Wydaje się, iż obecnie życie bez portali społecznościowych nie istnieje. Jeżeli nie masz profilu na jednym z popularnych portali – nie istniejesz. Nie możesz rozmawiać ze znajomymi, nie nadążasz za nowościami, nie wiesz, co się dzieje w twojej okolicy, w twoim mieście. Jednym słowem, życie społeczne przenosi się w dużej mierze do rzeczywistości wirtualnej. Jednak badania pokazują, że duża grupa ludzi korzystających z portali społecznościowych często używa ich do przekazywania na swój temat nawet bardzo intymnych informacji. Dlaczego tak jest?
Zobacz również
Szukając odpowiedzi na to pytanie należy w pierwszej kolejności spojrzeć na kontekst, jaki temu zjawisku towarzyszy. Kultura masowa świata zachodniego promuje otwartość w kontaktach międzyludzkich, ale i otwartość ideową. Także otwartość seksualną. Za pozytywnych uważamy ludzi, którzy potrafią mówić co myślą, otwarcie wyrażają swoją indywidualność w sposobie bycia.
To dotyczy także otwartego wyrażania swojej seksualności. Takie osoby stają się atrakcyjne, popularne. Szczególnie widać to w subkulturze celebrytów. Media, nie tylko te wirtualne, ale i te tradycyjne, prześcigają się w przekazywaniu najnowszych plotek o tym, kto ma nowego partnera, kto przytył, a kto jest w ciąży. Nic więc dziwnego, że każdy z nas chce pożyć takim życiem. Taką szansę stwarzają najbardziej popularne portale społecznościowe z tą różnicą, że tu użytkownik sam decyduje, jakie informacje publicznie ujawnia oraz komu. Jest to bezpieczniejsze (większa kontrola), a zarazem bardzo pociągające. Stwarza to także okazję do kreowania własnego wizerunku oraz budowania własnej tożsamości poprzez lubienie odpowiednich stron, materiałów, postów, czy umieszczanie określonych informacji.
Pokazywanie innym, że coś lubię, lub należę do takiej a nie innej grupy, jest procesem identyfikacji z określonymi wartościami postawami i ideami, które odróżniają jednych od drugich, ale i zbliżają z innymi. Na tym właśnie polega budowanie tożsamości, także seksualnej. Tak jak, w życiu realnym, noszenie określonych ubrań, chodzenie do określonych miejsc, czy czytanie określonych czasopism. Pokazujemy się i liczymy na zainteresowanie. Im więcej pokażemy, tym większe będzie zainteresowanie. Co więcej, o wiele łatwiej jest przekazać intymną informację na swój temat, gdy nie widzimy odbiorców. Zawsze można coś usunąć, wytłumaczyć lub powiedzieć, że „mi nie zależy na opinii innych”. Takiego luksusu nie daje realność, gdzie od razu mamy dostęp do reakcji i krytyki innych na nasze odsłonięcie. A często reakcja ta jest bardzo bolesna.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Nie można także zapominać, że poza kreowaniem własnego wizerunku oraz budowaniem tożsamości, często jednak fasadowej, taka otwartość może służyć wielu innym rzeczom: poszukiwaniu partnera, podziwu i zainteresowania, poszerzeniu kontaktów, zacieśnianiu więzi itp.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Wielu z nas niestety ulega złudnej iluzji, że informacje przekazywane na swój temat, znajdują się pod naszą pełną kontrolą. Mało który z użytkowników jest świadomy, że w momencie publikacji postu, zdjęcia, polubienia danej strony, traci on całkowita kontrolę i prawa do udzielonej w tej sposób informacji. Brak wiedzy jest tu kolejnym czynnikiem, który przyczynia się do tak dużej otwartości, o której mówią wyniki badań.
Krzysztof Tryksza
seksuolog, psychoterapeuta, psycholog