10 kultowych książek marketingowych, które wszyscy cytują, ale mało kto je stosuje. Oto marka, która zamiast cytować – po prostu zrobiła to, co napisano. I wygrała.
To nie jest historia z gatunku „szaleni wizjonerzy zrobili coś z niczego”. To precyzyjny, krystalicznie czysty case study o tym, jak teoria marketingu (tak, ta nudna, z książek, które masz na półce, ale nigdy ich nie zastosowałeś w praktyce) może dać milionowe efekty, kiedy ktoś ją faktycznie zrozumie i wdroży. To nie będzie kolejny tekst o książkach, które stoją na twojej półce jak figurki Funko Pop – ładne, modne i kompletnie nieużywane. To mój autorski case marki, która zamiast cytować Riesów i Sharpa – po prostu zrobiła to, co napisali w swoich kultowych książkach. I wyszła z tego nie prezentacja, tylko produkt wart pół miliarda. Gdyby te książki nie były pisane na papierze, tylko na rynku – wyglądałyby właśnie tak.

Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria.
Jeśli jeszcze raz usłyszę, że teoria marketingu jest nudna, oderwana od rzeczywistości i nic nie daje praktykom, to chyba zacznę ustawiać każdego, kto tak twierdzi pod wodospadem i moczyć mu głowę, a do rytuału ochoczo dołączy Jacek Kotarbinski, PhD wręczając delikwentom swoje książki. Bo oto mamy Waterdrop: markę, która wygląda jak wymyślona przez kogoś, kto właśnie przeczytał Riesów, Kotlera, Sharpa i Christensena, i zamiast ziewnąć, powiedział: „Hmm, może to po prostu tak zrobimy?”. Nie wiem, czy Martin Donald Murray kiedykolwiek te książki czytał. Wywodzi się z Boston Consulting Group (BCG), więc pewnie był skupiony na czytaniu czegoś innego. Ale marka, którą stworzył, mogłaby służyć za ich najpełniejszy, najbardziej treściwy skrót. Produkt bez kropli wody, który na rynku wartym miliardy zrobił 100 mln dolarów przychodu rocznie i rośnie dwucyfrowo w każdym roku, to coś więcej niż marketingowy fajerwerk. To twardy, konkretny dowód, że najlepsze strategie marki nie są pisane do szuflady, tylko do zastosowania. Przeczytałem każdą z omawianych tu książek i jest to także moja osobista rekomendacja: przeczytaj je i ty, a potem zobacz, jak naprawdę można je zastosować w praktyce.
1. Nie sprzedawaj produktu, sprzedawaj kategorię

Książka: Al Ries & Laura Ries, „The Origin of Brands” (ISBN: 978-0060570156)
Teza: Waterdrop nie jest „nowym napojem” – to nowa kategoria „microdrinks”. Oto dlaczego Riesowie mieli rację, że kategorie nie ewoluują – one się rozdzielają.
Fakt: Waterdrop stworzył kategorię mikro-napojów od zera, osiągając ponad 100 mln USD rocznie (2023).
Jak Waterdrop wykorzystał zasadę dywergencji Ala i Laury Ries do stworzenia nowej kategorii wartej 100 mln dolarów rocznie
Gdy Al i Laura Ries napisali w książce „The Origin of Brands”, że marki odnoszą spektakularny sukces nie poprzez ewolucję istniejących produktów, lecz przez tworzenie całkowicie nowych kategorii, wielu marketerów kiwnęło głową, po czym wróciło do starego dobrego „połączenia szczoteczki i pasty do zębów” czyli intuicyjnej, acz zabójczej konwergencji. A szkoda. Bo dywergencja – to nie jest jakaś teoria z kapelusza Riesów. To najpraktyczniejsza lekcja marketingu ostatnich dwóch dekad. I nikt jej nie odrabia. Najważniejsza teza Riesów brzmi jasno:
„Silne marki nie powstają z ewolucji istniejących kategorii. Silne marki powstają przez rozdzielenie się (dywergencję) od istniejących”.
Zamiast ulepszać kolejne wersje już istniejących produktów, Riesowie radzą: stwórz własną, nową kategorię, w której będziesz pierwszą i jedyną opcją w umyśle klienta.
Dokładnie tę strategię zastosował Waterdrop – marka, która stworzyła kategorię „microdrinks”. Na rynku pełnym klasycznych napojów gazowanych, energetyków, izotoników i wód smakowych, Waterdrop zdecydował się na zupełnie inny ruch. Zamiast sprzedawać gotowy napój w butelce, stworzył małą, rozpuszczalną kostkę, którą klient sam wrzuca do własnej wody. Zero plastiku, zero cukru, a jednocześnie całkowicie nowa forma spożywania napojów smakowych i witaminowych.
Strategia ta idealnie wpisuje się w model dywergencji Riesów:
- Nowa forma: produkt w postaci koncentratu, a nie gotowego napoju.
- Nowy język: zamiast „tabletka musująca” – „microdrink”.
- Nowa kategoria mentalna: w umyśle klienta produkt nie konkuruje bezpośrednio z colą czy izotonikiem, ale stanowi odrębny rytuał spożywania płynów.
Rezultaty tej strategii mówią same za siebie:
- Wartość marki: Waterdrop osiągnął w 2023 roku ponad 100 milionów dolarów rocznych przychodów.
- Globalna obecność: marka weszła na ponad 30 rynków, rozwijając się zarówno przez kanały DTC, jak i przez największe sieci detaliczne w USA, takie jak Walmart czy Target.
- Ekologiczny przekaz: eliminacja plastikowych butelek, oszczędność surowców, jasny i przekonujący komunikat, który dodatkowo odróżnia Waterdrop od konkurencji.
Waterdrop jest przykładem, że teoria opisana przez Riesów naprawdę działa, jeśli jest zastosowana odważnie i konsekwentnie. Marka nie próbowała przekonać klientów, że robi coś lepszego od konkurencji. Zamiast tego stworzyła własną kategorię, w której od samego początku była liderem – i pozostaje nim do dziś.
Dla marketerów płynie z tego jasna lekcja: jeśli naprawdę chcesz odnieść sukces, nie staraj się być lepszym od innych. Zamiast tego znajdź sposób, by być jedynym. Dokładnie jak Waterdrop, który udowadnia, że teoria Riesów to coś więcej niż marketingowa literatura – to przepis na realny sukces rynkowy.
