Google zmienia zdanie. „Ciasteczka” jeszcze z nami zostaną

O autorze
3 min czytania 2021-07-22

Pliki cookies w przeglądarce Chrome miały odejść do lamusa pod koniec roku. Google przekłada jednak realizację tego pomysłu aż do końca 2023 roku. Część marketingowców odetchnęło z ulgą, ale szczególnie wydawcy powinni szukać rozwiązań na erę po „ciasteczkach”. Rzetelna treść to bowiem droga do tworzenia relacji pomiędzy portalem, a odbiorcą. 


Nie pod koniec 2021 roku, jak jeszcze w marcu zapowiadał Google, ale dopiero na koniec 2023 roku internetowy gigant zablokuje możliwość korzystania z plików cookies przez strony trzecie w przeglądarce Chrome. Wprowadzenie systemu Privacy Sandbox miało być odpowiedzią na żądania użytkowników, którzy domagali się zwiększenia anonimowości w sieci. 

– Przynajmniej teoretycznie, bo rozwiązanie przyjęte przez Google pozwalałoby firmie nadal uzyskiwać sporo informacji o internautach, ale już pozostałe firmy byłyby odcięte od tej możliwości. Dla wielu firm zajmujących się marketingiem online oraz wydawców byłby to cios, który niemal pozbawiłby szansy na dopasowywanie reklam pod konkretnego użytkownika – komentuje Michał Chlewiński, współtwórca Linkhouse, popularnej platformy content marketingu i link buildingu. 

Przypomnijmy, że to „ciasteczka” zbierają informacje, które pozwalają na późniejsze kierowanie reklam biorąc pod uwagę zainteresowania, wiek czy płeć internauty. Wystarczy choćby przypadkowa wizyta np. na stronie z obuwiem, żeby przez kolejne dni widzieć sprofilowane pod tym kątem reklamy lub zostawić w koszyku sklepu on-line jakiś produkt by po jakimś czasie dostać maila, że się nie opłaciło zamówienia (czasami z zachęcającą promocją). Warto też wspomnieć, że Google opóźnia blokadę plików cookies, ale inni już to robią. Firefox, Apple Safari czy Brave domyślnie blokują “ciasteczka”. 

LinkedIn logo
Na LinkedInie obserwuje nas ponad 100 tys. osób. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Google tylko się kryguje?

Dlaczego zatem Google zamierza opóźnić o prawie dwa lata wejście w życie dogodnego dla siebie rozwiązania? Oficjalnym powodem jest… troska o internetowych wydawców, którzy oferują swoje treści bezpłatnie i tym samym „nie narażenie ich modeli biznesowych w nagły sposób na straty”. 

Z drugiej strony i Google sporo pieniędzy zarabia dzięki plikom cookies. To główne narzędzie w ekosystemie reklamy cyfrowej, więc gigant z Doliny Krzemowej, tak naprawdę nigdy nie był zbyt chętny na rezygnację z plików śledzących.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

Jak będzie działać nowe rozwiązanie Google – o ile zostanie ostatecznie wprowadzone? Użytkownicy dalej będą śledzeni, ale bezpośrednio przez Google, który nie zamierza dzielić się już tymi informacjami. Anonimowość naszej aktywności w internecie ma być zwiększona dzięki temu, że Google umieści dane użytkowników w dużych zbiorach. Reklamodawca będzie mógł kierować reklamy właśnie do tych grup, a już nie do indywidualnych odbiorców. system ten budzi jednak spore emocje jeszcze zanim wszedł w życie. Postępowanie antymonopolowe wszczęła już Wielka Brytania, a i Unia europejska bacznie przygląda się pomysłowi amerykańskiego giganta. Amerykańska firma podobno rozwija również ok. 30 innych rozwiązań, które mają zastąpić pliki cookies. 

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Dobra treść pochłonie ciasteczka

– Na pewno wielu reklamodawców odetchnęło nieco z ulgą. Chrome jest najpopularniejszą przeglądarką na świecie, a dzięki kolejnym miesiącom można lepiej przygotować się do czekających wyzwań. Nie warto przespać tego momentu, bo kolejnych odroczeń może już nie być – przekonuje Michał Chlewiński i dodaje: – Dla przykładu wydawcy posiadają sporo danych o swoich użytkownikach. Bardzo często wymagają od swoich odbiorców logowania się, a tym samym łatwiej jest zebrać im informacje. Istnieje jednak podstawowy warunek – Współtwórca platformy Linkhouse.co zaznacza, że nie tylko te serwisy, które z zasady udostępniają dużo treści (np. portale newsowe) mogą wiele zyskać na publikacji materiałów dobrej jakości. Również branża e-commerce, ale też usługowa (i to nie tylko online, bo i stacjonarna działalność wymaga dziś posiadania czytelnej strony internetowej), powinny zainwestować w treść.

– Blogi, poradniki, ciekawe opisy produktów potrafią przytrzymać klienta w sklepie i nawet jeśli nie kupi czegoś od nas od razu, to istnieje spora szansa, że zapisze się na newsletter, a to już da sprzedającemu dostęp do informacji o użytkowniku i otwiera wiele dróg do zachęcenia go, żeby wrócił na jego witrynę opisuje Chlewiński. 

Z sondażu przeprowadzonego dla amerykańskiej agencji Brafton wynika bowiem, że aż 60% konsumentów swoją decyzję podejmuje na podstawie treści stworzonej przez firmę oferująca produkt. Dodatkowo 57% marketingowców zauważyło przyrost klientów, gdy regularnie prowadzą blogi, a 52% samych klientów widzi wpływ treści blogowych na swoje decyzje konsumenckie.