Google Analytics starter pack, czyli od czego zacząć analizę ruchu na swojej stronie www?

Google Analytics starter pack, czyli od czego zacząć analizę ruchu na swojej stronie www?
Google Analytics jest nieocenione w pracy przy analityce internetowej. Jeśli chcemy realnie badać zachowanie naszych użytkowników, ich intencje, potrzeby i preferencje należy przyłożyć się do odpowiedniego wykorzystania możliwości, jakie daje to narzędzie.
O autorze
7 min czytania 2017-11-02

fot. unsplash.com

Tych zaś, GA oferuje całkiem sporo, a za jego pośrednictwem możemy dowiedzieć się naprawdę dużo o internautach odwiedzających naszą stronę www. Mówi się, że wiedza jest największym skarbem. Nie pozwólmy więc, by ten skarb uciekł nam sprzed nosa.

Nawiązując do popularnych w sieci memów, z cyklu starter pack, zastanówmy się, co mogłoby być takim pakietem startowym dla rozpoczynających swoją przygodę z analityką internetową. Wprowadzenie ich do generowanych przez siebie raportów z Google Analytics pomoże nam lepiej zrozumieć swoich użytkowników, a co za tym idzie, sprawniej prowadzić swój biznes.

Ustawienie celów: liczba kliknięć w numery telefonów, adresy e-mail, dokonane zakupy i wypełnione formularze

Z użytkownikami na naszej witrynie jest podobnie jak z gośćmi w centrum handlowym. Część z nich przychodzi w konkretnym celu zakupowym, z przygotowaną wcześniej listą zakupów i wyliczoną gotówką, inni zaś dopiero na miejscu decydują co kupić, a jeszcze inni przyszli tylko „się rozejrzeć” i nie mają zamiaru nic kupować. Naszym zadaniem jest natomiast zbadanie tych celów i określenie, jakie są faktycznie zamiary naszych użytkowników.

LinkedIn logo
Dziękujemy 90 000 fanom na LinkedInie. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Na początku analizy ruchu na stronie powinniśmy ustalić więc główne cele, na których realizacji zależy nam najbardziej. W ten sposób ustalimy, jak faktycznie prezentuje się ilość wartościowego ruchu. Nierzadko bowiem, już na tym etapie, dowiadujemy się, że choć faktycznie w ostatnim miesiącach liczba sesji na stronie wzrosła to nie przełożyło się to na zwiększenie liczby zrealizowanych celów. Taki dodatkowy ruch jest więc tylko pyrrusowym zwycięstwem, które nie poniosło za sobą żadnych realnych korzyści.

Co może być takim celem? Jeśli prowadzimy sklep online to oczywiście dokonany zakup, ale warto również mierzyć liczbę zapytań wysyłanych ze strony. Wartościową informacją będzie dla nas to, czy osoby kontaktujące się z nami telefonicznie znaleźli numer telefonu na witrynie, czy też w innym miejscu. Śledząc liczbę wypełnionych formularzy, możemy sprawdzać, czy realizowane przez nas kampanie reklamowe dają oczekiwany efekt. Samo wstawienie numeru telefonu czy adresu e-mail w stopce strony nie wystarcza! Należy je jeszcze odpowiednio otagować, tak aby były klikalne dla użytkownika, a liczba tych kliknięć zliczała się w naszych raportach. Później, na przestrzeni tygodni, miesięcy, kwartałów będziemy mogli wyciągać bezcenne dane odnośnie sezonowości czy dynamiki zrealizowanych celów.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

Aby ustawić cele, należy po zalogowaniu się w panel administracyjny Google Analytics, wejść w administrację, a następnie z poziomu widoku danych wybrać cele. Do wyboru mamy kilka rodzajów celi, gdzie kluczem będzie m.in. czas spędzony na stronie, liczba przeklikanych stron w sesji czy wejście w określoną podstronę serwisu. Ten ostatni przykład przydatny jest podczas tworzenia tzw. Thank u page, czyli stron wyświetlających się użytkownikowi po dokonaniu zakupu lub wypełnieniu formularza. Takie strony zwykle są określone jako niewidoczne dla robotów Google regułami noindex/nofollow i niedostępne dla użytkownika z pozycji innej niż uprzednie wypełnienie formularza czy dokonanie zakupy. Dzięki temu liczba wejść na stronę tym Thank u page, z reguły, odzwierciedla liczbę wykonanych celów.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Segmenty, czyli pogrupujmy naszych gości, aby lepiej poznać ich liczbę

Wiemy już, że wzrost odwiedzin na stronie www nie musi automatycznie pociągać za sobą wzrostu dochodów z prowadzenia działalności. Internauci mają bowiem różne cele, które niekoniecznie muszą pokrywać się z oczekiwaniami właściciela witryny. Aby móc w sposób odpowiedni badać zachowania internautów należy dowiedzieć się, jak duże są ich poszczególne grupy, czyli segmenty.

