fot. Paulina Drzastwa | Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
-
#PrzeglądTygodnia [04.10-10.10.24]: jak marki wspierają ochronę zdrowia psychicznego w Polsce, alkotubki okiem prawników i marketerów, opinie nt. promocji „Fala tylko dla dorosłych”
-
Pink October: jak marki zachęcają do badań profilaktycznych w kierunku raka piersi [PRZEGLĄD]
-
Jak marki wspierają ochronę zdrowia psychicznego w Polsce [PRZEGLĄD]
Dlaczego zdecydowałeś się zająć filmem i reklamą?
Pamiętam, jak za dzieciaka potrafiłem zaliczyć w Iluzjonie nawet trzy seanse z rzędu. Bolał mnie tyłek, oczy łzawiły, ale byłem w siódmym niebie. Ta euforia często towarzyszy mi do dziś. Nadal jestem trochę tym dzieciakiem sprzed lat, pielęgnuję go w sobie.
Ten zawód pozwala mi spełniać marzenia – tworzyć światy i opowiadać o nich historie. Nie wyobrażam sobie żadnej innej profesji, w której tak dobrze bym się bawił i jeszcze na dodatek całkiem nieźle mi za to płacą. Nie bez znaczenia jest także fakt, że to, co robię zostaje na dłużej. Żywot kampanii reklamowej jest wprawdzie bardzo krótki, ale moje teledyski i shorty zostają w sieci na dłużej.
Jak marki wspierają ochronę zdrowia psychicznego w Polsce [PRZEGLĄD]
fot. Marek Sanak
Gdzie zdobywałeś wykształcenie potrzebne do pracy jako filmowiec?
Moja droga zawodowa była dość kręta i dopiero po latach dostrzegłem w niej konsekwencje. Do filmu wszedłem tylnym wejściem… Zaczynałem w telewizji muzycznej MTV w czasach, kiedy stacja wyznaczała muzyczne i wizualne trendy. Przeżyłem kilkuletni epizod pracy w telewizji śniadaniowej, aż w końcu wylądowałem jako producent zajmujący się teledyskami i reklamami. Przez lata reżyserowałem, ale działałem bardziej z doskoku. Aż w końcu przyszedł czas decyzji, do której dojrzewałem kilka lat. Nie mam zatem wykształcenia filmowego, ale możliwość obserwowania reżyserów na planach była dla mnie cenniejsza niż kilka lat szkoły. Jestem samoukiem, patrzę na filmy po swojemu, bez akademickiego odium.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Najważniejsze cechy i umiejętności w pracy filmowca
Tworząc film, nie działasz sam. Stoją za tobą ludzie, których musisz zarazić swoją wizją i do których musisz mieć zaufanie. Umiejętność rozmowy z ludźmi jest zatem kluczowa w tym procesie. Zaangażowana ekipa może się bać reżysera lub go po prostu lubić. Wolę ten drugi wariant.
fot. Filip Trzaskowski / Moon Films
Który ze zrealizowanych projektów wspominasz najlepiej?
To trudny wybór, bo zawodowy los mi sprzyja. Niezwykle ciepło wspominam reklamę Netii. Nadal uwielbiam nieoczywisty humor tego scenariusza (team kreatywny Michał Kubik, Łukasz Stachniak):
Lubię kolorowy świat, który udało się stworzyć dla marki Sizeer:
Niezapomnianą przygodą była realizacja shorta „Away”, w którym reklamowaliśmy pewną ideę, a nie produkt:
Ostatni teledysk dla Krzysztofa Zalewskiego był z kolei dużym wyzwaniem. Na planie w sercu Bieszczad, pogryziony przez komary, w strugach deszczu kląłem, ale teraz mam już z tego ubaw:
fot. Filip Trzaskowski / Moon Films
Stworzenie reklamy dla jakiej marki najbardziej Ci się marzy?
To byłby Fred Perry. Z jednej strony to klasyczna firma tenisowa, z drugiej ulubiona marka subkultur wywodzących się z brytyjskiej klasy robotniczej. To jedna z niewielu firm, w ciuchach której możesz być elegancki i trochę łobuzerski zarazem. Dla takiej legendy chciałbym pracować. Ta marka ma „duszę”.
Którą produkcję reklamową uważasz za najciekawszą i dlaczego?
Ten film wgniótł mnie w fotel. To po prostu arcydzieło:
Mógłbym dalej wymądrzać się na temat brawurowej kreacji Johna Malkovicha, siły wykorzystanej muzyki czy reżyserskiej dbałości o każdy szczegół. Daruję sobie i powiem tylko tyle – mam ogromne ciary na plecach, kiedy to oglądam.
