W tym tekście pokażę ci, jak zamienić AI-ową papkę w autentyczny głos, którego ludzie naprawdę chcą słuchać.
Jak stworzyć teksty AI, które naprawdę mówią ludzkim językiem – i dlaczego to wyzwanie dla marketerów?
AI pisze teksty z szybkością, o której człowiek może tylko marzyć. Wyobraź sobie: jeszcze nie zdążysz upić pierwszego łyku kawy, a gotowy artykuł już jest na twoim ekranie. Brzmi fantastycznie? Czas spojrzeć na to chłodniej: nawet najbardziej zaawansowane AI kompletnie nie rozumie, co przeżywa twój klient w czwartkowe popołudnie, kiedy Slack atakuje powiadomieniami, projekt wali się jak domek z kart, a deadline właśnie zaczął groźnie mrugać na czerwono. Nie pojmuje, dlaczego czytelnik zamyka stronę już przy kolejnym powtórzeniu hasła „optymalizacja procesów operacyjnych”.
Zobacz również
To jest właśnie sedno problemu: teksty AI pisane bez ludzkiej ingerencji są jak pizza bez sera. Niby całość się zgadza, ale nikogo nie kusi, by po to sięgnąć. Możesz korzystać z najlepszych dostępnych generatorów treści AI i wciąż dostawać suche, nijakie opisy – poprawne językowo, ale kompletnie pozbawione kontekstu, emocji czy dopasowania do charakteru twojej marki.
Prawdziwie skuteczne treści opierają się na autentyczności i zaufaniu, a generowanie ich „na szybko” za pomocą AI przypomina raczej prezentację rodem z konkursu PowerPoint sprzed dekady. Jest formalnie bez zarzutu, ale martwa, sztuczna i bez wyrazu. I tu właśnie pojawia się kluczowa rola człowieka: bo stworzenie dobrego tekstu to nie tylko kliknięcie guzika „generuj”, lecz świadome nadanie mu tonu, stylu i celu – czyli dokładne określenie, do kogo mówisz, jak mówisz i przede wszystkim po co.
Dlaczego teksty z „ludzkim akcentem” wygrywają z AI-owym schematem?
- Zaufanie jako nowa waluta marketingu – bez autentycznego języka nie zbudujesz relacji. A relacja dzisiaj jest cenna jak dobry kurs waluty: bez niej nie ma klików, nie ma zapisów do newslettera i nie ma sprzedaży.
- Emocje napędzają decyzje – według neuromarketingu ludzie kupują najpierw pod wpływem emocji, a dopiero potem racjonalizują swoje wybory. Teksty pozbawione emocjonalnego ładunku są jak rozmowa z maszyną na infolinii – technicznie poprawne, ale kompletnie bez wpływu.
- Angażujący tekst to ulubieniec algorytmów – kiedy treść jest napisana tak, że ludzie chcą nie tylko ją przeczytać, ale też podać dalej, podzielić się nią ze znajomymi lub po prostu zostać na stronie dłużej, automatycznie rośnie widoczność. Algorytmy uwielbiają takie zachowanie i nagradzają je wyższymi pozycjami.
- Lepsze wyniki konwersji – użytkownik natychmiast czuje różnicę, kiedy tekst mówi bezpośrednio do niego. Nie do anonimowej grupy, nie do wyimaginowanej persony, tylko dokładnie do niego. To właśnie ten szczegół decyduje o tym, czy ktoś zostawi ci adres mailowy, czy szybko zamknie kartę przeglądarki.
Przykład
Surowy tekst AI: Sprzedaż zagraniczna zgodna z prawem – wyzwania, przykłady błędów i praktyczna checklista [WEBINAR]
„Dzięki naszej platformie zespoły mogą poprawić współpracę i usprawnić przepływ informacji.”
Po humanizacji:
„Ile razy gubiłeś ważne info w czeluściach maili albo Slacka? Znasz to. My też. Dlatego stworzyliśmy platformę, która ogarnia chaos komunikacyjny i sprawia, że ludzie w zespole wreszcie wiedzą, co się dzieje – bez szukania w dwunastu wątkach naraz.”
