Pozostałe części cyklu „Influencer z misją” przeczytasz tu >
Dr Paulina Ihnatowicz jest dietetyczką ze specjalnością kliniczną i sportowa. Ma ponad 10 lat doświadczenia zawodowego i, jak sama o sobie mówi, pomaga kobietom odzyskać zdrowie. Prowadzi własną praktykę pod adresem paulaihnat.pl, a także jest wspólniczką w Health Labs Care, dla którego od 2019 roku tworzy składy suplementów diety.
Zobacz również
Jaka jest misja Twojej twórczości online?
Moją misją jest pokazać, że zdrowe odżywianie połączone z odpowiednim lifestylem – głównie ruchem, przebywaniem w lesie, wysoką jakością snu, to KLUCZ do dobrego samopoczucia i energii. Dziś przewlekle cierpimy nie tylko na rozmaite choroby, ale także brak energii, spadki cukru czy chociażby zaburzenia snu. Mniej lub bardziej, te obszary łączą się z prawidłowym odżywianiem i trybem życia.
Czujesz się autorytetem dla swojej społeczności? Kogo uznajesz za swój autorytet?
Hmm… ja się tak szczerze czuję jak zwykłą dziewczyną z bloku w Fordonie (dzielnica Bydgoszczy), która całkiem dużo wie o dietetyce i chce to przekazać jak najprostszym językiem swoim odbiorcom. Myślę, że wiele osób traktuje mnie jak autorytet w swojej dziedzinie i przyznam, że robiłam dużo (i nadal robię), żeby być na bieżąco i uchodzić za ekspertkę w swojej branży. Mam nadzieję, że mi to wychodzi. 🙂
#NMPoleca: Jak piękny design zwiększa konwersję w e-commerce? Tips & Tricks od IdoSell
Co Twoim zdaniem sprawia, że influencerzy zyskują zaufanie odbiorców, a publikowane przez nich treści wpływają na decyzje zakupowe konsumentów?
Z tego, co obserwuję, to pokazanie ludzkiej twarzy i kontakt z odbiorcami. Nie wywyższanie się, nie – łechtanie się swoim ego, a szczere relacje na Instagramie, które pokazują, że też masz złe dni, że też coś Ci nie wychodzi i że jesteś tylko człowiekiem, jak każdy. Ludzie mają dziś dość ściemy i robienia wszystkiego na pokaz. Mają dość filtrów. Ja na przykład prawie nigdy ich nie używałam. Pokazuję zwykłe dni, pracę przy komputerze, to, że moje dziecko jest chore na grypę, a swoją twarz głównie w naturalnej wersji, bo nie oszukujmy się, większość dni jestem w dresie i bez makijażu.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Staram się też, by w każdej mojej rolce/poście była wartość. Nie dla mnie, a dla moich odbiorców. Zawsze zastanawiam się – co ta rolka im da? Jeśli dostarczy jakiejś informacji czy podrzuci tip – wstawiam. Jeśli nie, staram się unikać takich publikacji.
Jak wyglądały początki Twoich działań? W którym momencie poczułaś, że chcesz się poświęcić działalności internetowej, pracy influencerki?
Chciałabym zaznaczyć, że praca influencerki to tylko część mojej działalności. Nie traktuję tego jako głównego zajęcia, choć na pewno zajmuje mi to dużo czasu. Poza tym piszę książki, występuję na konferencjach, prowadzę warsztaty, mam swoją stronę, na której sprzedaję diety online. W drugim biznesie, Health Labs Care, jestem wspólniczką i mam dużo pracy związanej z wymyślaniem nowych składów Dodatkowo, właśnie pracuję nad startupem. Wiadomo, że wszystkie te projekty łączą się z mediami społecznościowymi, ale cieszę się, że nie polegam tylko na nich i to rozwiązanie polecam każdemu.
Początki były zupełnie zwyczajne – zaczęłam postować najpierw na Facebooku, a potem na Instagramie. W tamtym momencie publikowałam też treści na YouTubie, X (wtedy Twitterze) i Threads, a nawet na LinkedInie. 🙂
To przyszło naturalnie – zauważyłam, że jest jakieś zainteresowanie moimi postami, więc dodawałam je dalej, a potem już jakoś poszło i te social media zaczęły się rozrastać. Dziś to tak jak mówię – ważna, ale nie jedyna część mojej pracy zawodowej.
Jakie treści znajdziemy dziś na Twoim profilu/koncie/kanale?
Głównie porady dotyczące tego, jak jeść, jak podejść do swoich objawów lub zdiagnozowanych chorób. Jak można sobie w nich pomóc, co warto się suplementować i kiedy? Na swoich kontach podpowiadam też, w jaki sposób dbać o pracę swojego mózgu czy jelit. Czyli żywienie i tematy wokół niego, które dotyczą zdrowia. Lubię też obszary związane z badaniami krwi.
Ile godzin dziennie poświęcasz na tworzenie treści? Czy swoje kanały prowadzisz samodzielnie, czy ktoś Ci w tym pomaga?
