>>> Tutaj znajdziesz pozostałe artykuły z cyklu
Zobacz również
O marce Closh opowiada Patrycja Jaskot, twórczyni i pomysłodawczyni brandu.
Na początek trochę o historii Closh – jakie były Wasze przełomowe momenty, a także największe wyzwania?
Weszliśmy na rynek z marką Closh w – zdaniem niektórych – najgorszym momencie. Wystartowaliśmy ze sprzedażą online naszych ekologicznych ubrań m.in. z takich surowców jak bambus, czy eukaliptus, dwa dni po ogłoszeniu w Polsce restrykcji związanych z kwarantanną.
„Nie otwieraj biznesu w kryzysie” – mówiła większość w moim otoczeniu. A ja zrobiłam odwrotnie. Nasze działania i komunikacja poszły za daleko, by tuż przed finiszem wycofać się i odłożyć projekt na niewiadomo kiedy, a przy tym stracić pieniądze. Trudno było znaleźć argumenty przemawiające racjonalnie za którąkolwiek z opcji, bo odkąd żyję, pandemia świata nie opanowała. Otworzyć sklep online z ekologicznymi ubraniami dla kobiet, czy nie otworzyć i poczekać do lata? Czy ludzie w czasach zarazy będą myśleć o zakupach? Czy może jednak ubrania nie staną się w obliczu zaistniałej sytuacji potrzebą priorytetową? A może wręcz odwrotnie, kobiety będą chciały poprawić sobie humor, kupią nową sukienkę, będą wyczekiwać lata i lepszych czasów. Dodatkowo fakt, że wybrały lepiej dla siebie i dla naszej planety może poprawi im nastrój?
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Na żadne z tych pytań nie znałam odpowiedzi i nie znam do dziś. Wiem tylko, że na ostatniej prostej nie mogłam się wycofać. Chociażby ze względu na to, że na premierę marki czekało przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy osób, tworzących moją społeczność w social mediach na moim profilu podróżniczym @travelover.pl. Mieliśmy ogromnego farta, bo dosłownie z wszystkimi przygotowaniami do startu wyrobiliśmy się na styk. Kilka dni przed ogłoszeniem pandemii zrealizowaliśmy sesję zdjęciową i lookbooka, skończyliśmy kolekcję, trafiły do nas wszystkie niezbędne akcesoria do pakowania zamówień, skończyliśmy stronę internetow, ba – nawet ekologiczne metki dowiozłam do szwalni na dzień przed kwarantanną. Cały dalszy proces prowadzenia tego biznesu nie wymagał od nas wychodzenia z domu. Zamiast osobiście odbierać ubrania ze szwalni, zdecydowaliśmy, że na kilka transz zostaną one dostarczone kurierem.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Wszystkie zamówienia konsultowałam ze szwalnią i pracownią konstruktorki telefonicznie albo mailowo. Wyrozumiali producenci tkanin sami dostarczali nam belki tkanin do pracowni. Moje spotkania z konstruktorką ograniczyłam do minimum i jechałam do niej tylko wtedy, gdy było to niezbędne -– musiałam zobaczyć konstrukcję nowej kolekcji i sfinalizować ją. Poza nadzwyczajną sytuacją w jakiej znalazł się świat i gospodarka, wyzwaniem dla nas było znalezienie producentów tkanin. Szukaliśmy materiałów certyfikowanych, powstałych na każdym etapie zgodnie z zasadami ekologicznej i zrównoważonej produkcji.
W jaki sposób powstała Wasza marka?
Po wielu podróżach i miesiącach spędzonych w Azji Południowo-Wschodniej przekonałam się na własne oczy, że świat tonie w plastiku. Wierząc w metodę małych kroków i siłę social mediów, zaczęłam redukować plastik z naszego życia i głośno o tym mówić. Zaczęłam od porządków w najbliższym otoczeniu. Po ponad roku zmian poczułam, że czas iść o krok dalej. Nasza planeta tonie w śmieciach, a nasze zdrowie pada tego ofiarą. Ile plastiku w postaci nylonowych i akrylowych sukienek, swetrów, czy żakietów skrywają nasze szafy? DUŻO. Marką Closh wychodzimy temu naprzeciw i proponujemy lepszy wybór i zdrowszą alternatywę. Zachęcamy do świadomych wyborów. Nasze ubrania szyjemy z naturalnych tkanin z bambusa, eukaliptusa, czy konopi. Wiele inspiracji przywieźliśmy z podróży. Pierwsza kolekcja Oriental Vibes nawiązuje do superfoodsów z Azji. I tak w pierwszej kolekcji można znaleźć sukienkę o nazwie Matcha, Chilli, Ginger, Coconut, czy Lemon Grass – czyli wszystko najlepsze, co daje ziemia.
Jakimi wartościami kierowaliście się przy budowie marki?
