Influencerka z misją: Joanna Banad (Posypane)

Influencerka z misją: Joanna Banad (Posypane)
Jak powinien wyglądać dziś influencer marketing? Bohaterami naszego cyklu są osoby działające w mediach społecznościowych, które wykorzystują swoje kanały nie tylko do promocji produktów, ale także do edukowania i przekazywania wartościowych treści. Tak właśnie działa Joanna Banad, twórczyni bloga Posypane.
O autorze
6 min czytania 2024-06-27

Pozostałe części cyklu „Influencer/ka z misją” przeczytasz tu >

Joanna Banad, szerzej znana jako Posypane, jest cukierniczką, twórczynią internetową i ambasadorką świętowania małych WIELKICH momentów. Dzieli się przepisami na desery w swoim newsletterze, na blogu i Instagramie POSYPANE. Jej wypieki są proste, ale nie onieśmielające, za to często wprowadzają innowacje, które rozwijają i dają większą pewność siebie w pieczeniu. Jej słodki biuletyn, czyli newsletter z przepisami „Wypiekoterapia” liczy ponad 6 tys. „kuracjuszy”, którzy w każdy weekend osładzają sobie życie.

Przez 3 lata prowadziła własną pracownię tortów artystycznych, pochłania informacje okołokulinarne jak najpyszniejsze ciastko – od technik kulinarnych, połączeń smaku, funkcji zdrowotnych, food-techu czy kondycji gastronomii w kraju, czy za granicą. Z chęci dzielenia się ciekawostkami powstał jej autorski podcast pt. „Niech jedzą ciastka!”.

Jaka jest misja Twojej twórczości online?

Moją misją jest kreowanie nowych tradycji kulinarnych i zachęta do tworzenia takich deserów w zabieganym świecie, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się pracochłonne i trudne, ale z dobrym przewodnikiem wcale takie nie są! Proces przygotowania deseru jest odprężający (jeśli czujesz się uspokojony, że wiesz, co robisz), terapeutyczny, uczy cierpliwości, skupienia, ale względnie szybko daje wspaniałe efekty i satysfakcję. Codzienność zazwyczaj nie obfituje w taką szybką gratyfikację, a własnoręcznie przyrządzony deser – mimo, ze nie jest niezbędny do przeżycia – nam ją daje. Stąd nazwa mojego newslettera z przepisami – „Wypiekoterapia”

LinkedIn logo
Na LinkedInie obserwuje nas ponad 100 tys. osób. Jesteś tam z nami?
Obserwuj

Czujesz się autorytetem dla swojej społeczności? Kogo uznajesz za swój autorytet?

Czuję się bardziej kumpelą, która przychodzi do swojej społeczności i opowiada, co nowego wymyśliła, próbuje zarazić zajawką. Nigdy nie chciałam pozować na sztywną ekspertkę w białym kitlu, a jego brak wcale nie umniejsza mojej wiedzy i doświadczeniu. Staram się „serwować” dawać technikalia w jak najbardziej kolorowy i strawny sposób.

Słuchaj podcastu NowyMarketing

Moimi autorytetami są: Nigella [Lawson – przyp. red.], która pokazała, że gotowanie może być proste, pyszne i sexy, Christina Tosi, która nie zatraciła swojej dziecięcej ciekawości i nerdziarskiego zapędu do nauki, a na tej bazie stworzyła słodkie uniwersum Milk Baru oraz Nicola Lamb, ex-pastry chef, której wiedza techniczna pozwoliła mi zrozumieć wypieki.

NowyMarketing logo
Mamy newsletter, który rozwija marketing w Polsce. A Ty czytasz?
Rozwijaj się

Co Twoim zdaniem sprawia, że influencerzy zyskują zaufanie odbiorców, a publikowane przez nich treści wpływają na decyzje zakupowe konsumentów?

Przede wszystkim uważam, że w obecnym świecie przesytu szeroko pojętym influencingiem w social mediach tylko nielicznym naprawdę się udaje wpłynąć na decyzje zakupowe. Takie są moje doświadczenia z pracy w agencji marketingowej i z influencerami. Najważniejsza jest społeczność, kontakt z ludźmi po drugiej stronie, szczerość i pytanie ludzi o zdanie. Niektórzy zapominają o sensie istnienia SOCIAL mediów. Często nowi twórcy lub ci z mniejszymi kontami mają zaopiekowane relacje z odbiorcami na tyle, że tamci są w stanie kupić coś z reklamowych poleceń. Zawsze chodzi o to samo: przede wszystkim o zaufanie i sympatię do twórcy.