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Surowy tekst AI:
„Nasz system analizuje dane w czasie rzeczywistym, wspierając podejmowanie decyzji biznesowych.”
Po humanizacji:
„Decyzje biznesowe to często jazda na oślep – chyba że masz dane pod ręką dokładnie wtedy, gdy ich potrzebujesz. Nasz system nie tylko je zbiera, ale podpowiada, co z nimi zrobić. Tak, żebyś nie musiał zgadywać. Tylko działać.”
Neurocopywriting i AI – jak stworzyć z tej pary niezwyciężony duet?
Neurocopywriting opiera się na prostym fakcie: nasz mózg intensywniej reaguje na komunikaty, które niosą ze sobą emocje, niż na suche, techniczne dane. Połączenie emocjonalnego języka ze sztuczną inteligencją może dać spektakularne rezultaty, jednak tylko wtedy, gdy potrafisz umiejętnie edytować wygenerowane treści. Poniżej znajdziesz trzy sprawdzone techniki, które pokażą ci, jak zamienić tekst AI w treść, która przemówi nie tylko do algorytmów, ale bezpośrednio do serca twojego odbiorcy.
- Historie działają najlepiej → AI przygotuje ci gotową strukturę, ale to ty musisz dodać element ludzki – konkretny przykład, anegdotę czy fragment z życia twojego klienta:
- „U Kamila z działu logistyki wdrożenie zaczęło się od paniki. Teraz odpala dashboard i ma wszystko w 3 klikach. Serio – mierzyliśmy.”
- Wykorzystaj emocje → Tekst AI często jest neutralny, bezbarwny. Twoim zadaniem jest nadać mu wyraźny charakter: frustrację, ulgę, ekscytację lub spokój:
- „Zamiast kręcić się w kółko, wreszcie masz to z głowy. Jeden klik i koniec biegania za danymi.”
- Pytaj, zamiast wygłaszać monologi → Przełam monotonię zdania, wprowadzając pytania retoryczne, które angażują czytelnika:
- „Znasz to uczucie, kiedy niby wszystko działa, ale…?”
Czytelnik nie potrzebuje treści – potrzebuje rozwiązania problemu
Twojego odbiorcę nie interesuje, czy twój tekst stworzył zaawansowany model AI, czy zwykły edytor tekstu. Liczy się dla niego tylko jedno: czy to, co czyta, rozwiązuje jego konkretny problem lub eliminuje ból, który czuje w danym momencie. Nikt nie zastanawia się, jak inteligentny jest algorytm, który stworzył treść. Ludzie wchodzą na twoją stronę, bo mają konkretny kłopot i oczekują, że szybko znajdą pomoc. Potwierdzają to dane z raportu Hookline & Content – marketerzy, którzy edytują treści AI, dodając kontekst, emocje i odpowiedni ton wypowiedzi, osiągają średnio o 34% wyższe wskaźniki zaangażowania niż ci, którzy publikują automatycznie wygenerowane, surowe teksty.
A jeśli twoja treść nie spełnia tej podstawowej potrzeby? Wtedy żadna technologia, choćby najbardziej zaawansowana, nie pomoże. Bo prawdziwą wartość treści tworzy człowiek, który rozumie drugiego człowieka.
Storytelling – czyli jak sprawić, by czytelnik poczuł, że ktoś naprawdę do niego mówi
Zastanawiałeś się kiedyś, kto stoi za tekstem, który właśnie czytasz? Na pierwszy rzut oka – człowiek. Jest flow, są emocje, trafne porównania i trochę złośliwego humoru. Może nawet wyczuwasz zmęczenie kogoś, kto pisze o drugiej w nocy z kubkiem zimnej kawy, bo dziecko nie daje spać, a termin oddania tekstu był wczoraj. Ale chwilę później zauważasz coś jeszcze: ten tekst ma strukturę. Przemyślany rytm. Zaskakująco spójne przejścia. I zaczynasz się zastanawiać: czy to możliwe, że to jednak robota AI?
