Oczekiwania
Gdy tylko nasza agencja przeszła na zdalny system pracy, pomijając całą powagę sytuacji, jako życiowa optymistka od razu pomyślałam o plusach nowej rzeczywistości. W głowie krążyło mnóstwo myśli, jak choćby:
- Będę miała więcej czasu, bo nie będę musiała dojeżdżać do pracy!
- Będę miała więcej czasu, ponieważ nie będzie spotkań, tych większych i tych mniejszych. Tych wewnętrznych, wyjazdowych, konferencji i szkoleń.
- Spokojnie opracuję kosztorysy, przygotuję plany i harmonogramy, ponieważ… nikt nie będzie podchodzić do mojego biurka, nikt mnie o nic nie będzie pytał.
- Spokojnie zweryfikuję projekty.
- W ciszy i spokoju rozważę plany moich klientów. Opracuję i zaproponuję jeszcze lepsze procesy.
- Bogactwo w postaci całego zdobytego czasu solidnie wykorzystam, na przykład na czytanie branżowych artykułów i zaległych książek, oczywiście również branżowych.
Podsumowując: po prostu super. Cały ten czas pozwoli mi wypracować nowe nawyki, dzięki którym po powrocie do pracy stanę się „nową sobą” – wspanialszą, wypoczętą, z opracowanymi nowymi pomysłami na zarządzanie projektami.
Zobacz również
Rzeczywistość
Życie zweryfikowało moje założenia. Weryfikacja nastąpiła już pierwszego dnia. Zazwyczaj kiedy przychodzę rano do agencji, a pracę zaczynam o dziewiątej, dzień rozpoczynam od zrobienia sobie kawy i wszelkich miłych powitań. Obecnie punkt dziewiąta z kawą w ręku jestem zwarta i gotowa, w trybie odpisywania na pierwsze maile.
Już pierwszego dnia pracy zdalnej praktycznie nie odkładałam telefonu – klienci agencji w obliczu zaistniałej sytuacji w trybie absolutnie pilnym zaczęli poszukiwać nowych rozwiązań dotyczących komunikacji, strategii i planowania działań. Co przełożyło się na: nowe projekty, plany, harmonogramy, kosztorysy i codzienne czytanie branżowych artykułów. Bardzo często to, co ustaliliśmy, wypracowaliśmy i zaprojektowaliśmy wczoraj, wobec nieprzewidywalnej sytuacji gospodarczej przestawało obowiązywać już kolejnego dnia. Całą pracę trzeba było zaczynać niemal od nowa. Na to wszystko osiem godzin pracy zdecydowanie nie wystarcza.
Działy strategii i kreacji proponują nie tylko strategie komunikacji dostosowane do obecnej sytuacji, lecz także już myślą o różnych rozwiązaniach dotyczących przyszłości. Ponieważ to account te wszystkie zmiany musi przedyskutować z klientami, powoli pomysł na zintegrowanie telefonu z moim uchem zaczyna wydawać się nawet trochę kuszący. W agencji już nie raz pracowałam zdalnie i mieliśmy wypracowane procedury, ale nigdy nie stosowaliśmy ich na taką skalę. Wymiana e-maili, rozmowy i telekonferencje praktycznie nie ustają. Na szczęście w miarę szybko opanowałam wszystkie komunikatory, bo pierwszego dnia jednocześnie dostawałam powiadomienia na: maila, dwa telefony, Messengera, nasz wewnętrzny agencyjny komunikator, Asanę, Kontentino i Teamsy.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Z wszystkich moich wcześniejszych założeń dotyczących pracy zdalnej sprawdziło się jedno: czytam więcej branżowych artykułów.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Jestem też pełna dobrych obserwacji i doświadczeń. Z dnia na dzień relacje z klientami, podwykonawcami i ludźmi z agencji uległy zacieśnieniu. Okazało się, że w obliczu bardzo trudnej sytuacji chcemy sobie pomagać, że bycie razem jest ważne i że naprawdę lubimy wspólnie spędzać czas i cenimy naszą pracę.
Czekam na powrót do agencji, gdyż jako wieczna optymistka liczę na to, że… troszkę odpocznę. Może czasem będzie mi brakowało tych wszystkich dziecięcych zawołań w tle, zwłaszcza podczas ważnych i poważnych telekonferencji. 🙂