2. Zajmij pozycję w głowie klienta, nie na półce

Książka: Al Ries & Jack Trout, „Positioning: The Battle for Your Mind” (ISBN: 978-0071373586)
Teza: Konsumenci nie potrzebowali nowego napoju. Potrzebowali prostego powodu, by pić więcej wody. Waterdrop zajął miejsce mentalne: zdrowy rytuał, bez cukru i plastiku.
Fakt: Marka używa hasła „Drink More Water” jako pozycjonującego wezwania, bez porównań do coli czy soków.
Jak Waterdrop perfekcyjnie zastosował zasady pozycjonowania według Ries & Trout, zdobywając świadomość, która przekłada się na 100 mln USD rocznie
W swojej klasycznej książce „Positioning: The Battle for Your Mind” Al Ries i Jack Trout postawili brutalnie jasną diagnozę współczesnego marketingu: dzisiaj sukces marki nie zależy już od tego, ile miejsca zajmuje ona na półce sklepowej, ale od tego, jak silną i precyzyjną pozycję zajmuje w umyśle klienta.
Najważniejsza teza Riesa i Trouta brzmi:
„Marketing to bitwa nie o produkty, lecz o miejsce w umyśle klienta”.
Innymi słowy: konsument nie porównuje w sklepie wszystkich dostępnych produktów, tylko dokonuje zakupu na podstawie tego, jak dana marka jest już zakodowana w jego świadomości. Marka, która nie jest przypisana do konkretnej mentalnej pozycji, jest w umyśle konsumenta po prostu niewidzialna.
Waterdrop nie tylko zajął miejsce w głowie konsumenta. On sobie tam zbudował apartament z widokiem na rytuały. Na rynku napojów, pełnym niemal identycznych produktów walczących o uwagę klienta, Waterdrop nie próbował konkurować ceną, smakiem, czy estetyką opakowania. Zamiast tego postawił na zupełnie nowe, nieistniejące wcześniej w głowie konsumenta miejsce: zdrowy i ekologiczny nawyk picia wody.
Pozycja Waterdrop jest jasna i precyzyjna:
- Nie jest napojem, lecz kostką, którą sam wrzucasz do wody.
- Nie zawiera cukru ani zbędnych dodatków – jest synonimem zdrowego nawyku.
- Jest przyjazny dla środowiska – zero plastiku, zero problemów ekologicznych.
- Jest nowoczesnym, prostym rytuałem codziennym – nową kategorią mentalną.
W efekcie, gdy klient myśli: „Chcę pić więcej wody, ale zwykła woda jest nudna”, natychmiast kojarzy ten problem z jedyną dostępną mentalnie opcją – Waterdrop. Marka nie musi tłumaczyć klientowi, dlaczego jest lepsza od innych napojów, bo w świadomości konsumenta nie konkuruje z nimi w ogóle. Ma całkowicie własną, unikalną pozycję.
Rezultaty tej strategii są bezlitośnie klarowne:
- Marka osiąga ponad 100 mln dolarów rocznie ze sprzedaży swoich kostek, które konsumenci sami rozpuszczają.
- Dzięki unikalnemu pozycjonowaniu, Waterdrop jest rozpoznawalny i nie do pomylenia z jakimkolwiek innym napojem.
- Komunikacja marki jest skupiona na jednym, jasnym przekazie („Drink More Water”): skuteczna, spójna i prosta.
Waterdrop potwierdza, że zasada Riesów i Trouta działa dosłownie. Marka nie walczy o lepszą półkę w sklepie, lecz o dominujące miejsce w umyśle klienta. I to właśnie mentalna dominacja decyduje o tym, że konsumenci sięgają po Waterdrop regularnie, automatycznie, i bez konieczności porównywania go z innymi produktami.
Marketerzy powinni potraktować ten przykład jako realny dowód, że w bitwie o klienta liczy się tylko jedna rzecz – czy twoja marka zajmuje w jego głowie unikalne miejsce, które pozwala na natychmiastową identyfikację problemu z rozwiązaniem, jakim jest marka.
3. Wybierz strategicznego wroga, zamiast szukać kolejnych przyjaciół

Książka: Laura Ries, „The Strategic Enemy” (ISBN: 978-1394323937)
Teza: „Strategicznym wrogiem” Waterdrop jest plastikowa butelka i cukier. Marka wygrywa dzięki temu, z czym walczy, a nie dzięki temu, z czym konkuruje.
Fakt: Komunikacja marki skupia się na liczbie uratowanych plastikowych butelek (ponad 200 mln sztuk).
Jak Waterdrop wykorzystał strategię „wroga” Laury Ries, by wyróżnić się w zatłoczonej kategorii napojów
Jednym z największych paradoksów współczesnego marketingu jest fakt, że marki często za wszelką cenę próbują być lubiane przez wszystkich. Szukają kolejnych „przyjaciół”, tworząc komunikację, która jest bezpieczna, ogólna i… zupełnie nijaka. A jak zauważa Laura Ries w swojej nadchodzącej książce „The Strategic Enemy”, skuteczne marki robią coś odwrotnego. Nie próbują być lubiane przez każdego. Wręcz przeciwnie – jasno wskazują strategicznego wroga, czyli coś, przeciwko czemu się buntują. W ten sposób zyskują pozycję, którą łatwo zrozumieć, polubić i zapamiętać.
Kluczowa teza Laury Ries jest klarowna:
„Jeśli marka nie wybierze strategicznego wroga, rynek wybierze go za nią. A wtedy będzie za późno, żeby skutecznie walczyć”.
Dla Waterdrop wybór wroga był oczywisty i niezbędny. Marka mogła przecież próbować konkurować z Coca-Colą, Red Bullem albo Evianem. Ale zamiast tego zrobiła coś znacznie sprytniejszego: nie zaatakowała innych marek, ale samą esencję problemu współczesnych napojów – cukier i plastikowe butelki.
Strategiczny wróg Waterdrop? To nie Pepsi. To nie Evian. To nie Red Bull. To rak plastiku i cukru całej zepsutej kategorii słodzonych napojów w PET – ten sam, który marki konkurencji pakują do twojej lodówki. Ten prosty i klarowny przeciwnik nadał marce jasny, natychmiastowy kontekst i pozwolił zająć w umyśle klientów bardzo specyficzne miejsce: jeśli chcesz pić smacznie, zdrowo i ekologicznie – jesteśmy dla ciebie.