Właśnie to potrafi dobrze opowiedziana historia – wciągnąć cię tak, że zapominasz, kto ją stworzył. Bo kluczowe elementy są na miejscu:
- jest zwrot akcji – moment, w którym śmiech zamienia się w refleksję,
- są emocje – które budują więź i sprawiają, że zaczynasz się utożsamiać,
- i jest rytm – który prowadzi cię przez tekst bez oporu, jakby ktoś trzymał cię za rękę i dokładnie wiedział, kiedy przyspieszyć, a kiedy zwolnić.
I nagle dociera do ciebie, że pytanie o autorstwo – AI czy człowiek – traci znaczenie. Bo jeśli tekst coś w tobie poruszył, jeśli sprawił, że zostałeś tu chwilę dłużej niż planowałeś… to znaczy, że działa. A właśnie o to w tym wszystkim chodzi.
Storytelling kontra tekst AI – czyli dlaczego narracja wygrywa z poprawnością
Człowiek od zarania dziejów przyswajał wiedzę przez opowieści – nie przez arkusze kalkulacyjne, nie przez tabele, i zdecydowanie nie przez korporacyjny bełkot w stylu „zwiększ efektywność procesów biznesowych”. Historie miały moc – budowały relacje, tłumaczyły świat, angażowały uwagę. I ta zasada nie zmieniła się do dziś. Badania ze Stanfordu mówią wprost: przekaz ubrany w narrację jest aż 22 razy lepiej zapamiętywany niż suchy komunikat.
To dlatego połączenie storytellingu z możliwościami AI może być niesamowicie skuteczne – ale tylko jeśli nie zostawisz treści samopas. Szybkość generowania to jedno. Ale duszę nadajesz ty.
Miałem kiedyś sytuację, która świetnie to obrazuje. Wygenerowałem tekst blogowy w darmowym narzędziu AI. Wszystko się zgadzało: brief odhaczony, układ idealny – intro, rozwinięcie, call to action jak z podręcznika. Fraz kluczowych tyle, że Google pewnie sam chciałby to przeczytać. Ale był jeden problem: nikt nie klikał.
Sprawdzam statystyki – płasko jak stołowy naleśnik. Zero interakcji, zero reakcji, zero emocji. Tekst miał wszystko… oprócz życia. Więc zrobiłem jedną rzecz: nie napisałem go od nowa. Zostawiłem fakty, ale dodałem rytm, oddech i język, który brzmi, jakby mówił człowiek. Nie wyjaśniałem, tylko opowiadałem. Tak, żeby odbiorca mógł się w tym odnaleźć.
Efekt?
- CTR poszedł w górę o 39%,
- liczba leadów się potroiła,
- a klient… odesłał maila z pytaniem, jakiej technologii używamy, że „to brzmi tak ludzko”.
Odpowiedź była prosta: technologii może i użyliśmy, ale człowiek zrobił robotę.
AI + storytelling = dopiero początek. Jak sprawić, by historia naprawdę działała?
Generator treści AI może być świetnym punktem wyjścia. Działa jak szkicownik – zaproponuje ramy historii, nakreśli scenariusz, dorzuci głównego bohatera i fabularny twist. Przykład? Możesz poprosić:
- „Napisz historię małego biznesu, który zwiększył sprzedaż dzięki automatyzacji marketingu.”
I dostaniesz… Marka. Marka, który „wdrożył rozwiązanie”, „usprawnił działania” i „podniósł ROI”. Tyle że taki Marek nie poruszy nikogo. Bo nie jest prawdziwy.
Twoim zadaniem – jako redaktora, stratega, copywritera – jest tchnąć w taką historię życie. Jak?
- Doprecyzuj postać: niech to nie będzie „Marek, właściciel firmy”, tylko „Marek z Katowic, który prowadzi salon rowerowy, a zimą naprawia odkurzacze, bo w styczniu nikt nie kupuje rowerów, a rachunki same się nie zapłacą.”
