fot. Michał Pietniczka, szef Agora Internet Artists
To, że Internet nie jest objęty cenzurą, daje jego użytkownikom poczucie wolności i nikt chyba nie wyobraża sobie sytuacji, żeby mogło być inaczej. Jednak zdarzają się momenty, kiedy, obcując z czyjąś twórczością, pytamy: czy to powinno ujrzeć światło dzienne?
Zobacz również
Internet bez cenzury wymaga, aby to jego użytkownicy wyznaczali sobie pewne granice. YouTuberzy tworzą na swoich kanałach po to, aby wzbudzić interakcję: rozśmieszyć, wzruszyć, skłonić do dyskusji, ale często też zszokować. To ciężkie zadanie w czasach, kiedy treści napływają do odbiorców z każdej strony i coraz trudniej czymś ich zaskoczyć. Wyzwaniem dla vlogera jest, aby stworzył materiał interesujący, który będzie miał duży oddźwięk, ale jednocześnie nie zbulwersuje widza. Granica autocenzury bywa bardzo cienka i sztuką jest na niej balansować w ten sposób, aby i odbiorca, i twórca byli zadowoleni.
Szokujący, ale w ten błyskotliwy sposób, materiał może wzbudzić duże zainteresowanie, zyskać sławę w środowisku, być początkiem dyskusji. Jednak bardzo łatwo przekroczyć tę bezpieczną strefę i pójść na łatwiznę, bo zniesmaczenie widza wcale nie jest trudne.
Tak o tym wyzwaniu mówi Szef Agora Internet Artists, Michał Pietniczka:
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
W środowisku zdominowanym przez młodych, kreatywnych ludzi, bardzo łatwo o naruszenie smaku czy dobrego gustu. Gdyby na YouTube panowała odgórnie narzucona, sformalizowana cenzura (co jest niemożliwe) obraz Internetu byłby zbliżony do tego, co widzimy w telewizji. Dzięki temu, że istnieje autocenzura, każdy z twórców sam wyznacza granice swojej twórczości. Wielu produkuje materiały, które są merytoryczne, dojrzałe i przyjemne w oglądaniu, ale są też takie treści, których rodzicie nie chcieliby pokazywać swoim dzieciom. Na nieszczęście powszechną zasadą na co dzień stosowaną również w innych mediach, jest to, że komunikat bardziej szokujący i kontrowersyjny, ma większą szansę na to, aby stać się newsem dnia. Bywa, że YouTuber ten mechanizm wykorzystuje. Podsumowałbym to tak, że obraz YouTube zależy tylko od dojrzałości jego twórców.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Młodzi twórcy, szczególnie na początku swojej kariery na YouTube, mogą zachłysnąć się poczuciem nieograniczonej wolności. Otrzymali narzędzie, które umożliwia im bezproblemowe dzielenie się swoimi myślami, obserwacjami i pomysłami z innymi. Często trudno im wyczuć te niepisane zasady, które panują między bardziej doświadczonymi vlogerami, bo przecież żaden oficjalny kodeks nie funkcjonuje. Na szczęście sposób funkcjonowania Internetu i szybka reakcja odbiorców potrafi na stałe zniechęcić do nieprzestrzegania zasad etykiety.
W tej sprawie zabrał głos jeden z vlogerów – Maciej Dąbrowski:
Pracując wcześniej przez 10 lat w telewizji, dostawałem po łapach na każdej kolaudacji, że „to za ostre”, „to prywata”, „To nikogo nie śmieszy poza Tobą”. YouTube daje mi możliwość wsadzania takich uwag tamtym ludziom głęboko w d… Sam sobie jestem sterem, żaglem, okrętem i wiatrem! To sprowadza za to inny problem: Muszę się pilnować, żeby nie wrzucić czegoś, co jest przegięciem. Z zasady nie umieszczam niczego związanego ze znęcaniem się nad zwierzętami, dziećmi i istotami nie potrafiącymi się obronić. Jednak muszę się pilnować na każdym kroku. Ostatnio wkleiłem aktywistki Femenu w pełnej krasie do swojego filmu i dopiero po opublikowaniu zorientowałem się, że dla YouTube może być to rażące, więc musiałem ocenzurować im sutki napisem. Haha ale przygoda, boki zrywać po kroćset! Każdy z nas powinien mieć w sobie granicę, której przekraczać nie powinien. Ja balansuję troszeczkę na tej cienkiej, różowej linii. Pamiętać należy, że to, co nas śmieszy w gronie znajomych to co innego, niż kiedy próbujemy się podłączyć pod vox populi. Wtedy przydaje się autocenzura.
Zakładając kanał na YouTube każdy twórca ma swoje cele, pomysł na treści i podejście do widzów. Owe cele może osiągać w różny sposób i to jest jego prawo. Autocenzura jest jak instynkt samozachowawczy – pozwala z podniesioną głową przetrwać w świecie, w którym twórczość jest na bieżąco weryfikowana przez odbiorców.
Unikanie dylematów związanych z zamieszczaniem bądź nie kontrowersyjnych treści na swoim kanale to jedna z zalet zrzeszania się vlogerów w sieć. W grupie jest łatwiej, bo można przedyskutować wątpliwości, a kolega z sieci, który stanie się pierwszym odbiorcą treści, z chęcią merytorycznie skomentuje materiał i podpowie, czy go zamieścić, czy może jednak lekko złagodzić. Siecią partnerską YouTube jest Agora Internet Artists (AIA), która zrzesza rodzimych twórców, a należą do niej m.in. Ewa Chodakowska, Paranienormalni, CeZiK, Marta Wierzbicka, Gimper czy Krzysztof Gonciarz. Coraz więcej vlogerów dostrzega potrzebę zrzeszania się w sieć, w której uczestnictwo umożliwia m.in. branie udziału w szkoleniach i wymianę doświadczeń pomiędzy twórcami.