Konsekwencja tej strategii jest widoczna w każdym elemencie komunikacji Waterdrop. W reklamach marki wprost pojawia się narracja o „wyeliminowaniu” plastikowych butelek z oceanów, a hasła „Zero Sugar. Zero Plastic”. są tak wyraziste, że trudno je zignorować. Takie pozycjonowanie jest też ultra klarowne i inspirujące dla agencji kreatywnych pracujących nad briefem komunikacyjnym. Marka regularnie publikuje dane o tym, jak wiele plastikowych butelek udało się nie wprowadzić do obiegu dzięki stosowaniu jej produktów (ponad 200 milionów do 2023 roku). I właśnie dlatego komunikacja Waterdrop jest tak przekonująca – bo jasno mówi, kto jest wrogiem, a kto sojusznikiem.
W praktyce oznacza to, że klienci, wybierając Waterdrop, nie tylko kupują napój. Wchodzą w aktywną rolę – przyłączają się do walki z problemem, który rozumieją i który ich osobiście dotyka. Marka nie musi tłumaczyć im swojej wartości – klienci sami ją widzą, bo znają konsekwencje plastiku i cukru.
Waterdrop pokazuje zatem, że strategia „wroga” opisana przez Laurę Ries nie jest teoretyczną ciekawostką z marketingowej książki. To konkretne narzędzie budowania marek, które realnie działa na rynku. Wybierając klarownego przeciwnika, Waterdrop stworzył wyrazistą i łatwo identyfikowalną pozycję, której trudno zaprzeczyć.
Dla marketerów wniosek jest jeden: wybierz wroga świadomie, zanim rynek wybierze go za ciebie. Dzięki temu twoja marka nie tylko będzie jasno rozumiana, ale i zapamiętana. Bo jak pokazuje przykład Waterdrop, walka z cukrem i plastikiem to nie tylko ekologiczna deklaracja – to konkretna strategia marketingowa, która pozwala marce wygrać coś więcej niż uwagę klientów. Pozwala wygrać ich szacunek.

4. Penetracja rynku ważniejsza niż lojalność – teoria Sharpa w praktyce

Książka: Byron Sharp, „How Brands Grow” (ISBN: 978-0195573565)
Teza: Marka rośnie poprzez zdobywanie ciągle nowych użytkowników, nie przez kampanie lojalnościowe.
Fakt: W ciągu roku Waterdrop wszedł na półki 3000+ sklepów w USA (Walmart, Target) po zbudowaniu świadomości w DTC.
Jak Waterdrop wykorzystał zasady Byrona Sharpa, żeby zbudować globalną markę, której klienci wcale nie muszą być lojalni
Jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś, powiem ci to wprost: jeśli chcesz stworzyć markę, która odniesie globalny sukces, możesz wyrzucić do kosza wszystkie książki o lojalności klienta. A właściwie – prawie wszystkie. Jest jedna, bez której nie uda ci się zajść daleko. Mowa oczywiście o kultowej już pozycji „How Brands Grow” Byrona Sharpa. Zasady Sharpa to nie opcjonalny dodatek do nowoczesnego marketingu – to absolutna podstawa, bez której twoja marka po prostu nie urośnie, choć oczywiście nie wolo jej przyjmować bezkrytycznie, to uproszczenie skomplikowanego świata.
Sharp na podstawie tysięcy danych z Ehrenberg-Bass Institute wyciągnął jasny, konkretny wniosek, który wciąż trudno przełknąć wielu brand managerom:
„Marki nie rosną poprzez zwiększanie lojalności. Marki rosną wyłącznie przez zwiększanie penetracji rynku”.
W praktyce oznacza to jedno: sukces marki zależy od ciągłego pozyskiwania nowych użytkowników, którzy kupują produkt okazjonalnie. Nie musisz ich zatrzymywać na zawsze. Musisz ich zdobywać w dużych ilościach i regularnie przypominać im, że istniejesz. Wszystko sprowadza się do dwóch kluczowych pojęć z książki Sharpa: dostępności mentalnej (mental availability) i dostępności fizycznej (physical availability).
I dokładnie te dwie zasady – niemal jak instrukcję obsługi – zastosował Waterdrop.
Po pierwsze – dostępność mentalna. Waterdrop jest perfekcyjnie wyrazisty. Charakterystyczna forma kostki, minimalistyczny design, pastelowe kolory, hasło „Drink More Water” – wszystko po to, by w głowie konsumenta stworzyć jasny i natychmiast rozpoznawalny obraz marki. Ten obraz działa jak kod, który łatwo uruchamia się w kluczowym momencie decyzji zakupowej. Sharp byłby dumny, bo dokładnie o tym pisał: im szybciej marka przychodzi na myśl, tym szybciej ląduje w koszyku.
Po drugie – dostępność fizyczna. Marka może być świetnie rozpoznawalna, ale jeśli nie znajdziesz jej na półce w sklepie, nie kupisz jej. Waterdrop szedł trochę w kontrze do tej zasady, nie bił się o półkę w największych sieciach. Najpierw zbudował pozycję online (model DTC), a dopiero po tym spektakularnie wszedł na półki największych sieci detalicznych, w tym Walmart, Target czy Walgreens. Efekt? W ciągu zaledwie roku produkty Waterdrop trafiły do ponad 3000 punktów sprzedaży w samych USA. Marka jest widoczna, dostępna i kupowana impulsywnie przez coraz większą liczbę ludzi.
Waterdrop wie, że lojalność to fajny bonus, ale w żadnym wypadku nie cel strategiczny. Marka konsekwentnie skupia się na zdobywaniu nowych użytkowników i zapewnianiu, że każdy, kto choć raz wejdzie do świata microdrinków, szybko zapamięta prosty rytuał: kostka + woda = zdrowie i ekologia.
I wyniki mówią same za siebie: penetracja rynku jest ogromna, przychody rosną lawinowo a sama marka – choć ma programy których celem jest zaangażowanie – stale zwiększa bazę nowych osób, które po nią sięgają. Tylko w ten sposób można zbudować markę globalną: ciągłym, nieustannym zwiększaniem penetracji rynku, a nie próbami zatrzymania na siłę każdego konsumenta.