- Pokaż emocje, nie tylko problemy: nie pisz „było ciężko”. Opisz, co czuł:
- „Przez dwa tygodnie nie miał odwagi zajrzeć do bankowości online. Każdy mail budził niepokój. Dopiero wiadomość z ZUS-u postawiła go pod ścianą – wiedział, że udawanie niczego już nie zmieni.”
- Przetłumacz korpomowę na ludzki język:
- zamiast: „Skalowalny ekosystem synergii oparty na insightach.”,
- powiedz: „Działało w małej skali. A potem – boom. Trzeba było ogarnąć wszystko naraz, bez planu B.”
Personalizacja, która działa, nie zaczyna się w CRM-ie – tylko w zachowaniu użytkownika
Wszyscy mówią o personalizacji. I wszyscy zaglądają w te same rubryki: wiek, branża, nazwa stanowiska. Problem? To zaledwie początek – a nie istota. Bo prawdziwa personalizacja nie wynika z tego, kim odbiorca jest na papierze, tylko z tego, jak się zachowuje tu i teraz.
To właśnie te drobne, często ignorowane ślady są kluczem do tworzenia treści, które trafiają dokładnie w potrzeby. Ile razy ktoś przewinął stronę bez kliknięcia? Gdzie się zatrzymał? Czy pominął sekcję, którą umieściłeś na samej górze? I czy wrócił do tej samej podstrony trzy dni później?
To są sygnały, których AI może się uczyć – ale to ty musisz zrozumieć ich sens. Tymczasem większość marketerów wciąż tworzy treści dla wydumanych grup typu „średni szczebel menedżerski w firmach zatrudniających 50–200 osób”. A to jak pisanie listu miłosnego do „odbiorcy docelowego z segmentu B2B”.
Nowoczesna personalizacja to nie targetowanie. To czytanie intencji. To tworzenie treści nie tylko dopasowanej do osoby, ale przede wszystkim do sytuacji, w której ona aktualnie się znajduje. Nie pytaj więc „kim jest ten użytkownik?”. Pytaj: „co właśnie sprawiło, że nie zamknął jeszcze tej strony?”.
„Ty” to najpotężniejsze słowo w copywritingu. I AI tego nie czuje
Jeśli chcesz, żeby twój tekst naprawdę trafił do odbiorcy, przestań mówić o „firmach”, „klientach” i „użytkownikach”. Zacznij mówić do niego. Użyj słowa „Ty”. Tylko tyle – a efekt potrafi być przełomowy.
To prosty, wręcz banalny zabieg, ale ma potężny wpływ na sposób, w jaki odbieramy komunikat. W momencie, gdy czytelnik widzi „Ty”, jego mózg przestaje przetwarzać treść jak ogólną informację, a zaczyna odbierać ją osobiście. To już nie jest tekst dla kogoś – to wiadomość dla niego.
Oczywiście, AI stworzy tekst, który będzie zgodny z zasadami SEO, z nagłówkami w H2, frazami kluczowymi i logiczną strukturą. Ale to ty – jako człowiek – sprawiasz, że ten tekst brzmi jak rozmowa, a nie jak broszura. Ty nadajesz mu ton, zrozumienie i cel. I to właśnie dzięki tobie odbiorca poczuje, że ktoś mówi do niego, a nie o nim.
Jak pisać z pomocą AI, ale nie brzmieć jak robot?
To ironia naszych czasów: używamy AI, by tworzyć treści, które potem trzeba poprawiać… żeby nie brzmiały jakby pisała je AI. Bo choć maszyna potrafi sklecić gramatycznie poprawne zdania, to energii, charakteru i ludzkiego tonu nie dodaje sama z siebie. To właśnie rola człowieka – tchnąć w tekst coś więcej niż tylko strukturę.
Jeśli chcesz, by twoje treści miały w sobie życie, musisz mówić jak człowiek, nie jak instrukcja montażu regału.
