Pozostałe części cyklu „Influencer z misją” przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy pojawiłaś się po raz pierwszy w przestrzeni internetowej i jak wyglądały początki Twoich działań?
Pierwszy wpis na blogu JaninaDaily.com pojawił się w sierpniu 2014 roku i wynikał z silnego imperatywu moralnego, które nie powstydziłby się sam Immanuel Kant, a raczej Immanuel Can’t, albowiem chodziło o moją niemożność pracy z powodu takiego, że mi się nie chciało. Pisanie było więc czymś, co w pełni zaspokajało moją niezwykle silną potrzebę prokrastynacji w robocie. Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że ta strona i moja obecność w sieci staną się moim głównym źródłem dochodu.
W którym momencie poczułaś, że chcesz się poświęcić działalności internetowej, pracy influencera?
Przez bardzo długi czas byłam pewna, że nigdy nie będę mieć możliwości sprofesjonalizowania swojego pisania, głównie dlatego, że przez trzy lata udało mi się zgromadzić ledwie… 300 fanów i – nie ukrywam – byłam bardzo bliska porzucenia działalności w internecie. Gdy sytuacja się zmieniła – głównie za sprawą poleceń Pawła Tkaczyka – i wielkość mojej społeczności rosła, to marki i agencje same się zaczęły do mnie zgłaszać. Stopniowo ta praca zaczęła zajmować mi coraz więcej czasu, aż stała się jednym z moich dwóch głównych źródeł dochodu. Drugim są wystąpienia publiczne i szkolenia dla firm.
Jakie treści znajdziemy dziś na Twoim profilu?
Bardzo różne – są tam zarówno śmieszne anegdotki z życia, teksty popularyzujące naukę i statystykę, jak i teksty, w których wypowiadam się na tematy światopoglądowe. Na moim kanale YT „Statystycznie rzecz biorąc” można zaś znaleźć krótkie odcinki poświęcone statystyce, jak również rozmowy z ekspertami – na przykład doktorem Pawłem Grzesiowskim o epidemii COVID-19 i szczepieniach, radcą prawnym Tomaszem Palakiem o prawie w internecie, czy psychologiem poznawczym Piotrem Buckim o tym, dlaczego wierzymy w teorie spiskowe. Na YT można też znaleźć nagrania z kilku moich wystąpień publicznych z konferencji marketingowych czy TEDxów.
Movember/Wąsopad: jak marki zachęcają do profilaktyki męskich nowotworów [PRZEGLĄD]
Czy swoje kanały prowadzisz samodzielnie, czy ktoś Ci w tym pomaga?
Treści na wszystkie platformy tworzę samodzielnie, jestem też jedyną osobą, która odpowiada na komentarze czy wiadomości prywatne – tak jest fair względem moich odbiorców, jakby nie było, gdy piszą komentarze czy wiadomości, to piszą je do mnie, a nie do kogoś innego. Jeśli zaś chodzi o prowadzenie firmy i zarządzanie moją marką osobistą, zleceniami i kalendarzem, to pomaga mi w tym mój mózg zewnętrzny, Monika Pławucka. Monika pomaga mi w wymyślaniu kampanii i kreacji, jak również ofertuje, wycenia i – to jest totalnie najtrudniejsze – pilnuje bym nie myliła dni tygodnia i godzin.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Z jakimi markami najchętniej współpracujesz? Którą dotychczas zrealizowaną współpracę wspominasz najlepiej?
Współpracuję tylko z markami, które są zgodne z moimi wartościami, reklamuję tylko produkty i usługi, które poleciłabym znajomym i co do polecenia których mam kompetencje – na przykład nie przyjmuję ofert promowania usług bankowych, bo zwyczajnie się na tym nie znam.