Jak wyglądały początki Twoich działań? W którym momencie poczułaś, że chcesz się poświęcić działalności internetowej, pracy influencerki?

Zanim jeszcze profesjonalnie zajęłam się cukiernictwem, czułam, że pokazywanie swoich prac i deserów to tak samo ważny aspekt przyszłego sukcesu, jak samodoskonalenie w dziedzinie cukiernictwa. Na 5-6 lat przed otwarciem własnej pracowni cukierniczej zaczęłam publikować zdjęcia moich ciast i ciastek na świeżym fanpage’u Facebooku z nadzieją, że ktoś kiedyś coś ode mnie zamówi. Zaczęłam w 2012 roku, a konskwencja w social miediach przez ostatnie 12 lat dała mi dużo możliwości i pozwoliła robić to, co kocham! Po 3 latach prowadzenia pracowni, dziesiątkach poprowadzonych warsztatów kulinarnych, w czasie pandemii, zaczęłam dzielić się przepisami – sama zbudowałam swoją stronę www i odpaliłam podcast (nagrywany telefonem hahah). To mi dało nieprawdopodobne szczęście i satysfakcję! Kiedyś częstowałam słodkim, a teraz dzielę się zajawką i wiedzą. Poczułam, że to jest to! W końcu miałam czas na testy przepisów i naukę, na co w czasie prawie taśmowej pracy w pracowni nie miałam czasu.

Jakie treści znajdziemy dziś na Twoim profilu/koncie/kanale?

Na moim profilu Posypane, na blogu i przede wszystkim w moim newsletterze „Wypiekoterapia” (wysyłanym raz w tygodniu) znajdują się przepisy na niebanalne, ale względnie uproszczone wypieki i desery. Od klasyków polskich, francuskich, włoskich w odświeżonej (ale nie przebajerzonej) formie, po technikalia oraz lifestyle i sceny z życia i miejsc, które mnie zachwyciły. Mam również zakurzony już nieco podcast „Niech jedzą ciastka!” na Spotify i Apple Podcasts, którego reaktywację planuję w wakacje!

Ile godzin dziennie poświęcasz na tworzenie treści? Czy swoje kanały prowadzisz samodzielnie, czy ktoś Ci w tym pomaga?

Czasami wydaje mi się, że nigdy nie przestaję i jest najpiękniejszy NO work life balance z możliwych. Moja praca to moja pasja, ale to nie znaczy to, że nie jest męcząca 🙂 Wyjazdy na warsztaty i szkolenia, a także praca przy contencie moim i mojego chłopaka [sdsafsfsdf – przyp. red.] to kilka etatów.

Przy Posypane i „WypiekoterapiI” pracuję sama. Testy niektórych przepisów trwają tygodniami i są priorytetowe, gdyż co tydzień wypuszczam 1-2 nowe przepisy, które muszą być dobrze sprawdzone i napisane. Maksymalnie udaje mi się nagrać i zmontować 2 materiały w ciągu dnia. To często wymyślanie koła na nowo, kombinowanie, ulepszanie, a żeby to było możliwe – edukacja w wolnych chwilach (która jest dla mnie ogromną przyjemnością!). Książki kucharskie, kursy online o cukiernictwie, ale i o montażu, zdjęciach czy organizacji czasu w pracy kreatywnej to moje pomysły na czas tylko dla siebie. Bardzo to lubię, więc staram się na siłę nie oglądać i nie czytać głupotek w telewizji lub w internecie w imię odmóżdżania. Wolę wyjść ze znajomymi i zjeść coś dobrego albo poleżeć na podłodze i posłuchać podcastu.

Jakie są największe wyzwania Twojej aktywności? Jak sobie z nimi radzisz?

Obecnie wyzwaniem dla mnie jest zamiana mojej twórczości newsletterowej w płatną subskrypcję. Przez ponad 2 lata pracowałam nad zbudowaniem zainteresowania tym formatem, a moja lista mailingowa pięknie się rozrasta, nowa strona i nowa platforma newsletterowa czekają na ostatnie szlify, a ja nadal obawiam się zmiany. Wiem, że to moment w moim życiu, w którym chcę zarabiać na tym, co zajmuje mi najwięcej czasu w ciągu tygodnia i miesiąca. Mam na tyle zdywersyfikowane dochody, ale aby móc całkowicie poświęcić się mojej marce – muszę na niej zarabiać. Bardzo zależy mi na transparentności i nie wciskaniu kitu mojej społeczności. Obawiam się chyba tej naturalnej selekcji ludzi, którzy po wprowadzeniu subskrypcji się na nią nie zdecydują.

