Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Podczas pracy w Google zauważyłem, że bardzo dynamicznie rośnie w Polsce liczba użytkowników oraz czas spędzany na YouTubie. Równocześnie jednak brakowało ekspertów w temacie, którzy kompleksowo podchodziliby do planowania i egzekucji reklamy na tej platformie (znających się na analizie, strategii, kreacji, influence reach, płatnych mediach i mogli zapewnić gwarantowane efekty). Jako były brand manager wiedziałem, jakiego rodzaju usług mogą oczekiwać marketerzy. Odezwał się we mnie wtedy gen przedsiębiorcy. Rzuciłem korporacyjne bezpieczeństwo, przekonałem kilka osób i zacząłem działać.
W decyzji pomógł mi na pewno moment, w którym się aktualnie znajdowałem w życiu prywatnym. Nie miałem jeszcze rodziny, kredytów. Wiedziałem, że gdyby się nie udało, zawsze znajdę jakąś pracę.
Ile czasu zajęło Ci założenie agencji od czasu zakiełkowania tego pomysłu?
Samo założenie agencji jest formalnością. Wniosek o rejestrację spółki w KRS złożyliśmy w czerwcu 2015 roku. Przed końcem roku dostaliśmy potwierdzenie rejestracji. Trudniejsze było przekonanie kluczowych osób do współpracy, zdobycie inwestora i zarządzanie tą relacją, zdobycie pierwszych klientów, przekonanie kluczowych twórców, podpisanie kontraktu MCN z Google. Kiedy marka Tymbark podpisała z nami kontrakt roczny, wiedziałem już, że się uda. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że w takiej skali.
#PrzeglądTygodnia [05.11-12.11.24]: kampanie z okazji Movember, suszonki miesiąca, mindfulness w reklamach
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Rozpiętość tematów, którymi się w pierwszych latach działalności zajmowałem. Tworzyłem prezentacje przetargowe, później je sprzedawałem, dyskutowałem z mediowcami o mediach, ze strategami o insightach, z influencerami o zasięgach. Dzwoniłem do inwestora po pieniądze, ciągle szukałem nowych inwestorów, rekrutowałem ludzi, prowadziłem projekt Studio Tymbark, zarządzałem planem produkcyjnym, prowadziłem PR, zarządzałem kryzysami administracyjnymi w biurze (np. -20 stopni i brak ogrzewania). To było wyczerpujące, jednocześnie ekscytujące. Od samego początku do teraz była w tym ze mną moja wspólniczka Lidija Vukić. Bez niej nie byłbym dzisiaj w tym miejscu.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
Ogromne. Przez kilka lat nie zajmujesz się niczym innym. Nie masz weekendów, życia towarzyskiego, czasu dla rodziny. Pamiętam, że w noce przed ślubem składałem jakąś prezentację, z krótkiego urlopu tacierzyńskiego trzy razy musiałem wyjeżdżać do klienta, a wracając ze szpitala, gdzie urodził się mój syn, pędziłem na 15:00 na ważne spotkanie przetargowe.
Jeśli chodzi o finanse, to oczywiście zależy. Wynajmowaliśmy wtedy biuro za około 5 tysięcy złotych miesięcznie i mieliśmy od 5 do 10 osób na pokładzie. Wyzwaniem zawsze na początku na pewno jest cashflow, twórcom i dostawcom musieliśmy płacić od razu, a na wynagrodzenie od klientów musieliśmy czekać nawet trzy miesiące. Zdarzały się momenty, że nie wypłaciliśmy sobie skromnej (3x niższej niż przed odejściem z Google) wypłaty.
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Po 2 miesiącach, ale to był niewielki deal. Po mniej więcej pół roku podpisaliśmy kontrakt z marką Tymbark. To był moment przełomowy.
Jakich porad udzieliłbyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Wytrwałość, ludzie i łączenie kropek!
Wytrwałość
Jest wiele dobrych pomysłów na biznes, ale tylko niewielka część z nich zostaje przemieniona w rentowny biznes, który utrzymuje się dłużej niż 3 lata. Ludzie, z którymi pracowałem, mieli wiele momentów próby, trzeba było ich motywować, wspierać, zachęcać. Sam co najmniej raz zastanawiałem się bardzo mocno, czy się nie wycofać. Dzisiaj bardzo bym tego żałował.
