Zdjęcie royalty free z Fotolia
Hashtagowa historia
Hashtag, czyli popularny „#”, od kilku lat skutecznie podbija Internet. Tym razem został wybrany słowem (a raczej symbolem) roku przez dzieci w Wielkiej Brytanii. Wynalezienie popularnego symbolu dość często przypisuje się Twitterowi, co mija się z prawdą, gdyż społecznościowy ćwierkacz wpłynął jedynie na jego rozpowszechnienie. Hashtag powstał tak naprawdę w późnych latach 80 i początkowo służył jako narzędzie kategoryzujące dane w Internet Relay Chat, lepiej znanej jako „IRC”. Wielki powrót hashtagów rozpoczął się w sierpniu 2007, gdy designer Chris Messina spytał swoich twitterowych obserwatorów o opinię na ich temat. Od tego momentu kariera „krzyżyków” nabrała rozpędu. W 2009 roku Twitter wdrożył je w zakresie kodu strony, natomiast od 2010 r. za ich pomocą zaczęto wyróżniać trendy oraz gorące tematy w obrębie medium. I choć społecznościówki lubią dbać o unikatowość swoich funkcji, hashtagi wykroczyły poza Twittera. Szybko zaprzyjaźnili się z nimi twórcy Facebooka, Instagrama, Google+ i Pinteresta. Nie wszyscy jednak utrzymują tę znajomość do dziś.
Zobacz również
#FacebookProblems
Facebook przyjął hashtagi, jak niemal każdą, wartą uwagi nowinkę, czyli z otwartym ramionami. Ochoczo zaczęli z nich korzystać sami użytkownicy, a social media managerzy przystąpili do obliczania, ile krzyżyków użyć, aby nie ucierpiał zasięg postów, a przy tym rosło zaangażowanie fanów. Wszystko do momentu, gdy okazało się, że… na Facebooku one nie działają.
Dowolność chronologiczna facebookowego newsfeeda przekłada się też na kolejność prezentowanych wpisów oznaczonych hashtagami. Wybór postów z określonym znacznikiem Facebook wybiera według własnego algorytmu, a do tego, jak pokazuje praktyka, nie wszystkie oznaczone wpisy (publiczne!) są widoczne. Ogranicza to w znaczny sposób możliwość ich uczciwego wykorzystania, np. w przypadku konkursów. Kolejna kwestia – SPAM. Jest on powszechną bolączką Internetu, ale w kontekście hashtagów na Facebooku przybiera ekstremalne formy pod postacią postów niezwiązanych z wyszukiwanym hasłem. I na koniec – społeczności oraz mobilność. Twitterowe hashtagi sprawdzają się na mobilnych urządzeniach, a umiejętny ich dobór skłania do dyskusji pod wpisem i daje możliwość dodania użytkownika do obserwowanych. Mobilna wersja facebookowych hashtagów nie jest intuicyjna i nie daje pełnego obrazu dyskusji, co w znacznym stopniu spłyca jego funkcjonowanie.
#Ćwierkamy i #zamykamywkwadraty
Instagram i Twitter to „środowisko naturalne” hashtagów – w obu przypadkach ich użycie jest nie tylko zasadne, ale również wskazane. #Love, #Instagood, #Me, #tbt, #follow #cute, #followme, #photooftheday, #happy, #tagsforlikes – to przykłady najpopularniejszych hashtagów na Instagramie. Bardziej niż jakość wrażenie robi tu ilość – użytkownicy jak dotąd dodali ponad 900.000.000 zdjęć oznaczonych za pomocą symbolu #love. Chcąc przejrzeć bazę fotograficzną Instagrama, wpisujemy dowolny znacznik i po chwili naszym oczom ukazuje się paleta zdjęć z najróżniejszych zakątków świata lub takich, które pokazują określone emocje. Sami kształtujemy trendy – jeśli uda nam się namówić społeczność do korzystania z wybranego (stworzonego bezkosztowo) znacznika, wówczas Instagram staje się skarbnicą wiedzy o użytkownikach na wybrany temat. Podobnie jest z Twitterem. Choć tu tematy odbiegają zazwyczaj od lifestyle’u, to tweetujący doskonale wiedzą, że czysty wpis bez hashtagów nie ma szansy zaistnieć na większą skalę. Warto jednak pamiętać, że stosowanie tych najpopularniejszych rodzi ryzyko zaginięcia w morzu innych, jak np. podczas Superbowl, które każdorazowo generuje miliony tweetów. Jednocześnie daje możliwość zrobienia zawrotnej kariery w mediach społecznościowych, co znakomicie udało się warszawskiemu lotnisku Modlin w dniu wyborów prezydenckich. Wszystko zależy od wyczucia i umiejętnego wykorzystania potencjału mediów społecznościowych. Hashtagować również należy z głową.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Agnieszka Woźniak
Specjalistka ds. mediów społecznościowych w Agencji PR POiNTB
Odpowiedzialna za obsługę m.in. kanałów marki Bolix, SITS czy firmowych profili agencji. Prywatnie rozpoczyna przygodę z blogowaniem, tworząc wspólnie z koleżanką blog Hastalabistro.