Waterdrop udowodnił zatem, że Byron Sharp miał rację: lojalność jest przereklamowana, a penetracja rynku niedoceniana. Bez zrozumienia i wdrożenia tych prostych zasad praktycznie niemożliwe jest stworzenie naprawdę dużej marki. Jeśli więc marzysz o globalnym sukcesie, zrób dokładnie to, co zrobił Waterdrop – przeczytaj książkę Sharpa, wyrzuć wszystkie złudzenia o wiecznej lojalności i zacznij zdobywać klientów. Masowo i regularnie.
To nie jest teoria, tylko praktyczna, sprawdzona droga do sukcesu i Waterdrop jest tego najlepszym przykładem.
5. Technologia nie jest dodatkiem, ale istotą marki

Książka: Philip Kotler, „Marketing 5.0” (ISBN: 978-1119668510)
Teza: Waterdrop stosuje technologię, aby wzmacniać relację klient-marka: aplikacja, personalizacja subskrypcji, liczniki plastiku.
Fakt: Appka i quiz hydration pozwalają personalizować doświadczenie zakupowe, realnie zwiększając konwersję.
Jak Waterdrop zastosował zasady Kotlera z „Marketing 5.0”, by stworzyć technologiczną markę skoncentrowaną na człowieku
Kiedy Philip Kotler wraz ze współautorami Hermawanem Kartajayą i Iwanem Setiawanem opublikowali książkę „Marketing 5.0: Technology for Humanity” branża marketingowa uznała to za kolejny modny manifest. Bo przecież wszystko, co ma w tytule słowa „technologia” i „człowiek”, brzmi jak wyjęte prosto z konferencji branżowych – ładnie, futurystycznie, ale niezbyt konkretnie. A jednak zasady opisane przez Kotlera okazały się czymś więcej niż marketingowym buzzwordem. To przemyślana strategia, która pomaga budować marki na miarę XXI wieku – i Waterdrop jest tego najlepszym przykładem.
Kotler stawia jasną tezę:
„Technologia nie jest dodatkiem do marketingu – to kluczowy element wartości marki, jeśli jest stosowana świadomie i humanistycznie”.
Marka, która chce odnieść sukces we współczesnym świecie, musi traktować technologię nie jako kolejne narzędzie promocji, lecz jako fundament całej strategii – od projektowania produktu po kontakt z klientem. To właśnie podejście Kotler określa jako „Marketing 5.0” – technologia służąca człowiekowi, a nie na odwrót.
Dokładnie w tym duchu zbudowana jest marka Waterdrop.
W praktyce oznacza to kilka kluczowych elementów:
Po pierwsze – produkt projektowany przez technologię z myślą o kliencie.
Waterdrop od początku wykorzystuje technologię do stworzenia produktu idealnie dopasowanego do współczesnych potrzeb. Microdrinki są małe, wygodne, ekologiczne, a jednocześnie oparte na nowoczesnej technologii produkcji koncentratu witaminowego. Kostki te, opracowane z myślą o minimalizacji śladu środowiskowego (redukcja plastiku o 98%), pozwalają konsumentom czuć się dobrze nie tylko ze względu na smak, ale przede wszystkim dzięki świadomości dokonywania pozytywnego wyboru dla planety.
Po drugie – personalizacja, która naprawdę działa.
Zgodnie z filozofią Kotlera, nowoczesny marketing musi być precyzyjnie dopasowany do indywidualnych potrzeb użytkownika. Waterdrop wdrożył więc rozwiązania technologiczne, które pozwalają mu doskonale rozumieć i obsługiwać klientów w sposób zindywidualizowany. Przykładem jest aplikacja mobilna marki która zbiera informacje o preferencjach użytkownika, jego stylu życia, a następnie proponuje idealne produkty, smaki i cykle subskrypcji.
Technologia nie jest tu więc tylko modnym dodatkiem – jest istotą samego doświadczenia z marką. Dzięki temu klienci czują się zauważeni, wysłuchani i docenieni. Marka zna ich potrzeby i potrafi dostarczyć produkty dokładnie wtedy, kiedy są one potrzebne.
Po trzecie – technologia budująca zaangażowanie przez wartość, a nie promocję.
Kotler wyraźnie podkreśla, że według niego przyszłość marketingu to budowanie trwałej relacji z konsumentem w oparciu o realną wartość, a nie ciągłe rabaty czy promocje. Waterdrop realizuje tę kotlerowską ideę przez technologię – system subskrypcji, personalizowane rekomendacje produktowe oraz program „Waterdrop Club”, który angażuje użytkowników przez grywalizację i jasne informacje o ekologicznym wpływie ich zakupów. Marka informuje klientów o tym, ile plastikowych butelek zaoszczędzili, pokazując w czasie rzeczywistym realny, namacalny efekt ich decyzji zakupowych.
Rezultaty takiego podejścia są ciekawe, choć zapewne nie stanowiły trzonu silnika rozwojowego marki. Ale klienci Waterdrop mają nie tylko jasny powód do ponownych zakupów, lecz także autentyczne poczucie, że ich zakupy mają znaczenie. Dzięki temu relacja z marką jest głębsza (co Kotler, w odróżnieniu np. od Sharpa bardzo popiera), a decyzje konsumenckie opierają się na wartościach i świadomej motywacji, a nie jedynie na chwilowych impulsach zakupowych.
Waterdrop, zgodnie z zasadami „Marketing 5.0”, pokazuje, że technologia może służyć realnym, ludzkim potrzebom – od zdrowego stylu życia, przez ekologię, aż po poczucie indywidualnego wpływu na świat. Przyszłość marketingu to nie tylko technologia. To technologia zastosowana świadomie, humanistycznie i z szacunkiem dla klienta. Waterdrop właśnie taką przyszłość marketingu stworzył.

6. Jobs to Be Done: rozwiąż realny problem zamiast tworzyć kolejny „trend”

Książka: Clayton Christensen, „Competing Against Luck” (ISBN: 978-0062435613)
Teza: Klient nie kupuje napoju, tylko rozwiązanie problemu: nudnej wody, niezdrowego cukru, zanieczyszczającego plastiku. Waterdrop idealnie trafia w ten realny JTBD.
Fakt: Najczęściej wskazywany przez klientów powód zakupu to: „Chcę pić więcej wody, ale zwykła woda jest nudna”.