Przede wszystkim od samego początku zależało mi nie tylko na sprzedaży ubrań lepszej jakości, z troską o naszą planetę i zdrowie, ale na przekazywaniu pewnej filozofii. Wraz z moim teamem Closh’a chcieliśmy, aby zakupy u nas dawały klientom satysfakcję i dowód na to, że można wybierać świadomie i lepiej dla siebie i świata. Sporo się natrudziliśmy, by znaleźć jak najlepsze tkaniny od wiarygodnych, certyfikowanych producentów. W wyniku wielomiesięcznego researchu i dociekania mamy pewność, że do ich produkcji nie wykorzystywano dzieci, ani dorosłych z krajów trzeciego świata. W czasach konsumpcjonizmu, masowej produkcji i minimalizowaniu kosztów produkcji STAWIAMY NA JAKOŚĆ, nie na ilość. I w końcu chcieliśmy wesprzeć polski rynek – szyjemy w Polsce, w niewielkiej pracowni pod Łodzią. Każda sukienka jest ręcznie szyta, pakowana i wysyłana przez nas samych. Chcemy podarować naszym klientom tym samym część naszej miłości do przyrody i ekologiczne wartości. Tworzenie ubrań to dla nas coś więcej niż biznes, to pasja i wiara w zmiany zachowań, które pozwolą przetrwać naszej planecie dla następnych pokoleń.
Kim jest klientka Waszej marki?
Naszą grupą docelową są kobiety, zazwyczaj z dużych miast. Są to osoby świadome, otwarte na zmiany, które chcą żyć lepiej. Jako twórca internetowy mam bezpośrednio kontakt ze swoimi klientkami. Często dzielą się ze mną swoimi działaniami i refleksjami. Są to osoby, które wolą zapłacić więcej, ale mieć coś jakościowego, coś polskiego. Wprowadzają także zmiany w swoim codziennym życiu – ograniczają plastik, stawiają na naturalne kosmetyki, a zakup naszych ubrań jest kolejnym krokiem w ich świadomym działaniu.
Co charakteryzuje markę Closh?
Spójność to dla nas aspekt niezwykle ważny. Jesteśmy spójni w naszych wartościach, tym co sprzedajemy i komunikujemy. Szyjemy ubrania z takich surowców jak bambus, eukaliptus, bawełna organiczna, czy konopia. Projekty modeli tworzymy w taki sposób by były praktyczne i uniwersalne – pasowały na wiele sylwetek i okazji. Choć może nie brzmi to korzystnie marketingowo, to zależy nam, żeby nasza jedna sukienka, czy płaszcz, służyły klientkom nie tylko przez sezon, ale wiele lat.
Przy wykorzystaniu jakich narzędzi marketingowych promujecie Waszą markę?
Główną dźwignią naszej sprzedaży i budowania wizerunku jest Instagram. Założyłam markę Closh, gdy w wyniku sporych zasięgów, częstej obecności w mediach i branżowych rankingach, zyskałam status „influencerki” podróżniczej. Na podróżniczym profilu @travelver.pl mam ponad 30-tysięczna społeczność. Od wielu miesięcy zachęcam moich obserwatorów nie tylko do podróżowania na własną rękę, ale i ograniczania plastiku, życia w duchu less waste. Od początku powstawania marki Closh komunikowałam jej postępy i kolejne kroki. Budowanie napięcia, przemycanie nowości i odliczanie do wielkiego otwarcia, sprawiło, że w chwili startu sklepu online padły serwery, a my przez najbliższe tygodnie mieliśmy ręce pełne pracy. Poza Instagramem, prowadzimy również profil na Facebooku, inwestujemy w reklamę w social mediach. Po pierwszych tygodniach daje się we znaki marketing szeptany. Zdarza się, że dziewczyny piszą mi wiadomości, że zdecydowały się na zakup, bo przyjaciółka, czy siostra zrobiły to wcześniej i są zadowolone.
Co wyróżnia Closh na tle pozostałych, konkurencyjnych marek?
Działamy krótko, bo to dopiero trzeci miesiąc. Jednak z pewnością najbardziej satysfakcjonującym etapem, a zarazem najtrudniejszym były początki. Uważam, że świetnie poprowadziliśmy komunikację i zbudowaliśmy społeczność na profilu marki, nim jeszcze ruszyliśmy ze sprzedażą. Ponieważ tworzę ubrania dla kobiet, które mnie obserwują, to właśnie je zapraszam do sesji zdjęciowych. Tym samym pokazuję, że to kolekcje dla każdej kobiety. Nie realizujemy zdjęć na modelkach o idealnych proporcjach. Pokazujemy nasze ubrania na różnych sylwetkach. W sesjach biorą udział kobiety wysokie, niższe, okrąglejsze, szczuplejsze i tak dalej – wszystkie zgłaszają się, bo chcą brać udział w tym projekcie. I to uważam za wielki sukces naszej marki.
Jakie są Wasze plany na przyszłość?
Działamy lokalnie i tworzymy w Polsce, ale ze względu na to, że to podróże najbardziej zainspirowały nas do zmian w naszym życiu i do tego biznesu, chcemy wspierać także lokalne biznesy z dalekich zakątków. Nie mogę się doczekać, gdy ruszę znów w świat, a znalezione po drodze perełki robione ręcznie, przez lokalnych rzemieślników, będziemy mogli umieścić w naszym sklepie. Poza tym mamy też już kilka pomysłów na to, by współpracować z innymi polskimi markami działającymi w duchu eko. Czekamy tylko aż pandemia odda nam wolność i znów będziemy mogli się spotykać, szukać nowych rozwiązań i poznawać ludzi. 🙂