Drugą kwestią jest dotarcie do marek jako twórca – nie mam siatki agencyjnych kontaktów i nie współpruje na codzień z markami i nie do końca wiem, gdzie i do kogo konkretnie mogę zgłaszać swoje pomysły na ten współprace, a takie często przychodzą mi do głowy.

Podsumowując: obawiam się odrzucenia.

Z jakimi markami najchętniej współpracujesz? Którą dotychczas zrealizowaną współpracę wspominasz najlepiej?

Najchętniej (przez co rzadko) współpracuję z markami niezwiązanymi ściśle z gastronomią (z kilkoma wyjątkami pod postacią osobistych, prawdziwych ulubieńców). Nie jestem przywiązana do marek – ani w kuchni, ani w domu, ani w swojej szafie czy kosmetyczce, więc sztucznym byłoby dla mnie chwalenie tego jednego, jedynego cukru. Bardzo lubię za to projekty kreatywne i marki, które chcą łączyć kuliarnia z innymi dziedzinami – marki technologiczne, wellnes, biżuteryjne, kosmetyczne, z dziedziny sztuki, wystroju wnętrz. Coś, co pozwoli mi pokazać mój styl, wykazać się kreatywnie i stworzyć coś nieoczywistego nawiązując do piękna, smaku i estetyki słodkości. Dobrze wspominam współpracę z Glovo, w której mogłam nakręcić miniklip ze scenariuszem w stylu Wesa Andersona z reklamą dostawy kwiatów z kwiaciarni.

Marzę o współpracy z plaftormą terapii online, bo wiem dobrze, że sama „Wypiekoterapia” to nie wszystko. 🙂

Czy masz jakieś „złote zasady” przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu współpracy z marką? Jakie są Twoje wymagania, jeśli chodzi o działania płatne i barterowe?

Wolność w kreacji, oczywiście z zachowaniem założeń z briefu. Określenie konkretnych celów współpacy – czasem marki/agencje nie znają celu działań i oczekują od twórców stworzenia całych kampanii, co oczywiście jest możliwe, ale nie przy stawkach za jednorazową współpracę. Zrozumienie przez drugą stronę kosztu związanego z wykorzystaniem wizerunku/licencji na jego wykorzystanie, co też często bywa „być albo nie być” w kwestii zatwierdzenia budżetu. 

Wolisz pracować bezpośrednio z markami, czy przez agencje marketingowe i dlaczego? Jaki budżet powinna przeznaczyć marka na współpracę z Tobą?

Lubię pracę zarówno z markami, jak i agencjami. Agencje często znają się lepiej na badaniu zaangażowania kont i są w stanie trafniej wycenić zlecenie, co nie jest takie proste w przypadku marek, które nie wiedzą, ile kosztują usługi w social mediach. Budżet zależy zawsze od klienta i od tego, co chciałby otrzymać. Nie mam cennika – jeśli są możliwości, chętnie wyprodukuję profesjonalnie nagrane i zmontowane materiały na YouTube’a razem z operatorem, sama nagram materiały na Instagrama i TikToka, poprowadzę szkolenia, wykłady, wyprodukuję sesję produktową. Cieszy mnie każda, nawet najbardziej wymagająca propozycja i każdego klienta traktuję indywidualnie. 

Najbardziej absurdalna lub dziwna propozycja współpracy z marką

Propozycja współpracy z domniemanie polskim producentem sprzętu AGD, który po 5-minutowym reasearchu okazał się nie producentem, a dystrybutorem chińskiego sprzętu. Marka zarzekała się, że produkują w Polsce. Nie zdecydowałam się.

Co myślisz o wirtualnych influencerach?

Takie postacie są stworzone przez spejalistów marketingu jako outlet ich doświadczenia. To ciekawy eksperyment i na pewno można podpatrzeć, jakie działania i decyzje są podejmowane na takich kontach. Dla mnie jednak brakuje w nich najważniejszego – jeśli wiemy, że to wymyślone postacie, to aspekt socialowy, czyli sedno social mediów, kuleje. Relacja z nieistniejącym w rzeczywistości tworem nie jest tak silna, jak z prawdziwą osobą.

Zdjęcia: J. Banad