Ludzie
Ja znam się tylko trochę na każdej eksperckiej dziedzinie, którą zajmuje się TalentMedia oraz grupa LTTM. Miałem jednak to szczęście i być może umiejętność nawiązywania wartościowych relacji z ludźmi z bardzo różnych dziedzin, branż. To pomogło mi zbudować świetny zespół – team, który do dziś prowadzi Studio Tymbark, własną tematyczną stację „telewizyjną” online z regularną widownią powyżej 500 tysięcy subskrybentów, z odcinkami powyżej 1 miliona wyświetleń organicznych oglądanych (z własnej woli, komunikacja pull) średnio 5 minut każdy. Niespotykany wcześniej precedens, wielka rzecz.
Łączenie kropek
Jestem generalistą. W 2015 roku rozumiałem trochę ekosystem mediowy, trochę strategie komunikacji marek, trochę biznes klientów, szczególnie FMCG. Całkiem nieźle rozumiałem ludzi, bardzo ich lubiłem i interesowałem się nimi. Dopiero połączenie tych wszystkich kropek pomogło mi zbudować niemały już dziś biznes (75 mln złotych obrotu).
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Ci się podczas realizacji własnego biznesu?
Było ich kilka! Oczywiście niesamowity „plot twist” – gdy zaczynałem biznes, chciałem stworzyć „drugi LifeTube”, a po 5 latach okazało się, że udało nam się go przejąć i wspólnie stworzyć grupę LTTM. Z trochę wcześniejszych czasów pamiętam na przykład dzień, kiedy pojawiła się informacja o zagrożeniu wybuchu bomby, podłożonej rzekomo w Ambasadzie Izarela, znajdującej się przy naszym dawnym biurze. Finalnie na szczęście nic się nie stało, ale służby antyterrorystyczne sprawdzały sytuację, a my zostaliśmy zmuszeni spontanicznie przenieść zaplanowane na wtedy warsztaty z klientem do restauracji. Zdarzało się też oczywiście wiele zabawnych sytuacji z naszymi influencerami. Pewien twórca zgubił się na planie zdjęciowym, a odnalazł w zupełnie innym mieście i… bez portfela. Kiedyś zdarzyło nam się w nocy jechać do rodziców twórcy po podpis w umowie. Jeden z influencerów oznajmił nam, że musimy wybrać tylko jedną z dwóch kampanii, w które miał być zaangażowany, bo następnego dnia recytuje wiersz w szkole i musi mieć czas, by się go nauczyć. A z jeszcze innym jechaliśmy na plan produkcyjny nad morze, gdzie brał udział w reklamie, której scenariusz znał wcześniej. Miał skakać do basenu, nie wziął jednak kąpielówek.
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
Przede wszystkim ocena rynku i analiza, czego brakuje w najbliższym nam otoczeniu i czy istnieją luki, które warto byłoby wypełnić dobrym biznesem. Potrzebna jest też wiedza i zrozumienie branży, w której zamierzamy rozwijać swój biznes. Ponadto trzeba mieć przy sobie ludzi, którzy wierzą w Ciebie i w to, co robisz, nie boją się wyzwań, są z Tobą mimo porażek oraz podnoszą na duchu.
Co zrobiłbyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Dzisiaj poświęciłbym więcej uwagi kwestiom statutowym na samym początku, dopracował umowę inwestycyjną, uregulował prawa i obowiązki wszystkich wspólników, żeby w czasach próby ewentualne nieporozumienia nie utrudniały bieżącego biznesu.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
Na pewno wytrwałość, umiejętności interpersonalne oraz ekspertyza, czyli doświadczenie i wiedza merytoryczna w obszarze, w których chcesz rozwijać swoich klientów. Łącznie 10 lat doświadczenia w reklamie po stronie klienta, platformy i agencji na pewno pomogło mi sprawnie obracać się w tym ekosystemie.
Jakie masz dalsze plany na rozwój agencji?
Główne z nich to:
- performance influencer marketing – jesteśmy po testach dla największych globalnych e-commerców, widzimy jak świetnie może działać ten model i będziemy ten kierunek dalej mocno rozwijać,
- większa ekspansja na rynki zagraniczne – tak jak w Google, Facebook i TikTok Warszawa jest hubem na region CEE, tak i LTTM będzie liderem influencer marketingu na tych rynkach,
- one stop shop – dzisiaj większość naszych działań to YouTube, podążamy jednak za uwagą widzów i stajemy się tzw. one stop shopem dla marek i twórców. Teraz sporo dzieje się w obszarze wideo na TikToku, Facebooku i Instagramie,
- rozwój spółki Mellon Media, która zajmuje się skutecznym przenoszeniem celebrytów ze świata mediów do internetu i tworzeniu ich własnych kanałów na YouTubie.
O rozmówcy:
Krystian Botko, CEO grupy LTTM (TalentMedia, LifeTube, Mellon Media).