W połowie lipca Nieagencja opublikowała niecodzienne ogłoszenie rekrutacyjne, które błyskawicznie poniosło się w Internecie. Zamiast nazwy stanowiska: Nazwę wymyślisz sobie sam_a. Wymagania: zamiast obsługi programów z rodziny Googla i Worda, wylicza odpowiedzialność, ogarnięcie i zajawkę. A co oferuje w zamian? Nie rozlicza sztywno z godzin pracy, a jej efektów i daje możliwość prowadzenia projektów, które mają realny wpływ.
– Kiedy w naszej głowie kiełkował pomysł na kampanię rekrutacyjną Nieagencji, ogłoszenie miało być jedynie preludium do niej. Odzew znacznie przewyższył nasze pierwotne oczekiwania. Okazało się, że dobrze napisane ogłoszenie wystarczy, by przyciągnąć uwagę. Już po pierwszej dobie mieliśmy najwięcej zgłoszeń w historii innych rekrutacji, przy maksymalnie zoptymalizowanym budżecie – mówi Ola Danielewicz z Nieagencji, koordynatorka kampanii.
Zobacz również
– Stwierdziliśmy, że musimy wycisnąć to ogłoszenie jak cytrynę, więc wrzuciliśmy na nasze sociale kilka kreacji. Wzorowaliśmy się na kultowym, ale niestety już zamkniętym fanpage’u, Rodzinka Stokowskich. Zależało nam na mizerii graficznej balansującej na granicy kiczu, która jeszcze bardziej podbije przekazy naszej kampanii – dodaje Ola Danielewicz.
– Grafiki oparliśmy na stereotypowych Januszach Biznesu, a hasła przełamują stereotypy i nawiązują do lokalnych legend w naszej firmie. Np. Przyszła do agencji marketingowej, a kazali jej malować ściany to historia z życia wzięta, dotycząca Oli właśnie. Już trzeciego dnia pracy zaprosiliśmy ją do wspólnego remontowania domu dla młodzieży Fundacji po DRUGIE. To jest właśnie secret sauce Nieagencji, taka esencja pracy u nas: jednego dnia klepiesz strategię dla klienta przy kompie, a drugiego bierzesz wałek w dłoń, albo idziesz sprzątać las – mówi Marcin Żukowski, współzałożyciel Nieagencji.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
– Tak, trochę nieskromnie umieściłam siebie w tej kampanii, ale myślę, że ten przykład bardzo obrazowo mówi o tym, jaka właściwie jest Nieagencja. Albo ta nazwa stanowiska, a raczej jej brak. Kiedy zapytałam Marcina co tam wpisać, to powiedział „A jakie to ma znaczenie?”. I faktycznie każdy u nas wymyślił sobie stanowisko, jednak co ważne są one maksymalnie uproszczone: marketing consultant, senior consultant. Nie wierzymy w trzy-czteroczłonowe, skomplikowanie brzmiące stanowiska, które często nie mają żadnego realnego przełożenia na pozycję osoby w firmie – dodaje Ola.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
– Chcemy, by przyszły do nas fajne osoby. Nie jest dla nas ważne to, kto gdzie wcześniej pracował i jakie programy umie obsługiwać, ważny jest za to konkretny mindset i zajawka. Potwierdza to przekrój ludzi który się do nas zgłosił: od high managementu po kasjerów, którzy z marketingiem wcześniej nie mieli nic wspólnego. Wszyscy mamy dosyć sztywnych korporacyjnych reguł i firm prowadzonych przez Januszy Biznesu. A jeśli o Januszach mowa, to właśnie jesteśmy w trakcie opracowywania koncepcji nowego projektu. Szczegóły niebawem – puentuje Marcin.
Nieagencja powstała w 2019 roku. Działa na styku biznesu, marketingu, kultury i spraw społecznych. Firma realizuje projekty z zakresu impact marketingu, w swoich codziennych działaniach uwzględnia kontekst ESG i CSR.