Częstą praktyką w marketingu internetowym jest prowadzenie bloga firmowego, który ma za zadanie rozszerzać potencjał słów kluczowych na stronie, zwiększać widoczność witryny w wyszukiwarce na poszczególne frazy, ułatwić robotom wyszukiwarek zrozumienie tematyki strony i pozyskanie dodatkowych użytkowników. Regularnie prowadzony blog, który posiada dużo wartościowych wpisów, może rzeczywiście przełożyć się na znaczące zwiększenie ruchu. Wraz z nim jednak wiąże się również rozmycie nieco wartości tego ruchu. Na naszej stronie zaczyna pojawiać się wielu użytkowników, którzy trafili na nią z ruchu organicznego Google, nie wiedząc nawet, że poza czytanym przez siebie artykułem, strona ta oferuje jeszcze mnóstwo produktów w sklepie online! Tutaj przydaje się segmentacja użytkowników, czyli niejako wykrojenie z całego tortu, tego kawałka, który nas najbardziej interesuje.

Segmentem może być więc ta część użytkowników, która korzysta z urządzeń mobilnych (tabletów, smartfonów), konkretnych systemów operacyjnych, ludzi o określonym wieku, płci czy geolokalizacji, czasie trwania sesji, dacie pierwszej sesji, źródle wizyty, czy odwiedzeniu konkretnych podstron w serwisie. Możemy również wydzielać segmenty użytkowników po określonych warunkach, jakie charakteryzuje wykonana przez nich sesja, a nawet po sekwencjach następujących po sobie warunkach, czyli np. warunkiem wejścia do segmentu będzie strona wejścia, ilość czasu spędzonego na stronie i następnie wysłanie formularza kontaktowego.

Segmenty ustalamy, podobnie jak cele, z poziomu widoku danych administracji Google Analytics, w dziale osobiste narzędzie i zasoby. Jak sama nazwa wskazuje, ustalone segmenty będą osobiste, czyli widoczne tylko z poziomu konta, z którego zostały utworzone. Aby inny administrator mógł zobaczyć ustawione przez nas cele, musimy przyznać mu do tego prawo, wysyłając odpowiedni adres URL z zaproszeniem.

Ups, to nie tutaj! Czyli przypadkowi użytkownicy i ich wpływ na współczynnik odrzuceń

Jednym z najbardziej popularnych współczynników, które możemy badać w panelu administracyjnym Google Analytics jest tzw. Bounce rate, czyli współczynnik odrzuceń. O tym, jak dużą ma on rolę dla analityki internetowej, świadczy, chociażby fakt, że wiele osób uważa go wręcz za jeden z czynników wpływających na pozycję strony w wynikach wyszukiwania Google. Bounce rate określa, jak duży odsetek internautów po wejściu na naszą stronę rozmyślił się i postanowił wyjść. Naturalne wydaje się, że celem właściciela strony www będzie doprowadzenie do jak najniższego współczynnika odrzuceń. Tutaj jednak należy zastanowić się nad tym, co tak naprawdę określa bounce rate.

Zacznijmy od uzmysłowienia sobie, że jeśli nasz współczynnik odrzuceń wynosi 70%, nie znaczy to wcale, że 7 na 10 użytkowników odwiedza naszą stronę przypadkiem! Google Analytics zalicza bowiem czas spędzony na stronie od sesji do sesji. Oznacza to, że jeśli dany użytkownik wejdzie na stronę, przeczyta artykuł na firmowym blogu i zajmie mu to pół godziny, a ta lektura sprawi, że uzna ten temat za całkowicie wyczerpany, i zadowolony wyłączy komputer, to w GA jego czas spędzony na stronie równać się będzie 0:00. Wszystko przez to, że nie wykonał żadnego ruchu – nie przeklikał się na kolejną stroną ani nie wykonał określonego celu. Co więcej, bounce rate tej sesji będzie wynosił 100%, bo przecież, przynajmniej w teorii, użytkownik wszedł na stronę i od razu wyszedł. Problematyczne staje się więc korzystanie ze stron typu One Page, które z racji swojej specyfiki nie mogą zaproponować internaucie przeklikanie się gdziekolwiek, a co za tym idzie, skazane są na wysoki współczynnik odrzuceń. Czy jednak na pewno?

