rozmiarze, do tego tańszy niż w okolicznych sklepach. Ostatecznie jednak nie sfinalizował transakcji. Powód? Sprzedawca miał siedzibę w Gdańsku, a zakup online wraz z dostawą do miejsca wskazanego przez rowerzystę nie był możliwy. Zgodnie z zasadami narzuconymi przez dystrybutora – Scott Sportech Poland – zakup musiał odbyć się osobiście, w sklepie stacjonarnym. Dla klienta z południowo-wschodniej Polski oznaczałoby to konieczność pokonania ponad 600 kilometrów, co okazałoby się niepraktyczne i kosztowne. Ostatecznie zrezygnował z zakupu – tak samo, jak najpewniej inni potencjalni klienci w podobnych okolicznościach.
Choć powyższa sytuacja jest fikcyjna, to opisana praktyka jak najbardziej rzeczywista. Blokowanie sprzedaży internetowej wraz z dostawą rowerów do miejsca wskazanego przez konsumenta – przez niemal dekadę dotyczyła dealerów współpracujących ze Scott Sportech Poland, dystrybutora marek Scott, Bergamont i Bold. Blokada handlu online sprawiła, że dealerzy nie musieli konkurować z innymi sprzedawcami w całym kraju, bo ich działalność w praktyce sprowadzała się do klientów z najbliższej okolicy. Możliwość rywalizacji ceną i zakresem oferty została znacznie ograniczona. Co więcej, zakaz był przestrzegany nie tylko z obawy przed reakcją dystrybutora – dealerzy sami informowali spółkę o przypadkach naruszeń, wzmacniając utrwalony podział rynku.
– Zakaz sprzedaży internetowej to nie strategia biznesowa – to forma zamykania rynku i wykluczania konkurencji. Konsumenci mają prawo do swobodnego wyboru ofert, niezależnie od tego, czy kupują rower w sklepie stacjonarnym, czy przez internet – mówi Prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Nieuczciwe mechanizmy
Scott Sportech Poland opierał się na postanowieniach tzw. „porozumień dystrybucyjnych” i „warunków współpracy”. Choć dokumenty te nie zawierały wprost zakazu sprzedaży online, narzucały dealerom obowiązek osobistego przekazania klientowi w pełni zmontowanego roweru oraz zakazywały sprzedaży za pośrednictwem platform takich jak Allegro czy eBay. Prezentacja produktów w internecie była dozwolona, ale musiała ograniczać się do roli informacyjnej – miała zachęcać do wizyty w sklepie stacjonarnym, a nie umożliwiać zakup online wraz z dostawą do miejsca wskazanego przez konsumenta. W praktyce oznaczało to, że finalizacja transakcji musiała odbywać się w punkcie sprzedaży.
Próba sprzedaży rowerów online z dostawą do miejsca wybranego przez konsumenta kończyła się interwencją ze strony spółki – dealerzy otrzymywali e-maile z groźbą sankcji. W efekcie nie mogli konkurować z innymi sprzedawcami ani ceną, ani dostępnością. Co więcej, sprzedawcy sami pilnowali przestrzegania zakazu – obserwowali działania innych i informowali dystrybutora o przypadkach jego naruszenia.
#NMInsights: Polskie podcasty o marketingu i e-commerce warte słuchania
Ograniczenie handlu internetowego sprawiło też, że dealerzy nie rywalizowali między sobą o klientów w sieci – co mogło sprzyjać utrzymywaniu wyższych cen. W efekcie działań spółki konsumenci tracili dostęp do konkurencyjnych cen i pełnej oferty produktów. Zakupy były mniej wygodne, bardziej czasochłonne i potencjalnie droższe.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Prezes UOKiK uznał, że spółka złamała prawo – zarówno polskie, jak i unijne – ograniczając konkurencję i utrudniając klientom dostęp do oferty. Zakaz e-sprzedaży mógł blokować transakcje między polskimi dealerami a klientami z innych państw UE, dlatego Prezes UOKiK wydając decyzję zastosował równolegle art. 101 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który zakazuje porozumień ograniczających handel wewnątrz wspólnego rynku.
Na firmę Urząd nałożył karę w wysokości 4 340 394 zł. Decyzja nie jest prawomocna, przysługuje od niej odwołanie.