Jak Waterdrop wykorzystał teorię „Jobs to Be Done” Claytona Christensena, by odkryć, czego naprawdę potrzebują konsumenci
Gdy Clayton Christensen, jeden z najwybitniejszych ekspertów ds. innowacji, opublikował książkę „Competing Against Luck”, przedstawił światu podejście, które błyskawicznie zmieniło sposób myślenia wielu marketerów i przedsiębiorców. Jego teoria „Jobs to Be Done” to prosty, a jednocześnie przełomowy sposób rozumienia klientów – ludzie nie kupują produktów ani usług, ale zatrudniają je do wykonania konkretnego „zadania”, które mają w życiu do zrealizowania. Jeśli produkt pomaga wykonać to zadanie lepiej niż alternatywy, wygrywa. Jeśli nie – zostaje zapomniany.
Główna teza Christensena brzmi jasno:
„Klienci nie kupują produktów. Kupują efekty, które te produkty im zapewniają, i problemy, które dzięki nim rozwiązują”.
Czyli konkretnie – jeśli chcesz odnieść sukces, nie myśl o produkcie, ale o tym, jakie „zadanie” twój produkt wykonuje dla klienta.
Waterdrop zrealizował tę teorię z podręcznikową precyzją. Spójrzmy na problem, który marka rozwiązuje. Naprawdę ktoś myślał, że świat czekał na kolejną malinową wodę z plastiku i obietnicą wellness na etykiecie? Czy naprawdę brakowało kolejnej butelki z kolorowym płynem na sklepowej półce? Absolutnie nie. Konsumenci mieli zupełnie inny, często nierozwiązany, problem:
„Chcę pić więcej wody, ale… zwykła woda jest nudna, nie smakuje mi, a słodzone napoje są niezdrowe i pełne plastiku”.
To właśnie to zadanie („job”) Waterdrop idealnie zaadresował, tworząc kategorię microdrinks. Marka nie stworzyła kolejnej „lepszej” wersji coli ani kolejnego izotonika dla sportowców. Waterdrop stworzył dokładnie taki produkt, jakiego konsumenci potrzebowali, by wykonać konkretne zadanie:
- Nuda i monotonia picia wody – problem rozwiązany poprzez dostarczenie szerokiej gamy smaków microdrinków, które w prosty sposób zmieniają zwykłą wodę w coś atrakcyjnego.
- Niechęć do cukru i sztucznych dodatków – marka wprowadziła produkt, który jest naturalny, bezcukrowy, oparty na roślinnych ekstraktach i witaminach.
- Ekologiczny niepokój – brak jednorazowych plastikowych butelek, dzięki czemu klienci zyskują poczucie, że ich decyzje zakupowe przyczyniają się do ochrony środowiska.
Innymi słowy – Waterdrop nie stworzył kolejnego trendu. Marka rozwiązała konkretne, jasno zdefiniowane „zadanie”, które realnie istniało w życiu milionów ludzi. Kostki Waterdrop stały się rozwiązaniem, którego klienci nie tylko chcieli, ale którego po prostu potrzebowali.
A jak wygląda to w praktyce? Spójrzmy na liczby:
- Ponad 3 miliony klientów online, którzy regularnie kupują microdrinki, ponieważ pomagają im one pić więcej wody.
- Setki tysięcy klientów w retailu, którzy wybierają Waterdrop, bo chcą zdrowszej alternatywy dla klasycznych napojów bez kompromisów.
- Ponad 100 milionów dolarów rocznego przychodu (2023) – co pokazuje, jak dobrze marka trafiła w rzeczywistą potrzebę klientów.
To właśnie praktyczny przykład na zastosowanie teorii Christensena. Marka, która rozwiązuje realne problemy swoich użytkowników, odnosi realny sukces rynkowy. Jeśli więc ktoś mówi ci, że marketing i innowacje polegają na podążaniu za trendami – nie wierz mu. Marketing i innowacje to dostarczanie produktów, które pomagają ludziom rozwiązywać ich codzienne problemy. Tak właśnie zrobił Waterdrop, idealnie wcielając teorię „Jobs to Be Done” w życie.
Nie twórz trendów. Rozwiązuj problemy. Dokładnie tak, jak zrobił to Waterdrop.
7. Wprowadź markę tam, gdzie nie ma konkurencji – Blue Ocean Strategy w kostce

Książka: W. Chan Kim & Renée Mauborgne, „Blue Ocean Strategy” (ISBN: 978-1591396192)
Teza: Waterdrop nie stanął obok coli. Wybrał inny ocean: własną wodę konsumenta, własny rytuał i własny kanał dystrybucji (DTC).
Fakt: Rozwój DTC i (początkowo) własnego retailu pozwolił marce na zbudowanie własnej społeczności, nie rywalizując bezpośrednio na półce supermarketu.
Jak Waterdrop zastosował „Blue Ocean Strategy” Chan Kima i Renée Mauborgne, tworząc kategorię bez bezpośredniej konkurencji
Kiedy Chan Kim i Renée Mauborgne opublikowali swoją bestsellerową książkę „Blue Ocean Strategy”, pokazali światu prosty sposób myślenia o strategii: zamiast walczyć w krwawym oceanie pełnym konkurentów, lepiej jest znaleźć lub stworzyć przestrzeń, gdzie konkurencja w ogóle nie istnieje. Brzmi banalnie, ale praktycznie prawie żadna marka nie stosuje tego skutecznie. Waterdrop jest jednym z nielicznych wyjątków.
Kluczowa teza Kima i Mauborgne jest następująca:
„Nie wygrywaj z konkurencją. Spraw, by konkurencja stała się nieistotna, tworząc całkowicie nową przestrzeń rynkową”.
Brzmi jak marzenie każdego marketera. Ale właśnie na tym założeniu Waterdrop zbudował swoją strategię, wdrażając idee „Blue Ocean” niemalże podręcznikowo. Spójrz na rynek napojów – to prawdziwy „krwawy ocean”: Coca-Cola, Pepsi, Red Bull, Gatorade, Evian, OSHEE i setki innych marek walczą o uwagę i miejsce na półce. To wojna na promocje, półki, smaki, reklamy i cenę. Kto chciałby świadomie wejść na taki rynek? Chyba tylko ktoś, kto nie boi się utopić swojego budżetowego statku na dzień dobry.
