Czujemy się wtedy jak Newton w momencie bliższego zapoznania z jabłkiem, król Dżanaka wchodzący w stan samopoznania albo pies, który właśnie dorwał się do steka schowanego przed nim przez właściciela. Niestety, im pomysł lepszy, tym bardziej boli, kiedy ktoś już wpadł na taki sam….
Na Kickstarterze (Haize, BeeLine) ścigają się właśnie dwa owoce tego samego snu – o ułatwieniu komunikacji dla rowerzystów. HAIZE to „minimalistyczna nawigacja dla miejskich rowerzystów”. Dla odmiany BeeLine to „sprytna nawigacja dla rowerzystów”. Czy spojrzymy na HAIZE i BeeLine od strony technologicznej czy marketingowej to na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z dwoma prawie identycznymi produktami. Ponieważ obydwa są na rynku mniej więcej pierwsze, przy porównaniu szans obydwu projektów musimy odwołać się do trzeciego prawa klasyka, które mówi: „jeżeli nie możesz być na rynku pierwszy, bądź lepszy”. No właśnie, który produkt będzie lepszy? Jedno wiemy na pewno – na sukces złożą się dwie rzeczy – technologia i komunikacja marketingowa.
Zobacz również
Ławka marketingowa – jaką historię mi opowiesz?
Zacznijmy od tego co wszyscy lubimy najbardziej czyli od trendów. Tak Haize i BeeLine to kwintesencja minimalizmu, jeżeli chodzi o design. Design czyli to jak obydwa produkty wyglądają, ale i działają (tutaj musimy zdać się na opisy i wizualizacje twórców). Obydwa urządzenia montuje się na kierownicy i pokazują jedynie kierunek jaki należy obrać, aby dotrzeć do ustawionego na smartfonie celu. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko powrót do czasu, kiedy drogę wyznaczał nam kompas. Piękna obietnica, szczególnie w czasach kiedy po prostu toniemy w natłoku danych. Haize i BeeLine składają potencjalnym nabywcom obietnicę powrotu do czasu, kiedy przeciętny człowiek był w stanie odnaleźć drogę do domu bez najnowszej wersji googole maps (chociaż tak naprawdę z mapy korzystają – sprytne, prawda?). Reasumując – mamy dwa prawie identyczne produkty, odpowiadające na taką samą potrzebę konsumenta. To co zadecyduje o powodzeniu każdego z projektów to szczegóły.
Na ten moment silniejszy w dopracowaniu przekazu wydaje się BeeLine. Przyjrzyjmy się w jaki sposób obydwa projekty opowiadają o sobie. BeeLine tworzy historię, w której na początku mamy zdefiniowanie problemu (jeżeli jedziesz rowerem, ciągłe sprawdzanie nawigacji psuje całą zabawę), wizję nowego poruszania się po mieście – fuzzy navigation i w końcu bohatera, który na białym rumaku przywozi nam jej realizację. Czyli BeeLine. Haize w zakresie komunikacji sprawia natomiast wrażenie młodszego, zagubionego brata. “The LED display is perfect for both day- and nighttime navigation” – to jedna z pierwszych informacji jakie sprzedają nam twórcy. To trochę tak jakby luksusowy hotel w górach reklamował się hasłem „mamy ciepłą wodę”. Dowiadujemy się też, że Haize to tak naprawdę urządzenie nie tylko dla cyklistów, bo nadaje się do wszystkiego… Nam trudno kupić wizję Haize, bo trzeba się jej po prostu doszukiwać.
Nasz typ: Sposób podejścia obydwu teamów do kwestii komunikacji dla nas jednoznacznie wskazuje zwycięzcę. BeeLine wie, po co powstał i do czego dąży. Haize powstał dokładnie w tym samym celu, ale nie potrafi tego powiedzieć w przekonujący sposób.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Ławka Technologiczna – czy to będzie działać?
Oba urządzenia funkcjonują dokładnie w ten sam sposób, jeżeli chodzi o dobór rozwiązań technologicznych. Narzędziem konfigurującym, decydującym o tym gdzie zmierzamy i dlaczego jest aplikacja na smartphony. Komunikacja pomiędzy urządzeniem a telefonem odbywa się na technologii Bluetooth w wersji 4 dzięki czemu mamy gwarancję niskiego poboru prądu co bezpośrednio wpływa na żywotność obu urządzeń na jednym ładowaniu. W przypadku BeeLine jest to około 40 godzin a w przypadku Haize około 16 godzin. Dla przeciętnego rowerzysty oznacza to potrzebę ładowania wystarczająco rzadko, żeby nie uznać tego za uciążliwe. Oba urządzenia korzystają z GPS’a wbudowanego w telefon – same w sobie odbiornika i nadajnika nie posiadają, co również wpływa na niskie zużycie baterii. W przypadku BeeLine mamy do czynienia z wskazywaniem kierunku, w którym zmierzamy bez informowania o konkretnej drodze. Haize ma również taką opcję, ale może pracować też jak normalny pilot GPS, informując o tym, w którym momencie powinniśmy skręcić w lewo lub w prawo. Kluczowy element czyli aplikacji mobilna w tym zestawieniu wydaje się być bardziej przemyślana przez autorów Haize. Przewidują oni interakcje społeczne takie jak znalezienie znajomego, powiadomienie o blokadzie czy wypadku na drodze. Dodatkowo Haize integruje się z samym telefonem i może poinformować o nadchodzącym połączeniu przychodzącym lub wiadomości SMS. W tym temacie BeeLine wydaje się przegrywać dosyć wyraźnie.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Nasz typ: Mimo, że oba rozwiązania są podobne, Haize oferuje zdecydowanie więcej możliwości dzięki lepiej rozbudowanej ( przynajmniej opisowo na tym etapie ) aplikacji mobilnej, która wspiera i rozwija podstawowe działanie produktu. Będzie to miało istotny wpływ na skalę korzystania z urządzenia przez masowego odbiorcę. BeeLine skierowane jest do pasjonatów, opowiada ciekawszą historię, ale czy to wystarczy aby przykryć ograniczanie funkcjonalne samego produktu ?
Podsumowanie
BeeLine i Haize to produkty bardzo podobne, przynajmniej gdyby chcieć opisać je jednym zdaniem. Kiedy wchodzimy w szczegóły zaczynają się różnice. Czy w perspektywie czasu większy sukces odniesie bardziej dopracowany marketingowo BeeLine czy koncepcyjnie Haize? Czy obserwacja tych dwóch startupów pozwoli uzyskać odpowiedź na pytanie, co jest ważniejsze – produkt czy opakowanie? Też chcielibyśmy wiedzieć 😉