Przez ostatnie kilkanaście lat ewoluowała ona intensywnie, jednak największym przełomem niewątpliwie było upowszechnienie się formatu wideo. Złamało to bowiem monopol telewizji na dostarczanie treści audiowizualnych.
Trochę historii
Wszystko zaczęło się w 2005 roku od serwisu YouTube. Wcześniej wideo w sieci istniało w bardzo ograniczonym zakresie, a strony internetowe składały się jedynie z grafiki i tekstu. W internecie funkcjonowały oczywiście pliki wideo – głównie śmieszne filmiki i reklamy. Owszem, rozprzestrzeniały się one wirusowo, niekiedy zresztą na bardzo dużą skalę, ale w zupełnie inny sposób, niż ten, do którego przywykliśmy teraz. Ponieważ nie było jeszcze serwisów społecznościowych i linkiem bądź filmem nie można było się podzielić na profilu, przesyłano je sobie e-mailowo. Były to czasy zdecydowanie wolniejszego internetu, o wiele słabszej i mniej wydajnej technologii, więc generowało to znaczne koszty i było czasochłonne - jeden plik potrafił ściągać się wiele godzin, a nawet kilka dni.
Mimo oczywistych przeszkód, już po koniec lat 90-tych podjęto pierwsze próby wykorzystania wideo także online. Grunt okazał się podatny. Dobry przykład to słynne już wideo „Dancing Baby” (znane również jako „Baby Cha-Cha”), które trafiło do sieci w 1996 roku. Chociaż była to jedynie prosta animacja, baby-mania szybko ogarnęła cały świat. Nawiązania do niej wielokrotnie pojawiały się w mainstreamowych mediach, a nawet w popularnym wówczas serialu „Ally McBeal”. Jednym z pierwszych memów internetowych było także wideo „Bad Day” z 1997 roku, pokazujące zdenerwowanego pracownika dewastującego sprzęt biurowy. Oba wspomniane filmy dorobiły się zresztą nawet własnych haseł w Wikipedii.
Po pierwszych sukcesach na tle szybkiego rozprzestrzeniania się zabawnych filmików, po wideo sięgnęły firmy. Jednym z pierwszych znanych przykładów komercyjnego wykorzystania wideo w sieci na szerszą skalę były działania marki BMW, która już w 2001 roku wyprodukowała 8 krótkich filmów z serii BMW Hire Ticker, do powstania których zaangażowane zostały znane nazwiska Hollywood. Ich popularność była ogromna, przysporzyła marce wielu sympatyków i dała opinię innowacyjnej.
Innym ciekawym przykładem była stworzona jeszcze wcześniej, bo w 2000 roku, reklama firmy John West Foods. Prezentowała ona walkę człowieka z niedźwiedziem nad brzegiem rzeki o najlepsze łososie. W ten zabawny sposób chciano pokazać, że firma zrobi wszystko, by dostarczyć konsumentom najlepsze ryby. Pomysł okazał się wyjątkowo trafny, bo wideo do dziś zajmuje czołowe miejsce w rankingach, jako jedna z najczęściej oglądanych reklam w historii internetu.
Takie były początki. Dziś trudno wyobrazić sobie internet bez wideo. Jest w zasadzie wszędzie. Wg tzw. stożka doświadczenia Dale'a ludzie zapamiętują tylko 10% tego, co czytają, tyleż samo tego, co słyszą, ale za to aż 50% tego, co słyszą i jednocześnie widzą. Z marketingowego punktu widzenia jest to nieocenione. Wideo mają więc na swoich stronach portale, gazety, telewizje, instytucje oraz, rzecz jasna, marki. W końcu czy można sobie pozwolić na nie wykorzystanie takiego potencjału?
Jak to zrobić...
Format wideo świetnie się sprawdza w funkcji instruktażowej. Coraz więcej firm jako dodatek do drukowanej wersji instrukcji zamieszcza w sieci jej odpowiednik w postaci filmu. W ten sposób można przekazać wszystko – jak skonfigurować sprzęt elektroniczny, korzystać z oprogramowania do obróbki zdjęć bądź jak na poniższych przykładach - zainstalować grę, czy wziąć udział w konsultacjach UE.
Wykorzystanie wideo w sieci może być też okazją do zaprezentowania marki w niestandardowy, humorystyczny sposób. Firma Electronic Arts tak właśnie promuje grę The Sims 3, nowe SimCity oraz grę FIFA 13.
The Sims 3
Jak radzić sobie z katastrofami w SimCity
FIFA 13
Więcej i mocniej
Korzyści z jego wykorzystania wideo w sieci są nieocenione – przede wszystkim dlatego, że można pozwolić sobie na więcej. Reklama w telewizji, radiu czy prasie rządzi się swoimi prawami. Emitowane czy publikowane są zwykle jedynie oficjalne wersje, w internecie zaś jest miejsce na dodatkowe treści, a także na tak lubiane przez internautów tzw. making-of, czyli najczęściej zabawne materiały z samego procesu powstawania reklamy. Np. miłośnicy gry The Sims mogą zobaczyć nie tylko spot dotyczący nowej edycji, ale także to, jak powstawał.