Artykuł został zapowiedziany na oficjalnym profilu magazynu i od razu skupił na sobie uwagę czytelników. Nie został przyjęty tak bezkrytycznie, jak się spodziewano, materiał w kontekście osatnich dramatycznych wydarzeń został odebrany bardzo negatywnie.
Całość rozpoczęła się od zapowiedzi materiału na okładce wydania. Zapowiedź została umieszczona również na profilu FB (ten wpis został już usunięty).
Zobacz również
Pierwsza fala krytyki sprawiła, że redakcja postanowiła opublikować wyjaśnienie. Niestety, to również się nie przyjęło. Wypomniano redakcji brak znajomości bieżących wydarzeń, niekompetencję, brak współczucia. Skrytykowano również samą autorkę materiału.
Liczba komentarzy negatywnych sprawiła, że redakcja zdecydowała się na „oficjalne oświadczenie”. Zawarte w nim przeprosiny miały załagodzić napięcie i uspokoić wszystkich tych, dla których publikacja była typowym wykorzystaniem dramatycznych wydarzeń. Niestety, wymuszony charakter i wręcz szablonowe treści dały efekt wręcz odwrotny.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Nie zabrakło oświadczenia samej autorki: „Jest mi niezmiernie przykro z powodu reakcji jaką wywołał mój tekst. Nie chciałam urazić czyichkolwiek uczuć, w szczególności Moich Rodaków na Majdanie, którzy są dla mnie bohaterami. Napisałam ten artykuł trzy tygodnie przed tym, jak zostali zabici pierwsi protestujący, a dzisiejszy pełen strachu i krwi Majdan był pełen nadziei na inne – nie siłowe rozwiązania. W imieniu walczących Ukraińców chciałabym podziękować wszystkim Polakom za pomoc i wsparcie w tym trudnym dla nas momencie.”
Po takim wstępie cały artykuł pojawił się również na blogu.
Co najbardziej zdenerowowało czytelników? Fakt zgody na opublikakowanie słabego jakościowo materiału. Autorka, Olenka Martynyuk, opowiadała, jak jej życie zmieniło się po rozpoczęciu się rewolucji na Majdanie. Palone opony stały się „perfumami”, a codzienne problemy nabrały większej wagi: rozterki fashionistki dotyczące odpowiedniego ubioru na Majdan lub co publikować na swoim profilu na FB w czasach rewolucji. Informacje noszące ślady normalnej relacji autorka poprzeplatała z osobistą refleksją: roznoszenie kanapek, o które została poproszona, okazało się wg „próżności” autorki nieodpowiednim zajęciem dla dziennikarki modowej. Na szczęście widok Miss Ukrainy roznoszącej herbatę zadziałał motywująco. Cały materiał wciąż dostępny jest na oficjalnej stronie Glamour. Dodatkowo, Olenka nigdy nie widziała tak dobrze ubranych rewolucjonistów.
Głosów krytyki nie ma końca. Negatywne komentarze możemy czytać pod artykułem na stronie Glamour, pod postami na profilu oficjalnym magazynu czy pod oficjalnymi przeprosinami. Te ostatnie również zasługują na uwagę – wielu krytykujących to właśnie te przeprosimy skłoniły do jeszcze ostrzejszych komentarzy.
Od 21 lutego magazyn milczy. Nie pojawiają się nowe wpisy na profilu FB, nie pojawiają się nowe teksty na stronie internetowej. Nikt z redakcji nie pozostawił komentarza do słów krytyki pozostawionych przez czytelników. Można mieć wrażenie, że magazyn korzysta z publikacji i szumu, jaki wywołała bez jednoczesnego angażowania się w sytuację. Dzięki przeprosinom zachowano pewną „poprawność”, artykuł jednak nie zniknął, a żądania wycofania numeru pozostały bez odzewu. Pojawiają się już pierwsze słowa krytyki za brak reakcji ze strony magazynu. Jeden z czytelników pisze: „Czekamy na konsekwencje. Bądzcie choc trochę odpowiedzialni za swoje błędy. Szczerze, nie wyobrażam sobie takiego olewania afery w żadnym szanującym swojego czytalnika i opinię publiczną czasopismie.”
Sytuacja magazynu jest trudna, redakcja zaś nabrała wody w usta. Czy uda się jej przeczekać „kryzys”? Zapewne tak. Jednak pamiętliwi jeszcze długo będą przywoływać tę sytuację przy kolejnych tematach, a specjaliści pozyskają kolejny case do analizy. Tylko czy na pewno o taki rozgłos chodzi? Nie jestem pewna, czy o taki rozgłos powinno chodzić. Magazyn swoimi lakonicznymi przeprosinami i brakiem dalszej reakcji na narastającą krytykę we własnych social media pozostawia wrażenie dziwnego oczekiwania, wykorzystując w pewien sposób narastający wokół tytułu szum. Być może ta „cisza” oznacza brak pomysłu na dalsze działanie? W związku z żądaniami wycofania numeru (na co zapewne wydawnictwo nie będzie chciało się zgodzić) oraz usunięcia naczelnej ze stanowiska, ciężko będzie zareagować w sposób, który zadowoliłby tłum. Poza tym, uczeni kryzysami innych wielkich marek (np. Dr Oetker czy Sokołów), możemy spokojnie przypuszczać, że za kilka dni sprawa ucichnie, a za kilka tygodni już tylko niewielki procent będzie wracał do tematu artykułu o Majdanie.
Nie mniej jednak warto pamiętać, że to już kolejny materiał, który stawia w bardzo niekorzystnym świetle branżę modową. Tę sprawę śmiało można postawić na półce obok prześmiewczego materiału Filipa Chajzera o blogosferze modowej. W całej tej sytuacji to te skojarzenia mogą być najtrwalsze.