Wiele osób patrzy na ten film jak na klasyczny dokument, a potem dziwi się, że „to nie jest kino”. I rzeczywiście, nie jest! Owszem, jest wyświetlany w kinie, ale stworzony w zupełnie innym duchu, bo to format YouTube’owy, ubrany w filmową produkcję, zaprojektowany po to, by wzbudzać emocje i poruszenie, a nie artystyczną refleksję. I choćby dlatego warto go zobaczyć. Bo jeśli coś pokazuje, jak bardzo pokolenia boomerów i millenialsów nie rozumieją świata młodszych pokoleń i kultury influencerów, to fakt, że na Filmwebie ma ocenę 1,9/10.
W branży marketingowej mamy pewną pokusę, a mianowicie: kiedy coś nie jest „nasze”, kiedy pachnie mainstreamem, reality i emocjami nastolatków, często zakładamy, że to nie może być wartościowe. Tymczasem ten film to dla każdego marketera lekcja o współczesnym ekosystemie mediów, emocji i marek. To produkcja, w której doskonale widać, jak bardzo świat twórców cyfrowych oddalił się od tego, co rozumiemy jako tradycyjną komunikację. A jednak emocje, storytelling i lojalność społeczności, czyli wszystko to, o czym piszemy w prezentacjach strategicznych, tam naprawdę jest i działa.
O ile łatwo jest pośmiać się z idealnie wystylizowanych ujęć, w filmie są momenty, kiedy myślisz sobie: „ok, it’s too much”, „te sceny są zbyt długie”, „to jest zbyt wyreżyserowane” lub „no tutaj to przesadzili”, to trudniej zauważyć, że Friz i Wersow stworzyli najbardziej konsekwentnie prowadzoną markę osobistą w Polsce! Ja widzę dwójkę pracowitych, zdeterminowanych prawie 30-latków, którzy wspólnie osiągnęli gigantyczny sukces.
Ich relacja jest oparta na partnerstwie, autentyczności (takiej, jaką rozumie ich pokolenie) i ekonomii uwagi, w której nie ma miejsca na przypadek. Codziennie wylewa się na nich wiadro hejtu i tyle samo uznania oraz sympatii od fanów. Są w tym razem, wspierają się i faktycznie się kochają. Ja ich miłość kupuję. Mogę nie kupować estetyki i definicji luksusu, jaka jest im bliska, ale to bez znaczenia. Trudno im odmówić talentu do budowania wizerunku i zarabiania pieniędzy. Czy jest w tym coś złego? Absolutnie nie. Ten film jest idealnym tego dowodem.
W DDOB poszliśmy na ten film całą ekipą w ramach integracji. Serio, nie ma lepszego sposobu, żeby rozumieć kulturę twórców niż żyć nią, doświadczać jej razem i analizować to, co porusza miliony. I wiecie co? To był naprawdę dobry wieczór z popcornem, nachosami i rozmową o tym, że influencer marketing to nie „beka z neta”, tylko realny kawałek współczesnej kultury.
Jeśli więc jesteś marketerem i chcesz zrozumieć, dlaczego młodzi wybierają emocje zamiast przekazu, społeczność zamiast kampanii i twórców zamiast marek, obejrzyj ten film. Nie dla beki. Dla wiedzy.
Zdjęcie główne: Next Film