- Sięgaj po język codzienny, ale sensowny:
- zamiast: „optymalizacja procesów komunikacyjnych w środowisku wielokanałowym”
- napisz: „ogarnij komunikację, żeby klienci nie znikali po pierwszym mailu.”
- Zmieniaj tempo – AI tworzy równomierne, przewidywalne zdania. Ty możesz przełamać ten rytm. Zrób krótsze. Dynamiczne. Takie, które mają puls.
- Używaj pytań retorycznych – to prosty sposób na wciągnięcie czytelnika do rozmowy:
- „Znasz to uczucie, kiedy scrollujesz landing i nic z niego nie wynika?”
- „Ile razy poprawiałeś tekst AI, bo brzmiał jak z broszury podatkowej?”
- Dopuszczaj emocje – nie bój się pokazać frustracji, ulgi czy entuzjazmu. Maszyna zawsze będzie pisać bezbarwnie. Ty możesz pisać jak ktoś, kto naprawdę wie, jak to jest mieć zły dzień i dobry pomysł jednocześnie.
Bo ostatecznie nie chodzi o to, kto napisał tekst. Chodzi o to, czy ktokolwiek go poczuje.
Szukasz pracy? Umiejętność redagowania AI to must-have dla każdego twórcy
Pisanie z pomocą AI to już nie tylko klikanie „wygeneruj” i wklejanie gotowca. To nowy zawód. Nowa forma pisarstwa. Bo dziś coraz częściej okazuje się, że prawdziwa wartość nie tkwi w tym, co napisała maszyna – ale w tym, jak ty to potem poprawisz, uzupełnisz i ożywisz.
Redagowanie treści generowanych przez AI to nie zabawa w przecinki. To sztuka nadawania językowi naturalności i autentyczności. To umiejętność tłumaczenia zdania w stylu:
- „w obliczu zmieniających się realiów biznesowych…”
na coś, co naprawdę może powiedzieć człowiek:
- „kiedy rynek z dnia na dzień przewraca ci strategię do góry nogami…”
To także eliminowanie sformułowań, które brzmią, jakby AI przeczytało wszystkie raporty branżowe naraz i zlepiło ich esencję w jedno niezrozumiałe zdanie. I dokładanie tych małych, naturalnych zwrotów – „No właśnie”, „I tu robi się ciekawie”, „Znasz to, prawda?” – które zamieniają blok tekstu w rozmowę.
Bo bez tego nawet najlepiej „napisany” tekst AI po prostu przepłynie przez czytelnika. Bez śladu. Bez emocji. Bez działania. A przecież nie po to go tworzymy.
Dziś edycja AI to nie dodatek. To główna robota. Narzędzie może stworzyć strukturę i formę, ale tylko ty jesteś w stanie dodać intencję, charakter i cel – czyli wszystko to, co sprawia, że ktoś naprawdę chce dotrwać do ostatniego zdania.
Emocje i empatia – czyli jak sprawić, by tekst AI nie tylko informował, ale naprawdę trafiał do ludzi
Nie da się ukryć – teksty pisane przez AI są coraz bardziej dopracowane. Mają sens, strukturę, nawet SEO się zgadza. Tylko że… rzadko coś po nich zostaje. Nie zostają w głowie. Nie poruszają. Nie wywołują żadnej reakcji. Dlaczego? Bo AI nie wie, w jakim stanie emocjonalnym jest twój odbiorca, gdy czyta te słowa.
Nie ma pojęcia, że ktoś właśnie siedzi na zbyt długim spotkaniu, na którym nie padło jeszcze ani jedno zdanie warte zapisania. Że twój czytelnik przewija tekst jednym okiem, a drugim kontroluje poziom baterii w służbowym laptopie i liczy minuty do końca dnia. AI nie rozumie, że frazy typu „zwiększ efektywność dzięki cyfryzacji procesów” to dziś synonim pustosłowia, którego nikt już nie bierze na poważnie.
