1. W marketingu internetowym najważniejsze jest…
Wszystko to samo, co ogólnie w marketingu. Marketing w internecie ma swoją specyfikę, ale nie rządzi się innymi prawami. Nadal ważny jest produkt, cena, miejsce, które rozciągnąłbym do pojęcia okoliczności oraz sposób na komunikację. Może ktoś uzna to za banalne akademickie teorie, ale niech spróbuje to rzeczowo podważyć.
Dodałbym jeszcze jeden drobny akcent, w który osobiście mocno wierzę – szczerość i otwartość w komunikacji. To w internecie popłaca jak nigdzie indziej. Wydaje się, że ludzie są szczególnie wyczuleni właśnie w tym kanale. Zapraszając ich do świata marki, powinniśmy pamiętać o możliwości dialogu, jakiej nie dają inne media. Komentarz sprzed telewizora “Głupia ta reklama. Kłamią.” usłyszą najwyżej domownicy; krytyczny post w społecznościach ma znacznie szersze pole rażenia.
Zobacz również
2. Pierwszy projekt lub kampania, które dodały mojej marce skrzydeł, to…
Pierwszy raz poczułem, że idziemy w górę przy pracy nad iThinkiem. To pierwsza w naszym kraju próba stworzenia projektu w ramach dziennikarstwa obywatelskiego. Na zawsze zapamiętałem miłe wrażenie, którego szukałem potem wielokrotnie przy innych tematach – “robimy coś pierwsi w Polsce, jesteśmy pionierami”.
Z dzisiejszej perspektywy projekt wydaje się może prosty, ale prawda jest taka, że otworzył mi wiele dodatkowych możliwości.
3. Najtrudniejsze zawodowe wyzwanie, z jakim przyszło mi się zmierzyć, to…
Zarządzanie ludźmi w momencie wzrastającego zatrudnienia. Pogodzenie ich interesów, ambicji przy jednoczesnej koncentracji na pracy na rzecz firmy. Wielokrotnie się przekonałem, że nie ma innej wartości w organizacji prócz ludzi i zespołu, jaki tworzą.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
4. Projekt, z którego jestem najbardziej dumny, to…
Mam prostą zasadę, która mnie motywuje – każdy nowy projekt ustawiam jako ten, który może być najważniejszy dla Autentiki. Dla własnego komfortu nie mogę więc wskazać projektu z przeszłości.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
5. Kampania, której twórcom szczególnie zazdroszczę, to…
Zazdrość to złe słowo, wolę marzyć. A marzę nie o jednej konkretnej kampanii, ale o dołożeniu swojej cegiełki w nurt 2-3-minutowego wideo, w którym ludzie biegają po mieście, coś się zawala, świeci, ktoś się check-inuje, odsłaniany jest zachwycający billboard, turlają się miliony piłeczek, przelatuje helikopter, z którego wyrzucane jest confetti, na linie zjeżdża oddział GROM-u w asyście tańczącego słonia. W tle leci nieznana piosenka, która po akcji staje się radiowym hitem. Aha, całość musi obejrzeć przynajmniej zylion osób, wiadomo gdzie.
6. Najbardziej obiecujące nowe trendy w e-marketingu, to…
Zmniejszanie, a w zasadzie eliminowanie dystansu między marką i konsumentem. Służy do tego masa kanałów, narzędzi, miejsc i modnych trendów, ale efekt jest jeden – marka jest na wyciągnięcie ręki. Mam pytanie, problem, przede mną trudna decyzja? Postuję, bloguję, twittuję i mogę mieć nieprzesadzone oczekiwanie, że za chwilę ktoś do mnie “podejdzie” i odpowie. Bez wychodzenia z domu, wizyty w sklepie czy salonie.
Podoba mi się to wyzwanie, które rzucane jest markom. Z przyjemnością i pasją obserwuję dobre i złe przykłady zachowań.
7. Działania, które są totalnie przereklamowane w e-marketingu, to…
W stosunku do potencjału, to na ten moment mam niedosyt działań marketingowych w kanale mobile. I nie, nie jest to przereklamowanie, ale po prostu niewystarczająco zaawansowane włączenie tego w strategię poszczególnych polskich kampanii. Można z tego wycisnąć więcej, znacznie więcej.
8. We współpracy na linii agencja-marka najważniejsze są…
Komunikacja, a w niej zrozumienie, przepływ informacji, zaufanie, wyrozumiałość, odpowiedzialność. Osobiście cenię też zaangażowanie i dynamikę działania po obu stronach. To często jest ważny czynnik końcowego efektu.
9. Swoje inspiracje czerpię z…
Inspiracje czerpię z lektury i kontaktu z mądrzejszymi ludźmi. No i może banalnie, ale z podglądania otaczającego świata można naprawdę sporo się nauczyć, doznać olśnienia.
10. Gdybym miał sprzedawać polskie koszulki w Chinach, a miałbym nieograniczony budżet na działania e-marketingowe, to…
Pofantazjujmy. Czytałem o badaniach rynku chińskiego, w których jako jedną z ważnych cech tego społeczeństwa wymieniono zamiłowanie do loterii, nagród, kuponów rabatowych. Wyobraźmy sobie loterię, do której dostęp mają jedynie posiadacze koszulek ze specjalnym kodem, którym można zweryfikować użycie prawa do kuponu. Gracz przychodzi do punktu np. w centrach handlowych, skanowany jest kod i wydawany kupon. Typ losów lub ich liczba, uzależnione są od rodzaju koszulki, co zmniejsza lub zwiększa szansę na nagrodę. I tak np. przez kilka miesięcy, po których znów trzeba nabyć nowy t-shirt.
Oczami wyobraźni już widzę jak kolejki identycznie ubranych ludzi wzbudzają zainteresowanie wśród następnych graczy. A tak na marginesie, ktoś jeszcze pamięta Teletombolę?
źródło: yoell.republika.pl
11. Zajmuję się marketingiem, dlatego że…
Tu się dużo dzieje i ciągle mam wrażenie, że jeszcze więcej nieznanego mnie czeka niż doświadczeń za mną. Lubię również moment, w którym to nad czym pracowałem z zespołem zaczyna działać, przynosić efekty. Bezcenne.