Mroczny klimat potęguje kilka świeczek dających nieustannie migoczące, blade światło. Jedno krzesło jest już zajęte przez innego kolegę, ja zajmuję to po przeciwnej stronie stołu. Rozpinam plecak i wyjmuję drążącymi rękoma ciężką księgę, której okładka połyskuje w blasku świec. Niemal z czcią kładę ją na stole, na którym zaraz pojawia się też woreczek z kośćmi. Czujemy podniecenie na myśl o tym, że przez następne kilka godzin zapach wilgotnej piwnicy wymieszany z paloną parafiną i stearyną będzie nam towarzyszył podczas wędrówki do innego świata. Świata gier role playing…
Social gaming nie tylko w społecznościówkach
Co to były za czasy! Grając wtedy całymi nocami z przyjaciółmi w Warhammera, Wampira: Maskaradę czy Zew Cthulhu nie sądziłem, że to co robimy w przyszłości będzie nosiło nazwę „social gamingu”. I tutaj właśnie zaczyna się problem, ponieważ tak naprawdę większość osób bardzo zawęża zakres powyższej definicji do gier, w które gramy (lub nie) na portalach społecznościowych takich jak Facebook czy nk.pl. Słowo „social” coraz częściej ogranicza nasze myślenie do wyżej wymienionych portali, zapominamy, że społeczności istniały na długo przed powstaniem internetu.
Zobacz również
Jak zatem powinna wyglądać definicja „social gamingu”? Okazuje się, że Wikipedia rozumie ją bardzo szeroko jako „granie w różnego rodzaju gry, podczas którego wchodzimy w interakcje z innymi współgraczami”. Do takich gier należą gry karciane (Magic The Gathering), wyżej wspomniane gry RPG, figurkowe gry bitewne (Warhammer), popularne planszówki takie jak Monopol czy Scrabble, oraz wszystkie gry typu MMO (massively multiplayer online game z World of Warcraft na czele). Dopiero na końcu tego „łańcucha pokarmowego” jest FarmVille i jego klony połączone z portalami społecznościowym.
Według najświeższych danych wprost z Menlo Park, liczba osób grająca w gry na samym tylko Facebooku wynosi 235 milionów. Czy jest to wystarczająca liczba, aby pojęcie „social gamingu” utożsamiać wyłącznie z grami, które znajdują się na portalach społecznościowych? Moim zdaniem nie. Sam World of Warcraft ma ponad 10 milionów zarejestrowanych użytkowników, a przecież są jeszcze takie gry MMORPG jak Diablo 3, MU Online, Runes of Magic, League of Legends i wiele, wiele innych! Dorzućmy do tego setki różnego rodzaju gier przeglądarkowych. Samo World of Tanks liczy sobie obecnie ponad 20 milionów zarejestrowanych graczy. Nie zapominajmy o fanach planszówek czy karcianek, którzy grają nie tylko offline, ale również w wersje onlinowe.
Kto w co gra?
Jestem graczem. Gram zarówno w gry Zyngi, jak również w MMORPG czy planszówki/karcianki w jednej z warszawskich klubokawiarni. Dzięki temu mam trochę szerszą perspektywę i spojrzenie na to kto i w co przeważnie gra. Ostatnio grałem w polskiego „city buildera” Landlord na Facebooku, wspomniane wcześniej League of Legends oraz karciankę Warhammer: Inwazja. Wszystkie te 3 gry łączyła w moim przypadku jedna rzecz: należałem do grup stworzonych na Facebooku, które zrzeszały graczy. W grupie zrzeszającej graczy LandLord na 87 użytkowników, były 54 kobiety. Sporo graczy miało powyżej 35 lat. W grupie League of Legends na 16 graczy przypadły już tylko 3 przedstawicielki płci pięknej. W grupie na temat Warhammera: Inwazji na 15 osób znalazły się 2 dziewczyny. W dwóch ostatnich grupach nie ma ani jednej osoby powyżej 35 lat, a tych tuż po 30tce można policzyć na palcach jednej dłoni.
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Może podany powyżej przykład nie ma znamion istotności statystycznej, ale potwierdza wyniki wszelkich badań, raportów i analiz, które mamy okazję śledzić w mediach: w gry przeglądarkowe, gry na portalach społecznościowych i gry MMORPG grają różne grupy ludzi, różniące się demografią . Jednocześnie dla mnie jest to kolejny argument za tym, aby „social gamingiem” nie nazywać wyłącznie gier implementowanych na portalach społecznościowych.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Gry w mediach społecznościowych się zepsuły
W swoim „portfolio” gier na Facebooku, w które zagrałem znajdzie się ponad 10 pozycji. Nad większością z nich spędziłem przynajmniej miesiąc, a zdarzyły się takie, w które grałem ponad pół roku. I muszę stwierdzić, że każdy nowy tytuł coraz mniej mnie wciągał. Jedynym wyjątkiem była gra przygotowana dla Marvela, która była częścią promocji filmu „Avengers”. Powodów takiego spadku zaangażowania upatruje w kilku czynnikach:
- coraz mniej moich znajomych gra w gry na Facebooku
- większość gier oparta na tym samym pomyśle i mechanizmie (jak taki sam serial, tylko zagrany przez innych aktorów)
- postęp w grze zbyt uzależniony od ilości posiadanych znajomych, którzy grają
- zbyt duże koszty płatnych elementów dodatkowych, dzięki którym mógłbym nadrobić brak znajomych
Zdecydowałem się też na odważny krok i zacząłem przyjmować i zapraszać do znajomych osoby, których nie znałem. Dzięki temu mogłem zobaczyć, kto w Polsce gra. Lekko się zdziwiłem, gdy większość z moich „nowych znajomych” nie jest mieszkańcami dużych miast, jest przynajmniej o 5 lat starsza ode mnie i gra nie przerwanie w niemal wszystko. Ba! Zapraszają jak najwięcej osób, żeby wybudować jak największy wieżowiec albo ukończyć misję i nie mają zamiaru płacić za dodatkowy kontent. Od razu nasuwa mi się pytanie: jaką wartość przedstawiają ci gracze dla marketera, który chciałby stworzyć dla swoich klientów (obecnych i przyszłych) grę? Czy product placement Mercedesa bądź McDonalda byłby dobrym posunięciem?
Inaczej sprawa wygląda w grze dla Marvela. Znajomi, którzy razem ze mną grali i z miłą chęcią wymienialiśmy się prezentami w grze, to fani tego komiksowego uniwersum. Większość z nas obejrzała w kinie „Avengers”, niektórzy nawet więcej niż raz.
Wniosek nasuwa się sam. Kończy się dosyć szybko era „zasięgowych” gier gdzie dziennie wysyłane były dziesiątki tysięcy zaproszeń. Chcemy grać w gry, w których widzimy cel, mamy możliwość rywalizacji i co najważniejsze, gra musi trafiać w nasze potrzeby. Nie może już operować na tak wysokim poziomie ogólności jak zbudowanie kolejnego miasta. Gry też muszą wiązać się z realną gratyfikacją za wypełniane misje (ściągnięcie darmowego utworu muzycznego, zniżka na zestaw w restauracji typu fastfood). Zastanówmy się zatem w co bylibyśmy skłonni zagrać na Facebooku lub w grze przeglądarkowej, co taka gra powinna nam oferować i siadajmy do projektowania.
Tymczasem lecę na Solec wziąć rewanż na mrocznych elfach, którymi mój kolega zdobył moją twierdzę krasnoludów tydzień temu. Trzymajcie kciuki!