Najbardziej lubię współprace, które dają moim odbiorcom wymierne korzyści – na przykład możliwość udziału w webinarach popularnonaukowych czy dostęp do wartościowych materiałów edukacyjnych. Cenię sobie również marki, które współpracują ze mną dłużej, nie w pojedynczej kampanii. Przykładem takiej współpracy jest na przykład akcja „Mitologia stosowana” napędzana przez markę NutroPharma. Podczas pierwszej edycji marka zasponsorowała prowadzone przeze mnie webinary edukacyjne, podczas drugiej – lajwy i nagrania rozmów ze znakomitymi ekspertami zdrowia. Już niedługo odbędzie się trzecia edycja akcji, w ramach której odbędą się rozmowy z ekspertami zdrowia fizycznego i psychicznego, a także pula darmowych konsultacji zdrowotnych. Za sprawą marki odbiorcy akcji otrzymają więc dostęp do materiałów edukacyjnych, jak również możliwość otrzymania realnej pomocy psychologicznej lub lekarskiej.
Bardzo dobrze współpracowało mi się z marką Britą, albowiem postanowili wykorzystać moją powszechnie znaną miłość do fok. W ramach akcji edukacyjnej dotyczącej ekologii i zanieczyszczeń Bałtyku mogła na przykład zrealizować film w helskim fokarium, co było cudowne, bo ja totalnie jestem psychofanką tych obłych stworzeń, płaczę ze wzruszenia, gdy widzę jakąś fokę.
Wydawnictwo Otwarte w ramach promocji doskonałej książki popularnonaukowej „Jak ogarnąć świat i odróżnić fakty od wyobrażeń” umożliwiło mi wywiad z jej autorem, Timem Harfordem – wspaniałym dziennikarzem naukowym, honorowym człowiekiem Królewskiego Towarzystwa Statycznego, felietonistą „Financial times” i BBC. To cudowna osobowość i wiedza, jestem bardzo szczęśliwa, że w ramach współpracy mogłam przeprowadzić ten wywiad, a moja społeczność – poznać Tima.
Czy masz jakieś „złote zasady” przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu współpracy z marką?
Tak jak powiedziałam – ważne jest dla mnie, czy marka jest zgodna z moimi wartościami, czy produkt lub usługa jest czymś, z czego sama bym korzystała, jak również czy jest otwarta na stworzenie kreacji w zgodzie z moim stylem i sposobem komunikacji, to znaczy tym, co lubią i cenią moi odbiorcy. Ważne jest również dla mnie, kto jeszcze bierze udział w tej kampanii, czy nie ma tam kogoś, z czyją retoryką się nie zgadzam, na przykład patoinfluencera lub kogoś, czyj język i działania uważam za przemocowe.
Ekstremalnie ważne jest również to, czy marka nie promuje nielegalnych praktyk – na przykład nalegając, by współpraca była nieoznaczona. To niestety wciąż się dzieje.
Co Twoim zdaniem sprawia, że influencerzy zyskują zaufanie odbiorców, a publikowane przez nich treści wpływają na decyzje zakupowe konsumentów?
To brzmi jak banał, ale co poradzę, że jest prawdą – zaufanie buduje się z czasem. Poprzez dobieranie wartościowych współprac, dbanie o swoją społeczność – dostarczanie im wartościowego contentu, dbanie o jakość dyskusji i to, by nikt nie był u nas obrażany w komentarzach. No i bardzo ważna jest kwestia uczciwości, na przykład jasne oznaczanie współprac. Trzeba również być uważnym, słuchać, co chce nam nasza społeczność powiedzieć, czego potrzebują.
Jakie są Twoje wymagania, jeśli chodzi o działania płatne i barterowe?
Obecnie pracuję jedynie za wynagrodzeniem finansowym. Nie wykluczam barterów, ale musiałby to być barter, którego wartość jest równoważna z moimi stawkami w cenniku. Oczywiście wyjątkiem są działania na rzecz organizacji charytatywnych, te są u mnie darmowe.
Wolisz pracować bezpośrednio z markami, czy przez agencje marketingowe?
Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia – nieważne, czy po drugiej stronie jest klient czy przedstawiciel agencji, najważniejsze by był to ktoś otwarty na różne działania, pomysłowy, a także zaznajomiony z moim sposobem opisu rzeczywistości i z charakterystyką mojej społeczności. Tak, byśmy mogli wspólnie wypracować kreację, która będzie jak najlepiej odpowiadać na potrzeby klienta, a przy tym będzie ciekawa i wartościowa dla mojej społeczności.
Najdziwniejsza propozycja współpracy z marką?
Nie chcę o tym mówić. Tak, zdarzają się absurdalne propozycje, tak samo jak pewnie dla części klientów absurdalne są moje pomysły lub wymagania. Uważam jednak, że profesjonalnym jest, by nie mówić o nich publicznie, by wszystko zostało „na mailach”. Jeśli dostaję absurdalną propozycję, to uprzejmie odpisuję, że „dziękuję, nie jestem zainteresowana współpracą”, a nie bawię się w pasywną agresję w mailach czy wyśmiewanie tej propozycji publicznie. To się niestety wciąż zdarza, ale w mojej opinii jest skrajnie nieprofesjonalne.
Co myślisz o powstających w ostatnim czasie kierunkach studiów z zakresu influencer marketingu? Uważasz, że są one potrzebne?
Jest dla mnie naturalnym, że nasza rzeczywistość się szybko zmienia i tym samym cały czas powstają nowe kierunki studiów, które jeszcze kilka lat temu były nie do pomyślenia – na przykład groznawstwo, kreatywne pisanie i influencer marketing. Są osoby, które je wyśmiewają, dla mnie taka reakcja to przejaw niezrozumienia współczesnego świata. Influencer marketing to niezwykle ważny, skuteczny i prężnie działający rodzaj marketingu, jeśli więc można studiować marketing, to nie widzę nic dziwnego w tym, że powstały również studia z influencer marketingu. Nie ma nic smutniejszego (i dziwnego) niż fora czy grupy Facebookowe pracowników marketingu, na których ci, którzy powinni być ekspertami wyśmiewają i nie doceniają mocy influencerów, którzy traktują ich jak bezwartościowych celebrytów, a influencer marketing jak zabawę. Jeśli ktoś nie rozumie siły marketingu opartego na wpływie, to obawiam się, że ma do nadrobienia 10 lat ostatnich lat rynku reklamowego.
Czy myślisz, że zawód influencera zostanie z nami na dobre?
Myślę, że na pewno będzie się zmieniał, co jest zupełnie naturalne – niegdyś najpopularniejsze były współprace na blogach, teraz rośnie siła innych platform, mamy też nano- i mikroinfluencerów, influencerów realizujących kampanię poza własną platformą – występujących w reklamach TV, kampaniach outdoorowych, szeroko pojętym digitalu. Ale tak, sam influencer marketing – w różnej formie – raczej zostanie już z nami na dobre.
Jaki trend na social mediach uważasz obecnie za najważniejszy?
Bardzo podoba mi się rosnąca liczba działań odpowiedzialnych społecznie i zaangażowanych. Ostatnie dwa lata pokazały, że influencerzy to nie tylko zdjęcia w koszulce z logo firmy i filmy, na których przytulają się do płynu do płukania. Gigantyczna grupa influencerów zaangażowała się w strajk kobiet, protest osób i sojuszników LGBTQ+ czy w pracę na rzecz frekwencji wyborczej, by zachęcić jak najwięcej osób do głosowania. I to jest coś, co zawsze mnie cieszy, co pokazuje, że influencerzy i ich społeczności mają niezwykłą moc, jak również chęć, by wykorzystywać swoje zasięgi i wpływ w ważnym celu.
Gdyby nie praca influencera to co byś dzisiaj robiła?
Pewnie wykładałabym na uczelni albo przeszła na urlop kocierzyński.