Waterdrop zrobił dokładnie odwrotnie. Marka stworzyła „błękitny ocean”, czyli własną, odrębną przestrzeń rynkową, której wcześniej nie było: kategorię microdrinków – kostek do rozpuszczania w wodzie, które nie są ani wodą smakową, ani izotonikiem, ani suplementem diety. Marka nawet nie weszła do oceanu z rekinami. Zbudowała sobie własny, czysty basen – z pastelową taflą i filtrem UV. A co więcej, pewnie nadal cieszy się tym, że płynie poza radarami wielkich graczy. Bo gdyby Coca-Cola miała ich na radarze, nie traciłaby czasu na robienie idiotycznych projektów jak Coca-Cola Life.
W efekcie:
- Zero bezpośrednich konkurentów – inne marki nie mogą łatwo odpowiedzieć, bo Waterdrop nie walczy o tę samą półkę. Ma swoją własną półkę, swój własny sposób konsumpcji i swoje własne miejsce w umysłach konsumentów.
- Jasna komunikacja wartości – bez konieczności ciągłego tłumaczenia, dlaczego ich produkt jest lepszy. Waterdrop nie musi porównywać się do Coca-Coli czy Eviana, bo nikt nie pomyli kostki z puszką napoju.
- Wyższe marże – stworzenie własnej przestrzeni rynkowej pozwala marce na premium pricing. Klienci nie kupują produktu tylko dlatego, że jest tańszy lub lepszy od konkurencji, lecz dlatego, że nie istnieje dla niego alternatywa.
I to właśnie ta nowa przestrzeń rynkowa („Blue Ocean”) pozwoliła Waterdrop na dynamiczną ekspansję:
- od rynku DTC w Europie do ponad 30 krajów na całym świecie;
- od zerowej sprzedaży do ponad 100 mln dolarów rocznie (2023);
- od sklepu online do ponad 3000 punktów sprzedaży w USA, takich jak Walmart, Target czy Walgreens.
Waterdrop nie musiał walczyć z konkurencją, bo stworzył kategorię, w której żadnej konkurencji początkowo nie było. Wszyscy, którzy przyszli później, musieli już grać według zasad ustalonych przez Waterdrop. Co z tego wynika dla marketerów? Prosty wniosek: jeśli naprawdę chcesz odnieść sukces, unikaj bezpośredniej konkurencji. Stwórz własną kategorię, własne reguły i własny „błękitny ocean”. Dokładnie tak, jak zrobił to Waterdrop.
Bo jak pokazuje przykład tej marki, strategia „Blue Ocean” Chan Kima i Renée Mauborgne to nie teoria, lecz praktyczny przepis na spektakularny sukces rynkowy. Wystarczy mieć odwagę, by zamiast walczyć o miejsce na zatłoczonej półce, stworzyć własną półkę, na której twoja marka będzie pierwsza i jedyna.

8. Marka jako ekosystem, nie jako produkt

Książka: Marty Neumeier, „The Brand Gap” (ISBN: 978-0321348104)
Teza: Wartość marki Waterdrop nie tkwi w samej kostce, lecz w całym ekosystemie: butelki, aplikacje, akcesoria, społeczność, klub.
Fakt: Marka wprowadziła gamifikację i społeczność wokół „saved bottles”, zamieniając klientów w aktywnych ambasadorów marki.
Jak Waterdrop wykorzystał zasady Marty’ego Neumeiera z „The Brand Gap”, żeby stworzyć kompletny ekosystem marki
Kiedy Marty Neumeier wydał książkę „The Brand Gap” powiedział coś, co marketerzy od dawna podejrzewali, ale bali się przyznać na głos:
„Marka to nie logo. Marka to nie produkt. Marka to doświadczenie, które dzieje się pomiędzy produktem a klientem”.
Według Neumeiera największym błędem marketerów jest przekonanie, że klienci kupują produkty. Nie, oni kupują całość doświadczenia – od pierwszego momentu kontaktu z marką aż po rutynę rytuału wynikającą z powtarzalności pozytywnych interakcji. Neumeier jasno mówi: marka to ekosystem. Nie jeden produkt. Nie jedna kampania. Ekosystem wielu punktów styku, które tworzą spójne, znaczące i angażujące doświadczenie.
Waterdrop nie tylko tę teorię zrozumiał, ale zastosował ją w praktyce z chirurgiczną precyzją. Zaczęło się od prostego, unikalnego produktu – microdrinków. Ale dziś Waterdrop to już znacznie więcej niż kostka rozpuszczalna w wodzie. To rozbudowany ekosystem, który wciąga klientów i oferuje im wartość na każdym etapie kontaktu z marką.
Co to znaczy w praktyce?
Po pierwsze – Waterdrop to marka produktowa z silnymi, natychmiast rozpoznawalnymi elementami wizualnymi. Minimalistyczny design, charakterystyczne pastelowe opakowania i estetyka, która jest jednolita w każdym punkcie styku. Zgodnie z zasadami Neumeiera marka jest czytelna, spójna i łatwo identyfikowalna – od sklepów stacjonarnych, przez stronę internetową, aż po social media.
Po drugie – Waterdrop to cyfrowy ekosystem, który buduje głębszą relację klienta z marką. Marka nie zatrzymuje się na sprzedaży produktu. Poprzez swoją aplikację mobilną, quizy dopasowujące produkty do indywidualnych potrzeb klientów czy programy subskrypcyjne „Waterdrop Club”, firma tworzy całościowe doświadczenie marki, które wykracza daleko poza samo picie napoju. W tym ekosystemie klienci nie tylko kupują produkty – oni wchodzą w interakcje, które mają realny wpływ na ich codzienność. Grywalizacja w aplikacji sprawia, że picie wody staje się zabawą i nawykiem, a regularne aktualizacje o zaoszczędzonych plastikowych butelkach dają użytkownikom poczucie realnego wpływu na świat.
Po trzecie – Waterdrop to lifestyle i społeczność. Marka konsekwentnie tworzy treści społecznościowe i kampanie, które angażują klientów, zachęcają do dzielenia się doświadczeniami i pokazują, jak w prosty sposób budować zdrowe i ekologiczne nawyki. Zgodnie z tym, co mówi Neumeier: silna marka to marka, która istnieje nie tylko na półce w sklepie, ale także w umysłach i sercach klientów.
Efekt tego podejścia jest imponujący:
- Marka osiąga ponad 100 milionów dolarów rocznych przychodów, ponieważ stworzyła spójny ekosystem, który przyciąga konsumentów regularnie i na długo.
