Pozostałe części cyklu przeczytasz tu >
Zobacz również
Kiedy i co było impulsem do rozpoczęcia własnej działalności?
Moja droga zawodowa przeplatała się pomiędzy handlem i marketingiem, ale od zawsze byłam związana z gastronomią. Kiedy postanowiłam ostatecznie rozstać się z branżą wyposażenia gastronomii i w pełni zająć marketingiem rzuciłam kierownicze stanowisko i napisałam do Kuby Nagórskiego, wtedy jeszcze z agencji kręci się!, że chciałabym z nimi pracować. Za darmo, byle zdobyć warsztat. Podobały mi się projekty, które prowadzili, a ja od razu zostałam rzucona na głęboką wodę przy obsłudze dużego przedsięwzięcia dla marki Nissan. Chyba się sprawdziłam, bo szybko dostałam umowę i teraz po latach uważam, że to była świetna decyzja. Sporo się wtedy nauczyłam, ale nawet nie marzyłam, że kiedyś mogę mieć własną firmę. Potem pracowałam w działach marketingu, trochę z innymi agencjami jako freelancer, aż w końcu dojrzałam do tej decyzji – pora iść na swoje! Od razu wiedziałam, że chce połączyć dwie pasje – gastronomię i marketing, dlatego sprofilowałam się obsługę branży HoReCa.
Ile czasu zajęło Ci założenie agencji od czasu zakiełkowania tego pomysłu?
Około pół roku, ale tylko dlatego, że starałam się o dotację unijną. W związku z moją wcześniejszą pracą, a także udzielaniem się na konferencjach, rozwijaniem prywatnego bloga o marketingu gastronomicznym czy współpracą z prasą branżową stałam się rozpoznawalna, więc właściwie od początku działalności miałam klientów.
Jakie były największe wyzwania przy rozkręcaniu biznesu?
Jestem perfekcjonistką, dlatego najtrudniejsze było nauczenie się delegowania zadań. Wcześniej wydawało mi się, że nikt nie zrobi tego tak dobrze jak ja, nikt nie dopilnuje, nikomu nie będzie zależało… Jak już nauczyłam się dzielić zadaniami, to przyszła kolejna lekcja – nie mogę wszystkiego stale kontrolować, muszę ufać zespołowi. Nie można być specjalistą od wszystkiego, tak jak na dłuższą metę nie da się pracować za kilka osób i nie przypłacić tego zdrowiem.
#PolecajkiNM cz. 32: czego szukaliśmy w Google’u, Kryzysometr 2024/25, rynek dóbr luksusowych w Polsce
Jakie są koszty związane z rozpoczęciem własnego biznesu?
W branży marketingowej próg wejścia nie jest wysoki – komputer, dostęp do sieci i legalne oprogramowanie. Tyle wystarczy na start. Ale własny biznes to też przeprawy z urzędnikami, US-em, ZUS-em i czasami paradoksalnymi przepisami.
Słuchaj podcastu NowyMarketing
Po jakim czasie udało się pozyskać pierwszego klienta?
Miałam podpisane listy intencyjne od potencjalnych klientów jeszcze zanim założyłam firmę. Jako, że były to usługi abonamentowe, dało mi to wewnętrzny spokój i pewność, że przynajmniej na początku nie będę musiała martwić się o płynność finansową.
Jakich porad udzieliłabyś osobie, która zastanawia się nad założeniem własnej agencji?
Sprofilowanie działalności. Rynek agencyjny jest już mocno nasycony, dlatego nowym firmom ciężko jest się wybić, a jeśli już się uda, to zmuszeni są pracować na niskich marżach. Jednak jeśli jesteś specjalistą w danej branży, a do tego pasjonujesz się marketingiem i masz ku temu warsztat, to jesteś w stanie swoim klientom zaoferować o wiele więcej niż standardowe usługi agencji. Mimo, że specjalizujemy się w marketingu, zawsze wspieramy swoich klientów koncepcyjnie i organizacyjnie – lata w branży gastronomicznej przyniosły mi wiedzę i kontakty, które są wartością dodaną przy współpracy z nami.
Jakie najdziwniejsze/najzabawniejsze sytuacje przydarzyły Ci się podczas realizacji własnego biznesu?
Kobiety na rynku pracy mają trudniej. A jak jesteś blondynką i masz 160 cm wzrostu to już w ogóle masz pod górkę. Nieustanne mnie dziwi, że w dzisiejszych czasach nadal muszę udowadniać, że mam większą wiedzę niż to, jak dobrać kolor torebki do butów. Nie zawsze miałam też szczęście do pracowników i klientów, ale mimo to, nie przestaję się uśmiechać.
Co Twoim zdaniem decyduje o sukcesie w prowadzeniu własnego biznesu?
Wiara w sukces i pozytywne nastawienie. Daleko mi do coachowania, ale jestem przekonana, że pozytywne myślenie przyciąga pozytywne sytuacje. Zarabiam na siebie od 19 roku życia, czyli od momentu, kiedy wyprowadziłam się na studia. W tamtym okresie mieliśmy rynek pracodawcy, nie łatwo było znaleźć zajęcie, które będzie jednocześnie satysfakcjonujące i dobrze płatne. Chwytałam się różnych prac, zawsze powtarzając w duchu, że jakoś to będzie. I było. Do dzisiaj nie wiem, jak to możliwe, że wydawałam więcej niż zarabiałam 😉
Co zrobiłabyś inaczej, patrząc z perspektywy czasu?
Zaczęłabym kilka lat wcześniej.
Jakie cechy są wyjątkowo przydatne dla osób zakładających swoją agencję?
Pewność siebie i nieustanna chęć poszerzania wiedzy. Jestem zodiakalnym Baranem, wyjątkowo upartą osobą, która jeśli nie wejdzie drzwiami, to wepchnie się oknem. O ile w życiu prywatnym to nie zawsze są dobre cechy, o tyle w biznesie bardzo pomagają. Umiejętności zarządzania czy planowania też są ważne, ale w przeciwieństwie do cech charakteru możemy je wypracować.
Jakie masz dalsze plany na rozwój agencji?
Aktualnie wchodzimy w rynek szkoleniowy. Posiadam już na swoim koncie przeprowadzone szkolenia, ale tylko jako wykładowca, nie organizator. Teraz będziemy to robić kompleksowo. Zaczynamy od szkoleń z mediów społecznościowych dla restauracji, ale mamy głowy pełne pomysłów na wiele więcej!
O rozmówcy:
Angelika Borysiak, CEO agencji brand2eat.