Ważną czynnością, jaką należy wykonać w omawianym dziś startowym pakiecie, podczas pracy analitycznej z narzędziem GA będzie więc określenie, czym jest dla nas tak naprawdę odrzucona wizyta. Nie jest nią przecież na pewno wskazana wyżej przykładowa wizyta internauty na blogu firmowym. Artykuły w nim zamieszczane są po to, aby ludzie je czytali, nie możemy więc uznać takiej wizyty jako odrzuconej. Na tym polu Google Analytics daje na szczęście pewne możliwości. Powinniśmy więc zacząć od ustawienia minimalnego czasu sesji, po którego minięciu nie będzie ona zliczana jako odrzucona. Aby to zrobić, należy tak zmodyfikować kod śledzący na stronie, aby dodać do niego poniższą linijkę:

setTimeout(„ga(’send’,’event’,’adjusted bounce rate’,’page visit 30 seconds or more’)”,30000);

Oznacza ona, że minimalny czas wynosić będzie 30 sekund spędzonych na stronie. Po jego upływie bounce rate nie wzrośnie, a nasze statystyki nie będą sztucznie zaburzane. Te pół minuty możemy oczywiście dowolnie modyfikować, ale myślę, że jest on, w gruncie rzeczy, odpowiedni, aby użytkownik mógł zorientować się, czy otworzona w okienku przeglądarki strona rzeczywiście odpowiada jego oczekiwaniom.

Ścieżki konwersji – jak wygląda droga do realizacji celu? Na którym etapie tracimy użytkownika?

Dowiedzieliśmy się już o tym, że warto w Google Analytics ustawiać cele, które pozwolą nam określać wartościowy ruch na stronie. To jednak tylko połowa sukcesu. Należy jeszcze śledzić ścieżkę, jaką użytkownik pokonuje w drodze do realizacji wskazanego celu. Wczujmy się w internautę robiącego zakupy w naszym sklepie internetowym. Wspomnieliśmy wcześniej o blogu firmowym i powodach, dla którego tworzone są treści na stronę. Wyobraźmy sobie internautę, który wpisując w pole wyszukiwania Google interesującą go frazę, trafia organicznie na nasz blog. Znaleziony tam artykuł, dotyczący produktów znajdujących się w naszej ofercie na tyle przekonuje czytelnika, że postanawia on przejść na stronę produktową. Tam natomiast, po zapoznaniu się z opisem produktu i ceną, przechodzi do kolejnego kroku, czyli koszyka. Tutaj niestety rezygnuje z dokonania zakupu i wychodzi ze strony. Co nam to mówi? Cóż, pojedyncza rezygnacja niezbyt wiele, ale dzięki ścieżkom konwersji możemy śledzić trendy i masowe zachowania internautów w określonym czasie. Wnikliwie badając raporty, możemy wyciągać wnioski i stwierdzić np., że zaskakująco często tracimy użytkowników właśnie na etapie koszyka. Dobrym rozwiązaniem będzie zbadanie powodów takiego stanu rzeczy. Być może jest on nieczytelny, strona się zbyt wolno ładuje albo przycisk kontynuowania zakupów źle wyświetla się w wersji mobilnej, uniemożliwiając internautom ukończenie zakupu. Analiza ruchu użytkowników na stronie pomaga nam więc lepiej zrozumieć to, co dzieje się na naszej witrynie i szybko identyfikować powstające problemy. Ścieżkę możemy określić podczas ustawianie celu, a także później w panelu administracyjnym, wybierając z menu konwersje, cele i przepływ celów.

Szczęśliwi liczą czas, czyli godziny i dni największego ruchu

Powiedzenie mówiące, że szczęśliwi czasu nie liczą, nie do końca znajduje swoje zastosowanie w analityce internetowej. Pozostańmy przy wykorzystywanym już wcześniej porównaniu do centrum handlowego. Kiedy dane centrum planuje akcje promocyjne lub otwarcie nowego sklepu, często robi to w godzinach, kiedy znajduje się w nim najwięcej klientów, tak aby możliwie zwiększyć zasięg osób, do których dotrze komunikat. Podobnie powinno być w stronach www, które też mają swoje, określone godziny mniejszego i większego ruchu. Badać to możemy oczywiście za pomocą narzędzia Google Analytics. Wybierając w panelu administratora pozyskiwanie, cały ruch, kanały widzimy tabelę z podziałem na różne kolumny m.in. sesje, średni czas trwania sesji i bounce rate. Aby dodać kolejną, niestandardową kolumnę musimy wybrać wymiar dodatkowy, a następnie czas i godzinę. Wygenerowana w ten sposób tabela ukazuje nam statystyki witryny z podziałem na poszczególne godziny. Raport ten będzie niezwykle pomocy przy ustalaniu terminarza publikacji treści czy wdrażaniu akcji promocyjnych.

Wiele osób korzystając z Google Analytics, poprzestaje jedynie na badaniu ilości unikalnych użytkowników odwiedzających ich stronę. Zajmując się jednak na poważnie działalnością w sieci, nierozsądnym wydaje się takie postępowanie. Narzędzie analityczne Google daje nam bowiem cały szereg ciekawych możliwości, które mogą znacząco wpłynąć na nasz sukces. Warto w pełni wykorzystywać jego potencjał!