Proceder ten wpisuje się w social mediowy krajobraz od ponad dekady. Początkowo przyjmując postać nieśmiałych barterowych wymian, by w mgnieniu oka zmienić się w prężnie działający model biznesowy, przynoszący profity zarówno twórcom, jak i markom. „Profesjonalizacja” działalności na Instagramie, TikToku czy YouTube wydaje się na tyle kusząca, że niemal połowa dziewczynek w wieku 10-13 lat, porzuca „klasyczne” aspiracje zawodowe na rzecz marzeń o intratnej karierze w Internecie, o czym głośno było zaledwie przed kilkoma miesiącami za sprawą badania przeprowadzonego przez IQS.
O ile zdjęcia influencerek z uczuciem wpatrujących się w butelkę płynu do płukania tkanin lub też prezentujących uzębienie traktowane światłem lampy wybierającej, przekazem reklamowym aż biją po oczach, o tyle na przestrzeni lat wiele współprac komercyjnych stało się dużo bardziej zniuansowanych. Ot, rzucona mimochodem informacja o odcieniu pomadki, „o który dopytujecie w komentarzach”, trzeci w tym miesiącu krem, będący wiadomo, wieloletnim ulubieńcem danej osoby lub puszka napoju, dziwnym trafem regularnie znajdująca się w kadrze relacji na stories. Biorąc pod uwagę, że nawet 25% contentu publikowanego na Instagramie ma kontekst reklamowy, można zastanawiać się czy zwyczajne serialowe rekomendacje to wciąż akt ratunku dla długich jesiennych wieczorów swoich obserwatorów, a może jednak już reklama i materiał powstały we współpracy z partnerem zewnętrznym?
Zobacz również
fot. Freepik
Czy zatem niedawna decyzja UOKiK o wzięciu pod lupę treści publikowanych przez influencerów ukróci granice social mediowego Eldorado? Rozwiązania dotyczące tej kwestii na Zachodzie usankcjonowane zostały już kilka lat temu. Akty samoregulacyjne przyjęte choćby we Włoszech, Wielkiej Brytanii i USA nakazuje twórcom w widoczny sposób oznaczać materiały powstające w ramach partnerstw komercyjnych, a wyrok TSUE z września 2021, który choć bezpośrednio dotyczył sporu na linii Peek & Cloppenburg vs Peek & Cloppenburg w kontekście kryptoreklamy w prasie, również wysyła podmiotom reklamy sygnał ostrzegawczy.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Influencerzy posiadają niewątpliwie ogromny wpływ na decyzje zakupowe swoich obserwatorów, dlatego WYRAŹNE i JEDNOZNACZNE oznaczanie materiałów w ramach współpracy płatnej jest krokiem słusznym i potrzebnym. Działanie w teorii proste generuje jednak wiele niewiadomych. Trudno bowiem wyobrazić sobie w jaki sposób (oraz pod czyją jurysdykcją) miałby odbywać się monitoring, szczególnie kiedy w grę wchodzą znikające po 24 godzinach relacje na Instagramie. Ba, problemów może nastręczać nawet samo ustalenie kogo mianem influencera można JUŻ nazywać. Każdego dnia ktoś rozpoczyna „karierę” w social mediach, a w przypadku nastoletnich twórców czy mikroinfluencerów granice w tej materii bywają bardzo, ale to bardzo płynne.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Informacja o postępowaniu wyjaśniającym UOKiK przetoczyła się przez polski Internet kilkanaście dni temu, zatem na konkluzje przyjdzie nam poczekać. W tym czasie możemy być pewni, że na profilach influencerów pojawią się kolejne fale zachwytów szczerych lub po prostu szczerze opłacanych. W końcu zakupowy sezon świąteczny dopiero przed nami.