Nigdy tego nie liczyłam, ale jest to naprawdę sporo czasu. Codziennie min 2-3 h na wrzucanie treści i odpisywanie na wiadomości, a dodatkowo kilkanaście godzin w tygodniu na nagranie i wymyślenie materiałów. Jestem też aktywna w weekendy, więc to codzienna praca. Nie powiem, że to bardzo ciężki zawód, bo nie. Ale czy wymagający? Tak. Każdego dnia dostajesz co najmniej kilka wiadomości, które mają sprawić Ci przykrość czy uderzyć w jakiś Twój słaby punkt. Trzeba być mocno odpornym na hejt. A to tylko jeden negatywny aspekt prowadzenia konta w social mediach, jest ich znacznie więcej.
Prowadzę je samodzielnie. Mam montera materiałów, dietetyczkę, która pomaga mi tworzyć grafiki i właściwie tyle. Czasem dietetyczka pomaga mi też w odpisywaniu na wiadomości, szczególnie kiedy jest ich naprawdę dużo. Staram się odpisać na większość wiadomości czy komentarzy – przynajmniej na Instagramie, ale niestety na wszystkie zwyczajnie nie jestem w stanie. Wtedy musiałabym spędzać w social mediach dosłownie cały dzień. 🙂
Jakie są największe wyzwania Twojej aktywności? Jak sobie z nimi radzisz?
Hejt – ale dziś już potrafię tym zarządzić – po prostu zupełnie nie biorę do siebie negatywnych komentarzy od ludzi, których nie znam, i którzy nie znają mnie. Z drugiej strony, warto umieć oddzielić hejt od konstruktywnej krytyki, która również się zdarza.
Za dużo czasu spędzanego na w social mediach – także na ich przeglądanie. Aby z tym walczyć, mam różne apki, które blokują mi dostęp i zasady, że w danych godzinach już nie pracuję. Chociaż z tym ostatnim bywa trudno – niestety jestem pracoholiczką i lubię działać też po nocach (nie tylko w social mediach).
Wyrzut dopaminy – na miłe komentarze, duży zasięg czy cokolwiek, co powoduje, że czuję się doceniona. A to uzależnia i sprawia, że z czasem coraz gorzej jest się odkleić od social mediów i traktować je stricte jako pracę. W tym przypadku staram się medytować, chodzić na spacery do lasu itd.
Z jakimi markami najchętniej współpracujesz? Którą dotychczas zrealizowaną współpracę wspominasz najlepiej?
Mam bardzo mało współprac i rzadko się decyduję na jakiekolwiek, bo wolę skupić się na swoich produktach. Bardzo miło wspominam każdą akcję edukacyjną np. tę o nadciśnieniu tętniczym.
Czy masz jakieś „złote zasady” przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu współpracy z marką? Jakie są Twoje wymagania, jeśli chodzi o działania płatne i barterowe?
Decyduję się tylko na współprace, których działania są zgodne z moimi wartościami. Oraz na takie, w których sama wypróbowałam produkt i mi odpowiada. Nie wyobrażam sobie, żeby polecać coś, czego sama tego nie używałam albo używałam tylko przez jeden dzień. Nie zgadzam się również na rekomendowanie produktów, które na przykład są niezdrowe lub mogłyby wyrządzić krzywdę komuś. Mam tu na myśli choćby jak słynne nakładki na zęby, które promowało pół Instagrama. Tak, do mnie też pisali. 🙂
Na jakie kwestie prawne współpracy zwracasz uwagę?
To, czy dana firma działa legalnie, jaki ma PR i czy ludzie są zadowoleni z tej firmy (nawet pomijając kwestie jednego, wybranego produktu). Ale, jak mówię, prowadzę niewiele tych działań.
Wolisz pracować bezpośrednio z markami, czy przez agencje marketingowe i dlaczego? Jaki budżet powinna przeznaczyć marka na współpracę z Tobą?
Mówiąc szczerze, nie ma dla mnie większej różnicy. Z firmami też można nawiązać bardzo dobrą współpracę. Budżet zależy od ilości działań i tego, czy pracujemy na kodzie, czy nie, a także na ilu platformach. To zazwyczaj oscyluje w kwotach około kilku-kilkunastu tysięcy złotych.
Najbardziej absurdalna lub dziwna propozycja współpracy z marką
Nie będę wymieniała żadnych nazw, ale bardzo wiele marek próbuje wykorzystać influencerów, wciskając im swój produkt, który jest wart kilkadziesiąt złotych, oczekując oceny i wrzucenia na swoje SM, gdzie takie działanie jest warte dużo więcej. Każda wrzutka, nawet barterowa to czas „antenowy”, ale też jakaś polecajka, którą widzą odbiorcy i zawsze w swój sposób to ocenią. Uważam, że takich działań powinno być bardzo mało, bo inaczej influencer staje się ścianą do sprzedaży, a nie osobą, która ma wzbudzać zaufanie i przekazywać jakąś wartość. Tym bardziej nie godzę się na takie działania.
Zdjęcie główne: P. Ihnatowicz