- Klienci Waterdrop nie tylko kupują produkty – oni uczestniczą w życiu marki, angażując się, polecając ją innym i identyfikując się z jej wartościami.
Podsumowując – zgodnie z zasadami Marty’ego Neumeiera, Waterdrop udowodnił, że marka nie jest jednym produktem, ale ekosystemem doświadczeń, które łączą się w spójną, angażującą całość. Marka, która oferuje takie doświadczenie, nie tylko zdobywa klientów, ale także ich rekomendacje i aktywny udział w życiu brandu.
Bo marka przyszłości to nie pojedynczy produkt. To ekosystem doświadczeń, które dzieją się pomiędzy marką a klientem. Waterdrop stworzył właśnie taki ekosystem. I dokładnie dlatego wygrywa.
9. Viralowość jest sztuką, ale da się ją zaplanować

Książka: Jonah Berger, „Contagious: Why Things Catch On” (ISBN: 978-1451686579)
Teza: Waterdrop konsekwentnie tworzy treści społecznościowe, które same niosą się w sieci – opowieści o wpływie, prosty hashtag, wiralowe „Hydration Challenge”.
Fakt: Kampanie z influencerami i mikro-aktywacje skutecznie napędzają organiczną rozpoznawalność.
Jak Waterdrop wykorzystał zasady z „Contagious” Jonaha Bergera, by tworzyć treści, które same niosą się w sieci
W książce „Contagious: Why Things Catch On”, Jonah Berger – profesor marketingu z Wharton School – postawił bardzo niewygodne pytanie: Dlaczego niektóre produkty, idee i kampanie „same się rozchodzą”, a inne umierają, mimo milionowych budżetów?
Oczywiście książka stawia tezę, że to nie przypadek. To sześć konkretnych mechanizmów, które sprawiają, że treści stają się wirusowe: Social Currency, Triggers, Emotion, Public, Practical Value, Stories – razem: STEPPS. Jeśli treść zawiera te składniki – ma większą szansę „pójść w świat”.
Waterdrop nie tylko zrozumiał tę logikę. Waterdrop ją wdrożył.
1. Social Currency – „Pokaż, że jesteś lepszy niż przeciętny wypijacz coli”
Waterdrop od początku celuje w grupy aspiracyjne – miejskich, świadomych konsumentów, którzy chcą pokazać, że dbają o zdrowie, środowisko i własny styl życia. Estetyczne bidony, limitowane edycje kostek, aplikacja z gamifikacją – wszystko to daje klientom powód, by chwalić się tym, że piją Waterdrop. A to właśnie „waluta społeczna” – dzielę się, bo dzięki temu lepiej wyglądam w oczach innych. Jeśli potraktowali by Stanley’a jako produkt kompatybilny a nie konkurencję, byliby totalnie spot on.
2. Triggers – „Włącz wspomnienie marki w codziennym rytmie”
Hasło „Drink More Water” to nie tylko branding – to trigger codzienności. Użytkownik ma smartbidon, który świeci się na niebiesko, gdy zapomni się nawodnić. Aplikacja przypomina. Influencerzy przypominają. Nawet sam produkt – kolorowa kostka – przypomina. Waterdrop nie czeka, aż o nim pomyślisz. On zostawia pułapki w twojej rutynie.
3. Emotion – „Zrób coś, co czuć w sercu – i w Instagramie”
Waterdrop komunikuje się przez emocje. Nie napoje – styl życia. „Hydration Challenge”, kampanie o wpływie na środowisko („You saved 156 bottles!”), storytelling o „małych krokach do zmiany świata” – wszystko to generuje emocjonalną reakcję. A jak mówi Berger: treści, które wzbudzają emocje (zwłaszcza podziw, radość, zaskoczenie), są częściej udostępniane.
4. Public – „Niech produkt sam się pokazuje”
Estetyka Waterdrop jest viralowa. Kostki są kolorowe, opakowania fotogeniczne, bidony designerskie. Użytkownicy robią zdjęcia nie dlatego, że dostają brief, tylko dlatego, że to… wygląda ładnie. Berger pisał: „Jeśli nie widać, nie istnieje”. Waterdrop działa odwrotnie: „Jeśli wygląda dobrze, to się samo rozniesie”.
5. Practical Value – „Daj coś użytecznego, co warto przekazać dalej”
Waterdrop edukuje. Daje konkret: jak pić więcej wody, jakie są objawy odwodnienia, jak walczyć z plastikiem, jak działa stewia. W formie prostych karuzel, quizów, krótkich filmów. To nie jest storytelling dla storytellingu. To przekazywalna wiedza – która daje pretekst do kliknięcia „share”.
6. Stories – „Nie mów tylko, co robisz – pokaż, dla kogo to działa”
Każdy użytkownik Waterdrop może być częścią opowieści: „Byłam wiecznie odwodniona. Teraz kończę drugi bidon dziennie”. Influencerzy nie sprzedają produktu. Oni opowiadają swoją mikrohistorię, często zaczynając od tego, że „z początku nie wierzyłam, że kostka może coś zmienić”. To są prawdziwe historie użytkowników – nie reklamy.
Waterdrop stworzył cały system tworzenia viralowości – nie przypadkiem, tylko planem. Kampanie typu „#drinkmorewater challenge” gromadzą setki tysięcy interakcji. Mikroinfluencerzy dostają nie tylko produkt, ale gotowe scenariusze do odtworzenia (estetyczne, proste, powtarzalne). I wszystko to rozgrywa się w mikroskali codziennych rytuałów – bo wirus nie potrzebuje stadionu. Wirus potrzebuje kontaktu.
Waterdrop nie produkuje treści, które mają być „ładne”. Produkuje treści, które są udostępniane.
I właśnie dlatego zasady z książki „Contagious” nie są teorią. Są metodą skalowania brandu przez ludzi – a nie przez budżet. Waterdrop pokazuje, że viralowość można zaprojektować – i jeśli zrobisz to dobrze, twoja marka rozchodzi się jak plotka, tylko że z misją.
Bo nic nie jest bardziej „sticky” niż zdrowie, styl życia i bidon, który przypomina o nawodnieniu.
10. Uzależnienie klienta od produktu w dobrym stylu

Książka: Nir Eyal, „Hooked: How to Build Habit-Forming Products” (ISBN: 978-1591847786)
Teza: Marka celowo tworzy nawyk konsumencki poprzez jasny trigger (suchość w ustach), łatwą akcję (wrzucenie kostki), satysfakcjonującą nagrodę (smak + oszczędność plastiku) i inwestycję (aplikacja, subskrypcja).
