Pozostałe części cyklu przeczytasz TUTAJ >>
Kiedy i co było impulsem do powstania agencji?
Potrzeba stworzenia czy współtworzenia własnej agencji tliła się we mnie przez bardzo, bardzo długi czas. Ale sama iskra zapalająca była bardzo nagła. Splot kilku przypadkowych wydarzeń pchnął mnie do podjęcia odpowiedniej decyzji. Ogień zapłonął bardzo szybko. Musiałem się potem nauczyć, żeby ten ogień entuzjazmu, energii i zaangażowania nie spalił mnie mentalnie. To było bardzo trudne.
Jaka jest geneza nazwy agencji?
Kiedyś agencje reklamowe nosiły nazwy od nazwisk założycieli, ale agencja CUKIER była już zajęta. A tak absolutnie serio to nazwa Sweetspot bezpośrednio nawiązuje do modelu pracy agencji. Sweetspot to agencja strategiczna, która rozwiązań dla marek poszukuje na przecięciu świata marketingu i popkultury.
Typowe analizy rynkowe i badania marketingowe opisują sytuację zastaną – pozwalają określić przewagi i deficyty marek, ale nie wskazują potrzeb człowieka, który na koniec dnia podejmuje decyzję przy półce. My motywacji dla decyzji konsumenckich poszukujemy na poziomie analizy społeczno-kulturowej, bo to właśnie popkultura jest soczewką, przez którą ludzie patrzą na świat. To ona kształtuje ich potrzeby i motywacje. To właśnie tam znajduje się Sweetspot i wokół tej myśli zbudowana jest cała agencja i model pracy.
Ile czasu zajęło założenie agencji od momentu zakiełkowania tego pomysłu?
Potrzeba kiełkowała przez lata, ale kiedy podjąłem decyzję, to już następnego dnia zacząłem działać.
Jaki był budżet/kapitał na start? Jakie koszty wiązały się ze startem działalności?
W dzisiejszych czasach, w przypadku agencji strategicznej kapitał na start jest w zasadzie zerowy lub prawie zerowy. Zwłaszcza w czasach postpandemicznych, kiedy overheady da się ograniczyć do minimum, a back-office działa niemalże w modelu subskrypcyjnym. Wystarczy komputer i pakiet narzędzi.
Największe koszty przychodzą później, kiedy trzeba opłacić podwykonawców – researcherów(-rki), analityków(-czki), zapłacić za badania. Ale te koszty zazwyczaj pokrywam z budżetu projektowego, więc kapitał jest wtedy zabezpieczony.
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Dla mnie najtrudniejsza była zmiana mentalna – od trybu „stała pensja co miesiąc” do zmiennego cash flow, w którym każdy miesiąc jest inny. Początkowo doskwierał mi brak poczucia bezpieczeństwa, ale szybko nauczyłem się, że najważniejszy jest bilans w długiej perspektywie. Poczucie stabilności sprowadza się dziś do zarządzania ryzykiem. Muszę przyznać, że ta zmiana jest bardzo uwalniająca i pozwala mi śmielej podejmować decyzje.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Chyba miałem dużo szczęścia, bo w zasadzie… już pierwszego dnia zacząłem bezpośrednią pracę dla klientów. Pierwsze projekty przyszły od bliskich ludzi z branży reklamowej, z którymi dzieliłem się planami jeszcze przed oficjalnym launchem Sweetspotu. Co ciekawe, często przychodziłem do nich po rady na start, a wychodziłem ze wspólnym projektem.
Jakie były kamienie milowe w rozwoju firmy?
Czasami mam wrażenie, że każdy miesiąc przynosi nowe kamienie milowe. Na pewno jednym z najważniejszych momentów było dla mnie wygranie pierwszego przetargu na obsługę strategiczną Żabka Ads w lipcu 2024, a następnie nominacja do Effie w arcytrudnej kategorii „Marketing & Business Solutions” za ten projekt, niespełna rok później.