Największe wyzwania w pracy filmowca
Na planie działamy pod presją czasu. Ten ciężar jest znośny, kiedy wszystko idzie gładko, ale umówmy się, nie zawsze wszystko idzie tak, jak sobie zaplanowaliśmy… Opanowanie zmieniającej się sytuacji bywa wyzwaniem, ale przez lata nauczyłem się z tym radzić. Trzeba wziąć głęboki oddech i natychmiast zaadaptować się do nowych warunków. Zawsze powtarzam: „kardiochirurdzy mają znacznie gorzej”.
Trendy w produkcji reklamowej
Cenię pandemiczne eksperymenty pracy zdalnej. Udowodniłem sobie, że można robić filmy, nie wychodząc z domu:
…ale nie oszukujmy się, Zoom nie zastąpi nam wyjścia na plan i spotkania z ludźmi. Trzeba tylko nauczyć się robić filmy w bezpieczny sposób.
Ocena polskiej branży produkcji filmowej i reklamowej
Nie oceniam, jestem człowiekiem do wynajęcia. Przy reklamach lubię jasno sprecyzowane zasady współpracy, wyraźne zaznaczenie mojego pola do popisu. Pamiętajmy, że scenariusz reklamy, który do mnie trafia jest często efektem wielomiesięcznej pracy kreacji, długich dyskusji z klientem, czy nawet badań fokusowych. Nie mogę wpaść na koniec tego procesu i powiedzieć „rozrzućmy te klocki”. Mogę natomiast dodać coś od siebie, sprawić, że spot będzie nie tylko wypadkową celów marketingowych. Żeby się tak stało, muszę wiedzieć, które „klocki są do ruszenia”. Fundamenty zostawiam nienaruszone.
Których filmowców najbardziej podziwiasz i dlaczego?
Szczególnie bliska jest mi idea filmowego recyclingu. Twórcy „Green fog” wzięli na warsztat fragmenty klasycznych amerykańskich filmów i połączyli je w zupełnie nową autonomiczną całość.
Ten film ma swoją strukturę, zwroty akcji, utrzymuje widza w napięciu i przede wszystkim jest bardzo zabawny. Sampling w muzyce przyniósł prawdziwą rewolucję, czas spróbować tego w filmie. Poza tym grzebanie w archiwaliach jest niesłychanie inspirujące. Niedawno znalazłem w sieci teledysk, który powstał w latach 30-tych ubiegłego wieku (sic!);
Plakat z wideo wystawy Onopa „Stolen Footage”, Galeria minus1.artspace, projekt: Przemysław Jeźmirski
Skąd czerpiesz inspiracje?
Najwięcej inspiracji czerpię z… nudy. Znudzony mózg zaczyna płatać figle, z tych figli rodzą się najlepsze pomysły. Dlatego uwielbiam te chwile mózgowego odrętwienia i następujące po nich eksplozje pomysłów. Polecam ten stan każdemu.
Jakiej rady udzieliłbyś początkującym filmowcom?
Rada jest tylko jedna „DIY” – czyli „zrób to sam”. Dobre filmy można robić bez znajomości, bez zaplecza produkcyjnego, bez kasy. Ograniczeniem jest tylko własna wyobraźnia, a nie budżet, jak powszechnie się uważa. Technologia nam sprzyja – w każdym średniej klasy telefonie mamy potrzebne narzędzia – kamerę, proste programy do edycji, a gotowy film możesz od razu wrzucić do sieci. To są wymarzone czasy dla filmowców, zacznijmy to dostrzegać.
O rozmówcy:
Piotr Onopa od lat reżyseruje reklamy, teledyski i inne krótkie formy.
Jego styl to bardzo naturalne prowadzenie aktorów, żywe kolory, scenograficzna prostota i starannie dobrana muzyka. Świetnie odnajduje się w komedii. Przykłada dużą wagę do atmosfery na planie, która jego zdaniem w istotny sposób wpływa na efekt końcowy. W wolnych chwilach gra na perkusji, dzięki czemu jego pracom nie brakuje dobrego rytmu.
W 2016 r. został nagrodzony Fryderykiem za teledysk „W dobra stronę” Dawida Podsiadło. W 2018 r. spot „Netiokracja” w reżyserii Piotra otrzymał Złoty Miecz KTR w kategorii Communication/Video.
Piotr Onopa jest reprezentowany na wyłączność przez agencję MATCH AND SPARK, która w tym roku świętować będzie 5 urodziny.