Legalne czwartki: Emoji, hashtag i tweet

Legalne czwartki: Emoji, hashtag i tweet
Czy hashtag albo tweet mogą być przedmiotem prawa własności intelektualnej? Czy emoji mogą być zarejestrowanymi znakami towarowymi? Przedstawiamy kolejną część cyklu Legalne czwartki. Tym razem skupiamy się na kwestiach prawa własności intelektualnej w social media.
O autorze
4 min czytania 2016-07-14

Niedawno zostałam poproszona o napisanie krótkiego poradnika prawnego dla social media menagerów. Przyznam, że pisząc owy artykuł, aby był on jak najbardziej adekwatny i na czasie, inspirowałam się najświeższymi „kryzysami w social mediach”. Wtedy zauważyłam, że wiele osób działających w branży marketingowej, wciąż ma problem z określeniem, co jest przedmiotem prawa własności intelektualnej. Takie osoby albo mylnie twierdzą, że dane efekty ludzkiej aktywności są objęte ochroną wynikającą z prawa własności intelektualnej, albo odwrotnie – twierdzą, że takiej ochrony nie ma tam, gdzie właśnie ona istnieje. W tym artykule chciałabym szerzej opisać obiekty, które od stosunkowo niedawna są traktowane jako objęte prawem własności intelektualnej.

Hashtag

Dobry hashtag działa jak wirus i może momentalnie podnieść świadomość marki. Nic dziwnego, że niektóre firmy nie chciałyby dzielić się sukcesem swojego hashtagu z konkurencją. Są na to co najmniej dwa sposoby.

Hashtag może być przedmiotem prawa autorskiego, nie powinno to wzbudzać większych wątpliwości. Od dawna w doktrynie i orzecznictwie uważa się, że pojedyncza jednostka słowna, albo zestaw słów będący przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze, może mieć przymiot utworu w rozumieniu prawa autorskiego (przykładowo za utwór w rozumieniu prawa autorskiego uznano np. dwuwyrazowy slogan „Totkiem do miliona”, niektórzy uważają za podlegający ochronie prawa autorskiego tytuł „Ferdydurke”). Wystarczy uwzględnić, iż hashtag jest takim słowem albo zestawem słów, poprzedzonym jedynie tzw. „płotkiem” i mamy do czynienia z przedmiotem prawa autorskiego, czyli utworem. O ile więc korzystanie z takiego hashtaga nie jest objęte dozwolonym użytkiem, musisz pamiętać, że twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu.

Pamiętajmy jednak o (trafnym według mnie) stanowisku Sądu Najwyższego, że „sama idea, pomysł, polegający na połączeniu określonego słowa ze sposobem jego wykorzystania w ściśle określonym celu, nie podlega ochronie prawnoautorskiej. Pomysł przyczynia się do powstania dzieła, jednak sam nim nie jest, konieczne jest przybranie przez ideę określonej postaci. Należy odrzucić koncepcję stworzenia utworu jako «ubocznego produktu» pomysłu na sposób wykorzystania pojedynczego wyrazu”.

LinkedIn logo
Dziękujemy 90 000 fanom na LinkedInie. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Co więcej, hashtag może być również znakiem towarowym. Można wręcz stwierdzić, iż ostatnio nastąpiło nasilenie tego zjawiska. Według badań przeprowadzonych przez Thomson Reuters CompuMark, w 2015 r. zostało złożonych 1398 zgłoszeń rejestracyjnych „hashtagowych” znaków. Dla porównania w 2010 r. zaledwie 7 firm złożyło tego typu zgłoszenie. Dlatego uważajcie używając takich hashtagów jak #ChangeDestiny (znak towarowy zarejestrowany na rzecz The Procter & Gamble Company), #FIXITJESUS (znak zarejestrowany na rzecz Phaedra, Inc.) albo #DATASS (znak zarejestrowany na rzecz Phresh Stickers) czy też #TRENDINGHOT (znak zarejestrowany na rzecz Abercrombie & Fitch Trading Co.). Również możecie zarejestrować hashtag jako znak towarowy, z zastrzeżeniem, że oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa.