I właśnie dlatego to nie algorytm decyduje, czy tekst zadziała. Decyduje człowiek – ten, który zna frustrację, przeciążenie, napięte terminy i brak snu. Ten, który potrafi napisać nie tylko „coś sensownego”, ale przede wszystkim „coś prawdziwego”.
AI nie ma emocji. Ale ty możesz sprawić, że zacznie mówić jak człowiek
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że pisanie z wykorzystaniem sztucznej inteligencji to nie kwestia tworzenia treści, ale ich tłumaczenia. Tłumaczenia z języka maszyny na język emocji, zrozumienia i realnych sytuacji. Bo AI – choć szybka i pomocna – nie wie, jak to jest, gdy klient nie odpisuje trzeci dzień, a deadline przypomina o sobie capslockiem.
Twoją rolą jest przełożyć suchy, maszynowy komunikat na coś, co brzmi, jakby mówił to ktoś, kto naprawdę rozumie drugą stronę ekranu. Co to znaczy w praktyce?
- Wycinaj korpomowę – jeśli w tekście pojawia się fraza w stylu „innowacyjne rozwiązanie umożliwiające skalowanie zasobów operacyjnych”, wiedz, że przyszedł czas na cięcie. Bez litości.
- Dodawaj mikrozwroty, które tworzą relację – „Serio?”, „Znasz to uczucie?”, „I właśnie wtedy robi się ciekawie.” To drobne elementy, które sprawiają, że tekst brzmi jak rozmowa, nie jak ogłoszenie w intranecie.
- Pisz sytuacyjnie, nie statystycznie – zapomnij o „mężczyznach 35–44 z segmentu SME”. Zamiast tego, wyobraź sobie człowieka, który właśnie wraca z zebrania, ma 48 maili nieprzeczytanych i szuka w twoim tekście jednego: ulgi.
To nie AI zdecyduje, czy twój tekst zadziała. Ty to robisz – przez empatię, język i intencję.
Empatia to nie dekoracja. To twoja przewaga konkurencyjna
W czasach, gdy każdy może wygenerować poprawny tekst jednym kliknięciem, tym, co naprawdę wyróżnia treść, jest empatia. Nie jako ozdobnik, nie jako miły dodatek do tonu wypowiedzi. Ale jako realna, strategiczna przewaga. W świecie, gdzie wszystkie treści zaczynają brzmieć podobnie, tylko ty możesz dodać coś, czego AI nie ma — ludzką wrażliwość.
Jak ją okazać? Czasem wystarczy jedno zdanie sytuacyjne:
- „Piszesz newsletter o 22:30, bo rano trzeba ogarnąć śniadanie i wyprawić dzieci do szkoły? Wiem, jak to jest.”
Czasem chodzi o ton — nieformalny, ciepły, naturalny. Taki, który nie udaje eksperta z wieży z kości słoniowej, tylko mówi jak człowiek do człowieka.
Albo o prostą deklarację:
- „Zanim sam zacząłem korzystać z AI, każdy tekst był jak pole bitwy. Walka z formą, treścią i własnym perfekcjonizmem.”
Bo tak — AI potrafi pisać szybciej niż copywriter po trzecim espresso. Ale nie zrobi tego lepiej bez ciebie. Bez twojej intencji, tonu, spojrzenia. Bez szczypty sarkazmu, konkretu i tej jednej metafory, która sprawia, że ktoś się uśmiechnie albo kiwnie głową z uznaniem.
Bez tego AI-owe treści przypominają tost bez masła – technicznie są, ale nie ma po co ich zapamiętać. A przecież nie o to chodzi. Twój czytelnik nie ma czasu na wodolejstwo. Nie interesuje go „przekaz dopasowany do potrzeb rynku” — tylko jedno pytanie: czy ten tekst mu pomoże?
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu już wiesz, jak sprawić, by AI przestała tylko pisać, a zaczęła mówić. I to takim głosem, który naprawdę da się zapamiętać.
Artykuł wcześniej ukazał się na blogu seodred.pl: seodred.pl/blog/jak-humanizowac-tresci-ai