Fakt: Marka wdrożyła subskrypcję microdrinków, by zwiększyć powtarzalność zakupu.
Jak Waterdrop zastosował model „Hook” z książki Nira Eyala, by wejść do codzienności konsumenta
W książce „Hooked: How to Build Habit-Forming Products”, Nir Eyal przedstawia model, który wyjaśnia, dlaczego niektóre produkty stają się częścią naszej codzienności – i dlaczego sięgamy po nie niemal automatycznie, nawet bez namysłu. Jego czterostopniowy framework – Trigger → Action → Reward → Investment – to dziś absolutna klasyka projektowania produktów, które nie tylko zaspokajają potrzeby, ale tworzą nawyki.
„Celem nie jest pojedyncze kliknięcie. Celem jest powtarzalność” – Nir Eyal
I właśnie ten model Waterdrop zrealizował niemal podręcznikowo – w formie kostki, która nie wygląda jak technologia uzależniania… ale działa jak technologia uzależniania. Tyle że zdrowa.
1. Trigger – suchość w ustach, nuda wody, estetyka aplikacji i sumienie
Waterdrop nie potrzebuje wielkiej kampanii, by przypomnieć ci, że musisz się nawodnić. Masz sucho w buzi? Trigger. Masz dość „smaku kranu”? Trigger. Włączyła się aplikacja i zapalił ci się bidon? Za dużo cukru w cukrze? Kosz na segregację śmieci z plastiku pęka w szwach a ty czujesz wyrzut sumienia? Trigger. Marka projektuje punkty styku tak, by delikatnie szturchać użytkownika, bez inwazyjnego krzyku reklamowego. To są też czyste 'Category Entry Points’ – in case you didn’t notice 🙂
2. Action – wrzuć kostkę, kliknij zamówienie, sięgnij po butelkę
Reakcja jest banalnie prosta – i to właśnie o to chodzi. Kostka nie wymaga ani blendera, ani shakera, ani mierzenia mililitrów. Po prostu: wrzuć. Czekaj. Pij. W e-commerce? Zamów z aplikacji w mniej niż minutę. W sklepie? Opakowanie mówi samo za siebie. Niski próg wejścia = wysoka szansa na zachowanie.
3. Variable Reward – smak, uczucie lekkości, świadomość wpływu
To nie jest tylko smak „czarnej porzeczki”. To cały pakiet nagród:
- smak → hedonistyczny element,
- brak cukru → brak poczucia winy,
- ekologia → mentalna satysfakcja,
- licznik w aplikacji → „widzisz, ile plastiku właśnie oszczędziłeś”,
- wyzwania i punkty → progres.
Nagroda nie jest tylko fizyczna. Jest emocjonalna i społeczna. I co najważniejsze – zmienna. Eyal pisze: „Najsilniejsze nagrody to te, które są nieco inne za każdym razem”. Waterdrop to rozumie – dlatego tak często wprowadza nowe smaki, limitowane edycje i mikrocele do osiągnięcia w aplikacji.
4. Investment – aplikacja, subskrypcja, kolekcjonowanie butelek
Gdy klient coś zainwestuje – nie tylko pieniądze, ale czas, uwagę, dane, emocje – rośnie prawdopodobieństwo, że zostanie. Waterdrop wdraża ten krok na kilka sposobów:
- aplikacja: pokazuje postępy, wyzwania, cele,
- subskrypcja: wygodne, ale też wiążące (łatwiej kontynuować niż anulować),
- butelki i akcesoria: estetyczne i kolekcjonerskie, podbijają inwestycję emocjonalną,
- quizy dopasowujące produkty → zaangażowanie przed zakupem.
Każdy z tych elementów sprawia, że użytkownik nie tylko „pije Waterdrop” – on wchodzi w relację, w której ciężko już wrócić do zwykłej wody.
Waterdrop buduje codzienny rytuał, który klei się do nawyku – z pomocą technologii, emocji i mikrodecyzji. A to właśnie opisuje Eyal:
„Produkty uzależniające nie muszą być niebezpieczne. Muszą być użyteczne. Ale tak zaprojektowane, byś chciał z nich korzystać z własnej woli – raz po raz”.
Waterdrop to marka zaprojektowana nie po to, byś ją pokochał. Tylko po to, byś sięgał po nią codziennie. Bez zastanowienia. Z nawyku. Z radością. Z kostką.
Teoria to nie prezentacja. Teoria to decyzja
Nie wiem, czy twórcy Waterdropa rzeczywiście przeczytali wszystkie książki, które tu opisałem. I prawdę mówiąc – nie ma to żadnego znaczenia. Bo to, co zbudowali, wygląda tak, jakby zamiast wymyślać „wielką ideę” kampanii, usiedli i zrobili twardy strategic design sprint z użyciem wszystkich najważniejszych narzędzi marketingowych ostatnich dekad.
Zaczęli od problemu, nie od pomysłu. Zajęli pozycję w głowie, nie na półce. Zamiast robić kolejny napój, stworzyli nową kategorię. Zamiast próbować się wyróżnić kolorami, zadbali o dostępność – mentalną i fizyczną. I zamiast budować mit lojalności, budują rytuały, a to wszystko opakowali w genialny, unikalny produkt, który, choć prosty, jest efektem zastosowania wielu przełomowych techologii. Waterdrop to nie tylko case study dobrej egzekucji. To najlepszy dowód, że dobra strategia to nie PowerPoint, tylko system decyzji, który ma prowadzić do wzrostu. I to właśnie robi ta marka. Nie mówi, że „jest wyjątkowa”. Po prostu działa inaczej. I właśnie dlatego jest pierwsza w swojej kategorii. I najprawdopodobniej – zostanie tam na długo.
Moje Podsumowanie
Przeczytaj te dziesięć książek aby zrozumieć tę jedną markę. Waterdrop to podręcznikowy przykład tego, jak teoria marketingu staje się realną przewagą konkurencyjną. To marka, która nie szukała „kreatywnego przełomu”, tylko zastosowała najważniejsze reguły – z pokorą, ale też z pełną świadomością, że nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria.
Tekst Macieja Pichlaka po raz pierwszy ukazał się na LinkedInie.