Należy jednak pamiętać, że w przypadku znaków towarowych obowiązuje tzw. zasada specjalizacji, czyli ochrona wynikająca z rejestracji takiego znaku ograniczona jest jedynie do tych towarów lub usług, które zostały zarejestrowane. Aby więc doszło do wypełnienia kryteriów naruszenia prawa do znaku, identyczne (lub podobne) oznaczenie musi być użyte w stosunku do identycznych (lub podobnych) towarów czy też usług, dla których znak został zarejestrowany.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

Emoji i emotikony

Być może wielu z Was zdążyło zauważyć, że emoji w Apple różnią się od tych w Blackberry. Analogicznie do hashtagów, emoji może być zarówno przedmiotem prawa autorskiego, jak i znakiem towarowym, a dodatkowo także wzorem przemysłowym, i prawa do takich przedmiotów prawa własności intelektualnej mogą przysługiwać różnym podmiotom.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Weźmy za przykład PhantomOpenEmoji – w licencji wprost wskazane zostało, iż „All emoji are created by Genshin Souzou and are copyright Genshin Souzou.” Jednak skoro wiemy, że niemal każda grafika jest chroniona prawem autorskim, nie powinniśmy mieć wątpliwości co do emoji, które są przecież przedstawieniem graficznym pewnych stanów uczuć, symboli i rzeczy. Z zastrzeżeniem banalnych emoji i emotikonek, które stanowią tzw. ideogramy – ich prostota i brak oryginalności wyklucza je z bycia utworem.

Podobnie znak towarowy – jeżeli znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny, jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa, to również graficzne emoji powinny być rejestrowalne. Poza tym nie tylko wersja obrazkowa emoji może być zarejestrowanym znakiem towarowym, biorąc pod uwagę, że znakami towarowymi są takie symbole: ; ) , :o) , : ) , *-) i : – ( . Rejestrowanie takich znaków towarowych nie jest jednak takie oczywiste, z uwagi na to, że prawo ochronne udzielane jest tylko na oznaczenia, które posiadają zdolność odróżniającą. Pokazuje to przypadek z 2013 r., kiedy to do sądu federalnego w Nowym Jorku wpłynęła skarga o wydanie wyroku deklaratoryjnego Gap Inc. i firmy Diane von Furstenberg przeciwko VeryMeri Creative Media Inc., która to firma zarejestrowała jako znak towarowy emotikon serca „<3”, wskazując, iż symbol ten nie może należeć wyłącznie do jednego podmiotu, ponadto jest on powszechnie znany i jest metakomunikacyjnym przedstawieniem serca.

Co więcej, samo słowo emoji może stanowić znak towarowy. Prawdziwym potentatem jest tu niejaki Marco Hüsges, który ma zarejestrowanych albo zgłoszonych prawie 60 znaków towarowych ze słowem „emoji” (w tym znak towarowy „Emoji”, „emoji fashion” „emojiworld” itd., a sam zaprojektował ponad 3000 ikonek). W czerwcu tego roku nawet rozeszła się wieść, że na podstawie swoich praw chce zablokować Sony za używanie tytułu dla ich nowego filmu, który ma wejść na ekrany kin w 2017 r. – „The Emoji Movie”.

Tweet

Niedookreślone kryteria ochrony prawnoautorskiej i to, że nie istnieje „dolna” granica, po przekroczeniu której nie ma już mowy o utworze (czyli przedmiocie prawa autorskiego), może nastręczać problemu, ale może też być zaletą dla tweeterzystów. Generalnie przyjmuje się jednak, że ochroną mogą być objęte aforyzmy, złote myśli czy haiku. Na potencjalną ochronę prawnoautorską zwraca uwagę sam Twitter, jak pokazuje chociażby ostatni przypadek Olgi Lexall, która złożyła skargę na podstawie Digital Millennium Copyright Act na osoby „kradnące” jej dowcip. Twitter szybko usunął (a tak naprawdę „withheld”) prawdopodobnie dziesiątki tweetów z żartem pisarki.

W Polsce nie raz szukano w sądach ochrony prawnoautorskich krótkich form słownych. Znane są jednak głównie przypadki przegrane, o takie sformułowania jak: „Baśka miała fajny biust”, „serce jak dzwon” czy „ciemność widzę, oj, widzę ciemność”. Chociaż w tym ostatnim przypadku uznano naruszenie prawa do twórczości w rozumieniu art. 23 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (tekst jedn.: Dz. U. z 2014 r. poz. 121 z późn. zm.). Generalnie uważa się też, że poza ochroną pozostają idiomy czy przysłowia.