Jakich porad udzielisz osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Każdy przypadek jest inny. Szczerze mówiąc, większość porad i przewidywań, jakie otrzymałem przed launchem Sweetspotu, się nie sprawdziło. Za to na swojej drodze napotkałem wyzwania i sytuacje, o jakich zupełnie nie pomyślałbym przed startem.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły się w czasie prowadzenia agencji?
Nie jest to może związane bezpośrednio z prowadzeniem agencji, ale jakiś czas temu realizowaliśmy badania na grupie studentów i studentek międzynarodowych. Po zakończeniu focusów otrzymaliśmy prośbę od jednej osoby studenckiej o wystawienie usprawiedliwienia za nieobecność na zajęciach z powodu naszych badań.
Co, twoim zdaniem, decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnej agencji?
Może to zabrzmi banalnie, ale najważniejsze dla mnie to „dowozić dobrą robotę”. Oczywiście każdy model biznesowy może być inny, ale moje podejście do prowadzenia agencji opiera się na monetyzowaniu jak najwyższej jakości. To też przynosi mi największą satysfakcję – ciągłe poprawianie metodologii, procesu, outputu. Dążenie do doskonałości. Nie skupiam się na tym, jak firma może zarobić więcej, ale jak możemy wykonać swoją pracę lepiej. W długiej perspektywie to się opłaca, również finansowo.
Co zrobiłbyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Wydaje mi się, że absolutnie nic. Na pewno wiele rzeczy mogło pójść lepiej, ale z drugiej strony, coś innego mogło się zepsuć. Jestem bardzo szczęśliwy z miejsca, w którym jestem.
Z czego jesteś najbardziej dumny?
Z relacji, jakie wypracowałem z ludźmi, dla których pracuję. Bardzo zależy mi na burzeniu podziałów pomiędzy klientami, agencjami, podwykonawcami. Wszyscy jesteśmy tymi samymi ludźmi. Żyjemy w podobnym miejscu, dzielimy podobne wartości, wychowała nas podobna kultura. Dlaczego nazwa stanowiska czy firma miałyby nas dzielić. Wkładam bardzo dużo wysiłku, żeby grać do „tej samej bramki” ze wszystkimi, z którymi pracuję. Jestem na maksa transparentny, czasami aż do bólu bezpośredni. Ale na koniec dnia to odwdzięcza się w poziomie zaufania, jakiego nigdy do tej pory nie doświadczyłem w swoim zawodowym życiu. I to jest uczucie, które totalnie unosi.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób prowadzących własną agencję?
Powtarzam się, ale każdy z nas jest inny, więc nie ma uniwersalnych cech wyjątkowo przydatnych w biznesie. Ja sam mogę powiedzieć, że staram się być szczery, bezpośredni, otwarty. Szczerze cieszę się i bawię tym, co robię. Niektórzy mogą odbierać taką postawę, jako nieprofesjonalną, chociaż kompletnie nie ma to związku z jakością pracy, którą dowożę. I ja absolutnie to akceptuję, bo poza wartością merytoryczną, arcyważna jest chemia pomiędzy ludźmi.
Jakie są plany rozwoju agencji?
Ogromnie trudno jest mi konkretnie odpowiedzieć na to pytanie. W przeciągu ostatniego półtora roku niejeden raz musiałem weryfikować plany rozwoju, bo w jakiś sposób zmieniały się warunki brzegowe. Na rozwój agencji patrzę jak na drogę, która ma kilka ścieżek. Eksploruję wiele z nich, żeby wybrać tę najlepszą. 2025 rok – który wciąż trwa (!) – był dla mnie najlepszym okresem pod względem rozwoju biznesu. Pootwierał ścieżki, o których nawet nie myślałem jeszcze 12 miesięcy wcześniej. Dlatego sam nie mogę się już doczekać 2026 i tego, co przyniesie przyszłość. Jedno na pewno się nie zmieni – Sweetspot ma oferować najlepszą jakość usług strategicznych i do tego celu prowadzić będzie każda z tych dróg.